- Wejdź – oznajmiła udając się do kuchni. Posłusznie wszedłem do środka zamykając za sobą drzwi. Udałem się do kuchni, gdzie była kobieta. Ta kazała mi usiąść w salonie. Lekko skołowany, zapewne trochę niemrawy, udałem się do wskazanego pomieszczenia. Usiadłem w fotelu i odgarnąłem dłońmi włosy, które opadły mi na twarz. Co ja jej do cholery powiem? prawdę. Tylko nie wiem jak. Nic już nie wiem. Spojrzałem na biały zegar powieszony na ścianie. Wskazywał siedemnastą. Kobieta, mimo iż na jej twarzy widać było rozpacz, próbowała nad sobą panować. Postawiła świeżo zrobioną herbatę na stoliku tuż obok mnie. Poczułem aromatyczną woń.
- Melisa – jakby czytała mi w myślach – przyda się nam obu. Więc jak to się stało, Prime?
- Nie wiem jak mam to Pani powiedzieć...
- Jakoś musisz. Wymagam tego od ciebie.
- To, że walczy o życie jest moją winą. I nie jest to spowodowane złą strategią, ani niczym takim... Zobaczyłem, że Starscream ma ją w objęciach i natychmiast zadziałałem... Chciałem go zabić. Wbiłem miecz zbyt głęboko. Przeszył też Selen – powiedziałem otępiały. Kobieta patrzyła się na mnie pustym wzrokiem. Sam zapewne miałem podobny.
- Nie zamierzam... - wyjąkała w końcu – nie zamierzam cię teraz za to nienawidzić, chociaż może powinnam.
- Nie proszę ani o wybaczenie, ani o zrozumienie, ponieważ wiem, że na takowe nie zasługuje. Moim obowiązkiem było powiadomienie Pani o stanie córki, chociaż wiem, że dokładniej mógłby zrobić to lekarz... - powiedziałem zbierając się na odwagę – domyślam się, że nie interesuje Pani co teraz czuję. Nigdy sobie tego nie wybaczę, a mój ból potęguje fakt, że kocham ją tak bardzo.
- Nie chcę już rozmawiać o tej sytuacji – zbyła mnie krótko i ozięble. Opuściłem głowę – Mówiłeś, że walczy o życie... Muszę przedzwonić do szpitala i dowiedzieć się o szczegóły. Chyba nadszedł czas, w którym wszelkie tajemnice zostaną odkryte – rzuciła i podniosła się z siedzenia. Po chwili wyszła z pokoju, pozostawiając mnie z dziwnym uczuciem. O czym mówiła? cóż, miałem nadzieję, że wkrótce będzie mi dane wiedzieć.
Kobiety nie było jakiś czas. A ja nie mogłem usiedzieć na miejscu. Teraz już tak będzie? - pomyślałem przybity. Nie będę wiedział co ze sobą zrobić przez resztę moich dni? próbowałem sobie przypomnieć, co działo się ze mną po stracie Ariel, mojej pierwszej dziewczyny. Było to jakieś dziesięć milionów lat temu, więc trudno mi było pamiętać jak się zachowywałem. Czułem pustkę, okropny ból. Miałem też świadomość tego, że już jej nie zobaczę. Teraz mam iskierkę nadziei, że może Selen ocaleje, ale nawet jeśli, to mogę zapomnieć o tym, że w ogóle będzie chciała na mnie spojrzeć. A ja będę się zawsze czuł jak potwór. Poderwałem się z miejsca. Matka mojej ukochanej siedziała przy stole i rozmawiała przez telefon. Jej paznokcie stukały o stół, a noga chodziła z nerwów. Nie do końca przemyślałem, gdzie chcę iść. Stopy skierowały mnie na górę. Gdy już się tam znalazłem oczywistym było, że otworzyłem drzwi do pokoju dziewczyny. I znów mnie uderzyło. Wszystko jak dawniej. Jak jeszcze z przed tygodnia, gdy u niej nocowałem. Na ramie lustra zwisało nasze zdjęcie. Nie pamiętam kiedy je robiła. Trzymała swój telefon na wysokości naszych twarzy i kazała się uśmiechnąć. Zrobiłem jak mówiła. Potem pokazała mi na ekranie nasze postacie. Wyjaśniła mi zasadę fotografowania, a ja szybko ją załapałem. Niektóre "fotki" robiłem nawet ja. Były one umieszczone w pamięci jej komórki oraz na komputerze. Podchodziłem do szafek i grzebałem jej w ciuchach. Potem usiadłem na łóżku.
- Co ja zrobiłem? - zapytałem sam siebie szeptem nie mogąc uwierzyć w wydarzenia, które miały miejsce jakiś czas temu. Przejechałem ręką po kołdrze, gdzie dziewczyna zwykła leżeć. Nie było jej. Być może już nigdy nie będzie.
Miałem ją chronić, a tym czasem sam ją skrzywdziłem.
- Optimusie? - głos kobiety przerwał mój lament. Poderwałem się z siedzenia i wytarłem twarz.
- Tak? - zapytałem gwałtownie.
- Musimy porozmawiać i to poważnie - odparła i wyszła z pokoju. Dyskusję podjęliśmy w salonie. Znowu dopadłem do herbaty. Nie pomagała mi na nerwy. A podobno miała. Matka dziewczyny przez chwilę gniotła koszulę i przygryzała wargę patrząc w okno. Na jakiś niewidzialny dla mnie punkt. Nie wiedziałem co chce mi powiedzieć, ale serce zaczęło walić mocniej. Wręcz łomotało, więc bałem się, że może to usłyszeć. Rozmawiała z lekarzem. A teraz próbuje mi coś powiedzieć. Jednak znosi to lepiej niż ja. To przecież absurdalne.
- Proszę pani, czy ona...
- Nie - odparła - lekarze podtrzymują jej życie, mówią, że to może być decydująca godzina. Operacja skończyła się pół godziny temu, ale są powikłania. Jej serce jest słabiutkie. Wyjęli fragment ostrza z jej ciała, teraz zobaczymy jak organizm zachowa się po operacji. Mimo iż cudem się udało, to jednak jest możliwość, że Selen po prostu nie da rady.
Fragment ostrza? dziwne, mój miecz zdawał się cały, gdy go podnosiłem. Może nie zwróciłem uwagi...W końcu w tamtej chwili nie to było najważniejsze. Zdecydowanie to czy narzędzie zbrodni nie ułamało się w trakcie użycia należało do moich najmniejszych zmartwień. Żyła. Wciąż walczyła. Jednak czy podoła? była zawsze uparta i odważna, więc na pewno zrobi wszystko, by pozostać przy życiu. Taką należało mieć nadzieję. Teraz wszystko w rękach lekarzy i Boga, w którego wierzyła Selen.
Boże, jeśli istniejesz... nie wiem tego. Nigdy nie próbowałem dostrzegać twojej obecności. Nigdy nie myślałem o tym, że Możesz być i nami kierować. Być może nie jestem Twoim dzieckiem. Nie zgłębiałem się w to wszystko... Jednak wiem, kto na pewno nim jest. Ta dziewczyna walczy o życie. Z mojej winy. To ja powinienem być na jej miejscu. Selenka niczym sobie na to nie zasłużyła. Była dobra, kochana, troskliwa. Tak, prawdą jest, że nie raz mnie nie słuchała. Często się sprzeczaliśmy, ale kochałem ją i nadal kocham ją nad życie. Uratuj ją. O nic więcej nie proszę. Gdy nie będzie chciała na mnie patrzeć, zrozumiem to, ale ta dziewczyna musi żyć. Nie wiem jak się do Ciebie modlić. Selen mówiła mi, że wystarczy rozmowa. Odklepywanie paciorków i nic poza tym nie daje tej radości, co możliwość otworzenia się przed Tobą i traktowanie Cię jako przyjaciela, nie tylko kogoś kto nad tobą króluje. Tak więc robię to i mam wielką nadzieję, że mnie Wysłuchasz. Jak to Selen zazwyczaj kończyła..? Amen.
- Masz szansę ją uratować - z moich myśli wyrwał mnie głos matki Selen. Spojrzałem na nią zdziwiony.
- Jak to? ja?
- Najpierw ci coś opowiem. Dobrze, że siedzisz. To może być lekkim wstrząsem... Więc... no dobra. Jak zauważyłeś od jakiegoś czasu Selen miewała jakieś dziwne "zachowania", a także jej wygląd zmienił się nieco. Mam na myśli kichanie elektrycznością i czerwone oczy.
Przytaknąłem niepewnie. Rzeczywiście było to czymś niesłychanie dziwnym. W dodatku jej nadprzyrodzone zdolności podczas walki. Bardzo się o nią wtedy martwiłem.
- Nigdy nie próbowałeś tego zapewne kojarzyć z dojrzewaniem... u robotów.
Moje oczy niemal wypadły z wrażenia.
- Nie, ależ skąd! To przecież nienormalne.
- A powinieneś. Selen nie tylko nie jest prawdziwym człowiekiem, jest kimś o wiele ważniejszym dla waszej planety, niż ci się wydaje. Byłam młoda i to bardzo. Niemal tak jak Selen, zakochałam się od pierwszego wejrzenia. Miałam szczęście, myślałam. Trafił mi się bot, który był odważny, silny i odpowiedzialny. Od czasu do czasu wyrażał chore poglądy, ale z początku mi to nie przeszkadzało. Byłam w końcu zakochana. Mój wybranek był urodzonym przywódcą. Zasługiwał na najwyższą rangę. Połączyliśmy się bardzo szybko, no i bardzo szybko doczekaliśmy się pierwszych dzieci. Najpierw dwóch chłopców. Potem chcieliśmy powiększyć naszą rodzinę. Urodziła się nam Selen, a potem jej brat, którego miałeś okazję poznać: Jaden.
- Chce mi pani powiedzieć, że jesteście robotami? - oniemiałem z wrażenia. To wszystko wydawało się niemożliwe.
- To uświadamiam ci od początku mojej opowieści. A więc słuchaj dalej. Mimo iż ustaliliśmy, że nie będziemy mieć przed sobą tajemnic, ja doskonale wiedziałam, że coś w tym wszystkim nie gra. Zorientowałam się, że tak na prawdę bardzo się pospieszyłam z ułożeniem życia, przecież ja nic o tym bocie nie wiedziałam... Wtedy zaczęłam zbliżać się do prawdy. Wyszłam za Upadłego. Gdy się poznaliśmy, był już po całej tej historii ze żniwiarzem i Sześcioma Wspaniałymi. Upadły został ponownie uaktywniony i co jakiś czas potrzebował regeneracji sił. Nie miałam pojęcia! Nigdy nie interesowałam się historią! A tu proszę. Byłam przerażona, mój mąż był zdrajcą. A ja byłam okropnie naiwna. Nie dałam jednak po sobie poznać, że znam prawdę. Nie od razu. Żyłam z tym przez jakiś czas. Potem, gdy The Fallen nie radził sobie z utrzymaniem energii osiadł na tronie i już z niego nie schodził. Uważał, że regeneruje siły na coś wielkiego. Było to ponowne zetknięcie się ze żniwiarzem, które przeżyliście w tym roku. Mój mąż zaczął uczyć najstarszych synów swojej brutalności. A ja nie mogłam tego znosić. Buntowałam dzieci przeciw niemu. W końcu postanowiłam podjąć drastyczne środki. Kazałam uciekać moim synom, by nie ulegli sile ojca. Zrobili to. Obaj w przeciwne strony. Ten jeden był bardzo zżyty z siostrą. Nie odstępowali się na krok. Musiałam mu obiecać, że będzie bezpieczna. Upadłemu wmówiłam, że nasze dzieci zostały porwane. Ten zatem, gdy poszukiwania nie przyniosły efektu zaczął myśleć o uczynieniu Selen swoją następczynią. Dziewczynka, wtedy sześcioletnia była bardzo uległa. Musiałam trzymać ją z dala. W dodatku było coś jeszcze. Upadły już wtedy planował atak na ziemię, by uruchomić żniwiarza. Decepticony miały wszystkie odłamki All Sparku. Nie mogłam uwierzyć, że znowu planuje zagładę tych istot. Może i kosmitów, bo tak postrzegano Ziemian, ale jednak osób tak samo odczuwających jak my. Wszystko we mnie wrzeszczało, bym coś zrobiła. Więc zrobiłam. Zabrałam odłamek All Sparku, wzięłam też moje dzieci: Selen i Jadena, który był zbyt mały, by rozumieć cokolwiek i uciekłam. Udałam się właśnie na Ziemię, gdyż na Cybertronie nie mogłam być bezpieczna. Sam Upadły nie był w stanie mnie odszukać, a nikt nie pomyślał, by szukać akurat na tej planecie. Tam nauczyłam dzieci wytwarzać holoformy.
- Selen jest robotem... w dodatku córką Upadłego... - wyjąkałem.
- Tak. Stąd jej elektryczność i zmiana oczu na czerwień. Dojrzewa. Jak każdy robot po osiemnastym milionie życia - wyjaśniła - w dodatku... posiada zdolności po ojcu.
Wszystko składało się kupy. Byłem w szoku.
- Wiedziałam, że mogę wam ufać. Znałam autoboty i decepticony. Jeden z nich pomógł mi uciec. Naraził siebie, by chronić mnie i moje dzieci. Nie dawał mi potem sygnału życia. Zapewne został wytropiony przez któregoś z poddanych Upadłego... A teraz to, co jest zdaje się najważniejsze: jest szansa, by uratować Selen. Można uruchomić jej ciało robota, a nim zajmie się wasz lekarz. Ciała robotów są znacznie wytrzymalsze od tych ludzkich. To może być jedyne wyjście.
Przytaknąłem. Trudno było mi pozbierać myśli. Ostatnio działo się za dużo na raz. Miałem ociężałą głowę i oddałbym wiele za sen, ale nie było na niego czasu. Zrozumiałem co mówiła do mnie matka Selen. Dziewczyna była robotem. Z późniejszych wyjaśnień dowiedziałem się, że nie pamięta nic do szóstego roku życia. Jakby jej istnienie zaczęło się od tamtego momentu - wprowadzenia się do tego domu.
- Jak dostać się do jej oryginalnej postaci? - zapytałem, gdy już nieco bardziej ochłonąłem.
- Znajdują się w skrytce za domem. Wiem o niej tylko ja. Zawiadom Ratcheta, że ma się podjąć najważniejszego zabiegu jaki dotychczas robił. Zaraz zaprowadzę cię do tego miejsca.
Gdy tylko skontaktowałem się z moim medykiem, wraz z kobietą udaliśmy się na podwórze, by zabrać protoformę Selen. Jej matka otworzyła drzwi do pomieszczenia, które wydały z siebie ciężki jęk. Musiały być otwierane bardzo dawno. Cóż, jeśli za nimi krył się największy sekret rodziny Howard, nie dziwię się, że pozostawały zamknięte. Gdy weszliśmy do skrytki, kobieta zapaliła światło, które rozjaśniło całe pomieszczenie. Nie było tam zbyt wiele przedmiotów. Głównie narzędzia do ogrodnictwa, jakieś szpargały i trzy komory, charakterystyczne dla naszej rasy. Podszedłem do jednej, średniego rozmiaru i przetarłem z kurzu i pajęczyn. Ludzkiego rozmiaru metalowa postać z zamkniętymi optykami wyglądała nieco podobnie do dziewczyny, którą tak kochałem. Rysy twarzy miała podobne. Jednak widok dziewczyny w zupełnie innej formie wywołał moje zdziwienie i lekki zachwyt. Selen była jedną z nas. Pochodziła z Cybertronu. Czy to przeznaczenie pozwoliło nam spotkać się w kopalni?
- Chciałam im powiedzieć wcześniej, ale wiem, że nie mieliby normalnego życia - wytłumaczyła się - nadal nie wiem, jak ja im to powiem...
- Trzeba będzie spróbować. Ja także nie wiem co powiem Selen, gdy uda nam się porozmawiać.
Chwyciłem komorę i wraz z matką dziewczyny załadowaliśmy ją do mojego alt mode. Jeszcze raz przyjrzałem się femobotce w kapsule. Miała ranę w okolicy iskry. Gdy wytwarza się holoformy, ciała robotów, które zostały unieruchomione na rzecz ludzkiej postaci reagują tak samo jak obecna forma. Mam na myśli to, że, gdy walczyłbym jako człowiek i zyskał obrażenie, takie samo miałbym jako robot. Więc, gdy Selen w wieku sześciu lat wytworzyła holoformę, jej ciało robota rosło wraz z nią. Byłem jednak zdziwiony, że jej forma była niemal tego wzrostu, co dziewczyna. Rzadko spotykałem się z tak małymi robotami. Nie stanowiło to chyba jednak problemu. Gdyby Selen się udało, gdyby przeżyła, mogłaby zmienić się w dowolny pojazd, tym samym zwiększając swoją objętość i wysokość.
- Co teraz? - zapytałem.
- Jedziemy do szpitala. Lekarze muszą dowiedzieć się, że nie mają styczności ze zwykłym człowiekiem. Tam też musimy spotkać się z Ratchetem, któremu przekażemy moją córkę.
xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx
Cześć!
Rozdział ukazał się wcześniej, ponieważ nasza kochana MurielMeg ma urodzinki i chciałam zrobić jej miły upominek - o który z resztą prosiła! :D <3
Kochana, życzę Ci duużo weny aby kończyć romanse, opowiadania i tworzyła zawsze tak świetne opowiadania jak dotychczas <3 Dużo zdrówka, szczęścia, szaleństw i radości. Abyś otaczała się tylko uczciwymi i dobrymi ludźmi i była zawsze tak pozytywnie zakręcona <3 Dużo Smokescreena! Transformers! Marvela i wszystkiego co sobie wymarzysz <3
Mam nadzieję, że rozdział się podobał :D
Pozdrawiam kochani <3