Rozdział 20

1.8K 143 46
                                    

Luka

Biegł, mijając mnóstwo kolorowych straganów. Po chwili zrównała się z nim Mullo, a następnie rozdwoiła, a obie jej części pobiegły w dwie różne strony dekoncentrując wrogów. Luka uśmiechnął się, przeskakując przez jedno ze stoisk i wyjmując zza pasa broń, po czym strzelił ku goniącej go postaci. Kula trafiła osobnika w udo, dając chłopakowi kilka minut, które skrzętnie wykorzystał. Zatrzymał się przy przydrożnym stoisku i przyjrzał szalom, które sprzedawała uśmiechnięta Rosjanka. Chłopak odwzajemnił uśmiech, odchylając się lekko przed lecącą w jego stronę kulą. 

- Dzień dobry, w czym mogę pomóc? - Zapytała kobieta, niewzruszona sceną odgrywającą się przed nią. Luka podniósł delikatnie jeden z materiałów w ładnym jego zdaniu czerwonym kolorze. 

- Ile?- Zapytał łamanym rosyjskim, żałując, że nie ma przy nim Sassa, który perfekcyjnie mówił w tym i kilku innych językach. Musiał się jednak upewnić czy u Mari wszystko w porządku, od kiedy usłyszał jak jeden z nich mówi jej imię. Kobieta zza lady powiedziała cenę, a ten rzucił amerykański wygnieciony banknot, dwa razy wykraczający poza cenę.  Ponownie odchylił się przed kolejną kulą, po czym odbiegł, widząc jak utykająca postać oraz kilku jego kolegów biegnie w jego stronę. Wrzucił szal do torby z lekkim uśmiechem, a następnie poczuł ból w ramieniu. Bardziej z zaskoczenia, bo adrenalina łagodziła inne odczucia związane z postrzałem, upadł na ziemię. 

- Kurwa, Luka.- Usłyszał Mullo przy sobie. - Na co ci ten szal?- Zapytała, pomagając mu wstać, gdy druga ona strzelała w stronę opóźniających ich postaci. 

- Pomyślałem, że spodoba się Mariś...- Powiedział, podnosząc się na nogi, wyraźnie odczuwając ból związany z raną w ramieniu. - Chyba nie dla mnie.

- No i teraz masz.- Mruknęła.- W prawo.- Szepnęła, biegnąc z chłopakiem opierającym się o jej drobne ciałko. - Marinette więcej cię nie wypuści.

- Pewnie, bo jej się posłucham.- Odpowiedział, po czym jego wzrok zwrócił pewnie przedmiot na straganie. - Mullo.- Szepnął jej do ucha, pokazując dyskretnie stoisko. 


Marinette.

 Siedziała wraz z Alyą i Chloe przy stoliku w ich ulubionej kawiarni i rozmawiały o tym co zrobił Adrien. Blondynka dziobała swoje ciastko, a mulatka co raz mocniej ściskała widelczyk, mrużąc oczy ze złości.

- No i wtedy pocałował mnie drugi raz.- Powiedziała oburzona Mari, mieszając w swojej szklane kawę z syropem karmelowym, aby ta nabrała jego słodyczy. - Jestem tak niewyobrażalnie zła. 

- Mam nadzieję, że strzeliłaś mu w pysk.- Powiedziała szatynka, kierując w jej stronę mały widelczyk z kawałkiem sernika, a po chwili wpakowała sobie tą słodycz do ust. Bruneta westchnęła.

- Oczywiście, w trakcie jednego spotkania dostał ode mnie raz z pięści i raz uderzyłam go z otwartej dłoni w policzek. No i ugryzłam go, a następnie stanęłam mu obcasem na stopę. - Odpowiedziała jej przyjaciółka. Mulatka się roześmiała, aczkolwiek Chloe nadal grzebała w swoim cieście bez żadnej reakcji, co w końcu zwróciło uwagę Mari. Wskazała Alyi zamyśloną blondynkę palcem, a ta uniosła wysoko brwi. Córka piekarzy delikatnie położyła dłoń na wolnej ręce przyjaciółki, która odlatywała w inny świat. Dziewczyna podniosła wzrok i spojrzała najpierw na brunetkę, a potem na szatynkę smutnym spojrzeniem.

- Co się stało? - Zapytała Alya, a Chloe ciężko westchnęła, odkładając widelczyk nawet nie patrząc na zmasakrowane ciastko. - Nath?

- Ta...- Mruknęła, upijając łyka kawy.- Jeszcze mnie nie pocałował. A w przyszłym semestrze wyjeżdża za granicę się uczyć. Do wakacji... - Marinette była w szoku jak bardzo blondynce zależy na rudowłosym chłopcu, a po minie mulatki, nie tylko ona.  - Nie zapytał mnie o bycie razem... Nic. 

- Och...- Mruknęła ciemnowłosa, drapiąc się po karku, jednocześnie puszczając dłoń dziewczyny. - Może czeka na odpowiedni moment?

- A wiesz ile razy mu taką dawałam?- Zapytała dziewczyna. - No nie wyrobię.

- Sama go pocałuj.- Wtrąciła się Alya, a obie jej przyjaciółki odwróciły spojrzenie w jej stronę. - No co? Może chłopak się wstydzi?

- Może i masz rację.- Stwierdziła blondynka, marszcząc brwi. - Tak!- Krzyknęła jakby nagle się obudziła. - Masz całkowitą rację. O, a Mari. Jeśli chodzi o twoja sytuację, to Luka zabije Adriena.

- Wiem.- Nagle dziewczyna się zmartwiła, opierając łokieć o stolik, a głowę o dłoń. - Pamiętacie historię z ulicznym sprzedawcą? On tylko mnie zaczepił... A Adrien najpierw mnie pocałował, a potem wysłał mi bukiet, w którym dał różowe goździki.

- Nie pierdol.- Alya wciągnęła powietrze. - Tego Nino mi nie powiedział. Może zrobił to nieświadomie?

- No wiesz... Były tam też białe róże i lilie. - Westchnęła cicho. - No i prócz tych standardowej symboliki, było jeszcze, że to "Przepraszam, nie przekroczę wyznaczonej granicy".

- Mam!- Krzyknęła Chloe, trzymając w dłoni telefon. - Bardzo cię lubię, ale również romantyczność. Można to dać, gdy czuję się podziw w stosunku do kogoś, ale Mariś... Romantyczność mówi sama za siebie.

- Dopowiadacie se. - Mruknęła dziewczyna. - Przesadzacie, bo wiecie. Dopiero się pozna...

- Bzdety.- Warknęła blondynka. - Inna strona mówi, że goździki oznaczają zauroczenie.- Ciemnowłosa jedynie schowała twarz w dłoniach.  - Wiec jak tylko Luka się do tego dokopie... Adrien skończy w jakimś jeziorze z przywiązanym kamulcem do nogi. - Stwierdziła. Mari spojrzała na swoja przyjaciółkę przez szparę pomiędzy palcami, a następnie wszystkie trzy wybuchły śmiechem.

Adrien 

 Adrien wszedł do gabinetu swojego ojca i poczuł jak wszystko mu się cofa, gdy zobaczył jak Gabriel całował swoją żonę, jednocześnie powoli podnosząc jej sukienkę. Uniósł brwi, szybko zamykając drzwi, przecierając oczy palcami jakby to miało wymazać mu ten widok sprzed oczu. Nagle z pomieszczenia wyszła kobieta zwana jego matką. Miała lekko zaczerwienione policzki oraz delikatnie potargane włosy. Jej czerwona szminka delikatnie się zmyła. 

- Witaj Adrien.- Przywitała się radośnie, ignorując fakt, że gdyby chłopak wszedł kilka minut później prawdopodobnie zobaczyłby stanowczo za dużo. 

- Dzień dobry, mamo.- Pisnął blondyn, gdyż ściśnięte przez bardzo nieprzyjemne uczucie. Zakłopotanie. Czuł się tak zażenowany jak chyba jeszcze nigdy.

- Miłej rozmowy z tatą, ja lecę na manicure.- Powiedziała, klepiąc syna po głowię i nadzwyczaj szczęśliwa ruszyła korytarzem. Adrien po kilku minutach wszedł do gabinetu ojca, gdzie został bardzo chłodno przywitany.

- Zerwanie z Kagami było kwestą czasu.- Odezwał się, ku zaskoczeniu, nie taki rozgniewany Gabriel. Adrien kaszlnął, chcąc ukryć swoje zdziwienie.- Kylie nie rozumiała czemu dla nas to wytrzymywałeś, ale ja byłem bardzo dumny... No cóż. Trzeba przyznać, że ostatnio zachowuje się dziwnie. 

- Dostałem od niej pewne zdjęcie.- Odezwał się Adrien, wyjmując telefon, a jego ojciec uniósł dłoń.

- Wiem, monitoruje twoje SMSy i telefony.- Wtrącił się. - Te z nieznajomą również. - Powiedział mrużąc oczy, a Adrien szeroko otworzył oczy. - Ale teraz nie o to chodzi.

- Jak to nie?- Zapytał. - Nie dajesz mi żadnej prywatności!

- Nie wymyślaj...- Gabriel machnął na jego słowa dłonią, a blondyn wtedy zrozumiał, że jest z straconej pozycji. Ciężko westchnął. -No więc, usłyszałem od twojej matki, że masz nową dziewczynę. Chcemy z Kylie ją poznać.

Irracjonalna znajomość (Miraculous) - ZawieszonaDär berättelser lever. Upptäck nu