XXII. City Of Blinding Lights

399 49 13
                                    

Stefan delikatnie odłożył nowo wygranego aniołka na stolik tuż obok tego, którego zdobyłem za zwycięstwo we wczorajszym konkursie. Wyprostował się i posłał mi szeroki uśmiech. Dzisiaj miał powody do zadowolenia, w końcu wskoczył na podium. Co prawda tylko na jego najniższy stopień, ale to nie miało znaczenia. Liczyło się, że razem osiągnęliśmy sukces. Szkoda, że nie podczas jednego konkursu, ale przecież nie mogłem być wybredny.
— Zasłużyłeś sobie — szepnąłem, kiedy zadowolony rzucił się, by mnie wyściskać. — Twoje skoki dzisiaj? Niemal idealne.

— Szkoda, że tobie nie poszło tak dobrze — posmutniał lekko, ale już chwilę później wyszczerzył zęby. — Jednak nie mogę cię tak męczyć przed konkursami.

Zaśmiałem się sarkastycznie i delkatnie pstryknąłem Stefana w nos. Nie mogłem pozwolić sobie, żeby tak nisko oceniał moją formę.

— Hej, byłem szósty. To dobre miejsce.

Próbowałem się tłumaczyć, ale Kraft obrzucił mnie tym jednym, wymownym spojrzeniem i wiedziałem już, że nie mam szans na wygraną. Zrezygnowany spuściłem wzrok. Poczułem jednak, jak Stefan kładzie dłoń na moim ramieniu.

— Na szczęście jutro nie ma żadnego konkursu.

Uśmiechnąłem się, bo dokładnie wiedziałem, co miał na myśli. Powoli wspiął się na palce, by dosięgnąć moich ust, ale zawahał się słysząc nagłe pukanie do drzwi. Spojrzał na mnie niepewnie, próbując ustalić, co robimy. Sam nie wiedziałem, jak zareagować, dlatego patrzyłem się na niego równie zdezorientowany.

Długo ignorowaliśmy uporczywe dobijanie się do drzwi, ale w pewnym momencie Stefan nie wytrzymał. Wściekły odlepił się ode mnie i ruszył w stronę drzwi.

— Przyrzekam, jeśli to będzie Manuel to... — szarpnął za klamkę i już miał wygarnąć naszemu koledze z drużyny, kiedy w ostatniej chwili powstrzymał się. — Ach. Cześć Kamil. Co... Co tu robisz?

Usłyszałem, jak Stefan lekko zmieszany wita się z Polakiem. Chwilę potem doszedł mnie charakterystyczny, miły głos Stocha.

— Jest może Michael?

Słysząc, że to ja byłem powodem jego wizyty, szybko wychyliłem się zza rogu, by pokazać, że jestem w pokoju. Kiedy stojący jeszcze na korytarzu Polak, zobaczył mnie, uśmiechnął się nieśmiało. Stefan niepewnie odsunął się od drzwi, zapraszając Kamila do środka zwykłym machnięciem dłoni. Widziałem, że kiedy powoli zamykał drzwi za nowo przybyłym, jednocześnie uważnie przyglądał się moim poczynaniom, szukając powodu takiej wizyty. Ja nawet jakbym chciał to nie mogłem długo patrzeć się na Krafta, bo jak przystało na dobrego gospodarza, zająłem się gościem,

— Gratuluję podium! — Szczerze uśmiechnąłem się do Polaka. — Co cię sprowadza?

Kamil rozpromienił się na samo wspomnienie jego dobrego występu w dzisiejszym konkursie. Co prawda, gdyby nie on to Stefan zająłby drugie miejsce, ale akurat o to nie mogłem mieć pretensji. Ze wszystkich osób, które mogłyby pokonac Krafta, to właśnie do niego chowałem najmniej urazy. W szczególności, że tak bardzo pomógł mi w tej beznadziejnej sprawie.

— Dzięki. — Stoch zaczął nieśmiało pocierać dłonie. — Jestem, bo... Chciałem pogadać.

Spojrzał się na mnie wymownie, a ja wiedziałem już, jaki temat zamierza poruszyć. Stefan po cichu dołączył do nas, wchodząc w głąb pokoju. Zaczął przyglądać się to mi, to Polakowi, próbując zrozumieć zaistniałą sytuację. Widziałem, że nie był zadowolony, ale mistrzowsko to ukrywał. Schował jedynie ręce do kieszeni, próbując udawać rozluźnionego, ale przeczuwałem, że w mocno zaciskał pięści.

You Are My Wings | A Kraftboeck StoryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz