Moon likes me

By seluumi

1.2K 64 15

Alison źle wspomina swoje dzieciństwo. Po morderstwie jej rodziców przyrzeka zemstę. Zrobi wszystko aby jej p... More

Prolog
~1~
~2~
~3~
~4~
~5~
~6~
~7~
~9~
~10~
~11~
~12~
~13~
~14~
~15~
~16~
Pytania do Q&A
Odpowiedzi do Q&A
~17~
~18~
~19~
~20~
~21~
~22~
~23~
~24~
~25~
~26~
~27~
~28~

~8~

39 2 1
By seluumi

INFO

Pojawi się tu krew. Nie jest szczególnie opisana, ale mimo wszystko wystąpi pod koniec.

------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------


Każde z nas otrzymało swój własny laptop, który zakupiła szkoła. Przyznam, że należą one do jednych z nowszych modeli, tak przynajmniej mi się wydaje. Wymieniliśmy się również numerami telefonów. Reszta była nieco zbita z tropu widząc moją listę kontaktów ograniczającą się jedynie do Nancy i Henrego. Caleb wyjaśnił nam nasz plan działania, dał jasny sygnał do zrozumienia. Jeśli tylko będziemy musieli coś przedyskutować mamy natychmiast pojawić się w naszym „pokoju". Nasze drugie spotkanie miało się odbyć dziś o 12:00. Zostało mi 20 minut ciągnącej się w nieskończoność chemii. Wyrwałam kartkę z zeszytu ignorując przy tym ostrzegające spojrzenie mojej towarzyszki obok. Wyciągnęłam ołówek i zaczęłam coś bazgrać. Jeśli chodzi o mój talent artystyczny to raczej oburzyłby malarzy niż zachwycił. Jednak po porównaniu chemii do bazgrania wybiorę bez dwóch słów bazgranie.

Stwierdzając, że wyszło beznadziejnie chowam kartkę z rysunkiem w podręczniku. Spoglądam na zegarek. Oczom nie wierzę minęło dopiero 5 minut. Wzdycham w duchu i podnoszę rękę.

-Tak Alison? -Pyta nauczycielka dostrzegając mnie.

-Mogę iść do toalety? -Pytam błagalnym głosem.

-Ehmm.. nie wiem czy to aby nie odpowiednia pora..

Patrzę na nią błagalnie. Machnęła na mnie ręką i wróciła do pisania. Wrzuciłam cichaczem książki do plecaka i jak najszybciej umknęłam z klasy. Zamykam za sobą drzwi i się prostuje. Dobra, ucieczka zaliczona. Co teraz?  Po dłuższej chwili namysłu decyduje, że pójdę poczekać przed naszym pokojem na pozostałych. Idę przez labirynt korytarzy, który zapanował nad tą szkołą. Nie wiem jakim cudem inni czują się tu jak u siebie. Mówią, że z zamkniętymi oczami trafią do pokoju dyrektora. Może kiedyś to miejsce też stanie się dla mnie czymś więcej? Nie, straciłam miejsce będące dla mnie domem. Nic nie zasłoni pustki w mojej duszy. Wychodzę na świeże powietrze. Oddycham nim głęboko. Ptaki śpiewają, liście powoli tracą swoją wyrazistą barwę. Ruszam chodnikiem w kierunku naszego pokoju, który można nazwać dobudówką. Gdy się na to patrzy to wygląd dosyć idiotycznie.
Określmy to jako odstający klocek. Dosyć trafne określenie. Niedaleko przybudówki znajdowały się trzy dziewczyny. Podpierały się one o ścianę naprzeciw.Z daleka zobaczyłam unoszący się nad nimi dym. Paliły. Mimowolnie się skrzywiłam, nie przepadałam za zapachem tego świństwa.Musiałam jednak obok nich przejść aby dotrzeć na spotkanie. Jeśli teraz zawrócę okaże się tylko tchórzem. Poprawiłam plecak na ramionach, nie patrząc się w stronę odgłosów trójki szłam do celu. 

-Ej, ty tam. 


Kurde. Kurde. Kurde. Jest źle, zauważyły mnie. Ścisnęłam ręce w pieści i obróciłam się w stronę gromadki.
-Tak? -Pytam z wyraźną niechęcią w głosie.
Wszystkie trzy skupiły na mnie swoją uwagę. Jeśli kiedykolwiek znajdziecie się w takiej sytuacji macie zrobić jedno. Wiać. Ja jednak stałam jak ostatni idiota i wpatrywałam się to na jedną to na drugą. Ich twarze przypominały mi drapieżniki, które za chwile miały skoczyć do gardła swojej ofierze, którą w tym wypadku byłam ja.


-Czy to nie ty spodobałaś się tak bardzo Calebowi? -Pyta brunetka podchodząc do mnie. Upuściła papierosa tuż przy mojej stopie po czym przygniotła go swoim butem. Ma przy tym przerażający uśmiech. Nie zdziwiłabym się gdyby myślała, że to właśnie mnie miażdży, a nie papierosa.

-Nie sądzę. -Odpowiadam po czym odsuwam się krok do tyłu. 

-Ja właśnie jednak sądzę. Lepiej dla ciebie żebyś się ze mną zamieniła, jestem lepszą partią od..- Zmierzyła mnie wzrokiem od stup po sam czubek głowy.-Takiego chucherka jak ty.-Ręką uniosła moją głowę, patrzyłam się na jej twarz. Była pełna determinacji. Żywy ogień płonął jej w oczach. Moja twarz miała wiele do zażyczenia, byłam po prostu obojętna. Na ten widok brunetka się skrzywiła. 

-Powinnaś się mnie bać.-Mówi marszcząc brwi i cofając rękę.

-Powinnam, ale nie budzisz we mnie takiego odczucia jak strach. 

Usłyszałam za plecami brunetki chichot. Jej oczy zmieniły się błyskawicznie. W brązowych oczach płonął teraz żywy ogień. Powinnam nie igrać z ogniem. Ale było już za późno. Dostałam czymś w brzuch, zatoczyłam się na ścianę obok. Poczułam jak beton rani moją bladą skórę na prawej ręce. Skrzywiłam się na posmak krwi w ustach. 

-Następnym razem zastanów się nad swoimi słowami. 

Usłyszałam pojedynczą wymianę zdań. Kilka sekund później ptaki ponowiły swój śpiew. Powoli zmieniłam pozycję na siedzącą i oparłam się o ścianę. Mogłam tego uniknąć. Tak mogłam użyć mocy, którą obdarował mnie los. Byłam szybsza od czasu. Mogłam się poruszać niczym światło, ludzie tymczasem byli jeszcze wolniejsi niż ślimaki. Obiecałam sobie jednak, że nie będę z tego korzystać dla dobra swojego tylko dla innych. Podpierając się o ścianę dotarłam do pokoju naszych spotkań. Pociągnęłam za klamkę. Otwarte. Z pokoju dochodziły głosy. Przypominało to rozmowę. Uchyliłam szerzej drzwi. Zobaczyłam Colina rozmawiającego przez telefon. Już miałam się wycofać gdy nasze spojrzenia się spotkały. Jego oczy rozszerzyły się na mój widok. Usłyszałam krótkie pożegnanie "muszę kończyć". W błyskawicznym tempie znalazł się obok mnie. Złapał mnie za rękę i popatrzył na moją twarz. Musiałam wyglądać jeszcze gorzej niż myślałam. 

-Co się stało? 

Nie odpowiadam. Uwalniam się od jego spojrzenia i skupiam uwagę na jego zielonej czuprynie. Przez ułamek sekundy miałam ochotę pobawić się nią. Upomniałam siebie w duchu i znów popatrzyłam się  w jego oczy. 

-Jeśli mi nie powiesz sam się dowiem.- Widząc mój grymas dodaje.-Tu jest monitoring... wszędzie. Patrzę się na niego z nieufnością. Ma rację, to szkoła detektywistyczna, czemu nie miałaby być odpowiednio wyposażona? 

-Dostałam od pewnej dziewczyny.- Mówię niespokojnie. 

Czuję jak nagle cały się spina. Chwyta mocniej za moją rękę gdzie otarłam się o ścianę. Mimowolnie wyrywa mi się jęk.

-Oh, przepraszam.

Kiwam głową na znak, że wszystko w porządku. Bez uprzedzenia podwija delikatnie mój rękaw i ukazuje mu się zadrapanie. Krew co prawda zdążyła wyschnąć ale znajdują się tu drobne kamyczki, a na rękawie widnieją małe dziurki. Nancy mnie zabije. Kupiła mi tą bluzkę tydzień temu w galerii. Colin oddala się ode mnie i przez chwilę grzebie w szafce w poszukiwaniu czegoś. Wraca z plastrami, chusteczkami i wodą utlenioną. Robię niezadowoloną minę na ten widok. 

-Usiądź. -Wskazuje na najbliższe krzesło. 

Posłusznie wypełniam jego polecenie. Bierze krzesło znajdujące się obok mojego i siada naprzeciw mnie. Delikatnie ujmuje moją dłoń i powoli wylewa zawartość wody utlenionej. Czuję szczypanie w okolicach zranienia. Przegryzam dolną wargę i usiłuję nie wydobywać żadnych dźwięków. Kilka minut później bierze wodę znajdującą się na stole. Wylewa ją na chusteczkę, którą przykłada mi do ust. Patrzę się na jego skupioną twarz. Czuję, że serce wali mi jak oszalałe. Za blisko, za blisko. Podpowiada mi rozsądek. Po chwili się odsuwa. Uśmiecha się lekko. 

-Gdzieś jeszcze?-Pyta spokojnym i kojącym głosem.

-Brzuch. -Odpowiadam natychmiast jak gdybym była odpytywana na środku klasy. 

Tym razem spogląda pytająco na mnie prosząc o pozwolenie. Kiwam głową. Podwija mi bluzkę. Po raz pierwszy widzę mój brzuch od uderzenia. Miałam wielkiego siniaka. Brzuch jakby nagle ożył i zaczął boleć. 

-Ałaa..-Nie umiem się powstrzymać przed jęknięciem. Colin znów znika wśród pokoju po czym znów pokazuje się z pojemniczkiem w ręku. Jedną ręką podniósł mi bluzkę, była poniżej klatki piersiowej. Drugą natomiast posmarował moje obolałe miejsce. Poczułam kojące zimno. Odetchnęłam z ulgą.

-Byłaś grzeczną pacjentką.-Mówi z rozbawieniem widząc moją winę.

-A nagrodaaa?-Zaczynam jęczeć. 

-Hmm...myślę, że to ujdzie.-Przybliżył swoją twarz do mojej po czym pocałował mnie, w czoło. 


Continue Reading

You'll Also Like

41.3K 2.8K 26
فَتاه قوية و لكِن القدر أقوى مِنها غدرت مِن اقرب الناس ، تعذبت و ضلمت مِن اشباه الرِجال كانت تحب لكن طعنت فدخل رجال آخر رغما عِنها هل ستقع في الحُب...
51.5K 6.6K 73
"Se refiere a la belleza de corta duración de la flor de cerezo" ╰──➢ Advertencias ✧ ⁞ ❏. Omegaverse < SLOW BURN ⁞ ❏. Todoroki Bottom! ⁞ ❏. Smu...
69.3K 1.7K 10
مافيا - حب - قسوه - غيره renad231_5 مرت سنه والقلب ذابحهه الهجر ومرت سنه والهجر عيا يستحي الروايه موجوده في انستا : renad2315
14.1K 2.2K 23
جۆنگ کوک:بە نەفرەت بیت وازم لێ بێنە چیت لە من دەوێت تایهیۆنگ:ششـ ئازیزم بۆچی هاوار دەکەی ئارام بە بۆ باروودۆخت خراپە ༄༄༄༄༄༄༄ جۆنگ کوک:تـ تۆ چیت کرد ت...