Madelyn | Tom Riddle

By coquette_

83.1K 5.6K 930

Nie jesteś bezużyteczna. Jesteś jego Madelyn. Nie jego bronią, ale jego diamentem. ''Zegar wybił jedenastą... More

Wstęp
1.
2.
3.
4.
5.
6.
7.
8.
9.
10.
11.
13.
14.
15.
16.
17.
18.
19.
20.
21.
22.
Epilog

12.

3K 246 77
By coquette_

Zmęczony Mulciber wrócił do domu, pragnąc rzucić się na łóżko i spać do końca świata. Madelyn była już bezpieczna, co dało mu dużą ulgę, zresztą tak jak innym pozostałym śmierciożercom, którzy mogli odetchnąć z dala od gróźb Riddle'a. 

Chester wszedł do swojej sypialni, gdzie panowała ciemność. Zaczął rozpinać swoją koszulę, nie chcąc obudzić Grace, ale usłyszał jej szloch. Smutek ścisnął go za serce i po omacku sam wyszukał lampki, która delikatnie oświetliła sypialnie ciepłym blaskiem. 

Zobaczył sylwetkę rudowłosej kobiety, skulonej w łóżku. Swoją twarz ukryła w dłoniach, łkając. Natychmiast przemierzył dzielącą ich odległość, wtulając jej drobne ciało w swój tors. Pogładził ją po plecach okrytych jedwabną piżamą i zabrał dłonie z jej zapłakanej twarzy.

— Na Salazara, Grace. Co się stało, miłości moje? — spytał zmartwiony tym, że ktoś mógł ją skrzywdzić.

— Riddle... — wydusiła, a wszystkie kolory odeszły z twarzy Mulciber'a. 

— Coś ci zrobił? Grace, czy Riddle cię skrzywdził? — wpadł w złość, wymieszaną z paniką, ponieważ z jego przełożonym nie było żartów.

— On... Kazał mi trzymać się z dala od Madelyn. Powiedział, że to moja wina, że ona cierpi, bo mydle jej oczy. Uważa, że specjalnie się z nią przyjaźnie, żeby pokazać jej jaka szczęśliwa jestem w związku z tobą i że ona przez to cierpi. Przecież to... To nieprawda. Madelyn jest dla mnie jak siostra i ja się o nią troszczę! Co jeśli on... Zabroni jej się ze mną widywać? Albo sprawi, że Mad mnie znienawidzi? — zaczęła płakać, a jej łzy spływały ciurkiem po policzkach. Jej szczęka drżała. 

— Och, Grace. Moja piękna Grace — złożył na czole swojej żony subtelny pocałunek, unosząc jej podbródek. — Madelyn nie ma nikogo, oprócz nas. Nigdy nas nie zostawi, nawet jeśli się pokłócimy, a Riddle'owi nic do tego. Tylko nie chodź do jego gabinetu już nigdy więcej. Jeśli będzie trzeba zanieść jakieś dokumenty, albo tam pójść to zrobię to ja, dobrze? Trzymaj sie od tego potwora z daleka — wyszeptał, tuląc ją do siebie. 

Owszem, był sługą Riddle'a, ale za nic w świecie nie pozwoliłby mu skrzywdzić jego żony.

***

Po dziesiątej w ministerstwie Madelyn siedziała za biurkiem, starannie wykonując swoją prace. Jeszcze wczoraj była zakładniczką jakiejś organizacji, a dziś znów była maszyną do wykonywania wszystkiego na co Riddle nie miał ochoty. Cudem było, że jeszcze nie posłał jej po kawę.

— Panno Royson? — stanął przed nią jeden z pracowników. — Wezwanie z góry — przekazał, na co dziewczyna wywróciła oczami. Czyżby Tom jednak przypomniał sobie o kawie?

Nie śpieszyła się w drodze do jego gabinetu z nadzieją, że po drodze ponownie ją porwą i spędzi kolejny dzień z dala od niego. Może i wczoraj nie było jej do śmiechu, ale konfrontacje z Tomem również nie były przyjemnością.

— Wzywałeś mnie — mruknęła, zamykając drzwi od gabinetu. Siedzący za biurkiem mężczyzna posłał jej ostrzegawcze spojrzenie. — Panie — dopowiedziała bez emocji.

— Upewniam się czy jeszcze cię nie porwali — odparł zgorzkniale. — To twoje — rzucił jej różdżkę, którą ledwo złapała. 

— Przecież oni mi ją zabrali. To wygląda tak, jakbyś to ty kazał im mnie porwać — fuknęła, wpatrując się w swoją różdżkę z troską. 

— Naturalnie, Madelyn. Wysłałem dwie przypadkowe osoby, aby cię zgarnęły, żeby potem postawić na nogi całe ministerstwo, które miałoby cię szukać — syknął ironicznie. — Gdybym na coś takiego wpadł to dodałbym więcej drastycznych scen, żebyś nie mogła spać przez kolejne kilka tygodni — wykrzywił się w uśmiechu.

— Udam, że nie słyszałam ostatniego zdania — wzruszyła ramionami, co go zdziwiło. Liczył raczej na wybuch jej złości i serię obelg. — A fakt, że postawiłeś na nogi całe ministerstwo dla mnie jest taki romantyczny — teatralnie złapała się za serce i zachichotała. — Co więcej, dowiedziałeś się jak beznadziejni twoi śmierciożercy są, ponieważ im poszukiwania zajęły kilka godzin, podczas gdy ty znalazłeś mnie w kilka minut z odrobiną skupienia — dopowiedziała z drwiną.

Jej rozbawienie ulotniło się, gdy Riddle wstał zza biurka, podchodząc do niej powoli. Miał bardzo srogą minę, aż ciemnowłosa cofnęła się o krok do tyłu, zagryzając swoją wargę. Pochylił się nad jej twarzą, muskając skórę dziewczyny ciepłym oddechem.

— Jestem dumny, widząc, że nauczyłaś się rozumieć moje złośliwości i odpowiadać tym samym. Moja krew — musnął ją w czoło na co Madelyn uniosła brwi. — A wezwałem cię tu, żeby oświadczyć ci, że dziś jest bankiet. Tradycyjnie postoisz tam obok mnie i... Nałóż tą czerwoną sukienkę, którą ci ostatnio kupiłem — zostawił ją, wracając zza biurko, gdzie odpalił swoje cygaro.

— Ale ona jest bardzo wyzywająca. To znaczy... Tam będzie dużo ludzi — zakłopotała się, myśląc jak przekonać go do zmiany zdania. W takiej sukni mogłaby wybrać się na przyjęcie w gronie znanych jej osób, a nie na bankiet z obcymi politykami i innymi szychami.

— I co z tego? Ubierasz ją dla mnie, a nie innych ludzi — wzruszył ramionami, nie przejęty jej zmartwieniem. — Pokażesz się od najlepszej strony.

— Wygląd to nie jedyne co mam do zaoferowania, ty dupku — wysyczała i kiedy zorientowała się, że powiedziała to na głos, gwałtownie zakryła usta. Tom utkwił w niej nieodgadnione spojrzenie. Zielonooka nie wiedziała czy ma się spodziewać Avady, czy raczej Cruciatus'a. Jego brew drgnęła, a twarz zrobiła się cała napięta.

— Powtórz to — rozkazał, a jego głos wzbudził w Madelyn wielką niepewność.

— Przepraszam, ale... Powiedziałam to co myślałam — zaczęła się cofać do tyłu, ale Riddle przekręcił głowę, po czym usłyszała jak zamek w drzwiach się blokuje. Przełknęła ślinę. 

— Powtórz to — rozkazał ponownie.

— Wygląd to nie jedyne co mam do zaoferowania... Ty dupku — wydusiła, patrząc w jego gniewne oczy.

— W porządku, do zobaczenia na bankiecie — i odszedł, odblokowując drzwi. Madelyn wciąż stała osłupiała.

— To tyle? Nie ukarzesz mnie za to co powiedziałam? — sama dziwiła się czemu jeszcze nie uciekła. Tom wzruszył ramionami.

— Kara karą. Kto powiedział, że w ramach tego nie ośmieszę cię na bankiecie? Więc tak jak powiedziałem, do zobaczenia na bankiecie, moja droga — machnięciem dłoni otworzył je drzwi.

***

Madelyn stała przed podłużnym lustrem i ostatni raz przyglądała się swojemu odbiciu. Sukienka od Riddle'a w istocie była piękna, ale według dziewczyny odkrywała zbyt wiele. Miała czerwoną barwę z podłużnym wycięciem na jej zgrabną lewą nogę. Samo wycięcie kończyło się w górnej partii uda, co już wprawiało ją w lekki dyskomfort. Owszem suknia eksponowała jej idealną talię, podłużne nogi i chude ramiona, ale sam dekolt był już problemem. Ledwo co zakrywał jej piersi, ponieważ w tamtym miejscu było niewiele materiału. I ostatnim problemem było za duże wycięcie w plecach, które odsłaniały je od łopatek aż po część lędźwiową kręgosłupa. Bała się, że będzie widać jej bieliznę.

Teleportowała się przed samą salę, w której Tom urządzał większość bankietów. Aurorzy skinęli jej głowami, po czym wpuści do środka. Panna Royson zupełnie nie spodziewała się, że niemal całe sto osób będzie patrzyło właśnie na nią, błądząc spojrzeniami po jej sylwetce. Ze strachu zastygła, a po sali roznosiły się ciche szepty. 

Czy to przez sukienkę? A może przez to, że wszyscy wiedzieli o jej wczorajszym porwaniu? A może miała na sobie jakąś plamę?

— Madelyn — widok na salę pełną par oczy przysłonił jej sam Riddle, który raz spojrzał na nią od góry do do dołu, po czym wyciągnął dłoń w jej stronę. Panna Royson posłużenie przyjęła ją, oplatając swoje ręce wokół jego ramienia. — Cieszę się, że mnie posłuchałaś odnośnie stroju.

— Wyglądam okropnie. Wszyscy się na mnie patrzą — wyszeptała niezadowolona, kiedy powoli schodzili po schodach. Nerwowo zaczęła wygładzać materiał sukni tu i ówdzie, ale Tom szarpnął nią niezauważalnie. 

— Jeżeli moja opinia mówi, że mi jest dobrze, to tak jest, rozumiesz? — syknął, ściskając jej wątłe ramię. 

— Nic nie jest dobrze. Jak mam czuć się komfortowo, kiedy patrzy na mnie setka osób i w dodatku ty straszysz mnie, że ukarzesz mnie na bankiecie! — wyszeptała, ale nie kryła złości, która spotęgowała się, gdy Riddle skwitował jej oburzenia uśmiechem. 

— To jest twoja kara — wzruszył ramionami i wreszcie skończyli drogę ze schodów, znajdując się w mniejszym polu widzenia. 

— Nie rozumiem — zmarszczyła brwi, nie widząc niczego co mogłoby ją upokorzyć. — Moment... Poczucie dyskomfortu w tej wyzywającej sukience to moja kara, tak? No tak. Ty i twoje wyrachowane gierki — wymamrotała. Uśmieszek na twarzy Riddle nawet nie osłabł. 

— Bardzo dobrze. Teraz odgrywaj swoją rolę jak należy — zaciągnął ją przed oblicze zupełnie obcych mężczyzn i zaczął się z nimi witać, co zaraz przerodziło się w dyskusję. Madelyn jak zwykle po kryjomu wywróciła oczami, udając posąg, o który opierał się Riddle, dopóki jeden z garniturowych mężczyzn nie ujął jej dłoni, którą subtelnie ucałował. Był to atrakcyjny szatyn o jasnej cerze i czekoladowych włosach. 

Dokładnie ten szatyn, który nie powinien tu być.

Floyd Primrose uśmiechał się do niej szeroko, a Madelyn mogła tylko ukrywać swoje zdziwienie. W końcu co poplecznik Dumbledore'a i członek opozycji robił na bankiecie u Toma Riddle'a?! 


Continue Reading

You'll Also Like

12.7K 596 19
Bo takie "zing" zdarza się tylko raz... w większości to jest FLUFF, lecz wystąpują wrażliwe tematy, te rozdziały będą oznaczone ! BRAK scen 18+, mogą...
9.3K 692 32
Edgar ma 15 lat, zmaga sie z problemami rodzinnymi jak i prywatnymi, do tego sie jeszcze wyprowadza z domu w którym mieszkał cale swoje życie, ma też...
646K 1.9K 31
Oneshots 18+!! Nic, co tu zawarte, nie jest prawdziwe Pojawiają się lesbian, ale gay raczej nie. Czytasz na własną odpowiedzialność. Zapraszam.
55K 1.9K 118
⚠️!!‼️Zaburzenia odżywiania, przekleństwa, przemoc, ataki paniki, sceny 18+ ‼️!!⚠️ Siostra Karola, o której praktycznie nikt nie wie. Mieszka w Angli...