XX. Underneath Your Clothes

408 52 26
                                    

Obudziłem się na dźwięk znanej mi melodii. Ospale sięgnąłem telefon ręką, wyłączając budzik. Nie otworzyłem jednak oczu. Każda kolejna minuta snu była dla mnie zbawieniem.

Poczułem jak obok mnie Stefan zaczął wiercić się i walczyć z kołdrą. Pewnie on też nie chciał opuszczać ciepłego łóżka, w szczególności, że na dworze wciąż było zimno i ciemno. W końcu jednak podniósł się, ospale przetoczył nade mną i usiadł na krawędzi łóżka. Dzisiaj był dzień konkursu, co oznaczało, że to Stefan musi wstać pierwszy. Taki nasz mały rytułał. Trochę mu współczułem, ale w końcu to ja byłem tym, który spał pięć minut dłużej.

Usłyszałem lekkie skrzypnięcie, kiedy Stefan wstawał z łóżka. Przewróciłem się na drugi bok, mając nadzieję, że tym razem Krafti spędzi więcej czasu w łazience niż normalnie. Im dłużej będzie tam siedział, tym dłużej ja będę mógł spać. A to była jedyna rzecz, o której wtedy marzyłem.

Niestety moja chwila błogości trwała dosłownie chwilę. Usłyszałem jak Stefan wychodzi z łazienki i jedyne, na co mogłem wtedy liczyć, to że nie włączy chamsko światła w pokoju. Na szczęście tak się nie stało, bo wciąż leżałem spokojnie w ciemnym, cichym pokoju. Chwilę później czułem już, jak Stefan siada na łóżku.

— Michi, powiesz mi, co się stało? — Pogłaskał mnie delikatnie po ramieniu.

Nie wyrwało mnie to jednak z błogiej drzemki. Dopiero wtedy, zirytowany Stefan zaczął mną potrząsać:

— Nie udawaj, że śpisz. Obiecałeś mi.

Cóż, miał rację. Nie mogłem leżeć w nieskończoność, nie ważne jak bardzo byłem wtedy niewyspany i jak bardzo nie chciało mi się rozmawiać. Obiecałem coś Stefanowi i w końcu nadszedł czas, abym się z tej obietnicy wywiązał. W szczególności, że jednej już nie udało mi sie dotrzymać.

Niechętnie otworzyłem oczy. Mrugnąłem kilka razy, w obawie przed jaskrawym światłem, ale jak się okazało Stefan postanowił go nie włączać. Zostawił jedynie światło w łazience, które wystarczyło, by przyjemnie, ale i niemocno, oświetlić cały pokój. Ospale odwróciłem się i usiadłem na łóżku. Objąłem nogi rękami, nie wygrzebując się jeszcze spod cieplutkiej kołdry. Długo zwlekałem, ale w końcu podniosłem wzrok.

— To przez Claudię — oznajmiłem.

Kraft początkowo patrzył na mnie lekko zdziwiony, ale po chwili ściągnął brwi próbując połączyć wątki. Schował dłonie głęboko do kieszeni swojej czerwonej bluzy, którą zdążył wcześniej na siebie zarzucić. Ciekawe, było mu aż tak zimno?

— Nie... nie rozumiem — zmieszał się. — Co ona ma z tym wspólnego?

Pamiętałem bardzo dobrze, że Stefan dość sceptycznie podchodził to sprawy naszych dotychczasowych partnerek. Przecież w Lillehammer sam mówił, że jeszcze nie jest gotowy, by się przyznać, kiedy to ja nalegałem, że mimo wszystko powinny o nas wiedzieć. Pomyślałem, że skoro ja mam już tę nieszczęsną rozmowę za sobą, to i Kraft przekona się, że to nie był jednak taki zły pomysł.

— Była tutaj wczoraj. Spotkałem ją pod skocznią.

Stefan gwałtownie podniósł głowę, by spojrzeć mi prosto w oczy. Był wyraźnie zaskoczony, co, szczerze powiedziawszy, i mnie zdziwiło. Sądziłem, że Fettner zdążył wczoraj wypaplać wszystkim o jej przyjeździe. Chociaż z drugiej strony może i lepiej, że do tego nie doszło. Manuel najzwyczajniej w świecie upił się i zapomniał o wielkim, w jego mniemaniu, newsie.

Kraft za to jedynie kiwnął głową, dostosowując się do nowych informacji. Chwilę zdenerwowany pocierał dłonie, aż w końcu spytał zupełnie poważnie:

You Are My Wings | A Kraftboeck StoryWhere stories live. Discover now