You Are My Wings | A Kraftboe...

Av flyingboar

21K 2.3K 1.3K

W życiu bałem się wielu rzeczy. Najpierw ciemności i burz, jak każde dziecko. Potem, że przyłapią mnie na ści... Mer

I. Space Travel
II. Video Games
III. Self Control
IV. After Midnight
V. Blame
VI. Sunday
VII. Tonight I'm Getting Over You
VIII. One Kiss
IX. Let's Hurt Tonight
X. Moment Of Surrender
XI. Sometimes
XII. Free Fallin'
XIII. Genie In A Bottle
XIV. Crazy
XV. Chasing Cars
XVI. With Or Without You
XVII. Broken Strings
XVIII. Déchiré
XIX. Knowing Me, Knowing You
XXI. Raise Your Glass
XXII. City Of Blinding Lights
XXIII. My Life Would Suck Without You
XXIV. Stay
XXV. Night Changes
XXVI. Don't Leave Me Alone
XXVII. Heroes
XXVIII. Never Let Me Down Again
XXIX. Tired of Being Sorry
XXX. Losing My Religion
XXXI. Nobody Wants To Be Lonely
XXXII. Good Goodbye
XXXIII. Out Of Touch
XXXIV. We Found Love
XXXV. I Like Me Better When I'm With You
XXXVI. Ordinary Love
XXXVII. Enjoy The Silence
XXXVIII. Dirty Diana
XXXIX. Something To Save
XL. Recreation Day
XLI. Bloodstream
XLII. I Knew You Were Trouble
XLIII. Meet Me Halfway
XLIV. Ocean
XLV. Poisonous Plants
XLVI. Moon River
XLVI. Sweet Dreams
XLVIII. Breathin
XLVIX. Misery Business
L. What You Wouldn't Do For Love

XX. Underneath Your Clothes

408 52 26
Av flyingboar

Obudziłem się na dźwięk znanej mi melodii. Ospale sięgnąłem telefon ręką, wyłączając budzik. Nie otworzyłem jednak oczu. Każda kolejna minuta snu była dla mnie zbawieniem.

Poczułem jak obok mnie Stefan zaczął wiercić się i walczyć z kołdrą. Pewnie on też nie chciał opuszczać ciepłego łóżka, w szczególności, że na dworze wciąż było zimno i ciemno. W końcu jednak podniósł się, ospale przetoczył nade mną i usiadł na krawędzi łóżka. Dzisiaj był dzień konkursu, co oznaczało, że to Stefan musi wstać pierwszy. Taki nasz mały rytułał. Trochę mu współczułem, ale w końcu to ja byłem tym, który spał pięć minut dłużej.

Usłyszałem lekkie skrzypnięcie, kiedy Stefan wstawał z łóżka. Przewróciłem się na drugi bok, mając nadzieję, że tym razem Krafti spędzi więcej czasu w łazience niż normalnie. Im dłużej będzie tam siedział, tym dłużej ja będę mógł spać. A to była jedyna rzecz, o której wtedy marzyłem.

Niestety moja chwila błogości trwała dosłownie chwilę. Usłyszałem jak Stefan wychodzi z łazienki i jedyne, na co mogłem wtedy liczyć, to że nie włączy chamsko światła w pokoju. Na szczęście tak się nie stało, bo wciąż leżałem spokojnie w ciemnym, cichym pokoju. Chwilę później czułem już, jak Stefan siada na łóżku.

— Michi, powiesz mi, co się stało? — Pogłaskał mnie delikatnie po ramieniu.

Nie wyrwało mnie to jednak z błogiej drzemki. Dopiero wtedy, zirytowany Stefan zaczął mną potrząsać:

— Nie udawaj, że śpisz. Obiecałeś mi.

Cóż, miał rację. Nie mogłem leżeć w nieskończoność, nie ważne jak bardzo byłem wtedy niewyspany i jak bardzo nie chciało mi się rozmawiać. Obiecałem coś Stefanowi i w końcu nadszedł czas, abym się z tej obietnicy wywiązał. W szczególności, że jednej już nie udało mi sie dotrzymać.

Niechętnie otworzyłem oczy. Mrugnąłem kilka razy, w obawie przed jaskrawym światłem, ale jak się okazało Stefan postanowił go nie włączać. Zostawił jedynie światło w łazience, które wystarczyło, by przyjemnie, ale i niemocno, oświetlić cały pokój. Ospale odwróciłem się i usiadłem na łóżku. Objąłem nogi rękami, nie wygrzebując się jeszcze spod cieplutkiej kołdry. Długo zwlekałem, ale w końcu podniosłem wzrok.

— To przez Claudię — oznajmiłem.

Kraft początkowo patrzył na mnie lekko zdziwiony, ale po chwili ściągnął brwi próbując połączyć wątki. Schował dłonie głęboko do kieszeni swojej czerwonej bluzy, którą zdążył wcześniej na siebie zarzucić. Ciekawe, było mu aż tak zimno?

— Nie... nie rozumiem — zmieszał się. — Co ona ma z tym wspólnego?

Pamiętałem bardzo dobrze, że Stefan dość sceptycznie podchodził to sprawy naszych dotychczasowych partnerek. Przecież w Lillehammer sam mówił, że jeszcze nie jest gotowy, by się przyznać, kiedy to ja nalegałem, że mimo wszystko powinny o nas wiedzieć. Pomyślałem, że skoro ja mam już tę nieszczęsną rozmowę za sobą, to i Kraft przekona się, że to nie był jednak taki zły pomysł.

— Była tutaj wczoraj. Spotkałem ją pod skocznią.

Stefan gwałtownie podniósł głowę, by spojrzeć mi prosto w oczy. Był wyraźnie zaskoczony, co, szczerze powiedziawszy, i mnie zdziwiło. Sądziłem, że Fettner zdążył wczoraj wypaplać wszystkim o jej przyjeździe. Chociaż z drugiej strony może i lepiej, że do tego nie doszło. Manuel najzwyczajniej w świecie upił się i zapomniał o wielkim, w jego mniemaniu, newsie.

Kraft za to jedynie kiwnął głową, dostosowując się do nowych informacji. Chwilę zdenerwowany pocierał dłonie, aż w końcu spytał zupełnie poważnie:

— Odwiedziła cię, kiedy wyszedłem? 

Początkowo nie rozumiałem, dlaczego nagle stał się taki spięty, ale uświadomiłem sobie, że na jego miejscu, też nie byłbym spokojny. Czułem, że Stefan był zazdrosny, co z jednej strony mnie cieszyło - to był znak, że mu na mnie zależy. Ale z drugiej strony przejmowałem się, że musiał doświadczać tego okropnego uczucia.

Ponadto wiedziałem już, że Stefi z Claudią nie spotkali się w windzie, tak jak się obawiałem. O tyle dobrze. Nabrałem powietrza w płuca i kiwnąłem głową, potwierdzając słowa Krafta.

— Tak. Widziałem się z nią w hotelu. Chciała... Poświętować. Ale ja nie potrafiłem. Miałem ogromne wyrzuty sumienia i... Powiedziałem jej o wszystkim.

— Po co? — Stefan podniósł głos, rozkładając bezradnie ręce. Zdziwiłem się, kiedy kontynuował z dużym rozczarowaniem i pretensją: — Przecież mieliśmy to zrobić dopiero po tych konkursach.

— Niby tak, ale zrozum. Nie potrafiłem nawet spojrzeć jej w oczy — próbowałem się tłumaczyć. — Lepsza okazja mogła się nie zdarzyć. Chciałem... Mieć to już za sobą. A dodatkowo jeszcze ten problem z...

Nie dokończyłem zdania. Na szczęście zawczasu zorientowałem się, że to, co chciałem powiedzieć, nie koniecznie było przeznaczone dla uszu Stefana. On jednak uważał inaczej, bo zaczął napierać:

— Problem z czym? — dopytywał niby troskliwie, ale ja wciąż słyszałem żal w jego głosie.

Zacząłem niepewnie gnieść kołdrę. Nie chciałem mówić Stefanowi o swoich wątpliwościach, ani o tym, że jeszcze kilka godzin temu nie miałem pojęcia które z nich wybrać. Miałem tak otwarcie przyznać się, że po tym wszystkim, co przeszliśmy, on nie był moim pierwszym wyborem? Naprawdę nie chciałem go ponownie skrzywdzić takim wyznaniem.

Kiedy jednak patrzyłem w jego przejęte oczy, zrozumiałem, że zachowanie moich rozterek dla siebie, chyba skrzywdzi go jeszcze bardziej. W końcu jeśli mieliśmy być razem, musiałem odnaleźć w sobie nowe pokłady szczerości i zaufania.

Delikatnie wysunąłem rękę w jego stronę i złapałem za jego zimną dłoń. Chciałem, by poczuł się ważny w tym momencie, bez znaczenia, jak zareaguje na moje słowa. Wiedziałem, że Stefan lubił takie małe gesty i miałem nadzieję, że to pomoże przebrnąć zarówno mi, jak i jemu, przez resztę tej rozmowy.

— Widzisz wczoraj jeszcze nie wiedziałem — zacząłem odważnie, ale z każdym kolejnym słowem czułem, jak język zaczyna mi się plątać, a ja gubię się w zeznaniach. — Wahałem się. Nie potrafiłem wybrać. Poszedłem na imprezę tylko po to, by udawać. Tak naprawdę czułem, jak to cholerne uczucie rozrywa mnie od środka. To cholerne uczucie, kiedy... Kiedy kochasz dwie osoby na raz.

Oczy Stefana błysnęły, słysząc ostatnie zdanie. Chciał zabrać rękę, ale nie pozwoliłem mu, pewnie chwytając go za nadgarstek. Wiedziałem, że tak zareaguje. Już wcześniej nie potrafiłem się zdecydować, nawet wtedy, gdy w grę wchodził tylko Stefan. Dlatego rozumiałem, że znowu złościł się na moje niezdecydowanie. Nie mogłem jednak pozwolić, aby domyślał się niestworzonych rzeczy, więc chciałem kontynuować, kiedy Kraft wreszcie przestał szarpać się z moją ręką.

— I co? — rzucił, ale nie patrzył się na mnie. — Zniknąłeś z klubu, by spotkać się ze swoim drugim uczuciem, kiedy ja świetnie bawiłem się na parkiecie?

Przełknąłem ślinę, ale odpowiedziałem na niewygodne pytanie.

— Tak, poszedłem się z nią spotkać. — Usłyszałem ciche prychnięcie, ale zignorowałem je. — Rozmawialiśmy chwilę, i... Nie jesteśmy już razem. I raczej nie będziemy. To koniec. Wróciłem do ciebie, bo... Teraz wreszcie mogę być cały twój.

Sądziłem, że to przekona Stefana. Albo przynajmniej sprawi, że będzie mniej martwił się o moje zakończone relacje z Claudią. Cóż, wciąż czułem się źle po naszym rozstaniu, ale wtedy wiedziałem już, że tak musiało się stać. Nie ważne ile razy mózg próbował płatać mi figle, karmiąc mnie wyrzutami sumienia i żalem, ja tłumiłem to wszystko wspomnieniem wczorajszej nocy. To był ostateczny powód, dla którego wiedziałem, że podjąłem dobrą decyzję.

Krafti jednak patrzył się na mnie uważnie. Przyglądał się powoli każdemu, nawet najmniejszemu, szczegółowi mojej twarzy, jakby próbował wyczytać z niej coś, czego nawet ja nie byłem świadomy. W końcu uśmiechnął się smutno i delikatnie wysunął dłoń z mojego uścisku. Tym razem pozwoliłem mu na to, bo wiedziałem, że nie będzie uciekał. Dlatego też zdziwiłem się, kiedy Stefan wypalił:

— Wykorzystałeś mnie.

— Co? Nie — zaprzeczyłem od razu.

Skrzywiłem się, nie wiedząc, co w ogóle przyszło mu do głowy. Zacząłem wiercić się w pościeli, jakby to miało jakimś cudem spotęgować siłę mojego zaprzeczenia.

— Nie udawaj. Nie przyszedłeś wczoraj do mnie, dlatego że chciałeś. Przyszedłeś, bo rzuciła cię dziewczyna. Byłeś rozdarty i potrzebowałeś zapomnienia, czegoś, co sprawi, że odzyskasz to, co utraciłeś. A ja? Ja byłem jedyną osobą, która mogła ci to dać. — Stefan powoli wstał z łóżka i stanął nade mną, kiedy wypowiadał to ostatnie zdanie: — Nie byłeś ze mną dla nas, tylko dla siebie. Wykorzystałeś mnie.

Mrugnąłem powoli kilka razy, wciąż trawiąc to, co powiedział mi Kraft. Cóż, jeśli spojrzeć na to z tej strony, to chyba faktycznie go wykorzystałem. Zależało mi na odzyskaniu utraconej miłości, dlatego bez namysłu rzuciłem się na niego wczoraj w nocy. Nawet nie pomyślałem, co on czuł w tamtym momencie. Myślałem tylko o sobie. Spuściłem głowę zażenowany swoim zachowaniem. Nie sądziłem, że Stefan odbierze to w taki sposób. Musiałem to naprawić.

Kraft zaczął powoli zmierzać w stronę łazienki, a ja nie mogłem pozwolić, by znowu się w niej zamknął. Szybko wyskoczyłem z łóżka i w myślach dziękowałem Stefanowi, że kazał mi się w nocy ubrać. Zarządził, że nie będziemy spać nago, kiedy za oknem szaleje zima. Tak więc w niezbyt ciepłym strojuna sobie, ruszyłem za nim. Zagrodziłem mu drogę, zanim jeszcze zdążył wejść na zimne kafelki.

— Poczekaj. — Położyłem ręce na jego ramionach. — Przepraszam, jeśli tak się poczułeś. Wczorajszy dzień był dla mnie trudny. Tak bardzo skupiłem się na sobie i swojej beznadziejnej sytuacji, że zapomniałem o innych.

Stefan podniósł głowę, by na mnie spojrzeć. Uważnie słuchał tego, co miałem mu do powiedzenia. Nie był na mnie zły, może bardziej rozczarowany. Miał bardzo obojętną twarz, ale widziałem, że jego oczy pałają nadzieją. Wiedziałem już, że muszę powiedzieć kilka odpowiednich słów, aby wszystko wróciło do normy.

— Ale wczoraj znalazłem też odpowiedź — wydusiłem z siebie, prowokując uważne spojrzenie Krafta.

Delikatnie powlokłem swoje ręce z jego ramion na dłonie, zostawiając ciepłe ślady na jego delikatnej skórze. Mocniej chwyciłem jego palce, splatając je z moimi. Nie protestował.

— Kiedy mnie całowałeś, uświadomiłem sobie, że to najlepsza rzecz jaka mnie kiedykolwiek spotkała. Że nie zamieniłbym cię na nikogo innego. Że zawsze będziesz moim pierwszym i jedynym wyborem. Że jesteś... moim przeznaczeniem.

Dokładnie pamiętałem, kiedy Claudia mi o tym mówiła. Jeszcze wtedy sądziłem, że sobie coś ubzdurała, ale stojąc przed Stefanem, wiedziałem już, że to prawda. Niemożliwe żeby nasze losy nie były nigdzie zapisane. To musiało być przeznaczenie. A ja byłem cholernym szczęściarzem, trafiając na właśnie takie.

Obserowowałem jak oczy Stefana robią się mokre, ale zanim zdążyłem dostrzec pierwszą łzę na jego policzku, on niespodziewanie rzucił się na mnie. Przytulił mnie tak mocno, że chwilę nie mogłem oddychać. Objąłem go rękami, szczęśliwy, że znowu mam go w swoich ramionach.

— Przeznaczenie, czy nie — wybełkotał w moją koszulkę. — Ważne, że cię mam.

Nawet nie wiem, jak długo staliśmy tak w bezruchu. Nie interesował mnie jednak upływający czas. Starałem czerpać z tego uścisku tyle, ile tylko mogłem. Chciałem, żeby trwał wiecznie. Szczególnie teraz, kiedy zrozumiałem, jak bardzo był cenny.

— Cieszę się, że wreszcie mamy to za sobą. — Stefan powoli odsunął się ode mnie. — Wybacz za koszulkę. Trochę ci ją zasmarkałem.

Spojrzałem w dół na pognieciony, czerwony materiał.

— Nie przepraszaj. Sądząc po kolorze i rozmiarze, pewnie jest twoja.

Krafti zaśmiał się, co sprawiło, że i ja się uśmiechnąłem. A właśnie tego potrzebowałem. Zrobiło się jeszcze lepiej, kiedy Stefan ponownie przysunął się do mnie i położył dłoń na moim policzku. Zaczął wspinać się na palce, by dosięgnąć moich ust, dlatego szybko nachyliłem się, umożliwiając mu to bez większego trudu. Kiedy jego chłodne wargi dotknęły moich, ponownie odpłynąłem. Czułem jak za sprawą jednego pocałunku, wszystkie problemy się rozwiązują. Jakby Stefan posiadał magiczną moc, która potrafiła kompletnie mnie uspokoić.

Dlatego też poczułem się niedopieszczony, kiedy chwilę później przestał mnie całować. Nie mogłem jednak narzekać, bo nasze czoła wciąż pozostawały złączone. Oddychaliśmy tym samym powietrzem, co na tamten moment musiało mi wystarczyć. Wziąłem głęboki wdech, chcąc zatrzymać, jak najwięcej z tej chwili.

Stefan chciał delikatnie się odsunąć, ale nie pozwoliłem mu na to. Zredukowałem dystans między nami, lekko przytrzymując go za biodro.

— Chodź, musimy iść na śniadanie. — Próbował mnie przekonać, ale nie chciałem go słuchać.

— Aż tak bardzo ci się spieszy? — szepnąłem, muskając ustami jego szyję. Miałem nadzieję, że to zmieni jego plany na ten poranek.

— Mhm — mruknął Stefan. — Jestem strasznie głodny.

Wciąż nie czuł się przekonany, dlatego zacząłem powoli składać pocałunki wzdłuż jego szczęki. Kiedy leniwie dotarłem do jego ust, zatrzymałem się jedynie milimetry od nich. Czułem płytki i ciepły oddech Stefana na swojej skórze.

— Głodny wrażeń? — spytałem, żartobliwie interpretując jego wypowiedź.

Tak jak się spodziewałem, Stefan uśmiechnął się, słysząc mój słaby żart. Docenił jednak moje starania, bo już chwilę potem jego dłoń wplotła się w moje włosy. Krafti przyciągnął mnie do siebie, łącząc nasze usta w wyczekiwanym pocałunku. Ucieszyłem się, że połknął haczyk.

Niestety moje szczęście nie trwało długo, bo Stefan ponownie odsunął się ode mnie, kładąc zachowawczo dłoń na moim ramieniu.

— Wszystko fajnie, ale idziemy na dół — rzucił z  zadowoleniem, ale stanowczo.

Ja z kolei czułem się niesamowicie oszukany. Czy on zawsze musiał się ze mną tak bawić? Obrażony obrzuciłem go wymownym spojrzeniem.

— Nie patrz się tak na mnie. Dzisiaj jest konkurs i chcę zachować choć trochę sił.

— Jestem aż tak wymagający?

— Nie schlebiaj sobie — dodał, po czym energicznie potargał moje włosy.

Wiedział jak strasznie nie lubiłem, kiedy to robił, ale tym razem mu odpuściłem. Zignorowałem niemiłe uczucie posiadania szopy na głowie i pozwoliłem Stefanowi przepchnąć się pod moim ramieniem. Odprowadziłem go wzrokiem, kiedy sięgał swój telefon z szafki nocnej. Chwilę później stał już przy drzwiach, trzymając rękę na klamce.

— Idę stąd. W przeciwnym wypadku nigdy nie wyjdziemy z tego pokoju.

Puścił do mnie oczko, a gdy uraczyłem go miną zbitego i porzuconego psiaka, jedynie wystawił język i zniknął za drzwiami.

Zostawił mnie samego. Nie mogłem się powstrzymać i chciałem od razu za nim wybiec, ale był to zły pomysł zważając na to, że prawie nie miałem nic na sobie. Stanąłem wreszcie nad swoją walizką i ściągnąłem mocno pogniecioną koszulkę, która chyba faktycznie należała do Stefana. Zmieniłem ją na grubą, granatową bluzę z kapturem - jedną z moich ulubionych.

Posnułem się do łazienki. Musiałem choć trochę ochlapać twarz wodą, ponieważ wciąż czułem, że zaraz zasnę. Kiedy podniosłem głowę znad umywalki, zerknąłem na swoje odbicie w lustrze. Cóż, Stefan tym razem się postarał - każdy z moich licznych blond kosmyków rozrzucony był w inną stronę. Podniosłem rękę, by zacząć je układać, ale zatrzymałem ją w połowie drogi. A gdyby tak zostawić to wszystko? Szkoda byłoby niszczyć takie wspaniałe dzieło.

W końcu machnąłem na to ręką i kompletnie potargany wyszedłem z pokoju. Po raz pierwszy w życiu opuściłem go, będąc w takim nieładzie. Zniknął porządny i przygotowany Michael, a pojawił się ten spontaniczny i niepoukładany. Nawet nie sądziłem, że potrafię taki być. To wszystko zapewne było winą mojego niesfornego, małego partnera. Tak to wszystko przez niego. Zmieniał mnie z dnia na dzień, ale nie mogłem narzekać. Lubiłem tego nowego Michaela.

~~~

Mała prywatka od autorki.

Tak jakoś wyszło, że to już dwudziesty rozdział! Bardzo dziękuję wszystkim, którzy wytrzymali z moim pisaniem i kapryśną fabułą. To dla was zarywam noce, pisząc pod kołdrą 💞 Wiedzcie, że to definitywnie nie koniec naszej przygody, dlatego niezmiernie miło mi będzie kontynuować ją z wami 💖

Niestety na następny rozdział będziecie musieli trochę poczekać, ponieważ uczelnia stwierdziła, że mnie upierdoli (nie bójmy się tego słowa) w obecnym i przyszłym tygodniu masą zaliczeń. Jeśli macie jakieś zażalenia, tak jak i ja, to proszę zgłaszać je do ziomka, który wymyślił całki (swoją drogą, strasznie mi precel podpadł).

Pozdrawiam szczęściarzy, którzy mają ferie i życzę wam miłego życia.

Ps: A całą resztę pozdrawiam z wykładu z fizyki. Bądźcie silni!

Fortsett å les

You'll Also Like

46.4K 3.1K 72
Gdzie ona zostaje mu podarowana jako prezent
8.7K 665 31
Edgar ma 15 lat, zmaga sie z problemami rodzinnymi jak i prywatnymi, do tego sie jeszcze wyprowadza z domu w którym mieszkał cale swoje życie, ma też...
12.4K 2.7K 29
Dzielili razem przeszłość, a marzenia sprawiły że ich drogi dość prędko się rozeszły po wejściu we wspólną relację. Po latach ponownie się spotykają...
8K 421 20
❝ - Ty na serio się w niej zakochałeś - spojrzałem na kumpla z lekko podniesionymi brwiami z zaskoczenia. - Żartujesz sobie ze mnie - prychnąłem pod...