Historia o wilczku (LGBT+)

By Koszmarny1801

292K 19.1K 3.6K

W małomiasteczkowej szkole dochodzi do spotkania dwóch młodych wilkołaków. Pozornie zdają się nie mieć ze sob... More

Świat przedstawiony
Rozdział 1: To przez niego?
Rozdział 1.5: To elektryzujące uczucie
Rozdział 2: Jutro wszystko wróci do normy
Rozdział 3: Kibicujmy!
Rozdział 4: Jego przyjaciele
Rozdział 5: Rozgrzewka?
Rozdział 6: Będzie dobrze
Rozdział 7: Pełnia
Rozdział 8: Stracić nadzieję
Rozdział 9: Mały płomień
Rozdział 10: Czara goryczy
Rozdział 11: Chatka
Rozdział 12: Ja też cię...
Rozdział 13: Moi bliscy
Rozdział 14: Poznajcie mojego chłopaka
Epilog: Żyli długo i szczęśliwie
🤍 Podziękowania i kontynuacja 🤍
🖤 Kontynuacja i polecenia 🖤

Rozdział 15: Ten prawdziwy pierwszy raz

19.5K 1K 299
By Koszmarny1801

Gabriel

Każdy dzień przypominał sen na jawie, z którego budziłem się po powrocie do domu.

Kiedy budziłem się rano, myślałem o odebraniu Josepha.

Kiedy jechałem do niego, myślałem o tym, czy już na mnie czeka.

Kiedy siedziałem na lekcji, zastanawiałem się, co robi.

Kiedy wracaliśmy ze szkoły, myślałem jak by tutaj przedłużyć nasz czas razem.

A kiedy byłem w domu, myślałem, kiedy będę mógł znowu po niego pojechać.

Cała ta sytuacja doprowadzała mnie do szału. Ukojenie nastało dopiero w piątek. Po szkole Joseph jak zwykle poszedł razem ze mną do auta. Był już prawdopodobnie przyzwyczajony, choć ciekawskie spojrzenia wcale nie osłabły. Zaczął się rozglądać, dopiero kiedy ruszyłem inną drogą niż zwykle.

– Gdzie jedziemy? – zapytał zdezorientowany.

– Jak to gdzie? Jest piątek, nie ma dzisiaj żadnego meczu, treningu, imprezy czy innego rodzinnego obiadku. Myślałeś, że nie wykorzystam tego? – Zaśmiałem się, trącając go palcem wskazującym w nos.

– Moja mama oszaleje, jeśli nie wrócę do domu! – spanikował Joseph. – Pomyśli, że mnie uprowadziłeś!

– To zadzwoń i ją uspokój – powiedziałem ze stoickim spokojem. Wcale nie uważałem słów partnera za nieprawdopodobne. Przez cały tydzień balansowałem na granicy cierpliwości tej kobiety. Starałem się naturalnie powstrzymywać przy niej, lecz białowłosy zbytnio mnie prowokował. Dzisiaj nie miałem jednak zamiaru się powstrzymywać tylko dlatego, że ta kobieta najpewniej już szukała moich włosów na ubraniach omegi, by móc je dodać do swojej laleczki voodoo.

Joseph patrzył na mnie przez chwilę, jakby nad czymś rozmyślając, po czym ku mojemu zdziwieniu faktycznie wyjął telefon i wybrał numer. Zaśmiałem się po usłyszeniu pierwszych słów, za co zasłużyłem sobie na słabe uderzenie w ramie. Starałem się uspokoić, choć wciąż drżałem z rozbawienia.

– Charlotte? – zaczął niezręcznie. – Jesteś sama? Słuchaj, mam prośbę. Bo widzisz... Jadę właśnie z Gabrielem i... To nie tak! – Zaczerwienił się gwałtownie. Słyszałem, że w słuchawce rozbrzmiewa podekscytowany pisk, a po chwili da się rozróżnić też drugi głos. – Amelia, oddaj jej telefon. Nie, nic wam nie powiem, bo sam nie wiem – wymamrotał nieśmiało. – Dokładnie. Powiedz mamie, że jestem z nim... Tak, jeśli skłamię, to będzie jeszcze gorzej. – Słuchał przez chwilę. Po chwili spojrzał na mnie niepewnie. – Nie mam pojęcia. Pewnie późno. Nie, wcale nie zamie...!

Nie mogąc znieść dłużej tego krążenia wokół tematu, szybkim ruchem zabrałem chłopakowi telefon i przyłożyłem sobie do ucha.

– Cześć, dziewczyny. Tu Gabriel – powiedziałem, uprzejmie uśmiechając się, choć nie mogły tego zobaczyć. Po drugiej stronie momentalnie zapanowywała cisza. – Słuchajcie, chciałbym porwać Josepha na czas nieokreślony. Myślicie, że wasza mama będzie miała z tym jakiś większy problem? – zapytałem, jakby wcale nieświadomy prawdopodobnej reakcji kobiety.

– Oh, daj spokój – odparła onieśmielona dziewczyna. – Wszystko się załatwi. Wiesz, zrobimy jej na babski wieczór. A tę nieistotną informację przekaże się między wierszami. – Byłem pewien, że jakbyśmy rozmawiali twarzą w twarz, w tym momencie puściłaby mi oko.

– Tylko zaopiekuj się naszym braciszkiem! – wtrąciła druga dziewczyna. – I postaraj się odstawić go do niedzieli, bo dłużej mama raczej nie wytrzyma. – Zaśmiały się obie na tę insynuację.

– Spokojnie dziewczęta. Myślę, że jakoś dam radę. Dzięki i do zobaczenia – odparłem wesoło i się rozłączyłem. Oddałem chłopakowi telefon, uśmiechając się pod nosem.

– I co? Co powiedziały? – dopytywał zainteresowany.

– A co miały powiedzieć? – Zaśmiałem się. – Dostałem błogosławieństwo, by zmonopolizować cię na całe dwa dni. – Mój uśmiech jeszcze bardziej się powiększył, kiedy ten otworzył ze zdziwienia usta. W momencie, w którym uświadomił sobie wszystkie fakty, przybrał wygląd dojrzałego pomidorka i zasłonił twarz dłońmi.

– Co moja mama sobie pomyśli...

– Myślę, że nie będzie miała żadnych wątpliwości.

– Co masz na myśli? – zapytał, nic nie rozumiejąc.

– Zobaczysz – odparłem, unosząc dłoń do jego twarzy. Delikatnie potarłem jego policzek. Przez resztę drogi się nie odzywaliśmy.

W końcu dotarliśmy pod mój dom. Był on o wiele mniejszy od tego Josepha, jednak było to spowodowane wyłącznie mniejszą ilością domowników. Po wyjściu pośpieszyłem, by otworzyć omedze drzwi. To także stało się już naszym zwyczajem, który wyszedł z mojej inicjatywy. Chłopak chwycił niepewnie swoje rzeczy i podążył za mną. Otworzyłem przed nim drzwi w zapraszającym geście. Smakowity zapach poprowadził nas prosto do kuchni. Wewnątrz krzątał się już mój tata. Uprzedzając o moich planach przyprowadzenia dzisiaj Josepha, wspomniałem, by zbytnio nie panikował, lecz on i tak robił swoje.

Odwrócił się w naszą stronę, kiedy tylko odłożyłem swoją torbę na ziemię. Uśmiechnął się szeroko i wytarł dłonie o kucharski fartuch, który miał na sobie. Spod spodu jednak widać było jego typowy, luźno-elegancki sweter. Rozpromieniony ruszył w naszym kierunku. Był trochę niższy ode mnie, ale przy omedze wciąż pozostawał wielki. Dlatego też komicznie to wyglądało, kiedy chwycił chłopaka w objęcia. Zszokowany białowłosy, zaskoczony tak śmiałym gestem, nie wiedział jak zareagować.

– Witaj, chłopcze – powiedział mężczyzna. – Tak się cieszę, że w końcu mogę cię poznać. – Odsunął chłopaka na długość ramienia, wciąż trzymając dłonie a jego barkach. – Gabriel długo kazał na ciebie czekać. – Przyglądał się mu z czułością. – Chodź, pomożesz mi i przy okazji razem pomarudzimy sobie na mojego syna – powiedział, prowadząc go w stronę piekarnika.

Wcale nie zdziwiłem się, kiedy wyciągnął z niego ogromną blachę lazanii. Zająłem się nakrywaniem stołu, podczas kiedy mój ukochany rozmawiał z moim ojcem. Nim zdążyłem zdać sobie z tego sprawę, obaj już śmiali się razem nad talerzami. Widok ten był na tyle rozczulający, że przez chwilę tkwiłem w miejscu, obserwując całą scenę. Czułem, że chłopak dogada się z moim ojcem, jednak zobaczenie tego na własne oczy było o wiele lepsze.

Obiad upłynął we wspaniałej atmosferze, podczas smakowania dania domowej kuchni. Nadawało to dla mnie prawdziwej rodzinnej atmosfery.

– A nie zawsze był taki uparty i zamknięty na towarzystwo! – powiedział z entuzjazmem ojciec, nachylając się do Josepha. – Kiedyś to by zrobił dla ciebie, o cokolwiek byś nie zapytał. Pamiętam, jak miał cztery latka i obiecał, że nauczy się robić na drutach tylko, ponieważ marudziłem, że jest mi wieczorem zimno i potrzebuję kolejnego koca. – Zaśmiał się, na co przewróciłem z rezygnacją oczami. – Ale cóż. Na mnie już czas. – Przyznał, po czym wstał i odłożył talerz do zmywarki. – Nie zapomnijcie zamknąć drzwi. Wspaniale było cię poznać, chłopcze. Mam nadzieję, że od teraz będziesz częściej nas odwiedzał. – Jeszcze raz uściskał mojego partnera, po czym zebrał jeszcze parę swoich rzeczy, odwiesił fartuch i wyszedł.

Jadłem dalej spokojnie, nie zwracając uwagi na zdumione spojrzenie białowłosego.

– Twój tata ma jakieś spotkanie? – zapytał zdziwiony.

– Umówił się z kumplami na wyjazd. Wróci dopiero w poniedziałek – odpowiedziałem jak gdyby nigdy nic. Joseph, zaczerwienił się i wrócił do jedzenia.

– Aha – mruknął jedynie.

Po posiłku zebrałem nasze naczynia. Chłopak siedział na swoim miejscu, gniotąc brzeg koszulki w dłoniach. Oparłem się o blat, powstrzymując się od objęcia go.

– Nie cieszysz się? – zapytałem niepewnie. – Mamy cały weekend dla siebie.

– Nie! To znaczy tak, cieszę się, ale... – Nie musiał nic więcej mówić, ponieważ wszystko odgadłem po rumieńcu, powoli wkradającym się na jego kark.

Chwyciłem go za dłoń i pociągnąłem w stronę salonu.

– Może jakiś film na początek? – zapytałem, starając się nie zaśmiać, widząc jego zaskoczą minę. – Co? Liczyłeś na coś innego, Śnieżynko? – Nachyliłem się nad nim, obejmując w pasie. Delikatnie pocałowałem. Ten zawstydzony schował twarz, wtulając ją w moją klatkę piersiową. – Wiesz, przez cały tydzień nie marzyłem o niczym innym, jak o spędzeniu z tobą jak największej ilości czasu. Wykorzystajmy go w stu procentach, dobrze?

Joseph pokiwał głową. Wybrałem jakiś uniwersalny film, po czym razem rozłożyliśmy się na kanapie. Fakt, że była dość mała, działał wyłącznie na moją korzyść. W końcu osiągnęliśmy najwygodniejszą pozycję, jaka była możliwa. Ja rozłożony na jej zdecydowanej większości i omega leżąca na mojej klatce piersiowej. Dłonie zaplotłem na jego brzuchu, dzięki czemu mogłem czerpać satysfakcję, z każdego jego uniesienia. Sam nie wiedziałem, dlaczego każdy kontakt fizyczny sprawiał mi taką radość. Wiedziałem natomiast, że białowłosy odczuwał to samo, więc był to wspaniały sposób spędzania czasu.

W pewnym momencie chłopak odwrócił się na brzuch i choć wciąż wzrok miał utkwiony w telewizorze, widać było, że od pewnego czasu nie śledzi lecącej na nim treści. Przeniosłem jedną z dłoni na jego głowę, ledwo wyczuwalnie gładząc go w zachęcającym geście. Widać było, że chciał o coś zapytać, a ja domyślałem się, co to takiego mogło być.

– Gabriel – zaczął cicho. – Gdzie jest twoja mama? – zapytał, wtulając się bardziej w moją pierś. Spojrzałem na liczne strojące na półkach zdjęcia.

– Mama zmarła przy porodzie – zacząłem spokojnie. – Była betą, tak samo, jak mój ojciec. Wiem, wcale nie wygląda. – Zaśmiałem się pod nosem. – Większość osób w takich momentach mówi, że nie pamięta takich osób, więc nie mogą za nimi tęsknić. Ale wiesz... To nieprawda. – Chłopak zwrócił ku mnie wzrok. – Ojciec wspomina o niej przy każdej okazji, zawsze z uśmiechem. Mówi on niej, jakby nigdy nie odeszła. O jej nawykach, ulubionych rzeczach, czy co by powiedziała w danych momentach. Nigdy mi to jej nie zastąpi, jednak czuję, jakby nade mną czuwała - powiedziałem szczerze. W pewnym momencie życia stałem się bardziej zamknięty, jednak przed nim nie zamierzałem się ukrywać.

Chłopak przyglądał mi się przez chwilę, by następnie podciągnąć i powoli pocałować. Był to bardzo osobisty i wymowny gest. Oddałem go, chwytając jego twarz w dłonie. Pieszczota stała się bardziej namiętna, kiedy mój język znalazł się w jego ustach. Chłopak pisnął lekko zaskoczony, jednak nie odsunął. Usiadłem, przez co omega musiała opleść mnie nogami w pasie. Nie kontrolowałem już swoich dłoni, które samowolnie przeszły najpierw na tors, później zaś na plecy białowłosego, by na koniec wślizgnąć się pod jego koszulkę. Delektowałem się gładkością jego skóry, podczas kiedy on otoczył moją szyję ramionami.

W pewnym momencie wstałem i ruszyłem do swojego pokoju z omegą na rękach. Ułożyłem go ostrożnie na łóżku. Wtedy dopiero Joseph uświadomił sobie do czego to wszystko zmierza. Przerwał nasz pocałunek, by zaczerpnąć tchu.

– A nie... – zaczął wstydliwie. – A nie czekamy do mojej... no wiesz? – zapytał, uciekając wzrokiem.

– Boję się, że jeśli będzie mnie otaczać ten twój wspaniały, wzmocniony zapach, to się nie powstrzymam i zrobię ci krzywdę – powiedziałem, nie odrywając ust od jego szyi, powoli zjeżdżając coraz niżej. Podwinąłem jego koszulkę pod samą szyję. Zawisłem jednak nad nim, nim zdążyłem cokolwiek zrobić. Spojrzałem na niego dokładniej. Jakby w transie obserwował wszystkie moje poczynania. – Mogę? – zapytałem, choć ledwo się powstrzymywałem.

Zawstydzony pokiwał jedynie głową. Nie wahając się już, lecz starając pozostać przy zmysłach, delikatnie pocałowałem jego pierś. Słyszałem jego ciche westchnięcie, kiedy zassałem skórę niedaleko sutka. Uśmiechnąłem się na widok czerwonego śladu, który pozostał. Lekko się podniosłem i całkowicie zdjąłem z niego górną część garderoby.

Nie patrzył na mnie, z zawstydzenia wciskając twarz w poduszkę. Nie dowierzając, pokiwałem głową. Nachyliłem się do jego ucha i dmuchnąłem na nie. Joseph zatrząsł się zaskoczony, natychmiast odwracając się w moją stronę.

– C-co robisz? – zapytał zarumieniony. Pocałowałem go przelotnie.

– Patrz na mnie, Śnieżynko – szepnąłem. – Jestem tu tylko ja.

– Raczej aż ty – odparł cicho.

Ponownie westchnął, kiedy jednym płynnym ruchem zdjąłem jego spodnie. Wcześniej, w chacie w ogóle go nie widziałem, ponieważ był okryty kocem. Jednak teraz cieszyłem się z tego zrządzenia losu, ponieważ gdyby było inaczej, na pewno bym się nie powstrzymał. Wciąż miałem mały ślad po tym, jak musiałem wgryźć się we własne ramię, by go do niczego nie zmuszać.

Teraz natomiast zachłannie obserwowałem każdy skrawek jego ciała. Zdawał się całkowicie odporny na słońce, ponieważ jego skóra pozostawała blada jak śnieg. Jedyny wyjątek stanowiły małe sutki, stwardniałe z podniecenia. Nie mogąc się oprzeć, nachyliłem się i zacząłem jeden z nich ssać. Nie kontrolując własnych poczynań, przygryzłem go delikatnie. Poczułem, jak dół mojej koszulki robi się wilgotny, gdyż ocierała się o nią męskość omegi, teraz twarda i dająca o sobie znać.

Nie pozostając głuchy na te subtelną prośbę, wziąłem członek białowłosego w dłoń i zacząłem delikatnie pocierać. Dało się spostrzec, że Joseph zaczął szybciej oddychać. Chcąc sprawić partnerowi jeszcze większą przyjemność, niepostrzeżenie zsunąłem się niżej i bez ostrzeżenia wziąłem jego przyrodzenie do ust. Nie spodziewając się tego, chłopak pod wpływem fali przyjemności, wygiął plecy w łuk, a palce u stóp i rąk zacisnął na kołdrze. Nie przerywając wykonywanej czynności, chwyciłem jego uda i ułożyłem je sobie na barkach. Po chwili poczułem, jak drobne dłonie znajdują sobie nowe miejsce na mojej głowie. Zadowolony kontynuowałem z największym zaangażowaniem.

– Gab... stój. J-ja zaraz... – Nagła potrzeba głębokiego zaciągnięcia powietrza uniemożliwiła mu dokończenie zdania.

Wiedziałem, co ma na myśli, jednak zignorowałem to. Po chwili ciepła ciecz znalazła się w moich ustach. Niewzruszony przełknąłem wszystko i natychmiast pocałowałem chłopaka. Był na tyle rozanielony, że nie zauważył drobnej zmiany w smaku naszego pocałunku.

– Mówiłem – wytknął mi nieprzytomnie z wyrzutem.

– To nic – mruknąłem, pocierając nosem o jego ucho. – Nie powstrzymuj się – powiedziałem, po czym zdjąłem swoją koszulkę.

Chłopak od razu się ożywił. Mimo iż był zawstydzony, nie odwrócił wzroku.

– Powiedziałem, że nie musisz się powstrzymywać. – Zaśmiałem się. – To dotyczyło także mojego ciała.

Spojrzał na mnie niepewnie, po czym ponownie opuścił wzrok. W końcu zagryzł dolną wargę i powoli zbliżył do mnie swoją dłoń. Delikatnie, jakby z obawą przycisnął ją do miejsca, w którym znajduje się serce. Zatrzymał się tam na dłuższy moment. Wbrew logice mój puls przyśpieszył. Białowłosy spojrzał na mnie zdziwiony, kiedy to zauważył. Mało nie padłem, kiedy na jego ustach rozbłysł piękny uśmiech. Miałem wrażenie, że w nim tonę, a miłość wypełnia mnie całego po brzegi. Chwyciłem jego dłoń i przesunąłem ją na swoje usta. Czule pocałowałem jej wnętrze.

– Kocham cię – wyszeptałem. – To wszystko wydaje się tak bardzo absurdalne. Jednak chyba nikt nigdy nie pojmie fenomenu, jakim jest przeznaczenie i jego decyzje – powiedziałem, spoglądając w jego oczy. – Ale wiem, że cię kocham, Śnieżynko.

Joseph spoglądał na mnie. Ja również wpatrywałem w jego, wydawać się mogło tak wielkie w tym momencie, oczy. Miałem uczucie, jakby ta chwila miała zdecydować o całej mojej przyszłości. Tak jakby wszystkie chwile świata zamilkły, wiedziały bowiem, że żadna z nich nie będzie tak ważna, jak ta trwająca obecnie.

– Ja też cię kocham – powiedział poważnie, kiedy pojedyncza łza spłynęła po jego policzku. – Ja też cię tak bardzo kocham! – wykrzyczał, rozpłakując się i oplatając mnie ramionami. Opadłem na niego, obejmując jego drobne ciało. Podtrzymywałem się jednak ramionami, by nie wyrządzić mu krzywdy.

Później kochaliśmy się długo i delikatnie. Cieszyłem się, że postanowiłem nie czekać do jego kolejnej rui. Bałem się, że mógłbym stracić nad sobą kontrolę. Chociaż mój ojciec był pewien podziwu, kiedy opowiedziałem mu, co się stało tej pamiętnej nocy w chacie. Mówił, że wiele alf ulega swoim instynktom. Są one zwyczajnie zbyt silne. Ja natomiast wykazałem się niesamowitą samokontrolą.

W pewnym momencie wziąłem w objęcia wyczerpaną omegę. Był zmęczony, jednak i tak odruchowo objął mnie za szyję. Usadziłem go na swoich kolanach. Na tym etapie, już żaden nie krępował się swoją nagością. Byliśmy tylko my i nikt więcej. Równie dobrze, reszta świata mogłaby nie istnieć. Dłonią poinstruowałem go, by ułożył głowę na moim barku, podczas gdy ja odgarnąłem jego włosy. Zaciągnąłem się jego słodkim zapachem i pogładziłem delikatną skórę na karku. Powoli masowałem go po dole pleców, równocześnie wbijając zęby w jasne ciało.

Białowłosy gwałtownie zaciągnął się powietrzem, spinając mięśnie. Pozostałem w tej pozycji jeszcze przez chwilę dla pewności, że wszystko zrobiłem dobrze, po czym powoli się odsunąłem. Widziałem, że z oczu omegi popłynęły dwie samotne łzy, jednak natychmiast je scałowałem. To samo uczyniłem z ugryzieniem. Powoli przesuwałem po nim swoimi wargami.

W pewnym momencie ogarnęło mnie tak silne poczucie zmęczenia, że ledwo utrzymałem się w pozycji wyprostowanej. Josephowi także kleiły się już oczy, więc ułożyłem go pod kołdrą. Objąłem w talii, samemu kładąc się obok i szczelnie nas okrywając.

***

Joseph

Obudziłem się z twarzą wtuloną w poduszkę. Dopiero po chwili bezczynnego leżenia uświadomiłem sobie, że czegoś mi brakuje. Uchyliłem jedno oko, by stwierdzić, że wcale nie znajduję się w swoim pokoju. Zdezorientowany wyswobodziłem się ze szczelnie otulającej mnie kołdry. Jednak kiedy próbowałem się podnieść, poczułem niesamowity ból w dolnych partiach ciała. Zrezygnowany opadłem z powrotem na posłanie.

Pokój, w którym się znajdowałem, był mały, ale elegancki i czysty. Przyglądałem się zdjęciom na biurku, ubraniom wiszącym na wieszakach, które właściciel najwyraźniej nie zdążył pochować i przedmiotom leżącym na półce nocnej. Zaczerwieniłem się gwałtownie, kiedy rozpoznałem w nich nawilżacz i pudełko po prezerwatywach. Puste. Szybko odwróciłem się na drugi bok, co przypłaciłem bólem. Czułem niewyobrażalną wdzięczność do chłopka, że pozbył się całej reszty rzeczy, które pozostawiliśmy po wspólnej nocy.

Nie minęło dużo czasu, kiedy drzwi się otworzyły. Uniosłem lekko głowę, by ujrzeć, jak Gabriel idzie w moim kierunku z szerokim uśmiechem. W rękach natomiast trzymał niedużą, prostokątną tackę.

– Dzień dobry, Śnieżynko – przywitał się, siadając na brzegu łóżka i kładąc przyniesione rzeczy na podłodze. Dostrzegłem wówczas, że jest to talerz ze świeżymi tostami, szklanka soku i listek z lekami. Spojrzałem na niego z niepokojem.

– Spokojnie, to tylko tabletki przeciwbólowe. Sądzę, że się przydadzą. – Posłał mi przepraszający uśmiech. Przysunął się do mnie i chwytając pod pachy, usadził w pozycji na wpół siedzącej. Następnie podszedł do komody i wyjął z niej swoją bluzę z nadrukiem drużyny, w której grał. Założył mi ją przez głowę. Zaśmiał się, kiedy mnie w niej zobaczył. – Wyglądasz uroczo. Wybacz, ale twoje rzeczy właśnie się piorą, a nie chcę, byś się przeziębił.

Nie powiedziałem tego na głos, ale czułem się wspaniale, mogąc mieć na sobie jego osobistą rzecz, która przesiąknięta była jego zapachem. Chyba nawet nieświadomie zanurzyłem się w niej po sam nos. Z przyjemnością także naciągnąłem rękawy po same kłykcie.

Po chwili Gabriel podał mi talerzyk ze śniadaniem. Zamiast jednak pozwolić mi samemu wziąć cokolwiek do ręki, sam postanowił mnie nakarmić. Na dodatek całował mnie za każdym razem, kiedy ketchup pozostał na moich ustach. Po wszystkim alfa dał mi tabletki i położył się obok. Wtuliłem się w jego klatkę piersiową, podczas kiedy on zanurzył nos w moich włosach i zamknął w ciepłym uścisku.

– Gabriel... – powiedziałem cicho.

– Tak?

– Czy nie mówiłeś czegoś o wykorzystywaniu wspólnego czasu w stu procentach?

– Ciii... – szepnął jedynie, zacieśniając uścisk i bardziej mnie w siebie wtulając. Udawał, że zauważa tego, jak staram się nie trząść ze śmiechu.

^^^^^^^^^^^^^^^^^^

Ale fajnie, że udało mi się wyrobić przed poniedziałkiem. Teraz ci najbardziej czujni będą mieli miłą niespodziankę, a reszta dostanie coś na otarcie łez ^^ Czy tylko mi się nie chce iść jutro do pracy? Czemu ja jestem taka głupia i zamiast ciesząc się wakacjami idę do roboty...? A! No tak... Mangi i książki też kosztują xP

Stawiam wam granicę stu pięciu głosów. Mam nadzieję, że nie wbijecie ich za szybko, bo muszę dopiero napisać kolejny rozdział. Ale ten za to wyszedł długi, nie? Najdłuższy w tym opowiadaniu.

Tak więc do zobaczenia w komentarzach!

Continue Reading

You'll Also Like

141K 10.3K 41
Willow to 21- letnia studentka sztuki, która na co dzień prowadzi spokojne życie i póki co, nie zamierzała tego zmieniać. Wszystko jednak obraca się...
114K 7.2K 44
Thomas przeprowadza się wraz z rodzicami do innego miasta. Nowa szkoła, nowi ludzie, nowe życie. Blondyn w poprzedniej szkole z powodu swojej orienta...
78.4K 5K 21
Jego uścisk, jego miękkie usta, jego niebieskie oczy w których tonę gdy w nie patrzę i moje serce, które nieznośnie bije mi w piersi gdy go widzę. Ni...
139K 12.1K 49
Pisane w roku: 2020 (...) Chwilę później, niezbyt delikatnie, popchnęto mnie na kolana. Nadal miałem materiał na głowie i nic nie widziałem, czułem t...