XII. Free Fallin'

444 50 16
                                    

Poczułem lekkie szturchnięcie, które wystarczyło by mnie obudzić. Otworzyłem oczy, szybko przypominając sobie gdzie jestem. Siedziałem w samolocie, który miał mnie zabrać na następny konkurs, tym razem w Norwegii. Mrugnąłem kilka razy, by przyzwyczaić się do jasności panującej wokoło i zacząłem szukać przyczyny, dla której pozbawiono mnie jakże ważnego i upragnionego snu. Nie zdziwiłem się, kiedy okazał się być nią Manuel. No bo kto inny byłby w stanie tak barbarzyńsko nie uszanować mojej chwili spokoju. Brunet, który zajmował miejsce przed mną, opierał się o swoje siedzenie i odwrócony w moją stronę, czekał aż zareaguję.

— Hayboeck! — powtórzył, by zwrócić na siebie uwagę.

Musiał mówić naprawdę głośno skoro usłyszałem go nawet przez słuchawki, które wciąż miałem na sobie. A przekrzyczeć którykolwiek hit Guns N' Roses jest naprawdę trudno. Niemal od razu przystawiłem palec do ust, by uciszyć Fettnera. Nie czułem prawej ręki, co zapewne oznaczało, że Stefan zasnął na moim ramieniu. Jeszcze tego brakowało, żeby obudził go swoimi wrzaskami.

— Co chcesz? — szepnąłem i zdjąłem słuchawki, by usłyszeć odpowiedź. — I czy z łaski swojej mógłbyś mówić trochę ciszej?

Kiwnąłem głową wskazując na śpiącego Stefana. Manuel jedynie przewrócił oczami, jakby nie miał zamiaru się nim przejmować. W końcu jednak zapytał:

— Idziecie dzisiaj z nami?

— O czym ty mówisz? — rzuciłem zdezorientowany. Niezbyt chciało mi się z nim rozmawiać. — Z kim? I gdzie?

— Jak to gdzie? Lecimy do Lillehammer. To pierwszy konkurs w Norwegii, a to oznacza... — zawiesił głos jakby chciał, abym to ja dokończył zdanie. Kiedy jednak popatrzyłem na niego obojętnie, Fettner ponownie przewrócił oczami i dodał: — To znaczy, że oni stawiają.

— Znowu jakaś impreza? — W sumie to nawet mnie to nie zdziwiło.

— Znowu? No znowu. Taka tradycja. Pierwszy konkurs u nich, więc muszą się wywiązać jako gospodarze. My stawiamy w Innsbrucku. Możesz zacząć się przygotowywać.

No tak. Dopiero gdy pozbierałem myśli, przypomniałem sobie, że jest taka zasada. W sumie to najlepiej mieli Słoweńcy. Pierwszy rozgrywany u nich konkurs jest równocześnie tym ostatnim w sezonie. Oni to dopiero mieli czas na przygotowania, ale i zawsze wywiązywali się z umowy. W końcu alkohol dla zwycięzców Pucharu Narodów sam się nie organizował.

— To jak? Będziecie? — Manuel zaczął wiercić się na fotelu.

Spojrzałem na śpiącego Stefana. Nie wiedziałem, czy miał ochotę iść, ale i nie chciałem go budzić, by się o tym przekonać. W zasadzie nie uśmiechało mi się uczestniczyć w kolejnej imprezie, w szczególności, że ostatniej nie wspominam za dobrze. No może poza tym, co stało się tuż po niej w hotelu. Jednak lubiłem Norwegów i w zasadzie to dawno nie spędziłem z nimi czasu. Nie była to jednak decyzja, która należała tylko do mnie. Postanowiłem, że zadecydujemy już na miejscu. Kto wie, może za dwie godziny nie będziemy już w takich dobrych nastrojach jak teraz.

— Nie zapominaj, że wisisz mi jeden kieliszek. — Fettner pogroził mi palcem. 

Zdziwiłem się, że w ogóle o tym pamięta. Dałbym sobie rękę uciąć, że film urwał mu się znacznie wcześniej, jeszcze zanim namawiał mnie do picia. Spojrzałem na niego pytająco, mając nadzieję, że może się przesłyszałem. Manuel jednak brnął dalej:

— Nie patrz tak na mnie. To ty się nie popisałeś. Nalać i nie wypić? To dopiero historia. Teraz to już musisz przyjść odpokutować winy.

— Zobaczymy — odpowiedziałem niemrawo.

Brunet jeszcze raz popatrzył na mnie, potem na Stefana i jedynie pokręcił z niezadowoleniem głową.

You Are My Wings | A Kraftboeck StoryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz