Show Me The Way

By ameneris

131K 4.5K 271

Możesz być słodkim snem albo pięknym koszmarem. Którymkolwiek z nich jesteś, nie chcę się z ciebie budzić. O... More

Prolog
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Hejka, pyszczusie!
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 39
Rozdział 40
Rozdział 41
Rozdział 42
Rozdział 43
Rozdział 44
Rozdział 45
Rozdział 46
Rozdział 47
Rozdział 48
Rozdział 49 - epilog

Rozdział 5

3.1K 114 0
By ameneris


Po zakupach jadę do naszego magazynu. Chłopcy organizują miejsce i przygotowują się na dostawę, która ma dotrzeć do portu za niecały miesiąc. Mimo tego, iż każdy uważał Ramosa za pionka w tym biznesie, on jedyny ustawił dostawę z pieprzonej Japonii. Musiał mieć świetne znajomości, skoro jakimś cudem towar zajebistej jakości trafił w jego ręce. Niestety z tym wiążą się dodatkowe problemy, ponieważ inni dilerzy zapewne chcieliby coś z tego uszczknąć. Jestem pewna, że na razie żadne wieści nie rozniosły się po mieście, skoro na temat dostawy wiemy tylko my. Jeśli ktoś puści farbę, rozpęta się prawdziwe piekło!
W notesie Ramosa znaleźliśmy numer telefonu, pod który zadzwonił Dante. Dowiedzieliśmy się, kto może odebrać towar i nieco zrzedły nam miny. Może to zrobić osoba, która posiada złoty medalik, a to nieco skomplikowało sprawę. Przeszukaliśmy cały magazyn, a po medaliku ani śladu. Tak naprawdę mógł być kurwa wszędzie! Mimo, iż przygotowywaliśmy się na dostawę, gówno mogło nam z tego wyjść.
- Cześć, chłopcy - wchodzę do środka, a wszystkie głowy przekręcają się w moją stronę. W tym głowa pieprzonego Zayna! Ma tempo, skurczybyk. Jeszcze dwie godziny temu widziałam go w galerii - A co on tutaj robi, huh? - spoglądam na Dantego, który drapie się w kark. Świetnie! Już wiem, że coś się kroi.
- Postanowiliśmy połączyć siły z Zaynem - no chyba sobie kurwa kpi! - Musimy znaleźć medalion, Vi.
- Wiem o tym! Naprawdę uważasz, że nie poradzimy sobie sami? Powiedziałeś, że nie chcesz robić z nim żadnych interesów, prawda? Dlaczego tak nagle zmieniłeś zdanie? W ogóle ufasz mu, Dante?
- Vi - wzdycha ciężko, podnosi tyłek i podchodzi do mnie - Znamy się kupę lat, dawniej robiliśmy interesy i dobrze nam się współpracowało. Zaszło między nami nieporozumienie i pożegnaliśmy się. Może to dobry moment, aby się pogodzić? - patrzę na niego z niedowierzaniem. Ma zamiar dopuścić do go Seven?!
- Nie wierzę, że chcesz to zrobić. Nikogo nie potrzebujemy, Dante! On może coś kombinować.
- Nie martw się, słoneczko. Wiemy, co robimy - James puszcza mi oczko, a jego zachowanie mnie irytuje. Myśli, że nic nie znaczę w zespole, że jestem niepotrzebna! - Idź na zakupy albo do kosmetyczki.
- Pierdol się, James! - wydzieram się, a moje ciśnienie niebezpiecznie podjeżdża do góry - Przestań traktować mnie tak, jak swoją panienkę, która ma pusto w głowie! - zwijam dłonie w pięści, a moje słowa go wkurzają. Nie moja wina, że przygruchał sobie piękną blondynkę, która napieprza o babskich sprawach, makijażu i co rusz nowych zakupach. Dostaję pierdolca na sam dźwięk jej skrzeczącego głosu. Jak dobrze, że ostatnio nas nie odwiedza - Doskonale wiesz, że nie jestem taka jak ona i nigdy nie będę. Jestem w Seven od sześciu lat, a ty wciąż pierdolisz jedno i to samo. Zmień płytę, jest kurewsko nudna!
- Ależ macie obok siebie skarb, panowie - Zayn podchodzi do mnie i Dantego, przechyla głowę i przygląda mi się z zainteresowaniem - Już ostatnio zrobiłaś na mnie wrażenie, kiedy celowałaś we mnie bronią. Jesteś odważna - chwileczkę! Czy Justin nie powiedział mi dokładnie tego samego? Co oni mają kurwa z tym zainteresowaniem? - Mam nadzieję, że zabierzemy ją ze sobą na jutrzejszą akcję? - spogląda na Dantego, a moje serce zaciska niewidzialna pięść. To znaczy, że mój przyjaciel nie brał tego pod uwagę?
- O czym on mówi? Oświecisz mnie? - zakładam ręce na piersiach i czekam na to, co ma mi do powiedzenia.
- Doszliśmy do wniosku, że medalion może być w domu Ramosa. Jutro w nocy wybieramy się tam, aby go przeszukać. Rockstar pracuje nad złamaniem alarmu, zaczynamy punkt dwudziesta druga.
- Dlaczego mówisz mi o tym dopiero teraz? Dlaczego on wie o tym wcześniej niż ja, a nie należy do Seven?
- Nie denerwuj się, Vi. Nie było cię, a to właśnie Zayn wpadł na ten pomysł. Będzie z nami współpracował.
- Najlepiej będzie, jak zostaniesz w domu - głos Jamesa wbija we mnie milion szpilek, ledwo nad sobą panuję i sama nie wiem, czy chcę go zabić, czy wybuchnąć płaczem. Nie uroniłam łzy od sześciu lat.
- Zabiłam sześć osób, brałam udział w każdej akcji, a ty mówisz, że najlepiej będzie jeśli zostanę w domu? - patrzę mu w oczy, a moje spojrzenie jest obojętne, wyprane z wszelkich emocji. Czuję się obco, jakbym już nie należała do grupy, której oddałam całą siebie. Zapada idealna cisza, wszyscy patrzą wprost na mnie, a ja słyszę jedynie swój przyśpieszony oddech i roztrzaskujące się na kawałki serce.
- Vivi, decyzja należy do ciebie. Możesz pójść z nami, jesteś częścią zespołu. James pieprzy od rzeczy.
- Musisz zamieniłeś na możesz, Dante. Zabolało - szepczę, odwracam się na pięcie i opuszczam magazyn.


Resztę dnia spędzam we własnym łóżku, co nie jest do mnie podobne. Przeważnie ciężko jest mi usiedzieć w jednym miejscu zbyt długo, ale dzisiaj to co innego. Rozmowa w magazynie zasiała we mnie mnóstwo wątpliwości i pierwszy raz naprawdę poczułam się poza zespołem. Bezsensowne gadanie Jamesa starałam się olewać, ale oni już poszli o krok dalej. Wystarczyło, że na horyzoncie pojawił się Zayn, a ja zostałam pominięta. Zbiera mi się na płacz, powstrzymuję go jak tylko mogę i podnoszę się z łóżka. W łazience zrzucam z siebie ciuchy, wchodzę do kabiny i odkręcam kurek z gorącą wodą. Parzy moje biedne ciało, ale potrzebuję jakiegoś bodźca, aby poczuć cokolwiek. Moja jedyna rodzina odwróciła się dzisiaj ode mnie. Dawniej musiałam być na każdej akcji, teraz mogę być. Co za pierdolona łaska, której nie potrzebuję! Pieprzę ich akcje, skoro mnie nie chcą, nie mam zamiaru nigdy więcej się angażować.

- Wróbelku - podskakuję na dochodzący z tyłu głos Josha. Owija ramiona wokół mojego ciała, podpiera brodę na czubku mojej głowy i delikatnie kołysze na boki - Nie gniewaj się na nas, Vi. Źle to wszystko zrozumiałaś. Zayn jest nam potrzebny, ma więcej ludzi których potrzebujemy do dostawy.
- Nie mów mi o tym, Josh. Nie chcę nic wiedzieć - uwalniam się z jego uścisku, opuszczam kabinę, chwytam ręcznik i wchodzę do pokoju. Skoro potrzebują Zayna, gówno mi do tego.


O dwudziestej zadzwonił mój telefon. Byłam zaskoczona, kiedy na wyświetlaczu ujrzałam nieznany numer, jednak odebrałam z ciekawości. Jak się okazało, był to Justin, który zaprosił mnie dzisiaj na kręgle. Ponownie zaskoczył mnie zdobywając mój numer telefonu i idealnie wstrzelił się w czasie. Miałam ochotę opuścić to miejsce, napić się drinka i wyłączyć myślenie. Nadal byłam zła, rozczarowana i odtrącona. Nigdy, przenigdy nie knuli za moimi plecami, a ważne sprawy omawialiśmy całą siódemką. Jak widać pewne rzeczy się zmieniają i może Zayn zajmie moje miejsce? Powinnam się na to przygotować.

- Vi? - głos Dantego zatrzymuje mnie na dole. Od dzisiejszej wizyty w magazynie panuje w domu dziwny klimat oraz napięcie - Porozmawiaj ze mną, proszę. Co ja takiego znowu zrobiłem, huh?
- Nic, Dante. Właśnie chodzi o to, że nic nie zrobiłeś. James pieprzył głupoty, a ty po prostu stałeś.
- Poważnie? Może miałem rzucić się na niego z pięściami, co? Obiecałaś, że olejesz jego pierdolenie.
- Olewałam, jednak stało się coś, czego nie oczekiwałam. Spotkaliście się z Zaynem za moimi plecami, a potem radośnie oświadczasz, że mogę - robię cudzysłów z palców, aby zrozumiał aluzję - Pójść z wami na akcję. Zabawne, wiesz? Dawniej obecność była obowiązkowa, teraz łaskawie mogę pójść. Dziękuję ci.
- To nie tak, Vi. Po prostu usiądźmy i porozmawiajmy, dobrze? Chcę ci to wszystko wyjaśnić, mała.
- Jestem umówiona. Nie mam ochoty wysłuchiwać ani ciebie, ani tego zjeba - spoglądam na Jamesa, który morduje mnie spojrzeniem - Róbcie co chcecie - wzruszam ramionami, chwytam za klamkę, a po domu roznosi się dźwięk dzwonka. Otwieram drzwi, a naszym oczom ukazuje się uśmiechnięty od ucha do ucha Justin. Wygląda obłędnie w jeansach, białym t-shircie i czarnej, skórzanej kurtce. To zupełnie coś innego niż wczorajszy garnitur - Hej - oblizuję usta, robię dwa kroki i staję na palcach, po czym składam buziaka na jego policzku. Natychmiast obejmuje mnie w talii i jeszcze bliżej mnie do siebie przyciąga.
- Witaj, rybko - szepcze do mojego ucha, całuje płatek i zapewne wpatruje się w chłopców.
- To są chyba jakieś jaja - James prycha z kpiną, słyszę jego kroki, odrywam się od Justina i odwracam - Zostaw ją, Jay. Ona nie ma z tym nic wspólnego, dlaczego do chuja upatrzyłeś sobie akurat ją, co?
- Wyluzuj, James. Lubię Vi, to chyba nie powinno cię dziwić? Jest piękna, zabawna i urocza. Spędzanie z nią czasu to czysta przyjemność, nie musisz się martwić. Doskonale wiesz, że jest ze mną bezpieczna.
- Gdybym cię nie znał, może i bym uwierzył. Niestety jesteśmy rodziną i wiem, do czego jesteś zdolny.
- Jestem zdolny do tych samych rzeczy, co ty kuzynie. Nie zrobię jej krzywdy, jest interesującą kobietą.
- To dziecko, stary! - James zwija dłonie w pięści, a to słowo działa na mnie niczym płachta na byka. Moje ciało napina się jak struna, ruszam w jego stronę, jednak Justin chwyta mnie w talii i dociska do swojego torsu. Niech cię szlag! - Obyś lubił ostre panienki, ona może wydłubać ci oczy we śnie. Bądź ostrożny.
- Dziękuję za ostrzeżenie, ale wątpię, abym sprowokował ją do tego kroku. Nie umiesz postępować z kobietami, James. Kogoś takiego jak Vivienne się kocha, nie miesza z błotem - orzesz w mordę!
- Vi, chodź do mnie - Dante wystawia dłoń, Justin mnie puszcza i bez wahania do niego podchodzę. Przytula mnie do siebie, wsuwa nos w moje włosy, a serce podchodzi mi do gardła. Nienawidzę się z nim kłócić, moje wyrzuty sumienia pracują na najwyższych obrotach i jest mi przykro, nawet, jeśli to on dał dupy - Uważaj na siebie, proszę. Wróć o przyzwoitej godzinie. Chcę z tobą porozmawiać - cmokam go w policzek, chwytam Justina za rękę i opuszczamy magazyn.


Przez całą drogę panuje między nami cisza. Wpatruję się w okno, uciekam myślami gdzieś daleko byle tylko nie dołować się Zaynem, Jamesem i tym całym zamieszaniem. Przez te lata dokuczał mi, docinał, jednak teraz przechodzi samego siebie, a ja mam tego po prostu dość. Jestem nim zmęczona.

Dłoń, która zaciska się na moim udzie wyrywa mnie z myśli. Przekręcam głowę i spotykam oczy Justina.
- Odkąd wsiadłaś do mojego samochodu nie odezwałaś się słowem, rybko. Powiesz, o co chodzi?
- O nic wielkiego, mam gorszy dzień - wysilam się na uśmiech, odpinam pas i wychodzę z samochodu.
- Marna z ciebie kłamczucha - prycha rozbawiony, wciska przycisk na pilocie i wystawia dłoń. Czeka, aż do niego podejdę i zaczynam zastanawiać się, skąd u niego takie czułe gesty względem mojej osoby. Przecież widzimy się zaledwie trzeci raz, a on od początku mi "rybkuje". Co za koleś - No chodź, Vi - niecierpliwi się, podchodzę i wsuwam dłoń w jego. Prowadzi nas do środka, zajmuje się rezerwacją toru, a ja obserwuję ludzi, którzy już grają. Cholera, jestem słaba w kręgle i z pewnością będzie miał ze mnie trochę śmiechu - Gotowe. Proszę - wręcza mi te śmieszne buciki, spoglądam w dół i wbijam wzrok w moje szpilki - Musisz się poświęcić - mruga okiem, układa dłoń w dole moich pleców i prowadzi na tor numer siedem. Cóż za zbieg okoliczności - Może mały zakładzik, hmm? - unosi brew i patrzy na mnie pewny siebie.
- Wolę się nie zakładać, bo i tak przegram. Jak zbiję chociaż kilka słupków to będzie ogromny wyczyn.
- No nie bądź taka - obejmuje mnie w talii, dociska do siebie i posyła mi ten swój rozbrajający uśmieszek.
- Mogę założyć się pod warunkiem, że będzie to jakaś bzdura, Jay. Wybij sobie z głowy coś poważnego.
- Dobra! Jeśli przegrasz, pojedziemy do mojego klubu, schlejemy się i będziemy imprezować całą noc.
- Spoko, stoi - wystawiam dłoń, ściska ją i wygraną ma już w kieszeni. On doskonale o tym wie.


Zabawa jest świetna. Mimo tego, że przegrywam, jestem totalnie do bani i tak bawię się wyśmienicie. Zapominam o wszystkich zmartwieniach, wciąż się śmieje i podziwiam Justina, który jest mistrzem. Bije mnie na głowę, jednak nie wyśmiewa się ze mnie, wręcz przeciwnie, tłumaczy i pokazuje, jak powinnam uderzać. Przez to przytula się do mnie od tyłu, a jego zapach oraz bliskość uderzają mi do głowy. Dziwnie na niego reaguję, a to może sprowadzić na mnie kłopoty. Jest przystojny, seksowny, męski, a ja uwielbiam taki typ mężczyzn. W dodatku dzieli nas spora różnica wieku, a jemu to nie przeszkadza. Podoba mi się ten facet, chociaż zapewne igram z ogniem. James nie piekliłby się, gdyby nie miał do tego powodu.


Kończymy zabawę o dwudziestej drugiej. Jedziemy do jego klubu, wbijamy do strefy VIP i zaczynamy przygodę z procentami. Nie dziwi mnie nawet to, że na stole pojawia się moja ulubiona odmiana whisky.

- Do dna! - Jay stuka szklaneczką w moją, wychylamy wszystko na raz aż się krzywię. Nie przepadam za czystą whisky, ale Justin twierdzi, że dolewanie pepsi to grzech. Więc piję kolejkę za kolejką, a po czterech razach przyjemnie szumi mi w głowie. Lubię ten stan, ciało odpręża się, znika napięcie, a mózg wyłącza pewne funkcje. Te, które nie są teraz potrzebne - Zatańczysz ze mną? - uśmiecham się, podrywam z miejsca i ciągnę go na parkiet. Zostawiam go na chwilkę, czmycham do DJ'a i proszę ładnie, aby puścił mój ulubiony kawałek, który działa na mnie wyjątkowo. Wystawia kciuk ku górze, wracam do Justina, a na cały klub rozbrzmiewa Post Malone i jego zajebiste Rockstar. Wykorzystuję swoje taneczne umiejętności, ocieram się o Justina, kuszę go, zmysłowo poruszam biodrami i śpiewam na całe gardło. Obserwuje mnie jak zahipnotyzowany, przechodzę na tył, przytulam się do jego umięśnionych pleców i zsuwam w dół, a kiedy podnoszę się, dociskam pupę do jego tyłka. Czuję, jak się spina, chwyta mnie za ramię i gwałtownie przyciska do swojego torsu, unosząc moją nogę i przyciskając do swojego biodra. Dopiero teraz widzę w jego spojrzeniu ogromne podniecenie, wyczuwam przyśpieszony oddech i podziwiam jego zaciśniętą szczękę. Wygląda obłędnie, aż nabieram na niego ochoty - Pocałuj mnie - nie słyszę jego głosu, wyczytuję to z ruchu jego warg. Oblizuję usta, układam dłoń na jego karku i przysuwam go do siebie. Bez wahania wpycham język w jego usta, odnajduję jego, a wokół mnie wybuchają miliony świateł. Emocje wręcz duszą mnie w środku, podniecenie uderza do głowy, a jego usta? O mój boże! Jego usta smakują tak dobrze, są nachalne, chciwe, władcze. Pragnęłam tego od wczoraj, kiedy odsunął się zbyt wcześnie i pozostawił jedynie rozczarowanie. Teraz mogę wziąć dla siebie wszystko, robię to i wręcz pożeramy się na środku parkietu, w towarzystwie innych ludzi, którzy wirują wokół nas. Dla mnie jednak liczy się tylko on, jego dłonie, które zaciska na moim tyłku, unosi mnie i owija je sobie wokół bioder. Nie wiem, jakim cudem udaje mu się opuścić parkiet, ale idzie przed siebie nawet nie na moment nie rozłączając naszych ust. A potem wszystko dzieje się jak w przyśpieszonym tempie. Dociska mnie do ściany w pustym korytarzu, na którym świecą się jedynie czerwone halogeny potęgując zmysłowy nastrój. Podsuwa moją krótką spódnicę, odchyla materiał bielizny i pieści mnie, a z moich ust uciekają bezwstydne jęki. Mój mózg ucina sobie drzemkę, nie zapala ostrzegawczej lampki i przez to chcę więcej. Więcej jego! - Pragnę cię, Vivienne. Będę pieprzył cię przy tej ścianie, teraz. Pozwolisz mi? - przytakuję głową, gryzę jego dolną wargę i pociągam mocno. Syczy przez zęby, rozpina guzik w jeansach, rozsuwa rozporek i zsuwa je nieco w dół. Niecierpliwię się, kiedy grzebie się z zabezpieczeniem, całuję go, zaciskam pięści na jego włosach aż wyduszam z niego upragniony przeze mnie cichutki, diabelnie podniecający jęk. Jestem tak bardzo podniecona, pragnę go poczuć, odlecieć, zwariować - Jesteś taka piękna - szepcze w moje usta, chwyta moje pośladki i unosi. Ponownie owijam je wokół jego bioder, odchyla się nieco i wbija we mnie mocnym ruchem, aż muszę krzyknąć. Nie jest delikatny, czuły czy romantyczny, wręcz przeciwnie, jego ruchy są pewne, głębokie, doprowadzające mnie do orgazmu. Czuję go, jak pełza po moim kręgosłupie, spływa w dół brzucha i kumuluje się w tym małym, zdradzieckim punkciku - Kurwa, jesteś taka fajna w środku - dyszy ciężko, jedną dłonią rozrywa moją bluzkę, dopada do stanika i szarpie go w dół. Kiedy przysysa się do sutka, zamiera i oddala mój orgazm. Nie, proszę! - C-coś ty zrobiła? - z niedowierzaniem wpatruje się w kolczyki w moich sutkach, bawi się nimi, a na jego usta wypełza leniwy, seksowny uśmieszek - Jasna cholera! Widzę coś takiego po raz pierwszy! Nawet nie masz pojęcia, jak piekielnie to na mnie działa, maleńka - ponownie znęca się na sutkiem, czuję, jak drażni kolczyk językiem czym doprowadza mnie do szaleństwa - Przenieśmy się - odrywa moje plecy od ściany, przy każdym kroku porusza się we mnie, jęczę przeciągle i pragnę spełnienia - Moje biuro będzie w sam raz - otwiera drzwi, zamyka je na klucz i sadza mnie na biurku. Wszystko zaczyna się od nowa, zdejmuje ze mnie bluzkę, rozpina stanik i pieści moje piersi, wzbijając się we mnie raz za razem - Jesteś wyjątkowa - zaciska palce na moich biodrach, odchylam głowę w tył i przytrzymuję się brzegu biurka - Chcę cię mieć dla siebie, rybko. I będę miał - posuwa mnie bezlitośnie, dobija głęboko doprowadzając mnie do orgazmu, jakiego nigdy wcześniej nie czułam.

Continue Reading

You'll Also Like

7K 132 38
Znajomość pierwszej części nie jest wymagana. Jan Socha gra na pozycji napastnika w klubie piłkarskim Sparta Posnania. Jest synem Piotra Sochy, któ...
7.8K 312 4
Ich życie miało wyglądać jak w bajce, już na zawsze. Jednak ich losy postanowiły się sprzeciwić.. Wyczekiwana kontynuacja przez tysiące ,, Ona na ch...
21.1K 614 44
Ciężkie jest życie jak się jest prezydentem. John Forster idealnie się jak to wygląda. Jego rodzina rządzi krajem od ponad 30 lat. Jego córka w dwudz...
44.6K 1.7K 40
Maddie Monet, najstarsza z córek Camdena Monet zostaje rozdzielona z braćmi na kilka lat. Bliźniaczka Tony'ego i Shane'a odnajduje się w swoim nowym...