Marinette
Wrzucił opakowanie po słonej przekąsce do śmietnika i odwrócił się, aby spojrzeć na swoją dziewczynę. Cicho westchnął. Usiadł przy niej i złapał ją za nadgarstek.
- Nie mogę.- Odpowiedział, całując delikatnie wnętrze jej dłoni.
- Ale dlaczego?- Zapytała zirytowana, wstając i cofając się kilka kroków. - Słuchaj, potrafisz znikać na kilka nocy, jak tylko zaczynam temat, zaczynasz się do mnie dobierać, a ja specjalnie nie oponuje, bo zły w te klocki nie jesteś, ale nie o to chodzi!- Krzyknęła, widząc jego zadowolony uśmiech.- Luka! Ile razem jesteśmy?
- Ponad rok.- Powiedział, spuszczając wzrok na swoje stopy. Złączył swoje ręce i oparł je na karku, po czym oparł się o oparcie kanapy i zrobił cierpiętniczą minę.- Ale kochanie...
- Nie kochaniuj mi tu! - Warknęła, a chłopak usiadł na baczność, a następnie skulił się w sobie. - Ty wiesz, gdzie ja pracuję!
- Ty nie pracujesz.- Mruknął, ale odwrócił wzrok, gdy na niego zasyczała, ale pod nosem się uśmiechnął.- Czy ty... Ty syknęłaś?
- NIE ZMIENIAJ TEMATU!- Luka uniósł ręce na jej wrzask.
- Przepraszam.- Powiedział z wielkim uśmiechem. Po chwili westchnął i całe jego rozbawienie się gdzieś ulotniło. Zostało tylko zmartwienie i żal do siebie. - Ale Marinette... - Jedną dłonią spróbował złapać jej rękę, ale ta cofnęła się, co chłopaka wyraźnie zraniło. Kobieta prawie pękła i już chciała podejść, przytulic go i powiedzieć, że wszystko będzie dobrze, ale wiedziała, że musi być silna. Schował twarz w dłonie, przetarł palcami powieki, a potem przeczesał nimi włosy.- Kocham cię tak niewyobrażalnie mocno, że nie mogę ci powiedzieć.
- Matko.- Szepnęła, siadając na stoliku kawowym, a przez jej głowę przebiegły tysiące scenariuszy możliwej pracy.
- Gdyby się o tobie dowiedzieli...- Szepnął do siebie cicho, tak aby dziewczyna tego nie usłyszała. - Chciałbym ci powiedzieć, ale nie mogę. Dla twojego bezpieczeństwa. - Złapał obie jej dłonie.
- Ale... Czy ty narażasz się na niebezpieczeństwo?- Spytała drżącym głosem. Chłopak przełknął ślinę.
- Ja nie mogę ci powiedzieć.- Odpowiedział ciężko. Kobieta mocno ścisnęła jego palce.
- Czyli tak.- Poczuła jak łzy zbierają się jej pod powiekami.- Czemu tego nie rzucisz?- Chłopak uśmiechnął się łagodnie.
- Ponieważ lubię tę nutę wolności, którą daje mi ta praca. - Powiedział. Po chwili zrozumiała.
- Dlatego jesteś taki nadopiekuńczy! Ale to w sumie... Teraz nie jest takie ważne.- Stwierdziła, przykładając czolo do ich splecionych dłoni. Przymknęła oczy.- Nie powiesz mi co to za praca?
- Nie.- Odpowiedział.
- Czy możesz po jakimś wyjeździe służbowym... Nie wrócić?- Zapytała, ale na to pytanie dostała jedynie głuchą ciszę i dobrze wiedziała co ona oznaczała. - Luka, a gdybyś tak nie wrócil, a ja bym czekała... I czekała...- Podniosła głowę, aby na niego spojrzeć.
- Sądzę, że szefostwo by ci powiedziało, Mari. - Mruknął. Ale nie zakładajmy takich scenariuszy. Chodźmy, weźmy kąpiel.
- Dobrze.- Odpowiedziała z myślą, że opłukanie się z tych informacji jest świetnym pomysłem. Poszła nalać im wody, a chłopak przygotował ręczniki. Pochyliła, się, aby sprawdzić, czy woda jest ciepła, gdy Luka pochylił się nad nią i zaczął obdarowywać jej plecy delikatnymi pocałunkami.
- Kocham cię.- Szepnął jej do ucha, wyłączając wodę i łapiąc dziewczynę w talii oraz prostując obojga.
- Luka.- Mruknęła, gdy chłopak całował ją po szyi, nadal obejmując ją od tyłu.- To ty chciałeś się kąpać.
- Zmieniłem zdanie.- Powiedział, dobierając się do zapięcia stanika.- A skoro wcale nie piłaś, aż tyle. - Dodał, gdy rozpiął jej stanik i włożył swoje niecierpliwe palce pod miseczki.- Chyba, że nie chcesz?
(Chociaż zazwyczaj nie zaznaczałam +18, to zacznę. Tu będzie, ale tak leciutko)
- Chcę.- Jęknęła, gdy chłopak zahaczył o jej sutki. Luka delikatnie popchnął dziewczynę do najbliższej ściany, aby ta oparła się o nią dłońmi. Nachylił się do jej ucha.
- Chcesz?- Spytał z uśmiechem na twarzy, a dziewczyna zamruczała potwierdzająco.- Lubisz, gdy tak robię?- Zadał jej kolejne pytanie.
- Tak.- Sapnęła niecierpliwie.- Ale teraz nie przerywaj.- Dodała.
- Nie mam zamiaru.- Odpowiedział jej do ucha, po czym przygryzł jego płatek, nadal bawiąc się piersiami dziewczyny i czując jak jej oddech przyśpiesza.- Szczególnie, że tak się dla mnie tak przygotowałaś.- Marinette odwróciła się do chłopaka przodem, zrzuciła stanik, a zaraz po tym niezdarnie zdjęła swoje majtki. Rozpięła pasek Luki, a zaraz po nim spodnie i włożyła dłoń w jego bokserki. Oparła głowę o ramię mężczyzny, jednocześnie obdarowując jego skórę drobnymi pocałunkami.
- Luka.- Jęknęła, podnosząc prawą nogę, a chłopak od razu złapał ją pod udem i uniósł do swojego biodra. Jego spodnie bezwiednie opadły do kostek, a bokserek sam się pozbył.
Adrien
- Nino, serio?- Zapytał, patrząc na neonowe słuchawki swojego przyjaciela, które ubrał do białej koszuli i spodni od garnituru oraz dobranych kolorystycznie derbów. - SERIO?!
- Ziom, luz.- Powiedział jego przyjaciel.- Wyglądam świetnie.- Dodał, okręcając się i pokazując z każdej strony.- A słuchawki dobierałem przez pół godziny. No wiesz, żeby pasowały. W końcu to poważna Restaurante.
- Nino.- Zaczął Adrien z cichym westchnieniem.- NINO! Weź no. Idziemy do jednej z bardziej znanych restauracji, do której ludzie umawiają się z miesięcznymi, a nawet rocznymi rezerwacjami, a przychodzą w sukniach i pełnych garniturach. Co prawda moja matka jest jedna z tych wyjątkowych co po prostu dzwoni i ma, ale wiesz o co chodzi.
- No.- Mruknął w odpowiedzi Mulat.
- A ty oprócz tego, że nie masz połowy stroju.- Zaczął, wskazując na koszulę chłopaka.
- Alya dwa miesiące temu miała fazę, że chce jak jej przyjaciółka być "projektantką".- Przy ostatnim słowie użył palców do zrobienia niby cudzysłowu.- A że nie miała żadnego materiału, uznała, że wykorzysta moją marynarkę, bo w końcu nie używałem jej od miesiąca to jej nie potrzebuje. Pocięła ją i zrobiła coś pomiędzy kocem dla kota, poszewką, bluzką na ramiączkach, ale bez tej dziury na głowie i tuby dla chomika.
- Powiedzmy.- Westchnął blondyn.- A co z krawatem?
- Pomiędzy nimi, a ścianą szafy zrobił sobie pajęczynę wielki pająk i chował się między nie. No to spaliłem wszystkie.- Odpowiedział, a Adrien wpatrywał się z niedowierzaniem w przyjaciela.
- Spaliłeś wszystkie krawaty?- Zapytał, aby się upewnić, a mulat kiwnął głową.- Ja pierdole. A myślałem, że takie rzeczy tylko w memach. Pożyczę ci.- Spojrzał na spodnie chłopaka.- Czarny.
- Dzięki, Ziom.- Odpowiedział Nino. Po chwili zawiązywał krawat, ani na chwilę nie rozstając się ze swoimi słuchawkami.
- Nie zdejmiesz ich?- Spytał Adrien, a Nino potwierdził ruchem głowy.- Dobra. Najwyżej nas wyjebią na zbity pysk, chociaż z moją matką ciężko jest dyskutować.
- Właśnie, dawno jej nie widziałem. Co u niej?- Zapytał przyjaciel, gdy schodzili na parking.
- Nic ciekawego.- Podroż minęła raczej na błahych tematach. Adrien zapomniał się zapytać przyjaciela o Marinette, przyjaciółkę jego dziewczyny. Dojechali piętnaście minut przed szesnastą i Nino zbladł, widząc wielką kolejkę elegancko ubranych ludzi.
- Czy my też musimy stanąć na jej końcu?- Zapytał drżącym głosem, a blondyn roześmiał się na te słowa.
- Nie, my jesteśmy bogaci.- Odpowiedział, machając na to dłonią i mijając tych ludzi.- Oni czekają z nadzieją, że, któraś z dzisiejszych rezerwacji się zwolni i będą mogli wejść na to miejsce. Osoby, które rezerwują wcześniej, muszą tutaj zazwyczaj zapłacić.
- Ahh...- Mruknął w odpowiedzi Nino i oboje stanęli przed wysokim kelnerem.
- Witam, nazwisko?- Zapytał, patrząc krytycznie na strój mulata.
- Agreste.- Odpowiedział blondyn. Mężczyzna nagle zmienił wyraz twarzy. Uśmiechnął się przymilnie.
- Oh tak? Pan Adrien, tak? Witamy, stolik dla dwóch osób?- Zapytał wysokim głosem, wyraźnie zestresowany.
- Trzech, niedługo dojdzie różnie moja matka.- Stwierdził chłopak, a na skroni kelnera pojawiły się kropelki potu. - Tak, na szesnastą.-Mruknął, udając niezadowolonego i lekko, ale niewidocznie uderzając łokciem Nino. Ten spojrzał na blondyn najpierw nie zrozumiale, a potem, gdy przyjrzał się jak obsługujący ich mężczyzna reaguje oraz nieznacznie unoszące się brwi przyjaciela, uśmiechnął się lekko.
- Właśnie, to już za dziesięć minut, a my w sumie nadal czekamy na zewnątrz.- Westchnął mulat, patrząc smutno na Agresta.
- Tak, to nie dopuszczalne!- Krzyknął wyraźnie już spanikowany kelner i zaczął uderzać dłonią w dzwoneczek na stoliczku, stojący obok niego.
- Wiesz, zawsze możemy pójść gdzieś indziej.- Zastanowił się Nino, drapiąc się po brodzie, a ludzie w kolejce spojrzeli na niego z nadzieją.
- Gdzieś, gdzie nie będą nam kazać tyle czekać...- Dodał Adrien, kiwając głową, przyznając w ten sposób racje swojemu przyjacielowi.
- Nie, nie! Już idzie wasz kelner. Za ten nadprogramowy czas, który musieli Panowie czekać, może zaproponuje szampana? Na koszt restauracji, oczywiście!- Powiedział mężczyzna, a potem wszystko przekazał mężczyźnie. - Piepir-Heisick Rarde 1989, Najlepszy jaki posiadamy.
- No dobrze. - Powiedział zmęczonym tonem Adrien i wszedł do restauracji wraz z Nino, a tuż za sobą usłyszeli westchnienie ulgi. Dostali miejsca w bardziej w odosobnionym miejscu, a w dodatku byli jeszcze z dwóch stron odgrodzeni ścianami.
- Ziom, co za akcja.- Powiedział Nino.