Miraculum: Stay with me

By Sinxah

75.4K 5K 5.3K

Marinette właśnie obchodzi swoje osiemnaste urodziny. Od czterech lat walczy ze złem jako Biedronka, a pomaga... More

01. Nawet superbohaterów nachodzą wątpliwości
02. A było zostać w domu
Zapowiedź powrotu
03. Wszystkiego najgorszego, Marinette
04. Te dobre i te złe niespodzianki
05. Noc, kiedy się spotkaliśmy
06. Egoistyczne serce
07. Taniec dwóch samotności
08: To nie o anioły chodzi
09. Miłość, którą zostawiasz za sobą
10. Stereotyp blondynki
12. Wszystkie kłamstwa, które ci powiedziałam
13. Świat, który nigdy nie powstał
14. Każdy ma swoje tajemnice
15. Co nam leży na sercu
16. Niektórych życzeń nie da się spełnić
17. Dramy i dramaty!
18. Próby losu
19. Ten niezręczny moment
20. Jak przychodzisz, tak i odchodzisz sam
21. Prawdopodobieństwo naszego zaufania
22. Kiedy zmieni się wszystko, co znam
Okładka!
23. Znalazłem cię
24. Obiecaj mi
25. Decyzje i ich konsekwencje
26. Proszę, nie zostawiaj mnie samej
27. Chwile ulotne
28. Niespodziewany gość
29. Kim jestem bez swej zbroi
30. Płomień pod skórą
31. Coś za mną chodzi
32. Droga ku wolności
33. Jak smakuje miłość
Gorąca prośba
34. Święto potworów

11. Przepraszam, Kocie

2K 154 78
By Sinxah

Sorki, robaczki za spóźnienie!

Niestety dopadło mnie choróbsko i wczoraj umierałam. :(

Nastepny rozdział za tydzień w piątek, daję słowo harcerza, którym nigdy nie byłam.

Wasza Sin.

***

– Tikki, błagam, dobij mnie i zakończ moje cierpienia! – zawołałam do przyjaciółki po skończonej rozmowie telefonicznej. Opadłam na łóżko, marząc jedynie o tym, żeby ktoś nagle wyskoczył z mojej szafy z kamerą i zakrzyknął "Ha! Mamy cię! To nasz żart dla ciebie!".

Zamiast tego całe moje życie było wyłącznie nieśmiesznym żartem.

– Oj, Marinette, przesadzasz – odparło kwami, podlatując do mojej twarzy. – Adrien na pewno to zrozumie.

– Tak myślisz?

– Oczywiście! – odparło stworzonko, kiwając czerwoną główką w przekonaniu. – Inaczej byłoby naprawdę źle.

Jęknęłam głośno, chowając twarz w poduszce. Dlaczego świat tak mnie nienawidził? Czy naprawdę prosiłam o tak wiele? Odrobinę szczęścia i nie robienia z siebie idiotki na każdym kroku?

Jako mała dziewczynka marzyłam o tym, że któregoś dnia przybędzie wyśniony książę, pocałuje mnie i wszystko będzie już wyłącznie proste i szczęśliwe. Tymczasem okłamywałam wszystkich wokół i samą siebie. Nigdy nie sądziłam, że stanę się takim dobrym kłamcą, a jednak. Prawda i fałsz to dwie strony tej samej przeklętej monety.

A książęta nie przybywają na ratunek superbohaterom.

– Marinette! – Piskliwy głos Tikki wyrwał mnie z planowania upozorowania własnej śmierci i wyjazdu w góry, żeby do końca życia hodować w samotności alpaki.. – Musimy iść! Coś się stało!

Zaklęłam w myślach, wmawiając sobie, że jutro się zwolnię z tej niewdzięcznej fuchy, wiedząc jednocześnie, że nigdy tego nie zrobię. W końcu gdzie indziej znaleźliby takiego frajera do czarnej roboty jak ja?

Pośpiesznie wypowiedziałam formułkę do przemiany w Biedronkę i po chwili już skakałam pomiędzy dachami wieczornego Paryża. Słońce przyjemnie zachodziło za horyzontem, barwiąc niebo różami, kwiatem opuncji i ultramaryną. Gdyby sytuacja nie wymagała działania superbohaterki, najpewniej spokojnie podziwiałabym ten zachód na tarasie, z kubkiem gorącej czekolady w ręce. Rozglądałam się w poszukiwaniu możliwej zaakumowanej postaci, jednak miasto wydawało się nadzwyczaj spokojne. Dopiero po kilku minutach dostrzegłam powód wieczornego zamieszania.

Na moście łączącym jeden brzeg Sekwany z drugim pękły liny podtrzymujące przęsła, a budowla kołysała się niebezpiecznie. Najgorsze, że na moście dalej znajdowały się samochody i ludzie próbujący ratować tych, co jeszcze nie uciekli. W szczególności kilka samochodów znajdowało się w bardzo ciężkiej sytuacji: praktycznie w połowie zwisając nad wodą.

Wylądowałam jak najbliżej jednego z aut i momentalnie pochwyciłam go w swoje jo-jo, starając się zatrzymać pojazd przed spadnięciem do rzeki.

– Dobrze, że jesteś! – Nagle obok mnie zmaterializował się zmęczony Czarny Kot, sapiąc ciężko. – Ewakuowałem już prawie wszystkich, ale nie wiem, ile ten most jeszcze wytrzyma.

– Zabierz tych z środka! – zawołałam pośpiesznie, czując jak cały grunt pod moimi nogami kołysze się coraz bardziej. Obraz zamazywał się przez kropelki potu spływające po czole. Partner, nie zwlekając ani chwili dłużej, podbiegł do samochodu i wyciągnął przebywające w nim dwie osoby. – Ile jeszcze zostało?!

– Jeden – odparł chłopak, po czym zniknął w górze, unosząc się na swoim kicimkiju i zabierając ludzi w bezpieczne miejsce. Momentalnie puściłam linkę, a samochód z głośnym hukiem stoczył się z mostu i wylądował w rzece.

Panika ściskała mi gardło, kiedy gorączkowo rozglądałam się w poszukiwaniu ostatniego samochodu. Od razu, gdy dostrzegłam maszynę, pognałam ile sił w nogach w jego stronę, oplatając go linką.

– Czarny Kocie! – krzyknęłam, widząc, jak niewiele brakuje, żeby samochód spadł. Nagle w jego szybie dostrzegłam głowę przerażonej jasnowłosej kobiety i dwie mniejsze należące do dzieci. W tym momencie jo-jo szarpnęło, o mało nie sprawiając, że się przewróciłam. Przez chorobę moje siły były ograniczone, ale nie mogłam sobie pozwolić na najmniejszy błąd. – Pośpiesz się!

Blondyn jak na zawołanie pojawił się koło samochodu, wyciągając ręce w kierunku kobiety.

– Nie dam rady wziąć całej trójki na raz!

Po raz kolejny w ciągu kilku sekund poczułam, jak serce zatrzymuje się w klatce piersiowej, zupełnie jakby ktoś zapomniał je nakręcić, by dalej działało.

– Weź moje dzieci! – Doszedł mnie krzyk kobiety. Czarny Kot kiwnął głową i jak najszybciej, by nie marnować czasu, zabrał dzieciaki w bezpieczne miejsce.

W tym momencie stało się coś, czego obawiałam się najbardziej: pozostałe przęsła nie wytrzymały dodatkowego obciążenia, a most szarpnął, spychając ostatni samochód z uwięzioną w jego wnętrzu kobietą do kłębiącej się, lodowatej wody. Jo-jo puściło pod naporem ciężaru, zostawiając mnie oszołomioną na skraju drogi.

Niewiele myśląc, rzuciłam się z mostu, nurkując w ciemnych odmętach, żeby uratować kobietę. Nie mogło mi się nie udać. Przecież byłam superbohaterką. A superbohaterzy zawsze wszystkich ratują.

Prawda?

Auto tonęło bardzo szybko, a widoczność w wodzie była naprawdę tragiczna. Płynęłam najlepiej, jak mogłam, ale i tak gdzieś z tyłu głowy tlił się strach, że to może nie wystarczyć. Że mogę zwieść wszystkich, którzy na mnie liczą.

Po kilku metrach opadania na dno, które ciągnęły się dla mnie niczym wiele kilometrów, samochód zatrzymał się na mulistym dnie rzeki. Dopadłam okna, przez które z drugiej strony spoglądała na mnie przerażona kobieta. Zaczęłam bić pięściami w szybę, starając się ją rozbić i uwolnić kobietę. Na nic. Szkło było na tyle grube, że nawet go nie drasnęłam.

Przerażenie ściskało mnie za gardło niczym Christian Anastasię w "50 twarzach Greya". Zostało mi tak niewiele powietrza, a głupia zapomniałam pudełeczka z ciasteczkami do transformacji dla Tikki. Miałam tylko jedną szansę i modliłam się o to, żeby choć tym razem rozwiązanie było proste.

– Szczęśliwy traf – wybulgotałam, wypuszczając ostatni pęcherzyki powietrza z płuc, ale na szczęście zadziałało. W sekundę w mojej ręce pojawił się mały młoteczek, którego tak bardzo pragnęłam.

Płuca paliły żywym ogniem, ale nie mogłam się poddać. Odsunęłam jak najdalej ból, który z każdą chwilą pochłaniał coraz to większy kawałek mojego ciała, i ruchem dłoni pokazałam uwięzionej kobiecie, żeby się odsunęła. Zamachnęłam się z całych sił, uderzając młotkiem w szybę, a ta momentalnie roztrzaskała się w malutkie kawałeczki, które uniosła woda. Pośpiesznie wyciągnęłam kobietę z pułapki, pomagając jej płynąć ku powierzchni. Kolejne sekundy dłużyły się, zamieniając się w nieskończoną wieczność, aż wreszcie dostrzegłam upragnioną, ledwo widoczną poświatę świateł znad powierzchni.

Jeszcze trochę, Marinette. Dasz radę.

Wtem coś lodowatego owinęło się wokół mojej kostki, ciągnąc mnie z powrotem w głąb rzeki. Mimo, że uratowana kobieta próbowała mi pomóc, obie tylko coraz bardziej się zanurzałyśmy. Ręką machnęłam kobiecie, żeby mnie zostawiła i płynęła na powierzchnię. Samą siebie potrafiłam uratować, ale do tego nie mogłam się martwić o inną osobę. Zbędny balast, na który w obecnej sytuacji nie mogłam sobie pozwolić.

Kobieta kiwnęła głową, odwróciła się i jak najszybciej odpłynęła na powierzchnię. Natomiast ja zaczęłam rozglądać się i starać rozplątać z czegoś, co mnie ciągnęło w dół. A kiedy spoglądałam w głębię, miałam wrażenie, że i ona patrzy na mnie. Ale im więcej szukałam jakiejkolwiek linki lub haka, tym bardziej byłam pewna, że niczego tam nie ma. Nawet dotykając nogi, nie czułam niczego, co by mnie wiązało. A mimo to, dalej opadałam na dno.

Zaczęłam się szarpać i machać rękami, by jak najszybciej się uwolnić. Resztki powietrza, które miałam w płucach już dawno zniknęły, a ja powoli opadałam z sił. Każda kolejna sekunda powodowała potworny, piekący ból wewnątrz ciała, a lodowata woda obmywała skórę.

Czy tak miało się to wszystko skończyć? Czy Biedronka miała polec, zabita przez nieznaną siłę? Czy moje ciało zostanie na wieki wieków na dnie Sekwany, wtapiając się w ukochany Paryż? A co zrobią moi rodzice? Biedni rodzice, nigdy nie dowiedzą się, co stało się z ich córką. Do końca życia będą liczyć, że wrócę do nich cała i zdrowa, podczas gdy lodowata woda stanie się moim sarkofagiem. A co z Alyą? Czy przyjaciółka będzie tęsknić za mną? Czy będzie mnie szukać, dopóki starość jej nie zamknie w uścisku? A co z Adrienem? Czy za kilka lat będzie pamiętać o przyjaciółce ze szkoły, która zawsze się jąkała przy nim? Czy będzie tęsknić za mną? A może mnie całkiem zapomni?

Przecież byłam wyłącznie jego przyjaciółką, nikim szczególnym, a czas leczy rany, nawet te najgłębsze. Choć nigdy nie lubiłam tego powiedzenia. Przecież czas nie był lekarzem; ból po prostu po jakimś czasie robił się lżejszy, łatwiejszy do przełknięcia, ale zawsze był tam gdzieś w środku. Rozrywał serce, zatapiał ostrze w pamięci i zamazywał drogocenne wspomnienia.

I została jeszcze jedna osoba, którą najmniej chciałam skrzywdzić ze wszystkich. Zrobiłam to już za wiele razy, a teraz miałam ponownie wbić mu sztylet w serce. A przecież czasami na patrolach wydawał się taki smutny i samotny. Nigdy o tym nie mówił, ale wydawało mi się, że w głębi siebie skrywa stare rany, które nigdy się nie zabliźniły. Czasami, pod koniec patrolu, siadał na jakimś dachu i tęsknym wzrokiem spoglądał na księżyc i gwiazdy. Nigdy nie spytałam go, o czym wtedy myśli, a on nigdy sam nie zaczął tego tematu.

A jednak to jego twarz widziałam na chwilę przed śmiercią, kiedy powoli do płuc nalewała się woda, gasząc poprzedni pożar. Kiedy obraz się ściemniał i rozmazywał, to jego sylwetkę widziałam, jego wyciągnięte ręce i przerażone spojrzenie tych pięknych, kocich oczu wbite we mnie. Nawet poczułam jego ramiona oplatające mnie; rozgrzewające zmarzniętą skórę; dające poczucie bezpieczeństwa, za którym tak tęskniłam.

Przepraszam, mój drogi Kocie. Tak bardzo Cię przepraszam.

Continue Reading

You'll Also Like

130K 5.9K 54
❝ - Masz może pożyczyć szklankę cukru?❞ Gdzie wszystko zaczyna się od szklanki cukru i pary brązowych oczu.
8.9K 472 25
"Niech los rzuci nas w ciemność, a ja i tak pójdę za tobą, bo tam jest światło naszej miłości." Koszmar przyjaciół z Duskwood dobiega końca. Mia, któ...
92.4K 3.3K 49
Haillie nie jest jedyną siostrą Monet, jest jeszcze jej bliźniaczka Mellody. Haillie wychowywana przez mamę, a Mellody no cóż przez babcie. Jak myś...
8K 709 23
Popuparny i przebojowy chlopak aspirujący na zostanie aktorem grajacym w filmach akcji. Przecież może wszystko z pieniędzmi i wpływowych rodzicami. Ż...