XXIX. Tired of Being Sorry

378 51 29
                                    

Wracałem powoli z treningu, który poszedł mi fatalnie. Lekko kręciło mi się w głowie i byłem nieznacznie osłabiony, ale zrzuciłem to wszytko na zbyt intensywne ćwiczenia. Momentalnie skarciłem siebie za takie zachowanie. Przecież powinienem w pełni sił podchodzić do konkursu, a tym czasem czułem się źle zarówno fizycznie, jak i psychicznie. Wiedziałem, że to będzie jedno z najgorszych popołudni w moim życiu, a przecież musiałem powalczyć od dobre miejsce w konkursie. Wciąż liczyłem się w grze o podium turnieju i nie darowałbym sobie, gdybym zaprzepaścił taką szansę. I choć zdrowy rozsądek podpowiadał mi, a wręcz kazał, żebym skupił się właśnie na tym celu, to serce znacznie utrudniało mi skupienie się na czymkolwiek.

Poczułem kolejne ukłucie w brzuchu, kiedy zbliżając się do naszego pokoju, ponownie zobaczyłem Claudię. Siedziała skulona na podłodze i przeglądała coś na telefonie. Nie rozumiałem czemu zawdzięczałem tę wizytę, w szczególności, że miałem już dość jakichkolwiek na dzisiaj. 

— Hej, coś się stało? — rzuciłem zdziwiony jej obecnością.

Podniosła wzrok, słysząc mój głos i szybko schowała telefon do kieszeni.

— Nareszcie! Myślałam, że będę tu siedzieć do wieczora — westchnęła i wstała, podpierając się o ścianę. — To w zasadzie nic ważnego. Marisa zostawiła u was torebkę. Poszła szukać Krafta, a ja zostałam na czatach, jakby któreś z was wróciło.

Przewróciłem oczami. Ach te kobiety i ich torebki. Dlaczego jeszcze nikt nie napisał porządnej sagi o rzeczach zagubionych na podstawie damskiej torebki? Gdybym miał więcej czasu, pewnie sam bym to zrobił. 

— Chodź, wpuszczę cię.

Zacząłem szukać karty do pokoju w jednej z kieszeni, kiedy nagle zakręciło mi się w głowie. Musiałem oprzeć się o ścianę, by odzyskać równowagę. Nie rozumiałem skąd wziął się ten objaw, ale wcale nie należał do tych najprzyjemniejszych. Zamknąłem oczy, ale to wcale nie pomogło. Świat cały czas wirował, a ja nie mogłem tego zatrzymać.

— Michi, wszystko dobrze? — Usłyszałem przejęty głos Claudii, ale nie byłem w stanie odpowiedzieć. Poczułem, jak kładzie rękę na moim czole, po czym szybko ją zabiera. — Jesteś rozpalony! Cały się trzęsiesz. Gdzie masz tę kartę?

Wskazałem jedynie lewą kieszeń moich spodni. Szybko wyjęła z niej kartę i bezproblemowo otworzyła nasz pokój. Złapała mnie pod biodro i pomogła wczłapać się do środka. Nagle opuściły mnie wszystkie siły; ledwo co trzymałem się na nogach, choć i to nie było pewne. Z ulgą usiadłem na swoim łóżku, bo zacząłem się bać, że zaraz dojdzie do bliskiego spotkania z podłogą. Schowałem głowę między dłonie, próbując uśmierzyć ból, który w niej narastał. Co się ze mną dzieje? Przecież aż tak się nie przetrenowałem.

Claudia położyłam dłoń na moim ramieniu, jakby chciała dodać mi otuchy, ale z drugiej strony też, dowiedzieć się, co tak naprawdę się działo. Niestety sam jeszcze nie wiedziałem. Chciałem zapewnić ją, że to nic poważnego, by przestała się martwić. Zanim jednak zdążyłem cokolwiek powiedzieć, podniosłem się i poleciałem do łazienki, by zwymiotować.

Jeśli wcześniej czułem się źle, to teraz czułem się zdecydowanie gorzej. Nie mogłem jednak dać tego po sobie poznać, dlatego wyszedłem z łazienki z krzywym uśmiechem na ustach. Claudia oczywiście go nie kupiła i od razu zaczęła szukać przyczyny mojego nie najlepszego stanu.

— Macie aż tak ciężkie treningi? — zdziwiła się.

— Nie. To znaczy tak. Ja zawszę daje z siebie wszystko ale... Ale nie aż tak. To musi być jakiś przypadek. Nic poważnego.

You Are My Wings | A Kraftboeck StoryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz