Miraculum: Stay with me

By Sinxah

75.4K 5K 5.3K

Marinette właśnie obchodzi swoje osiemnaste urodziny. Od czterech lat walczy ze złem jako Biedronka, a pomaga... More

01. Nawet superbohaterów nachodzą wątpliwości
02. A było zostać w domu
Zapowiedź powrotu
03. Wszystkiego najgorszego, Marinette
04. Te dobre i te złe niespodzianki
05. Noc, kiedy się spotkaliśmy
06. Egoistyczne serce
07. Taniec dwóch samotności
08: To nie o anioły chodzi
09. Miłość, którą zostawiasz za sobą
10. Stereotyp blondynki
11. Przepraszam, Kocie
12. Wszystkie kłamstwa, które ci powiedziałam
13. Świat, który nigdy nie powstał
14. Każdy ma swoje tajemnice
15. Co nam leży na sercu
16. Niektórych życzeń nie da się spełnić
17. Dramy i dramaty!
19. Ten niezręczny moment
20. Jak przychodzisz, tak i odchodzisz sam
21. Prawdopodobieństwo naszego zaufania
22. Kiedy zmieni się wszystko, co znam
Okładka!
23. Znalazłem cię
24. Obiecaj mi
25. Decyzje i ich konsekwencje
26. Proszę, nie zostawiaj mnie samej
27. Chwile ulotne
28. Niespodziewany gość
29. Kim jestem bez swej zbroi
30. Płomień pod skórą
31. Coś za mną chodzi
32. Droga ku wolności
33. Jak smakuje miłość
Gorąca prośba
34. Święto potworów

18. Próby losu

1.7K 131 220
By Sinxah

Halo halo! Dzień dobry moje robaczki!

Dalej zostajemy w wesołym nastroju (i jeszcze trochę w nim zostaniemy :P), pełnym heheszków i podśmiechujków oraz życiowych problemów naszych cudownych bohaterów. Odradzamy picie jakichkolwiek napoi przed ekranami, bo można srogo parsknąć w niektórych momentach. XD

Enjoy!

Sin

***

– W urnie jest sześć kul oznaczonych kolejno cyframi od jeden do sześć. Jakie jest prawdopodobieństwo, że po dwukrotnym wylosowaniu kuli bez ich zwracania, otrzymamy liczbę... – mruczałam pod nosem, czytając po raz kolejny treść zadania w podręczniku od matematyki. Tego samego zadania od godziny.

W końcu poirytowana do granic możliwości, zatrzasnęłam książkę z hukiem i rzuciłam ją w kąt pokoju.

– Mam dosyć! Zaraz ja coś zwrócę – warknęłam w przestrzeń, targając swoje ciemne włosy w złości. A że zdecydowanie były już dłuższe niż przez większość mojego życia, zapewne musiałam wyglądać jak totalne czupiradło.

– A potem sama skończysz w urnie, jak tego nie zaliczysz – dorzuciło moje kwami, które przez cały ten czas siedziało obok, zajadając się makaronikami. Spojrzałam na Tikki z wyrzutem.

– Nie pomagasz, Tikki. – Stworzonko uśmiechnęło się przepraszająco i wzruszyło maleńkimi ramionami. – Chyba sam szatan wymyślił ten przedmiot.

– Blisko – rzuciła tajemniczo przyjaciółka, krzywiąc się przy okazji, a mnie zapaliła się czerwona lampka.

– Czekaj, czekaj – zaczęłam intensywnie kombinować. – Nie mamy przypadkiem jakiegoś kwami matematyki? Skoro ty jesteś kwami stworzenia, a kwami Czarnego Kota zniszczenia, to...

– Marinette, wiesz, że Miracula nie mogą służyć egoistycznym celom – przerwała mi momentalnie Tikki, patrząc na mnie karcąco.

– Czyli jednak mamy! – zawołałam triumfalnie, rozemocjonowana wstając z fotela.

– Tego nie powiedziałam!

Westchnęłam zrezygnowana, ponownie opadając na krzesło.

– Przecież Adrien obiecał ci pomóc z materiałem – przypomniało inteligentnie stworzonko, a ja ponownie poczułam ucisk w żołądku na wspomnienie tamtej rozmowy w szatni.

– Sama nie wiem, czy powinnam tam iść – oświadczyłam przybita, delikatnie kręcąc się na krześle.

– A to niby czemu?

– Bo czuję się, jakbym leciała na dwa fronty – przyznałam wreszcie, czując, jak zawstydzające było to wyznanie.

W tym momencie Tikki zrobiła coś, czego najmniej się spodziewałam: wybuchnęła gromkim śmiechem, nawet się nie powstrzymując przed tym.

– Chyba... Na dwa końce... Tego samego kija – wydukała pomiędzy atakami śmiechu.

– Tikki, czy możesz się opanować?! To poważna sprawa! – zgromiłam przyjaciółkę, wpadając w jeszcze większego doła emocjonalnego. – Nie mam pojęcia, co mam z tym zrobić. Mimo, że wiem, że dla Adriena jestem tylko przyjaciółką, to i tak nie potrafię opanować swojego serca przy nim. A z drugiej strony przy Czarnym Kocie czuję się, czuję się... – Nie potrafiłam dokończyć zdania. Sama nie do końca rozumiałam swoje uczucia do Kota, ale wiedziałam jedno: zdecydowanie się one zmieniły w porównaniu do poprzednich czterech lat.

Ponownie jęknęłam, chowając głowę pomiędzy kolanami. Po chwili poczułam lekki ciężar na plecach i delikatne głaskanie.

– Po prostu daj sobie czas, Marinette – powiedziała pocieszająco Tikki. – A serce samo powie ci, co masz robić.

Pociągnęłam nosem i niepewnie potaknęłam na jej słowa. Jednak Tikki zawsze wiedziała, jak mnie pocieszyć, a dodatkowo nigdy nie kłamała. Już miałam jej podziękować, kiedy usłyszałam przytłumiony krzyk mamy wołający moje imię.

– To pewnie Alya – mruknęłam pod nosem, wreszcie podnosząc się z pozycji embrionalnej. – Schowaj się gdzieś, ale bądź blisko. Nie wiemy, jak zareaguje na wynik testu – poleciłam kwami, a to kiwnęło porozumiewawczo czerwoną główką i poleciało się ukryć w pudełeczku na biżuterię.

Zbiegłam po schodach wprost do kuchni, natykając się tam na moją mamę i Alyę siedzącą na jednym z naszych wysokich, obrotowych krzeseł i starającą się udawać wyluzowaną. Bezskutecznie. Jej mina zdradzała wszystko. Natomiast mama ubrana jak zwykle w swoje białe kimono, stała do mnie tyłem i szybkimi, sprawnymi ruchami gotowała coś w niewielkim garnku.

– Cześć, Al – przywitałam się z przyjaciółką, wreszcie zdradzając swoją obecność i wchodząc głębiej do kuchni, na co dziewczyna podskoczyła nerwowo na krześle i pomachała mi ręką. O losie, westchnęłam w duchu. – Masz wszystko do naszego projektu?

Posłałam jej sugestywne spojrzenie, zastanawiając się przy tym, na ile sposobów mogę ją zamordować i gdzie zakopać ciało. I nim dziewczyna zdążyła odpowiedzieć, mama odwróciła się w naszą stronę z uśmiechem, trzymając w dłoniach dwa parujące kubki ze swoim popisowym daniem: gorącą czekoladą z malinami. Jak tylko zapach deseru doleciał do mnie, od razu poczułam się błogo. Jeśli istnieje niebo, zapewne tak musi pachnieć i smakować.

– A o czym macie ten projekt, dziewczynki? – zagadnęła, na co Alya wyprostowała się jak struna.

– O macierzyństwie – odparłam bez zająknięcia, przejmując czekoladę z rąk mamy.

– Och, to jak będziecie czegoś potrzebować, to zawsze możecie mnie spytać – zasugerowała mama, zupełnie nie zdając sobie sprawy, jak bardzo musiałam się powstrzymywać, żeby nie parsknąć śmiechem. Wreszcie się mogłam choć trochę zemścić na Alyi za to, że zawsze mnie wpakowywała w niekomfortowe i zawstydzające sytuacje. Zwłaszcza z Adrienem. – W końcu chyba dobrze mi poszło wychowanie swojej córki, co? – W tym momencie mama puściła mi oczko, a ja zachichotałam.

– Nawet bardzo dobrze – rzuciłam, całując ją w policzek. Kiwnęłam Alyi głową w stronę wyjścia z kuchni, po czym sama zaczęłam się tam kierować. Jeszcze będąc na schodach, upiłam łyk czekolady, czując, jak przyjemny smak zalewa mi język i gardło. Odruchowo przymknęłam oczy, rozkoszując się tą chwilą i wchodząc do pokoju. A właściwie chcąc wejść do niego, gdyby nie to, że Alya stanęła jak wryta, a ja wpadłam na jej plecy, o mało nie rozlewając czekolady.

– Namaluj mnie jak jedną ze swoich francuskich dziewczyn. – Wesoły, lekko mruczący głos Czarnego Kota doleciał do moich uszu, powodując, że o mało nie dostałam zawału serca.

Jednym ruchem ominęłam zszokowaną przyjaciółkę, która zastygła niczym grecka rzeźba, wpadając do wnętrza pokoju jak burza.

– Czarny Kocie! Co ty tu robisz?! – zapiszczałam nienaturalnie wysokim głosem w stronę blondyna, który jakby nigdy nic wylegiwał się na moim różowym szezlongu w zdecydowanie zbyt zbereźnej pozycji, starając się naśladować pozę Rose.

Nim chłopak jednak zdążył się podnieść i cokolwiek odpowiedzieć, usłyszałam, jak Alya za moimi plecami się zapowietrza.

– Jak mogłaś mi nic nie powiedzieć, Marinette?! – zawołała oburzona ze srogą miną, opierając ramiona na biodrach. – To ja ci powiedziałam o ciąży, a ty mi nawet nie mruknęłaś, że spotykasz się z Czarnym Kotem?! Taka z ciebie przyjaciółka!

– Technicznie rzecz biorąc, to się nie spotykam – sprostowałam, ale jakoś tak bez większego entuzjazmu. – Właściwie to on sam tu sobie wpada.

– Czekajcie – włączył się do dyskusji Czarny Kot, który zdążył się już ogarnąć i teraz stał na równych nogach. Na szczęście puścił uwagę o spotykaniu się mimo uszu. – Jesteś w ciąży, Alya?! Nino o tym wie?!

– Technicznie rzecz biorąc, to jeszcze nie jestem pewna – spapugowała mnie dziewczyna i ponownie się zmieszała, jednak po chwili zmarszczyła brwi i podejrzliwym głosem zapytała: – A ty skąd znasz mojego chłopaka, co?

Tym razem to Czarny Kot się zmieszał. Odruchowo zaczął się drapać po karku i wysłał nam jeden ze swoich uśmiechów niewiniątka.

– No bo... Uratowałem go z Biedronką kilka razy? – bardziej spytał niż oświadczył, ale po sekundzie znowu wrócił do poprzedniej dyskusji, starając się, byśmy za wszelką cenę zostawiły jego temat w spokoju. – Jak to nie wiesz, czy jesteś w ciąży? Przecież w niej się albo jest, albo nie jest. Toć to nie ma stanów pomiędzy!

– Ciekawe, skąd ty tyle o tym wiesz – burknęłam, przewracając oczami i ze złością zakładając ramiona na piersi, a na moich ustach pojawił się paskudny grymas poirytowania. Sama nie wiedziałam, dlaczego świadomość tego, że chłopak może mieć coś więcej wspólnego z tematem ciąży i dzieci, doprowadzała mnie do takiej wewnętrznej furii.

– Marinette, czyżbyś była... – zaczął powoli Czarny Kot, zbliżając się do mnie te kilka kroków, aż praktycznie stał przede mną na odległość kilkunastu centymetrów. Wstrzymałam oddech, obserwując z bliska, jak kocie oczy chłopaka mrużą się, a na jego ustach wykwita cwany uśmieszek. – Zazdrosna o mnie?

– C-co? – jęknęłam niepewnie, zbyt oszołomiona bliskością chłopaka, po czym dopiero po chwili dotarł do mnie sens jego słów. Wkurzona do granic możliwości, wypuściłam powietrze ze świstem i ręką odsunęłam go od siebie, warcząc w jego stronę przez zaciśnięte zęby: – Chciałbyś, sierściuchu.

– A chciałbym – odparł blondyn zadziornie, chwytając mnie za rękę i z powrotem przyciągając w swoją stronę. – Nawet nie wiesz, jak bardzo – szepnął do mojego ucha, powodując, że wszystkie włoski stanęły mi dęba, a po plecach przeszedł przyjemny dreszcz, umiejscawiając się w okolicach podbrzusza.

I nim zdążyłam cokolwiek odpowiedzieć, albo chociażby odsunąć się od blondyna, wydarzyła się rzecz tak niesłychana, że nie mogłam uwierzyć w swojego pecha.

O losie, dlaczego tak bardzo wystawiasz mnie na próbę?!

Klapa wejściowa do mojego pokoju ponownie się otworzyła, wpuszczając do środka moją roześmianą mamę, która nie zdając sobie sprawy z rozgrywającej się społecznej tragedii mojego nastoletniego życia, od wejścia rzuciła do mnie:

– Marinette, zobacz, kto wrócił do Paryża! – zawołała, wpuszczając za sobą kolejną osobę.

Kiedy go zobaczyłam, momentalnie uleciało ze mnie całe powietrze, a oczy rozszerzyły się w niedowierzaniu. Był niemal taki sam, jakim go zapamiętałam dwa lata temu, kiedy opuszczał Paryż. No, może z kilkoma wyjątkami. W szoku zapatrzyłam się na jego sylwetkę, która zdecydowanie stała się bardziej muskularna; na jego ręce, które pokrywały dziwne, ciemne tatuaże i na końcu na jego twarz z kilkudniowym zarostem i tymi głębokimi, stalowo-niebieskimi oczami, wpatrującymi się teraz we mnie.

– Luka?

Continue Reading

You'll Also Like

3.8K 294 16
Kiedy nieoczekiwanie twoje życie zmienia się o sto osiemdziesiąt stopni za prawą pewnego szatyna o lazurowych oczach, ale potem przewraca się jeszcze...
69.1K 2.2K 130
⚠️!!‼️Zaburzenia odżywiania, przekleństwa, przemoc, ataki paniki, sceny 18+ ‼️!!⚠️ Siostra Karola, o której praktycznie nikt nie wie. Mieszka w Angli...
5.6K 614 34
"Nie jestem już dzieckiem do cholery zrozum to wreszcie jestem prawie pełnoletni i mam prawo umawiać się z kim chce, to jest moje życie więc się odpi...
6.7K 366 29
Lucyfer wielki król piekła, Alastor overlord który budzi a bardziej budził postrach oboje cierpią do siebie nienawiścią ale serce nie sługa. [shipy...