Madelyn | Tom Riddle

By coquette_

83.1K 5.6K 930

Nie jesteś bezużyteczna. Jesteś jego Madelyn. Nie jego bronią, ale jego diamentem. ''Zegar wybił jedenastą... More

Wstęp
1.
2.
3.
4.
5.
6.
7.
8.
9.
10.
11.
12.
13.
14.
15.
17.
18.
19.
20.
21.
22.
Epilog

16.

2.7K 213 39
By coquette_

Przypomnieć?

Madelyn nie zapomniałaby swoich największych życiowych błędów, na które poświęciła ostatnie pięć lat, służąc Tom'owi. Przecież oddała mu się w stu procentach, pracowała ciężko, aby jego rząd sprawnie funkcjonował, mimo znania wielu tajemnic, zawsze trzymała język za zębami i przede wszystkim jako jedyny człowiek na tej ziemi, obdarzyła go szczerą miłością, którą Riddle podeptał jak garstkę śmieci. 

Cofnęła się o krok, pociągając nosem. Czemu w ogóle postanowiła go pokochać? Bo on nie miał żadnej rodziny, ani przyjaciół, ale tu nie chodziło o wielkie współczucie. Madelyn chciała wślizgnąć się na miejsce tej jedynej osoby i kochać go do skończenia świata, jednak... Kiedy go poznała miałam nieco ponad siedemnaście lat.

Była wtedy głupia i naiwna. Wystarczyło kilka fałszywych słów Tom'a, kilka niewinnych pocałunków i kilka prywatnych rozmów, aby panna Royson zdecydowała, że chce być u jego boku do końca. Wykorzystał to, że została na świecie całkiem sama i to, że spodobała jej się czarna magia.

— Nie musisz — powiedziała cicho, odwracając się do niego plecami. Postanowiła nie rezygnować z ciepłej herbaty, a też pozornie zwykłe zajęcie mogło dać Riddle'owi do zrozumienia, że ciemnowłosa nie życzy sobie jego towarzystwa.

Wpatrzyła się w czajnik, który bulgotał, wiedząc doskonale, że Tom wciąż jest w salonie. Pomyślała, że czegoś chce, jak na przykład kolejnej męczącej dla niej nocy, albo po prostu pragnął nadzwyczaj w świecie powiedzieć jej coś złośliwego. 

Miała jeszcze inny problem, bo w końcu widział ją z Floyd'em. Co jeśli zrobi mu krzywdę? Albo odkryje, że ona i Floyd to nie przelotne zauroczenie, tylko spisek przeciwko niemu? Wtedy zamorduje ją w jakiś okrutny i bolesny sposób. 

Oczami wyobraźni widziała jak ją torturuję i pozwala na to patrzeć wszystkim, którzy zechcą. Widziała swoją śmierć, która była dla niej obca, a ta w męczarniach — przerażająca. 

— Madelyn — usłyszała jego ostre upomnienie, orientując się, że woda głośno gwiżdże. Machnięciem ręki wyłączyła płomień pod czajnikiem. Ignorując jego świdrujące spojrzenie zaparzyła sobie herbatę, zaciągając się pięknym zapachem malin. Nie miała tylko cukru, bo cały zużyła do ciasta, a stan jej pieniężnych zasobów wynosił mniej niż zero. 

— Mam coś na twarzy? — spytała zdenerwowana, bojąc się nawet zamieszać herbatę, ponieważ pod jego obserwacją wszystko stawało się trudne do wykonania, a przy tym stresujące.

— Trzęsiesz się — zauważył, aczkolwiek nie wydawał się być specjalnie zmartwiony. Czy kiedykolwiek był? 

— Robię tak za każdym razem, gdy muszę przebywać blisko ciebie. To jest już naturalne — zadrwiła, wymijając go w wejściu do kuchni ze szklanką gorącej herbaty. Usiadła w swoim fotelu, okrywając się kocem, bo nie płaciła za dodatkowe ogrzewanie, a zaraz miała być zima i z dnia na dzień było coraz gorzej. Nawet w łóżku spała w swetrze, pod dwoma kołdrami.

Nie zamierzała prosić Toma o pieniądze, bo jego pasją było patrzenie na jej problemy. Natomiast za bardzo wstydziła się, aby pożyczyć pieniądze od Mulciber'a i Grace. 

Patrząc w okno, czekała aż Riddle wreszcie ją zostawi, ale on wciąż był w jej mieszkaniu, bo go czuła. Nie wiedziała czy został w kuchni, czy sobie zwiedza, ale wiedziała, że jest. Gdyby nie on, mogłaby sobie rozmyślać z rumieńcami na policzkach o krótkim spacerze z Floyd'em, ale teraz w jej głowie był Tom. 

— Potrzebujesz czegoś konkretnego? — westchnęła, kiedy ten stanął nad nią, patrząc jak ciemnowłosa pije. 

— Mam spotkać się z nim osobiście, czy powiesz mi co się z nim łączy? — spytał tak lodowato, że panna Royson zadrżała. Zeszli na bardzo niebezpieczny temat, który sprawiał, że Madelyn nie wiedziała czy dożyje jutra. Tom mógł od zaraz wejść do jej głowy i wiedzieć wszystko.  

— To nic wielkiego, naprawdę. Poznaliśmy się na ostatnim bankiecie i dobrze nam się rozmawiało. Chciałam kontynuować naszą znajomość — wyjaśniła, zupełnie jakby tłumaczyła się z jakiejś zbrodni, a wręcz tak się czuła.

— Ty chciałaś? To dla ciebie nowość — zakpił, siadając na przeciwko niej. Poczuła się jeszcze bardziej osaczona, żałując, że Toma nie da się od tak okłamać. 

— To ty mnie ograniczasz. Nie traktuj mnie jak swoją własność, to może wtedy wszystkim będzie się żyło spokojniej — wiedziała, że powinna zakończyć ten temat, bo w każdej chwili mogła powiedzieć coś przeciwko samej sobie, ale nie zapowiadało się na to, aby wygrała tę dyskusję.

— Nie — odpowiedział twardo, zachęcając ją do kłótni. Madelyn westchnęła, żałując, że w ogóle się odezwała. Mogła go po prostu zignorować. — Floyd Primrose ma znaczącą posadę w ministerstwie, ale nie należy do moich popleczników, dlatego twoje spotkania z nim nie są wskazane. Wystarczy, aby oczarował cię jakimkolwiek szarmanckim gestem i ty byłabyś gotowa opowiedzieć mu o wszystkim co należy do tajemnic śmierciożerców. Znam cię, Madelyn.

W postaci trzech zdań przekazał jej, że uważa ją za naiwną i łatwą idiotkę. Dla Madelyn to było krzywdzące, bo potwierdził to co ona zawsze o sobie myślała. Nie była głupia, ale robiła się naiwna tylko przy nim, bo miłość ją odurzała. Zakochana Madelyn była zwyczajną marionetką, która teraz chciała uciec z rąk potwora, ale utknęła. 

Pojedyncza łza spłynęła po jej bladym policzku. Utkwiła spojrzenie w podłodze, chcąc myśleć o czymś przyjemnym, żeby nie płakać, ale... Wszystkiego było za dużo. Za dużo złych myśli i wspomnieć, aby mogła znaleźć jakieś pocieszające. 

Z hukiem odstawiła herbatę na stolik, wstając gwałtownie z fotela. Szybkim krokiem znalazła się za drzwiami swojej sypialni, zjeżdżając po nich na podłogę. Podciągnęła kolana pod brodę, chowając w nich twarz. Nie mogła pozwolić na to, aby Riddle widział jak płacze. 

Owszem, widział nie raz, ale im mniej tym lepiej. 

Przetrwała wiele krzywdzących słów z ust innych ludzi, którzy życzyli jej najgorzej, ale nigdy nie brała ich do siebie. Bolały ją tylko i wyłącznie jego słowa, bo tak bardzo zależało jej na Tomie. Tak bardzo chciała pozbyć się tego uczucia i znienawidzić Riddle'a całym sercem, ale zawsze było coś. 

Musiałaby wyjechać jak najdalej i odciąć się od wszystkiego co było związane z nim, ale problemem była klatka, której Tom nie pozwolił jej opuścić. Nie potrzebowałaby jego pozwolenia, gdyby nie przysięga, za którą chciała sobie obciąć rękę. 

Nie zorientowała się, gdy drzwi się otworzyły. Wzdrygnęła się dopiero, gdy dłoń Toma zaczęła głaskać jej włosy. Zwyczajnie zaczął się nimi bawić, ale panna Royson nie reagowała, uparcie chowając twarz w kolanach. Chciała trafić Avadą sama w siebie za to jak bardzo lubiła, gdy czarnowłosy ją dotykał. Jego gesty, jego ręce były takie niepowtarzalne, ale to one skazywały ją na cierpienie. 

— Zostaw mnie — syknęła, wiercąc się, gdy Riddle znudził się jej włosami i podniósł ją do góry. Nie miała żadnych szans, tym bardziej, że była głodna i zmęczona sobotnimi wrażeniami. Poddała się po chwili, czekając cierpliwie, aż ten odłoży ją na miejsce. 

Czarnowłosy położył ją na materacu i przez krótką chwilę Madelyn poczuła się jak mała dziewczynka, ale przestała, gdy Tom się nie odsunął, patrząc z odległości kilku milimetrów w jej oczy. Nie drgnęła, uciekając spojrzeniem w panujący półmrok. Zacisnęła pięści, kiedy złożył niezwykle delikatny pocałunek na jej skroni. Próbowała wyobrazić sobie, że to tylko zły sen, ale nie wyszło.

Potem cmoknął ją w usta i nie zamierzał na tym zakończyć. Zaczął ją subtelnie całować, z takim uczuciem, że Madelyn zaczęła się zastanawiać czy nie jest to jego forma przeprosin, bo nie było go stać na słowo przepraszam.

Mimo wszystko udało jej się nie odwzajemnić jego gestu, dlatego po chwili Tom przestał, badając ją wzrokiem. Było jej głupio, że płakała, dając mu satysfakcję, ale sekundę później zorientowała się, że Riddle w żadnym calu nie wyglądał jakby czerpał radość z jej smutku. Wyglądał raczej chłodno, ale nie podle. 

— Czego ode mnie oczekujesz, Madelyn? — spytał wprost, a ciemnowłosa poczuła jak oddech staje jej w miejscu. Czy Tom Riddle naprawdę zadał jej to pytanie, bez cienia drwiny? Jej ręce zaczęły się trząść jeszcze bardziej, dlatego mocno zacisnęła je na pościeli, ale nie przyniosło to większych efektów. 

— Chciałam, żebyś mnie kochał tak jak ja kocham ciebie — zaczęła szlochać, pragnąc uciec na drugi koniec świata. — Ale ty to wiesz, tak jak ja wiem, że nie mogę cię zmusić do miłości. Czemu nie możesz mnie chociaż szanować? Poświęciłam dla ciebie wszystko. 

— Wiem.

— Oczywiście. Traktujesz mnie gorzej niż śmierciożerce najniższego stopnia. Nie chodzi tylko o łózko, tylko o to, że swoje młode życie poświęciłam twojej władzy. Wykonałam każde twoje polecenie, bo ty tak chciałeś, a w zamian nie otrzymałam nic, co byłoby dla mnie w jakikolwiek sposób wartościowe — wyznała z ogromnym wyrzutem, wtapiając się w swoje poduszki. Riddle wciąż siedział obok, nie odrywając od niej spojrzenia lodowatych oczu. 

— Śpij, Madelyn — polecił. Nie był to ostry rozkaz, ani nic nie przyjemnego, ale zabolało Madelyn, bo Riddle zupełnie zignorował jej wywód. Chciała mu powiedzieć, że jest nienormalny, ale rzeczywiście poczuła, że dopada ją nienaturalnie duża senność. — Jutro o dziewiątej jest spotkanie. 

***

Otworzyła ociężałe powieki, kierując swój wzrok na zegar. Było kilka minut po siódmej, co ją od razu uspokoiło. Nie musiała zrywać się z łóżka jak poparzona, bo do spotkania miała sporo czasu. 

Leżąc w łóżku myślała tylko o tym jak spojrzy w oczy Toma bez cienia wstydu. Wczoraj wieczorem nie powiedziała mu niczego nowego, ale płakała na jego oczach, wyznając najbardziej żenujące myśli. 

Czując, że do jej głowy spływa natłok myśli, postanowiła podnieść się. Pod gorącym strumieniem, udawała, że zmywa z siebie wczorajszy wieczór, ale nie poczuła żadnej ulgi, chodząc z ciężką głową. Kiedy opatulona w ręcznik stanęła przed lustrem, nie zdziwiła się widząc podpuchnięte oczy.

Wtarła w siebie końcówkę kremu, ale makijaż postanowiła zrobić później. Najpierw chciała zjeść coś na śniadanie i ze strachem szła w stronę kuchni, bojąc się o stan lodówki. Była święcie przekonana, że robiąc wczoraj ciasto dla Grace, jej lodówka była pusta, ale...

Gdy ją otworzyła, zaczęła się zastanawiać czy jest na pewno w swoim mieszkaniu. Miała w środku wędliny, sery, jajka, mleko i kilka innych produktów, z czego mogła żywić się przez cały tydzień, a nie przypominała sobie, żeby kupowała cokolwiek. 

Z ciekawości zajrzała do szafki nad blatem, gdzie zastała pełne opakowanie cukru, a w chlebaku znalazła świeże bułki. Miała ochotę zapiszczeć ze szczęścia i już zaczęła wyciągać wszystko na blat, żeby przyrządzić sobie coś pysznego, aż wreszcie zorientowała się, że to nie pojawiło się ot tak. Nerwowo spojrzała na drewnianą miskę, w której leżały świeżutkie warzywa i głośno westchnęła. 

Tom by tego nie zrobił, ale tylko on miał dostęp do jej mieszkania. Przecież nikt nie włamałby się, żeby przynieść jej zakupy.  Stojąc na środku kuchni zorientowała się, że nie ma na sobie szlafroka i wcale nie drży z zimna. W jej mieszkaniu zrobiło się przyjemnie ciepło, a więc miała także opłacone ogrzewanie.

Nie zamierzała głodować, dlatego krojąc pomidora w plasterki, zastanawiała się jak zacznie rozmowę z Riddlem. Planowała go unikać, a teraz musiała mu podziękować za ten hojny gest. Kiedy wbiła na patelnie jajka, była święcie przekonana, że zapłacił za nią też czynsz, ale czy tego naprawdę chciała? 

Nie chodziło jej o pieniądze. Prosiła go o szacunek, a nie ogrzewanie w mieszkaniu. Oczywiście nie miała mu za złe tego, że zrobił za nią zakupy, aczkolwiek i tak zapewne wysłał po nie Antoniego, bo nie wyobrażała sobie Riddle'a biegającego po sklepie spożywczym, wśród mugoli. 

W końcu czuła się najedzona, aż uśmiechnęła się sama do siebie w lustrze, robiąc makijaż. Sama sobie wmawiała, że przetrwa całe spotkanie, a podziękuje mu innym razem, gdy będzie zbyt zajęty, aby ją słuchać. Niestety jej entuzjazm opadał, im wskazówka zegara znajdowały się bliżej dziewiątej. 

Była zupełnie zrezygnowana, kiedy w czarnej sukience stanęła pod okazałymi drzwiami jego apartamentu. Wpuścił ją Antonio, ale nawet jego pokrzepiający uśmiech jej nie uspokoił. Z sercem, które miło jak młot, weszła do jadalni. Byli tam wszyscy z wyjątkiem Riddle'a.

Zawsze ignorowała spojrzenia śmierciożerców i ze spuszczoną głową powędrowała na koniec stołu, gdzie zazwyczaj siedziała, ale jej miejsce było zajęte. Zmierzyła się spojrzeniem ze śmierciożercą, którego nie do końca kojarzyła.

— To moje miejsce — warknęła, ale mężczyzna nie wyglądał na poruszonego jej słowami. Nic nie odpowiedział, przenosząc wzrok na puste miejsce po prawej stronie krzesła, gdzie siedział Tom. Miała ochotę parsknąć śmiechem, bo rzadko sadzał ją po swojej prawicy, a jeżeli już to po lewej stronie. 

— Siadaj, Royson — syknęła Walburga, która miażdżyła ją niemiłym spojrzeniem. Madelyn postanowiła nie protestować i zajęła krzesło obok głównego miejsca czarnowłosego. 

Nie długo czekali na swojego przywódcę, który na ich spotkaniach wyglądał o wiele straszniej niż w ministerstwie. Tam wyglądał jak surowy i podły dyktator, a tu jak najprawdziwszy potwór. Jego oczy był tak ciemne, że nie było widać źrenic, a jego twarz robiła się niemal przezroczysta. Madelyn wcisnęła się w swoje krzesło, żałując, że usiadła najbliżej niego. Doceniła fakt, że zawsze siedziała na końcu, gdzie było bezpieczniej. 

Czy jednak jego decyzja o posadzeniu jej po swojej prawej stronie miała mieć jakieś znaczenie?

Czarny Pan zaczął przeczesywać ich spojrzeniem, jakby sprawdzał obecność, mimo, że nikt nie śmiałby zapomnieć o takim spotkaniu. Madelyn w między czasie przeliczyła, że jest ich wszystkich szesnastu, ale zapomniała o tej nieistotnej myśli, gdy czarnowłosy zatrzymał się oczami na niej. Sparaliżowana, skupiła wzrok na stole i nie uniosła go dopóki Riddle nie oderwał go od jej osoby.  

— Jakże miła niedziela — odezwał się lodowatym tonem.

***

Niestety winę za opóźnienie muszę zwalić na komputer, który się zepsuł i musiałam czekać, aż go naprawią, ponieważ nienawidzę pisać na telefonie. Pozdrawiam!

Continue Reading

You'll Also Like

14.8K 683 27
Ninjago już jakiś czas temu wstało na nogi po ataku kryształowego władcy. Mieszkańcy świętują i wracają do dawnego życia. Jednak zło nigdy nie śpi, i...
67.8K 3.6K 124
Zawsze twierdziliście, że jeden dzień nie może wywrócić czyjegoś życia do góry nogami? No więc się mylicie. Zwyczajne listopadowe popołudnie mogłoby...
7.7K 403 23
Co gdyby to Hailie wychowała się z ojcem a chłopcy z Gabrielą? Co gdyby to oni stracili matkę? Co gdyby Hailie miała córkę w wieku 19 lat? Co gdyby t...
647K 1.9K 31
Oneshots 18+!! Nic, co tu zawarte, nie jest prawdziwe Pojawiają się lesbian, ale gay raczej nie. Czytasz na własną odpowiedzialność. Zapraszam.