Miraculum: Stay with me

By Sinxah

75.4K 5K 5.3K

Marinette właśnie obchodzi swoje osiemnaste urodziny. Od czterech lat walczy ze złem jako Biedronka, a pomaga... More

01. Nawet superbohaterów nachodzą wątpliwości
02. A było zostać w domu
Zapowiedź powrotu
03. Wszystkiego najgorszego, Marinette
04. Te dobre i te złe niespodzianki
05. Noc, kiedy się spotkaliśmy
06. Egoistyczne serce
07. Taniec dwóch samotności
08: To nie o anioły chodzi
09. Miłość, którą zostawiasz za sobą
10. Stereotyp blondynki
11. Przepraszam, Kocie
12. Wszystkie kłamstwa, które ci powiedziałam
14. Każdy ma swoje tajemnice
15. Co nam leży na sercu
16. Niektórych życzeń nie da się spełnić
17. Dramy i dramaty!
18. Próby losu
19. Ten niezręczny moment
20. Jak przychodzisz, tak i odchodzisz sam
21. Prawdopodobieństwo naszego zaufania
22. Kiedy zmieni się wszystko, co znam
Okładka!
23. Znalazłem cię
24. Obiecaj mi
25. Decyzje i ich konsekwencje
26. Proszę, nie zostawiaj mnie samej
27. Chwile ulotne
28. Niespodziewany gość
29. Kim jestem bez swej zbroi
30. Płomień pod skórą
31. Coś za mną chodzi
32. Droga ku wolności
33. Jak smakuje miłość
Gorąca prośba
34. Święto potworów

13. Świat, który nigdy nie powstał

2.1K 143 103
By Sinxah

Kurza twarz! Znowu się spóźniłam! Ja chyba żyję w innym świecie, bo mój czas jakoś tak płynie szybciej niż innym i się nie wyrabiam z niczym. Pożyczcie trochę swojego czasu, pliz. Później oddam, obiecuję!

Dobra, koniec bredzenia. Zapraszam do czytania, a ja wracam do pisania, bo OFICJALNIE wycyckałam się z zapasu rozdziałów. :| 

Szlag by to. XD

Sin.

***

Ciepłe promienie słońca wpadały przez okno, budząc mnie świetlistymi pocałunkami. Przeciągnęłam się na łóżku i odwróciłam w bok, spoglądając na wciąż pogrążoną we śnie twarz narzeczonego. Ten widok zawsze mnie rozczulał, ilekroć bym na niego nie patrzyła. I chyba jakby, wyczuwając to, że o nim myślę, chłopak ziewnął i otworzył oczy.

– Dzień dobry, kropeczko – mruknął dalej rozespany, po czym zbliżył się i dał mi szybkiego buziaka w usta. A każdy jego pocałunek powodował nową falę rozkoszy. – Co dzisiaj robimy?

– Dzień dobry, kotku. Jak zawsze zapomniałeś, co? – odparłam, śmiejąc się lekko z jego gapiostwa. Chyba do końca życia będę musiała robić za jego prywatną sekretarkę. Ale jakoś nie miałam nic przeciwko temu. – Po południu idziemy na coroczny Piknik Zakochanych, a wieczorem mamy bankiet, na którym musimy być, bo...

– Bo to impreza moich rodziców, a moja matka da mi szlaban, jeśli się tam nie pojawimy, nawet kiedy się wyprowadziłem od nich – dokończył z nadąsaną miną. – Tak, wiem, kochanie, ale myślałem nad tym, że może jeszcze trochę poleżymy i spędzimy czas tylko we dwoje?

Adrien podniósł się na łokciach do siadu, po czym pochwycił mnie i przeniósł na swoje kolana. Oparłam dłonie na nagim, rozgrzanym torsie chłopaka i ponownie zachichotałam, podczas gdy Adrien zbliżył twarz do mojej szyi, łaskocząc skórę ciepłym oddechem.

– Miałem taki sen – wymruczał, całując mnie coraz niżej po każdym słowie i doprowadzając przy tym do szaleństwa. – Byliśmy w nim superbohaterami ratującymi Paryż co noc.

– Och, naprawdę? – jęknęłam cicho, czując jak moja reakcja zadziałała na chłopaka. Nie musiałam nawet na niego patrzeć, by wiedzieć, że się szeroko, niemal drapieżnie, uśmiecha.

– Naprawdę. Ty byłaś Biedronką, a ja Czarnym Kotem – odparł, po czym przejechał językiem po moim obojczyku. Jego ręce muskały nagą skórę brzucha, co rusz zahaczając o materiał czarnej, koronkowej bielizny. Każdy jego ruch dawał mojemu ciału nową falę rozkoszy i pożądania. – Ale w tamtym śnie nie znaliśmy się, więc to raczej musiał być koszmar.

– Czyli mówisz, że nasza znajomość jest spełnieniem twoich największych marzeń? – spytałam, ponownie chichocząc. Wsunęłam palce jednej dłoni w jego jasne kosmyki, a drugą przeniosłam na plecy chłopaka, drapiąc je, na co ten seksownie zamruczał.

– Nie wyobrażam sobie świata bez ciebie, moja przyszła pani Agreste. – To mówiąc, podniósł głowę i zbliżył się do mojej twarzy, łącząc nasze usta w namiętnym, powolnym pocałunku. Językiem przejechał po moich wargach, po czym delikatnie je przygryzł, powodując, że ponownie jęknęłam. Adrien Agreste zdecydowanie wiedział, jak doprowadzić kobietę do szaleństwa.

Tyle mi wystarczało do szczęścia: ta jedna osoba i dotyk ciała przy ciele, ciepła przy cieple, serca przy sercu. Moglibyśmy trwać tak w nieskończoność, a i tak wciąż pragnęlibyśmy więcej. Nagle Adrien popchnął mnie delikatnie na łóżko, zawisając nade mną. Ustami wędrował po mojej skórze wyznaczając palący szlak namiętności: od kości policzkowych, przez szyję, obojczyk, pomiędzy piersiami i wciąż niżej, aż do samego skraju koronkowych majtek. Na sekundę przystanął, spoglądając na mnie roziskrzonymi zielonymi oczami, jakby czekał na pozwolenie. A ja nie potrafiłam mu odmówić. Uśmiechnęłam się ciepło i odchyliłam głowę do tyłu, rozkoszując się przyjemnością, którą dawał mi dotyk ukochanego. Kiedy złapał zębami skrawek ciemnego materiału i powoli zaczął go ściągać, z moich ust rozległo się ciche westchnięcie. Przez przymrużone powieki spojrzałam przed siebie.

I zamarłam, widząc godzinę na zegarze.

– Adrienie Agreste! Znowu się spóźnimy! – zawołałam, podnosząc się momentalnie do góry i wyskakując z łóżka, na co zaskoczony nagłym obrotem spraw chłopak głośno jęknął z niezadowolenia. Opadł na łóżko i ukrył twarz w pościeli, mamrocząc coś pod nosem niezrozumiale. Tego było już za wiele!

Podeszłam do łóżka i jednym sprawnym, wyćwiczonym niemal do doskonałości, ruchem szarpnęłam kołdrę do góry. Zdecydowanie za często musiałam wyganiać z łóżka tego lenia.

– Jeśli myślisz, że znowu będę świecić za ciebie oczami, to się grubo mylisz, mój panie!

– Dobrze, dobrze, już wstaję – wybełkotał z twarzą wciąż wciśniętą w pościel, ale rzeczywiście zaczął się powoli przeciągać na łóżku.

Jak burza wpadłam do łazienki w naszym małym mieszkanku, starając się robić trzy rzeczy na raz, żeby się ze wszystkim wyrobić. Tak więc, jedną ręką myłam zęby, drugą czesałam włosy, a stopą wystukiwałam rytm, żeby nadać sobie tempa.

– Marinette. – Cichy, niemal niedosłyszalny głosik pojawił się gdzieś na skraju mojej świadomości, więc odwróciłam się, oczekując, że zobaczę Adriena stojącego w drzwiach. Ku mojemu zaskoczeniu byłam w łazience sama.

Pewnie mi się przesłyszało.

Ponownie odwróciłam się w stronę lustra i nagle pisnęłam przestraszona, a szczoteczka wyleciała mi z buzi. Bo oto w lustrze zamiast swojego odbicia widziałam zamaskowaną dziewczynę w czerwonym stroju superbohatera.

– Marinette! – Do łazienki wpadł bosy Adrien ubrany w same jeansy, trzymając nad głową mój ulubiony wazon, który dostałam od mamy z okazji przeprowadzki na własne mieszkanie.

Co ten cholerny dzban chciał z nim zrobić?!

– Co się stało?!

– Ja... – Nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Spoglądałam to raz na blondyna, to raz na taflę lustra. Po zamaskowanej dziewczynie nie było ani śladu. – Ptak uderzył w szybę – skłamałam, żeby nie martwić narzeczonego. Jeszcze by pomyślał, że się stresuję ślubem i przez to mam jakieś zwidy.

– To dobrze, bo już się bałem, że coś ci się stało – odparł, głośno wzdychając z ulgą. – Nie wiem, co bym zrobił bez ciebie, kropeczko.

– No już, już, bobasie. Tylko mi się tu nie rozpłacz! – Zaśmiałam się ciepło, wyganiając go z łazienki, bym w świętym spokoju mogła skończyć się szykować. – I odłóż ten wazon na miejsce!

Dopiero jak zamknęły się drzwi za chłopakiem, ponownie spojrzałam z niepokojem w lustro, bojąc się, że miraż znowu się pojawi, jednak tak się nie stało. Lustro pozostawało lustrem, a w mojej głowie rozchodził się wyłącznie mój własny głos.

W samochodzie nerwowo skubałam skórki koło paznokci, patrząc na swoje dłonie ułożone na czerwonym materiale sukienki w czarne kropki, którą sama uszyłam. Choć nawet nie wiedziałam, czemu akurat wybrałam takie połączenie kolorów i stylu, ani nie pamiętałam dokładnie, kiedy ją uszyłam.

Ten cichy głosik wypowiadający moje imię pojawił się jeszcze trzy razy. Za pierwszym razem wychodziłam z mieszkania i o mało nie spadłam ze schodów, kiedy go usłyszałam. Za drugim podczas Pikniku Zakochanych znowu się pojawił, bardziej donośny i nerwowy. I w końcu trzeci raz chyba był najgorszy. Głos był tak natarczywy, że wywoływał ból w skroniach i lodowate poty na plecach. Prosił o pomoc i kazał się obudzić. Przez strach, że zaczynam wariować, byłam o włos od wpadnięcia pod rozpędzony samochód. W ostatniej chwili Adrien złapał mnie za ramię i odciągnął, ratując mi życie.

– Co się dzieje, Mari? – Spokojny głos Adriena wyrwał mnie z rozmyślań.

– Nic – odparłam mechanicznie, nawet na niego nie spoglądając.

– Denerwujesz się przed ślubem i masz jakieś zwidy? To nic, wszystko będzie idealnie, zobaczysz.

– Co? To nie to... – zaczęłam, po czym przypomniałam sobie, że sama o tym wcześniej myślałam. I to dokładnie słowo w słowo. Zmarszczyłam brwi, zastanawiając się nad tym dziwnym zbiegiem okoliczności.

Chłopak położył swoją ciepłą dłoń na mojej, rozgrzewając mój wewnętrzny chłód, a drugą delikatnie złapał mój podbródek, zmuszając mnie, bym na niego spojrzała. Zatrzymałam spojrzenie na jego zielonych, zmartwionych oczach i momentalnie poczułam coś dziwnego. Uczucie, jakby jakiś kawałek układanki nie pasował do pozostałej całości i burzył całą kompozycję.

I wtedy głos znowu się pojawił:

– Marinette, proszę, obudź się! Potrzebuję cię!

A z głosem pojawił się ból.

Krzyknęłam zaskoczona, łapiąc się za skronie i chowając głowę pomiędzy kolanami. Samochód gwałtownie się zatrzymał, ale fale pulsującej fioletowej mgły zaburzyły mi zdolność widzenia. Przez całe ciało przechodziły elektryzujące spazmy, które powodowały, że wszystkie włoski stawały mi dęba, jakby ciało z czymś walczyło.

Tylko z czym dokładnie?

Cały świat nagle wydał mi się sztuczny, zbyt perfekcyjny, jakby ktoś zarzucił ciemne płótno na cały bałagan, brud i nieszczęścia, szczętnie je ukrywając przed wzrokiem ludzi. Czułam się jak bohaterka filmu "The Truman Show" – żyjąca w stworzonym przez kogoś utopijnym świecie, obserwowana przez setki widzów i zupełnie niezdająca sobie z tego sprawy.

Pod wpływem dziwnego impulsu otworzyłam drzwi od samochodu i wysiadłam, a zimne powietrze owiało moje nagie ramiona. Akurat zatrzymaliśmy się na moście Aleksandra III, a niebo nad nami stało się czarne, zupełnie jakby dopasowało się do mojego strachu. Coś tu nie pasowało, a ja nie mogłam zrozumieć, co dokładnie.

– Marinette, co ty robisz?! – zawołał Adrien, który zdążył już wysiąść z samochodu. Wyciągnął ręce w moją stronę, próbując mnie złapać, lecz ja tylko się jeszcze dalej odsunęłam.

– Nie dotykaj mnie! – krzyknęłam, starając się jakoś opanować ból, który rozsadzał mi czaszkę. Wtem za plecami poczułam chłód barierek mostu, który odgradzał mnie przed wpadnięciem do lodowatej rzeki.

Rzeka.

Przecież już raz czułam jej zimno. Przecież już raz moje płuca wypełniała woda paraliżująca każdy ruch. Przecież już raz straciłam wszelkie siły i poddałam się temu uczuciu. Przecież już raz owinęła mnie ciemność swoimi ramionami, a przed oczami pojawiła się rozmazana twarz.

Czyja twarz?! Przypomnij sobie, Marinette!

Zielone, kocie oczy; czarna maska na twarzy; wyciągnięte w moją stronę ramiona odziane w czarny kostium, które próbowały mnie pochwycić. I uratować. On zawsze mnie ratował. W jego ramionach czułam się bezpiecznie. To on był brakującym kawałkiem układanki.

– Naprawdę chcesz mi to zrobić? – mówił dalej Adrien zimnym głosem, podchodząc coraz bliżej. – Zabrać nasze szczęście, nasze "i żyli długo i szczęśliwie"? Przecież chciałaś księcia, który by cię uratował. Oto jestem, a ty chcesz to wszystko zaprzepaścić?

– Ni-nie z-zbliżaj się! – krzyczałam dalej, sama nie wiedząc, co się dzieje. Słone łzy spływały w dół mojej twarzy, a chłodny wiatr rozwiewał poła cienkiej sukienki. Wspięłam się na barierkę, byleby tylko uciec jeszcze dalej od Adriena. Czarne buty na obcasie dźwięcznie stuknęły w kontakcie z metalem, wypełniając moje uszy narastającym wibrowaniem, które w dziwny sposób przynosiło ulgę. I wspomnienia.

– Zejdź do mnie, Marinette. Tutaj jesteś szczęśliwa. Tutaj jest twój świat. Tutaj masz wszystkich, których kochasz – przekonywał chłopak dalej, stojąc już niecały metr ode mnie. Jeśliby teraz skoczył, mógłby mnie dosięgnąć swoimi długimi ramionami.

Wszyscy, których kocham?

Przecież kogoś brakowało, kogoś ważnego. Tego zamaskowanego chłopaka, który zawsze mnie wspierał i bronił; który poświęcał się dla mnie, nie licząc na nic w zamian; którego głupie żarty zawsze poprawiały mi humor, kiedy byłam smutna czy zła.

Brakowało... Czarnego Kota.

I wtedy wszystko zrozumiałam. Spojrzałam hardo na przerażoną twarz Adriena, na czarne chmury kłębiące się nad naszymi głowami i na świat, który był tak idealny, że nie mógł być prawdziwy.

– Mój świat jest tam, gdzie Czarny Kot - szepnęłam, zamykając oczy.

I puściłam się barierki, by po chwili uderzyć całym swoim ciałem w taflę wody. Cały obraz zalała ponownie fioletowa, skrząca się mgła, która ciemniała i ciemniała, aż otoczyła mnie kompletna, lepka ciemność.

Gwałtownie otworzyłam oczy, nabierając haust powietrza, jakbym dopiero co wynurzyła się z odmętów lodowatej wody i podniosłam się z łóżka. Momentalnie przed oczami pojawiła się zapłakana Tikki, rzucając mi się na policzek, żeby się przytulić.

– Marinette! Tak się bałam o ciebie! – zawołało stworzonko, pociągając co chwila małym noskiem. – Nie mogłam cię obudzić! Wyglądałaś jak nieżywa!

– Wszystko w porządku, Tikki – odparłam, uśmiechając się szeroko, choć serce biło tak szybko, jakby miało zaraz wyskoczyć z piersi.

Teraz już wszystko zdecydowanie było w porządku.

– Mamy chyba akumę do złapania, co? – rzuciłam, na co przyjaciółka odsunęła się ode mnie i zacisnęła swoje drobne rączki w piąstki, a jej duże, fiołkowe oczy wypełniły się rządzą krwi.

– O tak. Skopmy jej cztery litery!

Zaśmiałam się głośno, widząc pierwszy raz w życiu tak wściekłą i zdeterminowaną przyjaciółkę. Wcześniejsza sytuacja, a przez to i jej twórca, naprawdę musiało zajść stworzonku za skórę.

– Gotowa?

– Jak nigdy wcześniej!

Continue Reading

You'll Also Like

62.4K 1.3K 60
jest to opowieść o tym jak Hailie trafia do braci jak ma 3 latka.Vincent opiekuje się nią jak córką,nawet kazał Willowi zająć się pracą.jeśli chcesz...
7K 286 24
A co gdyby mama Hailie była szefową organizacji i po śmierci jej córka objęłaby jej stanowisko, zostając zabujczynią. Ale przy tym trafiłaby do 5 sw...
23.2K 1.9K 20
Draco kocha syna ponad wszystko. Dlatego, kiedy była żona planuje odebrać mu dziecko, Draco zwraca się o pomoc do ostatniej osoby, o której by pomyśl...
22.4K 3.8K 23
Czarodzieje z Wielkiej Brytanii rzadko nawiązywali kontakt z innymi krajami. Nie interesowało ich zbytnio, co działo się za ich granicami, ale to się...