Minnie | Lashton ✔️

Od petuniaxx

82.6K 6K 8.9K

- Widział pan mojego tatusia? - zapytała niziutka dziewczynka, patrząc prosto w błękitne oczy chłopaka. - Min... Více

Prolog
I. old macdonald had a farm
II. did you see my daddy?
III. michael says that school sucks
IV. you should never be sad by him
V. u look pretty
VI. pick up your shirt
VII. what do you want to do with it
VIII. i don't accept a refusal
IX. just kiss me
X. help me, please
XI. on a date with gay
XII. if you lose, you'll dye your hair
Q&A with characters
XIII. you look like homeless
XIV. the one who cries will never meet fairies
XV. happy birthday
XVII. caught forgetting
XVIII. what if my brother comes back?
XIX. yin yang
XX. is it the end?
XXI. the man will show it
XXII. merry christmas
Epilog
+ XXIII. only you can save her
+ XXIV. i love you, my mouse
MINNIE !!INFO!!
minnie 2?

XV. beg you to stop

2.7K 224 406
Od petuniaxx

Kontynuacja dnia urodzin Mikayli + weekendowy double update! Zwróć uwagę, czy przeczytałeś poprzedni!

Podziękujcie jeelon, gdyby nie ona pewnie rozdziału by dziś nie było

I włączcie sobie piosenkę gdy zaczniecie trzecią scenę!



Szedł ramię w ramię z dziewczyną, na której głowę wcisnął swoją beanie, gdy zaczęła narzekać na chłód.

- Minnie jest urocza - powiedziała, stawiając kolejne kroki.

- Jest świetna - zaśmiał się - to niesamowite, że jest między nami taka różnica wieku, a mógłbym szczerze nazwać ją swoją przyjaciółką.

- Gdyby była dorosła, to to dwanaście lat różnicy, pewnie nie byłoby aż tak zauważalne.

- Dokładnie - zgodził się. - Może nie mogę porozmawiać z nią na jakieś poważne tematy, bo jest dzieckiem, ale... Cholera, ona naprawdę potrafi poprawić mi humor.

- Dobrze mieć kogoś takiego - stwierdziła.

- Siedziałem kiedyś w dołku - westchnął, spuszczając wzrok w dół - ale widząc jak Ash próbuje w niego nie wpaść dla swojej swojej siostry... Ja chciałem się bronić przed kolejnym upadkiem, więc obrałem sobie cel. Ashton został z siostrą sam, bez rodziny, dlatego chciałem być dla nich wsparciem. Ona naprawdę mi pomogła.

- To kochane - powiedziała, gdy zatrzymali się przy podjeździe do karmelowego domu.

Chciała zdjąć ze swojej głowy czapkę i oddać Michaelowi, ale jego dłoń ją zatrzymała.

- Weź ją sobie. I tak nie lubię nosić czapek.

Posłali sobie uśmiechy, a Marlee zrobiła krok do przodu. Spojrzała w górę, w zielone oczy Clifforda i dotknęła swoimi palcami jego policzek.

- Dziękuję ci, za ten wieczór.

Czerwonowłosy pochylił się do przodu i złożył delikatny pocałunek na jej ustach, sprawiając, że dziewczyna przymrużyła powieki.

- To ja ci dziękuję, że byłaś dzisiaj ze mną.

*

Wieczory w Sydney nie należały do najcieplejszych, ale nie były one też zbyt chłodne.

Czarny kaptur spoczywał na jego rozwianej przez wiatr czuprynie. Przydługawe rękawy zakrywały dłonie, które i tak trzymał w kieszeni swojej bluzy. Granatowy trampek co chwila kopał kamień, który leżał u jego stóp.

Usta chłopaka wykrzywiały się w niewielkim uśmiechu, będącym wynikiem ogarniającego go szczęścia. Tego dnia, jeszcze, nie żałował niczego.

Wskakiwał na stopnie, aby dostać się do swojego mieszkania. Wszedł do niego i nawet ucieszył się, gdy okazało się, że jest sam. Nie miał ochoty widzieć Caluma, który po swoim powrocie najprawdopodobniej zacznie opowiadać o swojej cudownej wygranej.

Od razu skierował się do sypialni, skąd zabrał swoją piżamę i udał się do łazienki, aby wziąć prysznic.

Zrzucił z siebie miętową koszulkę, wracając wspomnieniami do dużych dłoni, które się na niej zaciskały. Zdjął spodnie i bieliznę, po czym wszedł do kabiny prysznicowej. Odkręcił kurek a gorąca woda uderzyła w jego ciało.

Krople spływały przymrużonych powiekach chłopaka, pod którymi Luke nadal widział uśmiech swojego najlepszego przyjaciela. Wyobraźnią, ciągle powracał do dotyku jego ust i ciepłego oddechu przy swoich wargach.

Jednak z myśli wyrwał go głośny trzask, przez który blondyn podskoczył w miejscu.

- Luke? - zawołał głos należący do Caluma.

- Jestem - odpowiedział, próbując przekrzyczeć płynącą wodę.

Szybko dokończył kąpiel i wytarł swoje ciało ręcznikiem. Wsunął cienkie, szare dresy i granatową, przydużą koszulkę. Odwiesił ręcznik i wyszedł z pomieszczenia.

Calum opierał się o ścianę, co zaniepokoiło chłopaka. Podszedł bliżej i wykrzywił swoją twarz pod wpływem odpychającego zapachu alkoholu.

- Piłeś - stwierdził Luke.

- Piłem - odpowiedział, choć bez uśmiechu, co było niepodobne do wracającego z walki Hooda.

- Jak walka? - zapytał.

- Przegrałem - westchnął, łapiąc ze swoim chłopakiem kontakt wzrokowy.

Blondyn uniósł swoje brwi w geście zaskoczenia.

- Przykro mi, Cal.

- Mi też jest przykro.

Zrobił krok w przód i złapał za dłoń Hemmingsa. Przyłożył ją do swoich ust i złożył na niej pocałunek. Luke zmarszczył brwi w niezrozumieniu. Calum zamknął oczy i położył jego dłoń na swoim biodrze. Podniósł powieki i wplótł palce w złocistą czuprynę.

- Ale wiem, co mogłoby mnie pocieszyć - powiedział, a jego wzrok jakby pociemniał.

Pełne usta mulata niechlujnie trafiły w wargi blondyna. Luke, będąc w szoku, nie odwzajemnił pocałunku, którego Hood koniecznie próbował pogłębić. Ciemna ręka wsunęła się pod górną część jego piżamy i popchnęła na beżową ścianę w korytarzu ich mieszkania. Hemmings poczuł ból w plecach, kiedy doznał kontaktu z twardą powłoką.

- Calum, uspokój się - powiedział, przeczuwając co może wydarzyć się za kilka lub kilkanaście minut.

Położył dłonie na jego umięśnionej klatce piersiowej i próbował go od siebie odepchnąć, jednak sztywna sylwetka nawet nie drgnęła. Ten jeszcze bardziej przysunął się do blondyna, przyciskając go do ściany.

- Calum jesteś pijany - powtórzył, licząc, że to zatrzyma bruneta przed dalszymi ruchami i po prostu odpuści. - Mieliśmy zacząć od nowa... Już bez takich akcji, Cal...

Zaczął się wierzgać, co zdecydowanie nie spodobało się jego chłopakowi. Chwycił w dłonie jego nadgarstki i podniósł do góry, zaciskając je przy ścianie.

Hemmings syknął z bólu, a Hood uśmiechnął się pod swoim nosem.

- Nie szarp się, kochanie. Nie chcemy przecież, aby bolało.

- Ale my nie chcemy tego robić, Cal - odezwał się. nieco płaczliwym głosem.

Chłopak bowiem nigdy nie widział swojego chłopaka w takim stanie. Widział wściekłego Caluma. Widział pijanego Caluma. Widział wściekłego i pijanego, jednocześnie, Caluma. Widział Caluma, który chciał jego ciała, mimo, że on nie do końca chciał mu je dać. Jednak Luke wtedy kochał go bezgranicznie i choć z niewielką radością, to oddawał mu się w całości.

Blondyn nigdy nie widział, aby Hood kiedykolwiek był tak natarczywy i gotowy do brutalnych czynów.

- Oczywiście, że chcemy zapewnić sobie trochę przyjemności - wybełkotał - tak dawno się nie dotykaliśmy, Luke.

Zbliżył twarz do jego szyji i docisnął do niej swoje wargi. Zaczął zostawiać mokre pocałunki, które zdecydowanie nie podobały się Hemmingsowi. Jednak bardziej nie spodobało mu się kolano, które znalazło się między jego nogami. Calum zgiął je i zaczął ocierać nim o spodnie swojego chłopaka.

Do błękitnych oczu napłynęły łzy, a blondyn zaczął się niekontrolowanie trząść. Jedna z dłoni Hooda puściła ręce Luke'a i skierowała się do swoich spodni. Odpiął swój pasek, szybkim ruchem wyciągając go ze szlufek.

Hemmings bał się wyrwać brunetowi, kiedy ten zapinał go na jego nadgarstkach. Ręce, puścił związane w dół a Calum uśmiechnął się szyderczo, widząc łzy spływające po nieskazitelnej twarzy Luke'a.

- Calum, ja nie chcę - wyszlochał Luke.

Jednak nie sądził, że za te słowa dłoń mulata uderzy o jego policzek.

- Nie było cię, gdy przegrywałem - wybełkotał - więc teraz zapewnij mi trochę przyjemności.

- Nie, gdy jesteś pijany - odezwał się ponownie, za co został ciosem w brzuch.

Calum przeniósł swoją dłoń na spodnie Luke'a. Ustami znów przywarł do jego szyi, a Hemmings przełknął głośno ślinę. Hood zsunął w dół szare dresy, aby za chwile zrobić to samo ze swoimi czarnymi jeansami.

Dopchnął swoje ciało do ciała Hemmingsa, wypuszczając ze swoich ust przeciągły jęk.

Luke czuł się upokorzony. Zhańbiony przez własnego chłopaka.

Brunet zaczął ocierać się o blondyna, wywołując tym ogromną dawkę przyjemności dla samego siebie. Blondyn natychmiast zacisnął szczękę, jakby to miało złagodzić jego psychiczny ból.

Calumowi jednak, po chwili zaczęło to nie wystarczać. Szarpnął ciałem Luke'a, które runęło na ciemne panele. Z jego ust wydostał się krzyk bólu.

Hood uklęknął nad nim i zaczął składać pocałunki na wewnętrznej stronie ud młodszego, co chwile przegryzając jego skórę tak, że zostawiał czerwone ślady. Jednak i to mu się znudziło.

Podniósł się na moment i zaczął do końca zdejmować swoje spodnie. Osuwał też swoje bokserki w dół, aby uwolnić bolącą już erekcję.

Luke bał się niesłychanie, jednak nie brakowało mu odwagi. Wykorzystał moment, kiedy brunet zrzucał swoją bieliznę. Szybko wysunął się spod Hooda i ruszył biegiem do drzwi łazienki.

Calum poderwał się w momencie, w którym Luke nacisnął klamkę do pomieszczenia przed sobą.

Jego ciało drżało, a oddech był nierównomierny, ale starał się myśleć racjonalnie. Kiedy wskoczył do łazienki, zaparł się o drewno i przekręcił zamek.

Głośne dobijanie się do drzwi sprawiło, że blondyn odskoczył i zaczął rozglądać się po pomieszczeniu.

Z trudem, odpiął zębami pasek na swoich nadgarstkach i wbił swój wzrok w niewielkie okno nad wanną. Rzucił skórzany pas na podłogę i podciągnął swoje szare spodnie w górę.

Wszedł na wannę i otworzył okno. Spojrzał w dół, licząc wszystkie za i przeciw. Zamknął oczy i wziął głęboki wdech.

Podparł się na przedramionach i wysunął kawałek siebie za ościeżnicę. Bał się, ale chyba większy strach oblatywał go na myśl powrotu do pomieszczenia, w którym był jego chłopak.

Wyskoczył.

Dziękował w duchu, że wraz z Calumem mieszkali na najniższym piętrze.

Jednak chłopak ewidentnie upadł jakiś ostry kamień, który leżał wśród trawnika, bo ból w ramieniu był o wiele silniejszy niż którykolwiek w innej części ciała.

Spojrzał w stronę wejścia do kamienicy z nadzieją, że jego chłopak nie pomyśli o tym, aby wyjść na dwór.

Zastanowił się, co powinien teraz zrobić. Wiadomym jednak było, że Luke ma tylko jedno miejsce, do którego mógłby się udać.

Otarł dłońmi spływające łzy i mimo bólu, ruszył biegiem w stronę dobrze znanego sobie osiedla.

*

Ashton złożył buziaka na czole swojej siostry, kiedy ułożył ją w końcu do snu. Mikayla zdecydowanie nie miała ochoty dzisiaj zasnąć. Nie współpracowała z bratem ani w czasie kąpieli, ani po niej, a nawet, kiedy chłopak niemalże siłą, musiał wepchnąć ją do łóżka.

Jednak w końcu Minnie zasnęła, a szatyn mógł zgasić światło w jej pokoju i samemu udać się pod prysznic.

Wszedł do łazienki i zdjął swoją zieloną koszulkę, uwaloną tortem, którym Amy ubrudziła nawet jego. Wrzucił ją do kosza na pranie i miał zamiar zdjąć swoje czarne rurki, kiedy z mieszkaniu rozbrzmiał dzwonek.

Zmarszczył brwi, nie rozumiejąc, dlaczego ktoś mógłby dobijać się do niego o tej porze. Dodatkowo użył dzwonka, a nie domofonu, czyli możliwe, że był to któryś z sąsiadów.

Szatyn liczył, że głośny dzwonek nie obudził jego siostry, ponieważ kolejna próba ułożenia jej do snu mogłaby zakończyć się porażką.

Ruszył do drzwi i nacisnął klamkę, uprzednio przekręcając zamek.

Otworzył szeroko oczy, widząc przed sobą Luke'a. Jednak chłopak nie wyglądał normalnie. Był boso, w piżamie, a po jego twarzy spływały łzy.

Ciało blondyna drżało, więc Ashton nawet nie zapytał, a po prostu wciągnął go do swojego mieszkania.

Luke co chwila przecierał policzki, chcąc pozbyć się z nich swoich łez.

- Lu, co się stało? - zapytał szeptem, a blondyn zsunął się w dół po ścianie i wybuchnął szlochem.

Szatyn uklęknął obok niego i położył dłoń na jego ramieniu. Wtedy jednak zauważył, że piżama chłopaka jest koszmarnie brudna, a ramię pokrywa krew.

Od razu w jego głowie pojawiło się imię: Calum Zacisnął swoje dłonie w pięści. Był zły, że znów z jego powodu Luke dostał od swojego chłopaka.

Otulił go swoim ramieniem, chcąc dodać mu otuchy, jednak on zaczął trząść się jeszcze bardziej. Chciał pogładzić jego plecy, jednak i to nie przyniosło skutku.

Zauważył Minnie, która z misiem w rączce i swojej fioletowej piżamce, patrzyła na Luke'a. Nie wiedziała co się stało, zupełnie tak, jak jej brat, więc pokiwał jej, aby wróciła do łóżka.

Jednak siostra nie posłuchała. Położyła dłoń na kolanie Luke, próbując złapać z nim kontakt wzrokowy.

- Jesteś moim słońcem* - zaśpiewała cichutko - moim jedynym słońcem. Sprawiasz, że jestem szczęśliwa, kiedy nieba są szare.

Mimo sytuacji, w której trwali, uśmiechnął się pod nosem.

- Nigdy się nie dowiesz, mój kochany, jak mocno cię kocham. Proszę, nie zabieraj stąd mojego słońca - kontynuowała.

To była ich piosenka. Piosenka, którą ojciec śpiewał, gdy któreś z nich płakało.

- Innej nocy, kochany, gdy leżałam, śpiąc, śniłam, że trzymam cię w swoich ramionach. Kiedy się przebudziłam, kochany. Pomyliłam się i wtuliłam moją głowę i płakałam.

Ale kiedy zmarł tata, ta piosenka nie odeszła w niepamięć. Gdy po śmierci Daryla Michael miewał ataki paniki, Minnie śpiewała mu ją wraz z Karen, karząc sobie wtórować.

- Jesteś moim słońcem, moim jedynym słońcem, sprawiasz, że jestem szczęśliwa, kiedy nieba są szare.

- Innej nocy, kochany, gdy leżałem, śpiąc, śniłem, że trzymam cię w swoich ramionach. Kiedy się przebudziłem, kochany. Pomyliłem się i wtuliłem moją głowę i płakałem - dołączył Ashton..

Po kilku chwilach ciało chłopaka przestało się trząść, a łzy wypływać z jego oczu. Przestał śpiewać z Minnie kołysankę, sprawiając, że w pomieszczeniu było słychać tylko szybkie oddechy blondyna.

- Luke, musimy opatrzyć twoje ramię - powiedział cicho, kiedy miał pewność, że chłopak się wystarczająco uspokoił.

Blondyn skinął swoją głową, więc Ashton podniósł się do pionu.

- Minnie, wracaj do łóżka - rozkazał.

- Ale Ash...

- Pośpiesz się - dodał, a jego siostra udała się niechętnie do swojego pokoju.

Wrócił wzrokiem do Luke'a, który odprowadzał Mikaylę wzrokiem. Szatyn wyciągnął ku niemu dłoń, krzyżując ze sobą ich spojrzenia. Jego błękitne oczy były zaczerwienione i wyrażały strach, jakby blondyn wahał się, ręka blondyna go nie skrzywdzi.

- Nie bój się mnie - powiedział szatyn, kładąc na jego kolanie dłoń.

Zmartwił się, gdy przez ten dotyk chłopak zadrżał.

- Nie zrobię ci krzywdy, Luke - wyszeptał. - Nigdy ci jej nie zrobiłem, pamiętasz?

Hemmings zaczął podążać wzrokiem po pomieszczeniu, jakby pierwszy raz w nim był. Powrócił wzrokiem do piwnych oczu Ashtona.

- Nie boję się ciebie - powiedział dość niepewnie.

- Chodźmy Lu, twoje ramię naprawdę nie wygląda zbyt ciekawie.

Ponownie wstał i wysunął swoją dłoń w jego stronę. Jednak tym razem, brudne palce blondyna dotknęły ręki Ashtona, która pomogła mu wstać.

Razem poszli do łazienki, a Irwin poprosił, aby chłopak usiadł na muszli. Wyjął z szafki apteczkę i postawił ją na pralce.

Uklęknął przed chłopakiem i podwinął krótki rękaw jego koszulki. Widząc trzy, średniej wielkości rany, ucieszył się, że nie krwawią zbyt mocno.

- Zdejmiesz koszulkę? - zapytał. - Część skaleczenia sięga na twój bark.

Do oczu Hemmingsa ponownie napłynęły łzy. Nie chciał, aby Ashton oglądał go bez koszulki. Nie w takim stanie. Nie w takiej sytuacji. Czuł się brudny. Stłamszony przez własnego ukochanego.

Ashton nie miał odwagi zapytać co się stało, ale przeczuwał najgorsze. Połowa jego myśli mówiła: Calum ukarał go, bo ten nie przyszedł na walkę, a druga część podpowiadała, że pobił go za obecność na urodzinach Minnie. Jednak jedna myśl w jego głowie była pewna: Calum. Jednak jeżeli ten go uderzył, dlaczego Luke nie chciał zdjąć koszulki? Przecież widział już go bez niej. Widział zarówno posiniaczonego jak i nieskazitelnego poza tą jedną malinką, którą sam stworzył na jego bladej skórze.

- Nie bój się, Lu. Chcę ci pomóc - powiedział, patrząc na niego z dołu.

Chwycił za krańce jego koszulki, ale ten zaczął wierzgać na boki swoją głową, aby ten przestał. Odsunął więc swoje dłonie, unosząc je w geście obronnym.

- Luke, chcę ci pomóc, ale naprawdę nie wiem jak...

Chłopak nie odpowiedział, tylko zsunął się na podłogę i wtulił się w nagą klatkę piersiową Ashtona. Irwin bez zastanowienia objął go ramionami.

- Shh... Jesteś bezpieczny - wyszeptał, opierając policzek o jego głowę. - Przy mnie zawsze będziesz bezpieczny. Nigdy nie pozwolę cię skrzywdzić, Kruszyno.

*

Minęło kilka, kilkanaście a może nawet kilkadziesiąt minut, nim blondyn odsunął swoje ciało od mojego. Na jego ramieniu powstawał strup, ale to nadal wymagało odkażenia. Nie chciałem, aby Luke dostał zakażenia.

- To dasz się opatrzyć? - zapytałem, na co Luke delikatnie skinął głową.

Wstałem po gąbkę, a następnie zmoczyłem ją wodą. Zabrałem kilka rzeczy z apteczki, a gdy wróciłem, Hemmings siedział bez koszulki. Ściskał dłonie na granatowym materiale i trzymał ją blisko swojej piersi.

Uklęknąłem obok niego i przesunąłem gąbką po ramieniu, oczyszczając jego skórę z ziemi. Luke wziął głęboki wdech, a ja sięgnąłem po wodę utlenioną.

- Zaboli - ostrzegłem.

Polałem płynem ranę, a Luke syknął. Zacząłem dmuchać w miejsce, w którym zaczęła tworzyć się piana, jednocześnie wpatrując się w niebieskie tęczówki chłopaka nad moją twarzą. Po chwili przyłożyłem do mokrego miejsca gazę i trzymałem ją przy nim.

- Założymy ci opatrunek, kiedy weźmiesz prysznic, dobrze? Przyniosę ci ubrania, w których będziesz mógł spać, a te wrzucimy do prania. Chociaż nie wiem, czy z tej koszulki jeszcze coś będzie - powiedziałem.

Blondyn znów skinął głową, więc wstałem i ruszyłem do sypialni, skąd zabrałem grube dresy i koszulkę dla młodszego chłopaka. Wróciłem do łazienki, gdzie Luke wpatrywał się w swoje odbicie w lustrze.

- Tutaj kładę twoje nowe ubrania. Pościelę łóżko. Chcesz... Chcesz spać ze mną czy sam?

Luke spuścił wzrok na podłogę i zaczął myśleć.

- Sam. Tak... Będzie lepiej - wyszeptał.

- Okej, to pościelę sobie w salonie - powiedziałem, z zamiarem wyjścia z pomieszczenia, ale zatrzymał mnie głos chłopaka.

- Nie, czekaj. - Podniósł na mnie swój wzrok. - To ja powinienem spać na kanapie.

- Oszalałeś? - zapytałem. - Ani przez myśl mi nie przeszło, aby pozwolić ci tam spać.

- W takim razie, śpijmy razem.

- Luke, nie chcę cię do niczego zmuszać. Naprawdę mogę spać w salonie.

- Ale ja chcę spać z tobą, Ashy... - powiedział.

*

Calum kopnął drzwi, wyłamując tym samym zamek. Rozejrzał się po łazience i dostrzegł brak blondyna.

Spojrzał na szeroko otwarte okno, przez które dostawało się świeże powietrze. Brunet przetarł twarz dłońmi, jakby dopiero teraz dotarło do niego co się stało.

Wytrzeźwiał w kilka sekund.

Wszedł na brzeg wanny i wyjrzał za okno w dół. Na trawniku nikogo nie było, więc Calum domyślił się, że Luke uciekł.

- Co ja do jasnej cholery narobiłem...

*

Luke siedział po turecku naprzeciw Ashtona, który zawiązywał bandaż, pod którym znajdowała się gaza. Zaplątał na jego ramieniu kokardkę i posłał mu pokrzepiający uśmiech.

Blondyn podążał spojrzeniem za dłonią chłopaka, która co kilka chwil muskała jego skórę. Kiedy ją odsunął, Luke spojrzał w zatroskane oczy szatyna.

- Dziękuję - powiedział prosto z serca.

Ashton pomógł mu już nie pierwszy raz. Chłopak zdecydowanie na nim polegał. Ufał mu, być może nawet i bezgranicznie. Serce podpowiadało mu, że Irwin nie mógłby go skrzywdzić. I może właśnie to sprawiało, że jego to samo serce zatapiało się w uczuciu do tego loczka.

- Nie musisz mi dziękować.

Położył dłoń na policzku Hemmingsa, który przymrużył oczy i przechylił głowę, jakby próbując się w nią wtulić.

- Tak wiele dla mnie robisz...

- I nie zamierzam przestawać - oznajmił - bo twój widok sprawia, że każdy dzień staje się o niebo lepszy.

Z oka chłopaka wypłynęła łza. I mimo, że w głowie co jakiś czas powracał widok pijanego Caluma, Luke czuł się lepiej, bo Irwin akceptował go takim jakim jest.

A przecież nie jest idealny. Jest niezdarny, czasem nawet ślamazarny. Zbyt pochopnie wyciąga wnioski, albo tworzy w swojej głowie jakieś nierealne teorie spiskowe.

Kciuk szatyna zebrał łzę, odsyłając ją niepamięć.

- Chodźmy spać - zasugerował. - Rano trzeba zaprowadzić Minnie do przedszkola.

Blondyn skinął głową i wsunął się pod kołdrę. Ashton zebrał papier, z którego zabrał bandaż i wyrzucił go do kosza. Zdjął okulary, które nosił tylko po kąpieli, aby przed snem nie męczyć oczu soczewkami.

Wsunął się na łóżko, chcąc objąć ramionami chłopaka, ale w ostatnim momencie się powstrzymał. Skoro początkowo Luke nie chciał z nim spać, to prawdopodobnie nie będzie chciał leżeć w objęciach Ashtona.

- Chcesz się poprzytulać? - zapytał, spoglądając na blondyna. Zerknął też na nocną lampkę, której postanowił dziś nie gasić.

- Nie - wyszeptał. - To... To nie tak, że... Ja po prostu...

- Rozumiem - przerwał mu Ashton.

Skoro Luke potrzebował przestrzeni, to chłopak chciał mu ją dać.

- Ale... A-ash?

- Tak?

- Mogę potrzymać twoją rękę? - zapytał cicho, jakby wstydząc się swojej prośby.

- Oczywiście, że tak - odpowiedział, po czym wysunął ku niemu dłoń. Luke złapał ją rękoma i przyłożył do swojego policzka.

Tak właśnie, choć z trudem, zasnął, mając przed oczyma widok Caluma zapinającego pas na jego nadgarstkach.

***

Dzień dobry wieczór!

Wyszedł tasiemiec ponad 3k słów no i pewnie nie lubicie mnie już za wydarzenia w tym rozdziale XD

Dziękuję za 5 tysięcy wyświetleń i tysiąc gwiazdek! Rankingi pną się w górę, za co też bardzo wam dziękuję ^^

Mamy drugie miejsce w tagu lashton, co znaczy, że nad nami są tylko smuty, więc jesteśmy na najlepszym miejscu, bo smutów i tak nikt nie przegoni XD

Mam do was jedno pytanie: Jakby Minnie była chłopcem, jak dalibyście jej na imię?


Miłego dnia lub wieczoru!


---

#MinnieFF

---







Pokračovat ve čtení

Mohlo by se ti líbit

115K 8.6K 54
Edgar to młody chłopak z toną problemów na głowie. Dla swojej siostry starał się walczyć z chęcią skończenia tego. Niestety pragnienia wzięły górę. ...
2.3K 86 21
Jedno zdarzenie może zmienić życie człowieka o sto osiemdziesiąt stopni. Jedno źle powiedziane słowo może ranić bardziej od tortur. A jeden chłopak m...
43.3K 1.7K 45
Jako, że od jakiegoś czasu strasznie wciągnęłam się w fandom. Nabrała mnie ochota popisania talksów, bo czemu nie? Zapraszam.
13.6K 616 24
Ninjago już jakiś czas temu wstało na nogi po ataku kryształowego władcy. Mieszkańcy świętują i wracają do dawnego życia. Jednak zło nigdy nie śpi, i...