Trying Not to Love You (Larry...

By Ccarmellovxd

12.1K 1.1K 1.6K

Louis - niesamowity, piękny, zadbany i najlepszy chłopak w sąsiedztwie. Lecz jedna zła decyzja zmieniła jego... More

Prolog
Rozdział Pierwszy
Rozdział Drugi
Rozdział Trzeci
Rozdział Czwarty
Rozdział Piąty
Rozdział Szósty
Rozdział Siódmy
Rozdział Ósmy
Rozdział Dziewiąty
Rozdział Dziesiąty
Rozdział Jedenasty
Rozdział Dwunasty
Rozdział Trzynasty
Rozdział Czternasty
Rozdział Piętnasty
Rozdział Szesnasty
Rozdział Osiemnasty
Rozdział Dziewiętnasty
Rozdział Dwudziesty
Rozdział Dwudziesty Pierwszy

Rozdział Siedemnasty

419 30 50
By Ccarmellovxd

Przepraszam za taką długa nieobecność. Były święta i moja wena również poszła zrobić sobie święta, a później Sylwester i Nowy Rok.

Nie przedłużając zapraszam do przeczytania!

Liczę na dość dużą aktywność! Komentarze i gwiazdki są mile widziane!

DZIĘKUJĘ ZA 4 TYŚ ODSŁON ❤️

---------------------------------------------------------

Każdy z nich chciał wierzyć, że to zwykły zły sen, coś co nie wydarzyło się naprawdę. Widok jaki ujrzeli nigdy nie był tak autentyczny, jak ten, który zobaczyli. Jednak to, co zobaczyły ich oczy było prawdą i to był obrazek którego nikt o zdrowych zmysłach nigdy nie chciałby zobaczyć. Kto normalny pragnie zobaczyć trupa i na dodatek aż tak zmasakrowanego? Napis który był wyryty na jego klatce piersiowej ciągle siedział w głowie niebieskookiego nie dając mu spokoju. Litery były wyryte jakimś ostrym narzędziem.. To było brutalne morderstwo i sprawca musiał mieć pewność, że ofiara nie wstanie przez ciosy jakie otrzymała. Ciężko sobie wyobrazić jaka w tym człowieku musiała być ogromna nienawiść, aby zabić drugiego człowieka, w dodatku w taki sposób. Odebrał mu życie, oddech. Odebrał mu to co było najcenniejsze w mgnieniu oka. Grupa przyjaciół po zobaczeniu tego okropnego widoku postanowiła niezwłocznie powiadomić policję, która przyjechała najszybciej jak się tylko dało. Wszyscy musieli opuścić dom, zostawiając każdą rzecz na swoim miejscu. Policja zabezpieczała każdy najmniejszy szczegół, całe miejsce otoczyli taśmą. Policjantów było dużo, a im kazali czekać. Każdy z nich musiał złożyć zeznania. Służba robiła zdjęcia, a pozostali stali przed taśmą i pilnowali, aby nikt nie wszedł na teren okropnej zbrodni. W środku został tylko sam Nick, a reszta musiała wyjść i po prostu czekać. To nie jest nic przyjemnego myśleć a co dopiero mówić o tym, co ujrzeli na własne oczy. Cały czas mieli przed oczami ten obraz. Ciało pana dyrektora, które wyglądało drastycznie, każdy kawałek jego pulchnego ciała, który był zmasakrowany. Od razu można było stwierdzić, że on nie żyje, a w dodatku został zamordowany we własnym domu. Większości z nas dom kojarzy się z domowym ogniskiem w którym można czuć otaczające ciepło, miłość, dobro jak i bezpieczeństwo. Skoro własny dom kojarzy nam się z bezpieczeństwem, jak ktoś mógł być skłonny zwyczajnie je zaburzyć i zabić człowieka w jego własnym domu? Możliwe jest, że ofiara znała sprawcę i sama wpuściła ją do domu. Można byłoby pomyśleć, że były to zwykłe odwiedziny. Strach pomyśleć, że zwykłe odwiedziny mogły zamienić się w morderstwo. Pełno krwi, ciało zniszczone, oczy szeroko otwarte, puste, pozbawione jakiekolwiek życia, którego nie ma i nigdy już nie będzie. Człowiek, który już nigdy nic nie powie, nie wstanie, nie uśmiechnie się. Poszedł w zupełnie inne miejsce i to na pewno w lepsze miejsce. Został zabrany zbyt wcześnie. Mógł jeszcze długo pożyć, zobaczyć jak jego syn idzie na studia, ma kogoś, planuje wspólną przyszłość z tą osobą a może nawet dzieci. 

 Dom.

To słowo kojarzy nam się z domowym ciepłem, dobrem, miłością. Domownicy są dla siebie jedną wspaniałą rodziną. Mogą ze sobą o wszystkim porozmawiać, ufają sobie, wspierają się we wszystkim, mówią sobie o swoich problemach, pomagają sobie nawzajem. Czy to nie brzmi jak idealna rodzina? Tak, można byłoby powiedzieć, że jest perfekcyjna. Tylko szkoda, że nie wszystkie rodziny są tak bardzo zżyte i szczęśliwe ze sobą. Nie wszyscy członkowie rodziny znajdują wspólny język, czy zainteresowania pomimo, że spędzają razem praktycznie całe życie. Stwierdzenie iż z rodziną lepiej wychodzi się na obrazku można uznać jako prawdę. Na zdjęciu pokazujemy to co chcemy, żeby inni widzieli. Najgorsze w tym może okazać się, że większość z pozornie "idealnych" rodziców często nie ma dobrych relacji ze swoimi dziećmi. Rozmowy zmierzają jedynie do tego, co wydarzyło się w szkole, co na obiad i czy zgadzają się na jakąś imprezę, wycieczkę lub coś podobnego. Dany rodzic nie zna tak naprawdę swojego dziecka, nie ma pojęcia czym ono się interesuje, jakich ma znajomych. W idealnej rodzinnie powinniśmy znać się lepiej niż zna nas ktokolwiek inny. Tak, jak przy stole wigilijnym, kiedy cała rodzina zbiera się przy jednym stole. Toczą się rozmowy, słychać śmiechy, śpiewanie kolęd. Jednym słowem jest przyjemnie i czuć ciepło wraz ze świąteczną atmosferą. Kiedy rodzina spotyka się przy dość obfitej kolacji na której najadają się aż do syta przychodzą również pytania, które często bywają dość niezręczne. Niewiadomo jak wybrnąć z danego pytania, które i tak powtarzają się praktycznie co roku. Jednakże wtedy można poczuć, że rodzice chociaż trochę interesują się życiem swojego dziecka. W zasadzie to rodzice też czują się niekomfortowo, zważywszy na to, że nie znają nawet własnego dziecka. Jest to swego rodzaju wstyd, nie jest to dobre ani miłe. Przecież rodzic powinien znać nas najlepiej ze wszystkich. Kiedy nadchodzi kolacja Wigilijna powinno być miło, przyjemnie, świątecznie. A przede wszystkim rodzinnie. To czas, gdzie każdy powinien być ze sobą blisko. Tak powinno być w każdej rodzinie.

Stali przed domem, gdzie było pełno policjantów. Nikt, kompletnie nikt się nimi nie zainteresował odkąd kazano im wyjść. Tak jakby wcale ich nie było. A oni cały czas tam byli, stali pod drzewem obserwując ludzi w niebieskich mundurach. A przed taśmą stało prawie, że całe miasto, które nagle zainteresowało się tym, co się dzieje. Przede wszystkim czy palce w to nie maczała idealna szóstka, która jest trucizną tego miasta. Na czele stały starsze kobiety, które nie miały nic ciekawego do roboty na swojej emeryturze i wtykały bez przerwy nos w nie swoje sprawy. Wiadomo, musiały mieć przecież jakieś tematy do plotek. Co się stało, kto z kim, kto kogo zabił? Takie pytania już lada moment będą chodziły po całym mieście. Bezczelne, głupie baby chcą wiedzieć jak najwięcej, żeby tylko móc rozpowiadać plotki i niestworzone historie. Co poniektóre pewnie będą koloryzować to zdarzenie, zaczną wymyślać i snuć swoje teorie. I tak oto tym sposobem zrodzi się plotka, która obejmie te paskudne, chore miasto. Bardzo możliwe, że któraś z nich wierzyła, że coś podsłucha, a później będzie mogła opowiedzieć swoim koleżankom na ławce lub gdzieś na mieście. Tylko same nie wiedzą, że szkodzą innym wymyślając te okrutne i wyssane z palca teorie, które nawet nie są prawdą, ale ludzie w kółko je powtarzają aż w końcu sami w nie wierzą. Tak samo będzie i z tą sprawą. To będzie wszędzie, nagle wszystkie inne plotki pójdą na drugi tor i na tapecie będzie morderstwo dyrektora.

- Nie mają co robić tylko się gapić, sensacja roku. - powiedział podirytowany Zayn i z tylnej kieszeni spodni wyciągnął opakowanie papierosów i zapalniczkę. Włożył jedną fajkę do ust i odpalił zwinnym ruchem chowając swoje akcesoria do kieszeni. 

- To starsi ludzie, oni nie mają nic lepszego do roboty. - odparł znudzony brunet opierając się o pień drzewa i obserwując wszystkich, którzy są na terenie tego okropnego miejsca. 

Ten dom już nie będzie taki przyjemny, lecz upiorny, mroźny i straszny. Można teraz tylko zakładać, że rodzina spali ten dom lub postanowi go sprzedać. Ciekawe jest, czy ktoś kiedykolwiek odważyłby się w tym miejscu zamieszkać. Wiedząc, że ktoś został zamordowany i to w sposób brutalny, można tylko się domyślać, iż chętnych na ten dom nie będzie. A jeśli znajdzie się jakaś osoba, które zechce kupić, to i tak sąsiedzi jako pierwsi poinformują ją, że w domu zostały znalezione zwłoki. Wychodzi na to, że pierwsza opcja jest bardziej prawdopodobna albo dom będzie zwyczajnie stał niezamieszkiwany.

Jade nie była ani trochę spokojna, tak jak pozostała część grupy, która czekała na swoją kolej. Nic nie ukryje tego, że wszyscy byli bardzo zdenerwowani. Jade nie mogła ustać w miejscu, była bardzo niecierpliwa z tego względu, że zbyt długo czekali na to, aby złożyć zeznania. Dziewczyna spojrzała na zegarek w swojej lewej dłoni przegryzając dolną wargę i wypuszczając ciężko powietrze.

- Coś się stało? - zainteresował się młody Horan, który trzymał ręce w kieszeni spodni uważnie przyglądając się szatynce i podnosząc jedną brew do góry. 

- Tak, po prostu nie chce spóźnić się do pracy. - powiedziała z żalem w głosie Jade, która spoglądała na blondyna z obawą w oczach.

Każdy niemal od razu zamilczał, wszyscy zachowywali się tak jakby zostali czymś sparaliżowani, a ich oddechy zostały na chwilę zatrzymane. Widok jaki ujrzeli był przybijający i można było poczuć ból, który otaczał całe ciało, tak że nie dało się wykonać żadnego ruchu, tylko po prostu stać. Otworzyły się drzwi tego koszmarnego domu i wyszli mężczyźni, którzy nieśli ciało pana dyrektora w szczelnie zamkniętym worku, tak żeby nikt nie mógł go zobaczyć. Nawet nie wiadomo, kiedy nagle pojawili się dziennikarze i zaczęli robić zdjęcia, a policja zaczęła ich odganiać. Takie zachowanie było naprawdę nie na miejscu, w końcu jego rodzina może sobie nie życzyć żeby takie zdjęcia trafiły do pierwszych stron gazet. Jeden z policjantów podniósł taśmę do góry, żeby mogli przejść z ciałem. Każdy odsunął się, żeby zrobić miejsce, aby mogli przejść. Ptaki nie śpiewały tej swojej cudownej, wesołej melodii, którą zazwyczaj śpiewały, lecz teraz ich śpiew brzmiał, jak jakiś marsz żałobny, tak jakby odczuwały, że w takiej sytuacji nie najlepiej śpiewać coś szczęśliwego. Panowie wraz z ciałem zwinnie przeszli przez taśmę, a ludzie po prostu tam stali ze smutkiem, bólem i co poniektórzy ze łzami w oczach. Wsadzili ciało do wielkiego samochodu i odjechali, a ciało pana dyrektora już nigdy nie wróci do swojego rodzinnego domu. 

- Nick. - powiedziała cicho Perrie wskazując palcem na chłopaka, który struty i bez sił wyszedł z domu i podniósł powoli palec wskazując na samochód, który odjechał z ciałem jego ojca. 

- To nie może być prawda! - krzyczy chłopak, który jest cały we łzach, upadając na swoje kolana i tym samym uderzając w chodnik. Upadł, jak mała laleczka, która spada z wielkiej przepaści, a on przecież upadł tylko na swoje kolana i to na chodnik. Wyglądał okropnie, był załamany i zniszczony, nie potrafił sobie poradzić z tą okrutną tragedią, która spoczęła na jego całą rodzinę, a przede wszystkim na jego barki. 

To nie jest przyjemny widok zobaczyć własnego ojca w takim stanie, gdy ktoś w tak bestialski sposób potraktował jego ciało. Jego ojciec nie żył i Nick doskonale zdawał sobie z tego sprawę, jednak krzyczał, potrząsał jego ciałem, które było bezwładne, nie miało w sobie żadnego życia, które ktoś całkiem niedawno mu odebrał. Sprawca zrobił niemalże wszystko, aby mieć tylko pewność, że już nigdy więcej nie będzie oddychał, nie wypowie żadnego słowa ani nie poruszy się. Nick nie chciał przyjąć do wiadomości tego, że jego rodzony ojciec nie żyje, cały czas miał nadzieje, że to tylko koszmar z którego jeszcze się nie obudził. Chciał w to wierzyć, bardzo chciał, żeby żadna z tych rzeczy nie była prawdą. Prawdą, która jest brutalna, a on sam z tym co ma na swoich barkach nie wytrzymuje. To olbrzymi ból stracić kogoś tak bardzo bliskiego. Kogoś kto jest z tobą od narodzin, obserwuje jak rośniesz, zaczynasz mówić, chodzić. Przebywa na każdym etapie twojego życia i cieszy się wraz z tobą. Brunet miał bardzo dobre relacje ze swoim ojcem. Prawdę mówiąc ich relacja była dość specyficzna. Mówili do siebie takimi wyrazami, że tylko oni potrafili to rozszyfrować. Nick bardzo cenił swojego ojca i nawet, kiedy jego mama odeszła od niego, chciał z nim zamieszkać. Postanowił jednak iść do szkoły w Londynie, lecz tylko na ostatni rok obiecując ojcu, że będzie go odwiedzał co tydzień. Tylko tym razem ktoś postanowił go zamordować. Rozmawiali ostatni raz wieczorem, kiedy obydwoje kładli się już spać po maratonie filmowym o jakichś dziwnych psychicznych przypadkach. Nie wiedział wówczas, że to będzie jego ostatnia rozmowa z ojcem, którą razem przeprowadzili i, że akurat zakończy się ona kłótnią. Od pewnego czasu szukał swojego pamiętnika, który był dla niego bardzo ważną rzeczą i w pierwszej chwili pożałował, że nie zabrał go ze sobą. Przeszukał każdy najmniejszy zakamarek w domu w celu znalezienia swojej własności. Od małego uczono go, że pod żadnym pozorem nie może zaglądać do gabinetu ojca. Jednak tym razem musiał złamać zasadę tego domu wchodząc do pomieszczenia w celu poszukania pamiętnika. I jak się okazało znalazł to czego szukał od pewnego czasu. Wtedy właśnie pokłócił się z ojcem. Centralnie rzucił pamiętnikiem na blat w kuchni, a on tylko wzruszył ramionami mówiąc, że miał prawo wiedzieć więcej o swoim synu. Był na niego wściekły aż za bardzo, kiedy nic sobie z tego nie robił, że to przeczytał. Następnie wyszedł z kuchni kierując się w stronę swojej sypialni, a on wziął pamiętnik, który położył na szafce nocnej w swoim pokoju. Teraz żałuje, że ich ostatnia rozmowa wyglądała właśnie tak. Nigdy nie przypuszczał, że to będą ostatnie ich słowa skierowane do siebie, a on już nic więcej nie powie, bo nie żyje.

- Nick. - powiedziała cicho Jade kucając przy nim, kiedy powoli uspokajał się i wycierał swoje łzy spoglądając na dziewczynę, która wyglądała na zmartwioną stanem kolegi.

- Będzie dobrze, kiedyś musi być. - powiedział chłopak wstając z chodnika i spoglądając na tych gapiów, którzy zerkali na niego jakby chcieli się czegoś od niego dowiedzieć.

- Podejrzewamy, że jest ci ciężko. -rzekła szatynka patrząc w tę samą stronę, co on. Ludzie obserwowali jego najmniejszy ruch jakby był jakimś okazem muzealnym. Widać, że ciekawiło ich to co tak naprawdę się wydarzyło.

- Najlepsze jest kurwa to, że ktoś ukradł moją własność. - ton głosu nastolatka był szorstki i podenerwowany. - Ktoś zabrał mój pamiętnik!

***

Siedzieli na jednej z ławek w parku jedząc frytki z ketchupem, które kupili sobie w pobliskiej budce z fast foodami. Nie mówili za wiele. Przeważnie między nimi było milczenie aż tak ciche, że było słychać ich bicie serc. Każdy z nich był w swoim świecie, myślami daleko od tej szarej, podłej, okrutnej i złej rzeczywistości, gdzie świat od dawna idzie w odwrotną stronę niż powinien. Zamiast być lepszy tak, żeby dobrze nam się żyło to jest tak zły, że odechciewa się dalej funkcjonować. Musi być jakiś kontrast. W końcu świat potrzebuje morderców, gwałcicieli, złodziei i oszukańców-krótko mówiąc ludzi, którzy psują to całe nasze środowisko, doprowadzając iż kiedyś ten świat zniknie, a my nic z tym nie zrobimy, bo najwidoczniej potrzebny jest ktoś taki, aby po prostu był i żył wśród nas. Ktoś kto będzie oddychał tym samym powietrzem co my, pracował, posiadał rodzinę, mieszkał, robił zakupy, płacił rachunki i był naszym sąsiadem.

- To straszne. - powiedział Niall, biorąc jedną frytkę do buzi wcześniej maczając ją w ketchupie.

- Nie chcę wiedzieć, co przeżywa Nick. - powiedział Louis nie mając już najmniejszej ochoty na jedzenie.

Szatyn spojrzał na jeziorko w którym mógł dostrzec swoje odbicie jak i przyjaciela, który zajada swoją porcje, kiedy on zjadł zaledwie trzy, bo czuje w brzuchu dziwny ucisk i brak jakiegokolwiek apetytu. Spogląda na boki i ludzie spacerują jeszcze o tej godzinie z psami, dziećmi i rodzinami, niemalże każdy szepcze coś do drugiego, a inni wypowiadają to imię na głos i mówią o nim w dobrych aspektach. Całe miasto już wiedziało, że dyrektor nie żyje i został zamordowany w swoim domu i ta właśnie szóstka stała przed domem i każdy mógł widzieć, jak policjant ich wypytuje. Niektórzy nawet twierdzili, że to oni stoją za zabiciem pana Grimshawa, ale nie mieli na swoich nadgarstkach kajdanek i nie byli traktowani, jak jacyś groźni przestępcy tylko jako świadkowie. Ludzie widzieli w nich obrzydliwe małe robaki na które można nadepnąć, zniszczyć, zrujnować. Widzieli ich jako mutanty i twierzili, że najlepiej gdyby byli odizolowani od osób, które są normalne i mają dzieci, są w małżeństwach heteroseksualnych. Najbardziej takie traktowanie poczuł właśnie Louis, który jako pierwszy w tym mieście był inny od reszty. A jego przyjaciele, którzy się z nim trzymali byli traktowani prawie tak samo tylko według mieszkańców dla nich to blondynka i blondyn są heteroseksualni.

- Muszę ci coś powiedzieć. - wyznał z ciężkim sercem jego przyjaciel, który przerywał między nimi ciszę i przestał jeść frytki. Louis dał mu do zrozumienia, że może mówić dalej. Horan wziął głęboki oddech i spojrzał w jego oczy. Stwierdził, że musi mu wyznać prawdę, lecz wahał się cały czas. - Nie chcesz tego usłyszeć.

- Ale o co chodzi? - zapytał zdezorientowany szatyn spoglądając na niego zdziwiony. Im bardziej chłopak trzymał go w napięciu, tym bardziej chciał to usłyszeć.

- Louis, ja wiem, że to co powiem może odmienić twoje życie. Doskonale zdaję sobie z tego sprawę. - nie dało się opisać co teraz czuł w śroku, serce waliło jak opętane, dłonie miał całe spocone i w oleju od jedzenia, a całe jego ciało trzęsło się. Chciało mu się płakać i krzyczeć, lecz wiedział, że te trudne dla niego słowa musiały wreszcie opuścić jego umysł.

- Po prostu to powiedz.  

- Bo ja... - urwał na chwilę przegryzając dolną wargę i wziął głęboki oddech. - Byłem w lesie podczas tamtej nocy.

To nie mogła być prawda. To, co usłyszał od swojego przyjaciela... to zdanie, które bębni teraz w jego głowie. Nawet nie potrafił spojrzeć w jego oczy, żeby tylko nie odczytać z nich, tego czego nie chce wiedzieć. Drobne ciało szatyna zostało od środka wypełnione bólem, cierpieniem i złością, a może nawet i wściekłością, którą czuje do kumpla. Szukał czegoś, co możliwie będzie jakimś dobrym wytłumaczeniem na to, dlaczego przez ten okres dwóch lat nie powiedział ani jednego słowa. Dlaczego nie wyznał mu wcześniej prawdy, która być może zmieniłaby cały przebieg tamtej nocy? Tak bardzo mu ufał, wspierał go, pomagał mu, traktował go jak własnego brata jeszcze zanim to wszystko się stało. A jaki on był po tym, co mu zrobił podczas tej nocy... Nie odwrócił się od niego, jak pozostali. Cały czas trwał, bronił go przed innymi, nie odstępował go ani na krok, wspierał, pomagał, lecz przede wszystkim nigdy nie odczuł, że przez swoją orientację był od niego odtrącony. Jednakże teraz czuł, jak kilka noży jest wbijanych w jego plecy. Czuł jak całe jego ciało płonie od nadmiaru bólu, cierpienia, jak i wściekłości. Wszystko się ze sobą miesza, tworzy się jedna wielka mieszanka, która pragnie wybuchnąć.

- Powiedz coś, proszę. - Niall aż błagał, żeby tylko cokolwiek powiedział. Łzy wypływały z jego oczu i zdał sobie sprawę, że zrobił naprawdę okropną rzecz ukrywając to wszystko przed nim, lecz myślał, że tak będzie lepiej dla niego.

Louis wstał z ławki, wyrzucił swoje frytki do pobliskiego kosza i ani razu nie spojrzał w stronę blondyna, który siedział załamany, z wielkimi wyrzutami sumienia. Nastolatek stanął przegryzając dolną wargę i przymykając oczy. Doskonale zdawał sobie sprawę, że Horan oczekuje jakiekolwiek odpowiedzi, kiedy on sam nie ma pojęcia, co może powiedzieć.

- Nie idź za mną. - tylko tyle mówi, gdy po chwili biegnie w stronę wyjścia parku idąc w nieznanym dla niego kierunku.

***

Szatyn przepłakał niemalże całą drogę idąc w kierunku, który jest dla niego zagadką, lecz on musiał pobyć sam ze swoimi bijącymi się myślami, które trapiły jego głowę. Nie mógł uwierzyć w postępowanie kogoś, komu najbardziej ufał i wierzył. Był jego oparciem na dobre i złe dni, starał się jak tylko mógł, żeby było mu najlepiej, aby nie odczuł tego, jak bardzo jest znienawidzony przez mieszkańców. Jednak wychodzi na to, że on był tam i ani słowem się nie odezwał w tej sprawie, tylko postanowił to ukrywać. Do jasnej cholery jest jego przyjacielem, ma prawo wiedzieć, po co te wszystkie tajemnice? Dlaczego nikt nie chce mu wyznać prawdy? Należą mu się jakieś wyjaśnienia. Louis nawet nie wiedział jak znalazł się pod domem swojego oprawcy i wahał się, czy wejść do środka.

Jednak otworzył furtkę i podążył w stronę drzwi wejściowych w które zapukał, ale nikt mu nie otworzył. Westchnął ciężko stwierdzając, że nikogo nie ma w domu. Postanowił więc poczekać, a jak nikt nie przyjdzie do pół godziny to pójdzie do domu. Jednak nie musiał zbyt długo czekać, bo po chwili ktoś zaparkował autem pod domem. Samochód odjechał, a pasażer odwrócił się w stronę domu zauważając szatyna, nie ukrywając, że jest zdziwiony tym co on tutaj robi. Otworzył furtkę a Louis wstał ze schodków i widział jak postać zmierza w jego kierunku. Po chwili stali już naprzeciwko siebie.

- Nie ma Jade. - powiedział od razu brunet i w tym momencie ich oczy ponownie się spotkały, gdzie niebieski i zielony kolor złączyły się w jedną całość. 

- Ja nie do niej. - wyznał chłopak z nieśmiałością w głosie i lekkim strachem, odwracając wzrok i zamykając na chwilę oczy. Po chwili ponownie patrzy na niego i uświadamia sobie, że to może być jego ostatnia szansa, więc mówi dalej. - Tylko do ciebie, Harry.

Od autorki: Jeszcze raz przepraszam za taką długa przerwę. Nie wiem, kiedy pojawi się następny, ale myślę, że już niedługo. Jak widzicie dzieje się i to dość sporo, a będzie się więcej dziać!

A teraz mam pytanie: Cieszycie się, że następny rozdział będzie całkowicie poświęcony Larry'emu?

Edytowała: octavvia_1306wymień użytkownika

Miłego dnia/wieczoru ❤️

Continue Reading

You'll Also Like

9.9K 532 18
Bo takie "zing" zdarza się tylko raz... w większości to jest FLUFF, lecz wystąpują wrażliwe tematy, te rozdziały będą oznaczone ! BRAK scen 18+, mogą...
193K 15.8K 159
Tiana Adara Black. Córka mordercy, bratanica szajbuski, pupilka Snape'a... Nie, to ostatnie należy wykreślić z listy. Nauczyciel eliksirów zdecydowan...
61.1K 1.4K 43
Co by było gdyby Hailie zgodziła się wyjść za Adrien podczas tej pamiętnej kolacji?
14.9K 911 39
Faktem było to, że Synowie Garmadona stanowili prawdziwe niebezpieczeństwo dla Ninjago i jego mieszkańców. Choć Ninja robili wszystko, żeby powstrzym...