Our Life // h.s. ✔

By AnotherBlackAlien

162K 7.7K 1.2K

Trzecia część z serii ,,Our ..." -Zrobiliśmy wszystko co w naszej mocy, ale nie udało się nam uratować pacjen... More

Prolog
~1~
~2~
~3~
~4~
~5~
~6~
~7~
~8~
~9~
~10~
~11~
~12~
~13~
~14~
~15~
~16~
~17~
~18~
~19~
~21~
~22~
~23~
~24~
~25~
~26~
Ważna informacja
~27~
~28~
~29~
~30~
Zaproszenie
~31~
~32~
~33~
~34~
~35~
~36~
~37~
~38~
Epilog
Zaproszenie!

~20~

3.6K 196 25
By AnotherBlackAlien

-Jeszcze chwilę. Będziemy za dziesięć minut. Na drogach są straszne korki.-westchnął Styles.-Na dodatek jakiś facet awanturuje się z innym kierowcą na skrzyżowaniu i droga jest nieprzejezdna...Kolejne gwiazdy brytyjskich dróg...-Harry przewrócił oczyma.-Będę kończył, pa.

Brunet zakończył połączenie, po czym włożył telefon do kieszeni spodni. Sytuacja na drodze stawała się coraz bardziej nerwowa. Sprzeczający się kierowcy nie ustawali, a korki powiększały się.

-Harry, mam tego dosyć. Mała jest głodna.-spojrzałam niepewnie na nosidełko.

Katy wierzgała niespokojnie rączkami, domagając się jedzenia. Niestety nie mogłam nic poradzić. Czekałam tylko na zbawienie.

-Nic nie zrobię, Lily. To wszystko denerwuje mnie tak samo jak ciebie. -odparł, wyraźnie niezadowolony. -Chętnie bym przywalił temu facetowi. Życie ludziom utrudnia. My mamy już wystarczająco utrudnione, on tylko to pogarsza...

-Chyba przyznam ci rację. -skwitowałam i sięgnęłam do nosidełka.

Wyjęłam Małą z przedmiotu i ułożyłam ją w swoich ramionach. Wlepiła we mnie swój wzrok. Jej piękne, szmaragdowe tęczówki mieniły się w słońcu. Ma to coś po Harrym.

*****

-Lily, a jak ona się ma? - z ust Gemmy padło pytanie.

-Trochę lepiej. Jednak chcemy się teraz spakować, jutro z samego rana jedziemy na lotnisko.-oznajmiłam krótko, zwięźle i na temat. -Mam do was prośbę. Moglibyście dopilnować bliźniaków i Blake'a podczas naszej nieobecności? Wiesz, chcę aby o jednakowej porze kładli się spać, aby nie spóźniali się do szkoły. Rozumiesz, o co mi chodzi.

-Tak.-przytaknęła blondynka.-Nie pierwszy raz zajmujemy się waszymi Skarbami. Poza tym jest nas czwórka, a nawet piątka. Wspominałaś, że w wolnym czasie pomoże nam również Tom.-powiedziała, a następnie podeszła bliżej mnie.-Wierzę w Katy. Kibicuję jej w walce z chorobą. Z resztą chyba niedługo przestanę, bo ona wróci tu zdrowa. Musi. Nie ma innej opcji.

-Każdy chce, aby tak było. Ale życie to życie i raz nas zawiedzie, a raz nam pomoże. I to wszystko dzieje się niezależnie od nas.

Czułam napływające łzy w kącikach oczu.

-Moja Kruszynka...

-Życie jest czasem cholernie trudne, wiem...

Nagle naszą rozmowę przerwały kolejne trzy najważniejsze osoby mojego życia. Do salonu po kolei wbiegł Lou, Darcy a na końcu mały Blake. Moje Aniołki wtuliły się we mnie.

-Mamo, brakowało nam ciebie.-przyznała dziewczynka, ściskając mocno mój brzuch. -I naszej siostrzyczki.

-Moje Skarby. Mi też było bez was smutno.-objęłam ramieniem trójkę dzieci.-A gdzie tata?-spytałam.

-Rozmawia na górze w sypialni z babcią i z wujkiem Lou. Jest z nimi Katy. A wujek Landon musiał iść do domu, bo dzwoniła do niego jakaś Maya. Mówił, że to jego koleżanka ze szkoły aktorskiej. Mówił też, że ma jakąś ważną próbę teatralną. Ale obiecał, że za niedługo wróci.-wyjaśnił rezolutny chłopiec.

-Chyba do nich pójdę, wiecie? Ciocia Gemma tutaj z wami zostanie. -oderwałam się od moich Pociech i opuściłam pomieszczenie.

Weszłam po schodach powolnym krokiem. Skierowałam się do sypialni, gdzie cała czwórka siedziała na łóżku. Mój mąż kołysał lekko Małą w ramionach, a Louis z Anne siedzieli obok niego i przypatrywali się uważnie Katy. Prowadzili również jakąś rozmowę, najprawdopodobniej o operacji.

-Hej, nie przeszkadzam? - moimi słowami przykułam uwagę wszystkich.

-Nie, wręcz przeciwnie. Właśnie rozmawiamy o operacji.-Zielonooki posłał mi lekki uśmiech.

Kobieta i Tommo również pozytywnie zareagowali na moją obecność. Jednak każdego przytłaczał pieprzony guz mózgu. Podeszłam do nich i zajęłam miejsce obok Anne. Matka Harry'ego objęła mnie ramieniem i musnęła opuszkiem palca moją dłoń.

-Lily, skarbie.-zaczęła.-Katy jest silna, ma to po tobie. Będziemy walczyć do końca i nie pozwolimy by nas opuściła. -szepnęła, a ja spojrzałam na naszą Kruszynkę.Jej przymknięte powieki i spokojny oddech świadczył o tym, że śpi. Ten widok był urzekający. Łza zakręciła mi się w oku.

-Lily, nie płacz.-Louis skomentował całą sytuację.-Wszystko będzie dobrze.-starał się dodać mi otuchy.

-Mam taką nadzieję-wyszeptałam przez łzy.

Miałam dość tej cholernej rzeczywistości. Kilkuminutową ciszę przerwał Harry. Z powrotem zaczął się temat związany ze Stanami, operacją i leczeniem.

-No więc tak, jutro z samego rana jedziemy na lotnisko. Musimy wstać o piątej, ponieważ o ósmej odlatuje samolot. A jak wiadomo, na lotnisku trzeba być dwie godziny przed czasem. Sama droga tam zajmuje jeszcze około godziny. W końcu to całe lotnisko znajduje się na obrzeżach miasta.-wytłumaczył, a nasze głowy skierowały się w jego stronę. -Zgodnie ze słowami Pana Hudsona, o czternastej mamy zostać przyjęci na oddział. Do Nowego Jorku leci się około pięciu, sześciu godzin więc będziemy w sam raz. Od razu po naszym przybyciu do szpitala biorą Katy na operację.

-Przed nami trudny dzień.-westchnęłam, przewidując różne scenariusze.

*****

-Kochanie...-do mojego snu wdarł się cichy pomruk. Uchyliłam powieki i przetarłam oczy. Rozejrzałam się po sypialni. Brunet stał obok łóżka, delikatnie kołysząc Małą w swoich silnych ramionach.

-Hej...Która jest godzina?-spytałam i zmieniłam pozycję na siedząca.

-Po piątej. Nie ma teraz sporego ruchu, a lepiej być wcześniej niż później. Jeszcze ta cała odprawa i tym podobne. -Styles przewrócił oczami.

-Wiem. Daj mi pięć minut, ogarnę się. Musimy być cicho, żeby nie zbudzić dzieci i reszty rodziny.-przypomniałam.

Zielonooki kiwnął porozumiewawczo głową. Następnie zostałam sama w pomieszczeniu. Wyszłam z łóżka, a na nogi włożyłam swoje różowe kapcie. Zaścieliłam łóżko i podeszłam do szafy. Wyjęłam wygodny komplet ubrań - czarne jeansy i t-shirt w kolorze pudrowego różu. No i oczywiście komplet bielizny. Ubrałam się i również opuściłam sypialnię. Następnie weszłam do pomieszczenia naprzeciwko. Odbyłam poranną toaletę, po której mogłam już zejść na dół. Mój mąż i córka znajdywali się w przedpokoju i przygotowywali się do wyjścia.

-A śniadanie?-spytałam zdziwiona i dołączyłam do nich.

-Po drodze zatrzymamy się na jakiejś stacji benzynowej i kupimy hot-dogi. Jest za mało czasu na zjedzenie śniadania w domu.-odparł po czym sięgnął po moją kurtkę i buty.

Ubrałam się i czekałam na nich. Kiedy wszyscy troje byliśmy gotowi, Styles podniósł nosidełko i opuściliśmy dom. Przeszliśmy przez ogród wprost do samochodu. Harry otworzył pojazd pilotem i ulokował nosidełko na tylnych siedzeniach. Dosiadłam się do Katy, ponieważ chciałam mieć na nią czujne oko. W końcu droga na lotnisko będzie długa, a Katy jest ciężko chora i nie można jej zostawiać bez nadzoru.

*****

Parę minut po szóstej dotarliśmy na lotnisko. Po drodze jeszcze, zgodnie ze słowami Harry'ego, zatrzymaliśmy się na stacji. Kupiliśmy hot-dogi i kawę, ale nasz postój się trochę przedłużył. Otóż musiałam również odwiedzić toaletę i przewinąć Małą. Na razie nie potrzebowała jedzenia, bo mój mąż karmił ją przed wyjściem z domu. Od razu po dotarciu do celu udaliśmy się na odprawę.

-Harry, musimy wyjąć Małą z nosidełka?-skierowałam pytanie w stronę bruneta.

-Nie wiem. Jak przyjdzie nasza kolej, zapytam się kogoś z obsługi.

Kolejka przed nami bardzo szybko się uwinęła i nadeszła nasza kolej. Kobieta siedząca za taśmociągiem oszczędziła nam pytań.

-Proszę wyjąć dziecko z nosidełka i położyć przedmiot na taśmociągu. Tak samo torebka i walizki. I proszę wyciągnąć z kieszeni wszystkie przedmioty i urządzenia. Przypominam również, że na pokładzie samolotu nie można przewozić własnego picia. Więc jeżeli państwo takowe macie, to proszę wypić albo wyrzucić. Następnie proszę przejść przez bramki, w celu kontroli.-wyjaśniła szczupła brunetka.

Zastosowaliśmy się do jej poleceń. Zielonooki wyjął Katy z nosidełka i ulokował w ramionach. Przedmiot położył na taśmociągu. Tak samo zrobiłam ze swoją torebką. Następnie wyciągnęliśmy jeszcze wszystko z naszych kieszeń i byliśmy gotowi do kontroli. Ja i Harry musieliśmy przed tym założyć również ochraniacze i ściągnąć buty. Mała mogła zostać w skarpetkach. Na sam koniec odebraliśmy swoje bagaże i z powrotem włożyliśmy Katy do nosidełka. Następnie schodami ruchomymi wjechaliśmy do wielkiej poczekalni. Na jej terenie znajdywały się pojedyncze sklepiki, kioski. Do odlotu mieliśmy dwie godziny, więc usiedliśmy spokojnie na siedzeniach, które znajdywały się naprzeciwko dużej szyby. Doskonale widzieliśmy przez nią startujące i lądujące samoloty. Teraz nie pozostało nam nic innego jak czekać na swój samolot.

*****

Od razu po przylocie udaliśmy się taksówką do odpowiedniej kliniki. Przy okazji podziwialiśmy piękny Nowy Jork, który mieliśmy okazję odwiedzić po raz pierwszy, a przynajmniej ja i Katy. Jednak każdy wie, że te odwiedziny nie należały do najprzyjemniejszych. Tak więc od razu po przyjeździe do szpitala, przywitała nas doktorka prowadząca.

-Witam państwa. Nazywam się Isabella Clark i będę lekarką prowadząca państwa córki. Doktor Hudson dzwonił do nas i poinformował o sytuacji. Jesteśmy gotowi wykonać Katy operację wycięcia guza mózgu. Może i koszty były drogie, ale nasza klinika jest jedną z najlepszych w Ameryce. Znajduje się również w rankingu najlepszych klinik na świecie, więc proszę się nie martwić. Jest to trudna operacja, ale u nas nigdy nie zdarzyło się, żeby ktoś nie przeżył. Jednakże trzeba zwrócić uwagę na to, że państwa córka jest noworodkiem i będzie trochę trudniej. Jednak to nie znaczy, że się nie uda. Musi się udać. -blondynka wyprawiła swój krótki monolog, a następnie poprowadziła nas na oddział pediatryczny.

Wnętrze oddziału wydawało się bardzo przyjazne. Kolorowe ściany z motywami z bajek, świetlica dla starszych dzieci i podobno animator, który raz w tygodniu przychodzi do chorych dzieciaków w każdym wieku. Kiedy zostaliśmy przyjęci na oddział, zapoznaliśmy się z naszą salą. Było to dość duże pomieszczenie z różowymi ścianami. W rogu sali stało dwuosobowe łóżko, dzięki czemu zmieszczę się razem z Harrym. Po lewej stronie stało duże, łóżeczko dla Katy, a obok przewijak i komoda z różnymi zabawkami. Prócz tego po drugiej stronie sali szafa, niewielka sofa, telewizor, stół z krzesłami i drzwi. Prawdopodobnie do łazianki.

-Nie spodziewałam się takiej sali. – powiedziałam podchodząc do okna. Widok z niego rozchodził się na skwerek, który znajdował się za kliniką.

-Nie przyzwyczajaj się. – parsknął śmiechem Harry. –Pani Clark poszła do gabinetu przejrzeć dokładniej kartę Katy. – mruknął podchodząc do mnie. Odwróciłam się w jego stronę i uśmiechnęłam na widok naszej córeczki w jego ramionach.

-Harry... - zaczęłam niepewnie. –Czy...mógłbyś zrobić nam zdjęcie? Chciałabym mieć coś, gdyby Katy nie...

-Nawet nie myśl o takich głupotach. – przerwał mi szybko brunet. –Katy wyjdzie z tego cała i zdrowa, a za kilka dni wracamy do Londynu, tak? – ułożył dłoń na moim policzku. Jego kciuk delikatnie gładził moją skórę, a szmaragdowe oczy wdzierały się do moich myśli. Skinęłam twierdząco głową. –Ale zdjęcie zrobię wam jak najbardziej. Ale ja też chcę na nim być. – uśmiechnął się szeroko i podał mi Katy.

Następnie Harry posadził mnie z Małą na łóżku, a sam przysunął bliżej nas stół. Następnie położył na nim telefon, który oparł na mojej torebce.

-Zrobimy z samowyzwalaczem. – uśmiechnął się i włączył coś w komórce. Przewróciłam oczyma i spojrzałam na Katy, który była bardzo zainteresowana poczynaniami swojego ojca. Chwilę później Harry usiadł obok nas i z szerokimi uśmiechami zrobiliśmy kilka zdjęć. Chcieliśmy je przeglądnąć, gdy nagle do sali weszła jakaś kobieta. Po chwili rozpoznałam w niej panią Clark.

-Przepraszam, że przeszkadzam ale musimy natychmiast zabrać Katy na blok. Sprawdziłam ostatnie wyniki ze szpitala z Londynu, które przyszły dziś i musimy działać natychmiast. – powiedziała przerażona.

Continue Reading

You'll Also Like

18.3K 1.2K 34
Głupiutka amerykańska księżniczka i głupi brytyjski książę.
48.2K 723 8
Romans z kierowcą formuły 1. Podjętych decyzji nie da się cofnąć, a to kim staniesz się jutro, zależy od nich. Pierwsza część trylogii „España".
22K 1.2K 43
Faktem było to, że Synowie Garmadona stanowili prawdziwe niebezpieczeństwo dla Ninjago i jego mieszkańców. Choć Ninja robili wszystko, żeby powstrzym...
65.6K 3.6K 122
Zawsze twierdziliście, że jeden dzień nie może wywrócić czyjegoś życia do góry nogami? No więc się mylicie. Zwyczajne listopadowe popołudnie mogłoby...