Pokolenie | Mili Alarcon & Lu...

By coppandmoniika

3.5K 134 47

Młoda, piękna i rozważna, studentka medycyny, przyszła pani doktor - Milagros Alarcon. Młody, przystojny i d... More

1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
15
16
17
18
19
20
21
22
23
24
26
27
28

25

77 3 0
By coppandmoniika

Milagros

Rozmowa z Alejandrą pomogła mi z decyzją co do mojego pierwszego razu z Asensio. Teraz byłam już w stu procentach pewna, że tego chce. Wiedziałam, że mnie kocha, więc nic mnie już nie powstrzymywało.

Przy każdym spotkaniu z Lucasem miałam ochotę mu wykrzyczeć, że to już niedługo i że nie mogę się tego doczekać, ale musiałam być twarda. Miałam już coś zaplanowane i czekam tylko aż rodzice wybędą z domu. I bardzo możliwe, że nastąpi to w ten weekend, bo lecimy na mecz do Malagi, a mama wspominała, że zostaną tam na dwa dni z ojcem. Bardzo mnie to ucieszyło!

Dzisiejszego popołudnia postanowiłam wybrać się na zakupy. Potrzebowałam świeczek, czerwonej, satynowej pościeli oraz seksownej bielizny. Pierwsze dwie rzeczy już miałam z listy i została tylko jedna, ale za to jak bardzo ważna..

W sklepie czułam się nieswojo, ale pomogła mi młoda ekspedientka. Chyba wyczuła, że to moje pierwsze takie zakupy i rozumiała moje zawstydzenie. Wybrałyśmy dla mnie dwa komplety, które właśnie przymierzyłam i mogłam iść zapłacić do kasy.

I niestety jak na złość na ostatniej prostej zauważyłam Lenę z mamą. Chodziły między alejkami i coś wybierały, więc miałam nadzieje, że mnie nie zauważą, ale młodsza z nich odwróciła się i spojrzała wprost na mnie.

- Hej, Mili! - zawołała i pociągnęła mamę za sobą. Ja zrobiłam się cała czerwona i próbowałam jakoś ukryć wieszak ze skąpą bielizną za ogromną torbą, którą miałam przewieszoną na ręce, ale nadal była widoczna!

- Cześć! - zwróciłam się do Leny, a później spojrzałam w stronę pani Asensio. - Dzień dobry - przywitałam się również z nią.

- Witaj, Mili - Uśmiechnęła się szeroko do mnie. - Zakupy?

- Tak się rozglądam.. - powiedziałam ledwo słyszalnie.

- Ja postanowiłam dziś naciągnąć mamę na kilka rzeczy - zaśmiała się Lena.

- Więc jeszcze się rozejrzyj z Milagros, a ja pójdę do przymierzalni - powiedziała uśmiechnięta, a ja czułam, że robię się cała czerwona. Na pewno widziała co trzymam w ręce, dlatego tak się cieszyła. Boże.. Co za wstyd!

- Jak w nowej szkole? Nowi znajomi? - zapytałam zdenerwowana, gdy Lena przeglądała jakieś klasyczne komplety.

- Narzekać nie mogę - wzruszyła ramionami. - Koleżanki nawet spoko, ale jeszcze sporo pracy przede mną - puściła do mnie oczko. Lucas opowiadał, że Lena ma dar podporządkowywania sobie ludzi, jednak myślałam, że to tylko takie żarty!

- To chyba dobrze - zaśmiałam się. - Wiesz, kiedyś umówimy się na jakieś babskie zakupy, ale troszeczkę się teraz śpieszę - Uśmiechnęłam się lekko i spojrzałam w stronę kasy.

- Oj, Mili.. Zdążyłam już zauważyć twoją bieliznę, więc nie masz się czym przejmować - zaśmiała się i odsłoniła lekko moją torbę. Obejrzała bieliznę z wieszaka i pokiwała głową z uznaniem. - Lucasowi powinna się spodobać!

- Lena, ciszej!

- No co? - Wyszczerzyła się. - Nie jestem już małą dziewczynką i myślę, że inne klientki to mało interesuje, bo kupują takie rzeczy w podobnym celu.

- Nie chce, aby twoja mama widziała.. - wyjęczałam.

- Nią to akurat powinnaś przejmować się najmniej - zaśmiała się. - Ale jak wolisz.

- Najmniej? To znaczy, że co.. - spojrzałam jeszcze raz na wieszak. - Zły wybór?

- To znaczy, że pewnie chętnie jeszcze pomogłaby ci coś wybrać - Poruszyła brwiami. - Jest naprawdę w porządku i można z nią o wszystkim pogadać.

- Dzięki, ale to dosyć wstydliwe. I tak jestem wystarczająco zdenerwowana tym wszystkim - mruknęłam cicho, a Lena wytrzeszczyła oczy.

- Czy to znaczy, że wy jeszcze nic? - wyszeptała tuż obok mojego ucha.

- Lena... A czy ty czasem nie masz jakichś lekcji do odrobienia, czy coś? - palnęłam. Wiem, że to głupie, ale natychmiast chciałam przekierować temat na coś innego. Dziewczyna zamiast tego tylko się zaśmiała. I nawet aż się przestraszyłam, że ona może już... Chociaż nie. Jest kategorycznie za młoda, a Lucas mówił, że nie ma chłopaka.

- Tylko się nie stresuj, bo to na pewno nie jest potrzebne - poklepała mnie po ramieniu.

- Pójdę już. Pożegnaj od mnie mamę - uśmiechnęłam się do niej lekko. - Muszę zaraz być w domu, bo jutro z rana lecimy do Malagi na mecz.

- Jasne. Do zobaczenia - Skinęła głową, a ja odeszłam kilka kroków. - Właśnie! - zawołała, a ja się odwróciłam. - Lepiej uważaj przed wejściem! - Uśmiechnęła się szeroko.

Zrobiłam zdziwioną minę, ale już o nic więcej nie pytałam. Chciałam podejść do kasy, zapłacić i pojechać do domu. Lenie na pewno chodziło o strajk, który właśnie dziś odbywał się przed galerią.

Sprzedawczyni zapakowała mi wszystko w małą torbeczkę i mogłam sobie pójść. Jak na złość nie przyjechałam samochodem, tylko taksówką, więc będę musiała iść na parking, gdzie kierowcy czekają na klientów. A tak to wyszłabym sobie bocznym wyjściem i nie miałabym problemu ze skandującym tłumem.

Na postoju nie było ani jednej taksówki, którą mogłabym podjechać prosto do domu. Było tu głośno przez ludzi, którzy paradowali z tabliczkami, ale miałam nadzieję, że zaraz ktoś podjedzie. Wtedy nagle poczułam jak ktoś od tyłu zakrywa mi oczy. Automatycznie nakryłam czyjeś dłonie swoimi. Na pewno były męskie!

- Zgadnij kto.. - usłyszałam głos Lucasa i wewnętrznie zaczęłam panikować. Jeśli zobaczy torby z zakupami, to z niespodzianki nici! A tak się starałam, aby wszystko było idealnie! I teraz zrozumiałam słowa Leny.. Miałam uważać na jej brata, który pewnie przywiózł je na zakupy!

- Cześć, kochanie! - odwróciłam się do niego przodem z szerokim uśmiechem. Stanęłam lekko na palcach i cmoknęłam go w usta.

- No nie wiem czy twojemu chłopakowi spodobałoby się to, że tak witasz się z każdym obcym, który cię zaczepi - zamruczał.

- Przecież poznałam cię po tych dużych łapskach! - puściłam do niego oczko.

- Znak rozpoznawczy - zaśmiał się. - A co to? Zakupy?

- Mama poprosiła, abym odebrała jej zamówienie ze sklepu - wymyśliłam na poczekaniu. - Ona jeszcze załatwia ostatnie sprawy przed jutrzejszym wyjazdem do Malagi.

- Mnie cieszy to, że po tym meczu dostaniemy chwilę odpoczynku - zauważył. - Więc musimy wygrać!

- Będę kibicować z trybun! - zapiszczałam zadowolona, a on szeroko się uśmiechnął. - Ale nie dostałam jeszcze twojej koszulki.. - zrobiłam smutną minkę.

- Dostaniesz taką specjalną przed meczem. - Pochylił się i skradł mi buziaka. - Wtedy już na pewno wszyscy będą wiedzieli komu kibicujesz!

- A strzelisz coś dla mnie? - pogłaskałam go po lekko zarośniętym policzku.

- A czy ja wiem.. Zastanowię się! - Widziałam w jego oczach, że będzie się teraz ze mnie nabijał.

- Gdzie się podział ten mój romantyczny chłopak z Hawaii? - zapytałam.

- Nie martw się, nie został tam - zaśmiał się.

- No i taka odpowiedź bardzo mi się podoba - na mojej twarzy pojawił się lekki uśmiech. - Muszę złapać taksówkę i wrócić do domu.

- Ja cię mogę podrzucić.

- Nie będę cię fatygować.. - mruknęłam, chociaż jakoś nie miałam ochoty szukać teraz wolnej taxi. I ciężko było mi się teraz rozstać z Lucasem. Nie widzieliśmy się tylko dwa dni, a ja i tak zdążyłam się stęsknić.

- Chodź, to przecież nie problem!

- No dobrze - zgodziłam się i Asensio złapał mnie za dłoń, prowadząc do swojego samochodu. Otwarł przede mną drzwi i zaczekał aż wsiądę, a po chwili zajął miejsce kierowcy. - Jeszcze kilka dni i studia. Zaczynam się stresować!

- Daj spokój. Będzie dobrze. Poznasz nowych ludzi i odstawisz chłopka na dalszy tor - zaśmiał się, uruchamiając silnik.

- W sumie też racja! - wyszczerzyłam się do niego.

- Dobra, ja wszystko zapamiętam! - Pokiwał mi palcem przed nosem i wyjechał z parkingu. Tylko się zaśmiałam pod nosem i spojrzałam za szybę.


Następnego dnia razem z mamą pojechałam do Malagi. Miała z nami podróżować jeszcze Alejandra, ale zadzwoniła rano, że źle się czuje i nici z podróży. Mama strasznie się zmartwiła, że pewnie się czymś struła, ale ja wiedziałam, że to dzidziuś ją tak męczył.

Na miejsce dobiłyśmy w południe. Dziadkowie tak się cieszyli z naszych odwiedzin i babcia przygotowała przepyszny obiad! Nie obyło się też bez odwiedzin wujka Antonio z ciocią oraz Danielą. To moja jedyna kuzynka, bo wujek nie ma więcej dzieci, więc jestem z nią bardzo blisko.

Po obiedzie od razu pociągnęła mnie do drugiego pokoju i wypytywała o Lucasa. Ciągle mówiła, że udało mi się wyrwać takiego przystojniaka, że mi zazdrości.. Dorwała mój telefon i zaczęła oglądać filmiki. Najbardziej spodobały jej się te z pobytu na Hawajach, bo Lucas był tam bez koszulki, ale później dotarła do tych późniejszych filmików, gdzie się całujemy w łóżku.

- Mili.. A ja myślałam, że ty jesteś taka grzeczniutka!

- To tylko buziaki - zarumieniłam się.

- Buziaki? Wymiana śliny aż źle się patrzy! - zaczęła się głośno śmiać, a ja wyrwałam jej telefon z ręki. Lubiliśmy się z Asensio wygłupiać i często się nagrywaliśmy, a to wyszło tak jakoś..

- To nie patrz! - prychnęłam. Daniela walnęła mnie w ramię i uspokoiła się, bo do pokoju przyszedł wujek Antonio. Chwilę z nami pogadał, a później wrócili już do siebie.

Ja przed meczem szybko pojechałam zobaczyć się z przyjaciółkami. Dopiero wtedy zdałam sobie sprawę jak za nimi tęsknię! Strasznie mi ich brakowało w Madrycie, ale obiecały, że na pewno mnie odwiedzą.

Wróciłam do domu i zaczęłam szybkie przygotowania na mecz. Mama przyniosła mi karton, który był obwiązany czerwoną kokardą, więc spojrzałam na nią zdziwiona, ale ona uśmiechnęła się tylko szeroko i wyszła. Zajrzałam do środka, a tam była zapakowana koszulka mojego chłopaka. Zabrałam do ręki karteczkę, która była dołączona i szeroko się uśmiechnęłam: ''Jestem pewien, że będzie leżała idealnie. Trzymaj kciuki! Twój Lucas.''

Chciałam swojego romantyka z Hawaii i mam.. Ten facet doskonale wiedział jak zakręcić mi w głowie. Przez całą drogę na stadion myślałam tylko o nim. Dzisiaj miał zagrać w pierwszym składzie, dlatego miałam nadzieje, że przyniosę mu szczęście!

Pierwsza połowa ciągnęła się jak flaki z olejem. Ani gospodarze ani Real nie potrafili strzelić żadnej bramki ani stworzyć dobrej sytuacji. Widziałam jak Lucas się stara i było mi go szkoda..

Na początku drugiej połowy wszystko zaczęła układać się coraz lepiej dla drużyny z Madrytu. Piłkarze Malagi całkowicie opadli z sił, dlatego Sergio Ramos z moim ojcem postanowili to wykorzystać i dokonali dwóch zmian. Wszedł mój brat, który odpoczywał po meczach reprezentacji oraz młody chłopak z cantery. I to się opłaciło, bo kilka minut później padła bramka! A strzelcem był nie kto inny, jak mój brat!

Siedziałam taka zadowolona na krzesełku i oglądałam dalsze poczynania Realu. Mocno ściskałam kciuki za Asensio, który brylował po lewej stronie boiska. Właśnie zaczynał swój rajd, oszukał dwóch obrońców i strzelił bramkę, a ja zaczęłam krzyczeć jak opętana!

Lucas podbiegł w stronę trybuny, gdzie siedzieli kibice Realu oraz rodziny piłkarzy i przesłał w moją stronę buziaka. Byłam taka szczęściarą, że jest tylko mój.. Mecz zakończył się wynikiem 3:0, bo trzecią bramkę dołożył jeszcze młody Ramos.

Po meczu wróciliśmy do domu dziadków, a ja czekałam ciągle na jakąś wiadomość od Lucasa, który obiecał, że gdy tylko będzie mógł, napisze. Wiedziałam, że piłkarze wracali jeszcze dziś do stolicy, ojciec zostawał w Maladze, a ja jutro rano miałam już wykupiony bilet na pociąg.

Czekałam i czekałam, a czas dłużył się jak głupi. Ani wiadomości od Asensio, a ojciec też jeszcze nie wrócił ze stadionu. Co oni tam tyle robili? Nagle mój telefon zawibrował, więc szybko wzięłam go do ręki. Myślałam, że to Lucas napisał, ale to tylko kuzynka wysłała mi jakiś filmik.

Ktoś nagrywał jak chłopaki kierują się do busa Królewskich. Mieli to zrobić szybko, bo kibice Malagi zaczynali wariować. I w tym tłumie zobaczyłam Lucasa, który nagle zatrzymał się przy jednym z kibiców w niebiesko-białej koszulce. To był Oscar! Najpierw spokojnie wymieniali zdania, a po chwili zrobiło się bardziej agresywnie. Dlaczego ten ktoś nie stał bliżej i nie słychać o czym rozmawiają?! I nagle Lucas tak najzwyczajniej w świecie przywalił mu z pięści. Otworzyłam szeroko oczy i nie wierzyłam! Wtedy doskoczył tam mój ojciec i brat, zaczęli ich rozdzielać aż w końcu włączyła się ochrona, a ojciec pociągnął Asensio do pojazdu.

Byłam wściekła. Mówiłam już tyle razu Lucasowi, że Oscar to przeszłość i nie ma o czym gadać, ale ten oczywiście swoje. Po co się zatrzymywał? I jeszcze go uderzył! Tego było już za wiele.. Już ja mu nagadam!

I w tej chwili do domu wszedł ojciec. Myślałam, że będzie zły i zacznie mieć pretensje, że przeze mnie Asensio uderzył kibica, ale on nic! Był uśmiechnięty od ucha do ucha.

- Cześć wszystkim! - powiedział i mocno wyściskał swoich rodziców.

- Tato! - zawołałam od razu. - Co tam się działo?!

- To akurat nie twoja sprawa.

- Jak nie moja, skoro mój facet przywalił mojemu ex?! - warknęłam w jego stronę, a on się roześmiał.

- Sam chciałem to zrobić, ale Lucas mnie wyręczył.

- To chyba jakieś żarty - prychnęłam.

- Żartem jest to, że spotykałaś się z tym żałosnym chłoptasiem. Mówił o tobie straszne rzeczy, więc Asensio nie wytrzymał! - powiedział, a mnie aż wmurowało. Oscar? Oprócz tej ostatniej akcji przy zerwaniu, to był złoty chłopak!

- Ale jak to? - mruknęłam.

- Lepiej będzie jeżeli sobie to wyjaśnisz z Lucasem - Ojciec podszedł i ucałował mnie w czoło.

Cicho westchnęłam, bo ojciec miał rację. Wzięłam swój telefon i wybrałam numer chłopaka. Czeka nas teraz ciężka rozmowa.

Continue Reading

You'll Also Like

1.3M 56.4K 103
Maddison Sloan starts her residency at Seattle Grace Hospital and runs into old faces and new friends. "Ugh, men are idiots." OC x OC
1M 25.2K 23
Yn a strong girl but gets nervous in-front of his arranged husband. Jungkook feared and arrogant mafia but is stuck with a girl. Will they make it t...
1.9M 85.5K 192
"Oppa", she called. "Yes, princess", seven voices replied back. It's a book about pure sibling bond. I don't own anything except the storyline.
194K 6.9K 96
Ahsoka Velaryon. Unlike her brothers Jacaerys, Lucaerys, and Joffery. Ahsoka was born with stark white hair that was incredibly thick and coarse, eye...