Solitaria en la esperanza ✖ L...

By mxicix

13.3K 1K 300

Ona, Luna Valente. Uczennica argentyńskiego liceum. Dziewczyna nie wyróżniającą się niczym szczególnym. Trzym... More

prólogo
capítulo uno
capítulo dos
capítulo tres
capítulo cuarto
capítulo cinco
capítulo seis
capítulo siete × él
capítulo nueve

capítulo ocho

903 74 20
By mxicix

Od ostatniego incydentu jaki zaszedł między dziewczyną, a szatynem minęło kilka długich dni. Nastał piątek, co oznaczało zakończenie kolejnego ciężkiego tygodnia nauki. Wszystkie myśli Luny wypełniała tylko świadomość tego, że nie widziała ona chłopaka od tego właśnie zdarzenia.


Niby przypadkiem udało jej się usłyszeć, jak Gaston rozmawiał z kimś przez telefon i mówił o tym, że szatyn wyjechał na kilka dni z miasta chcąc załatwić kilka spraw związanych z organizacją urodzin jednego z ich przyjaciół. Korzystając z okazji zabrał ze sobą swoją dziewczynę i wspólnie zrobili sobie małe wakacje, i odpoczynek od wszelkich obowiązków.

Podczas tej samej rozmowy usłyszała również, że owa impreza ma odbyć się już dzisiejszego wieczoru w ich domu, co sprawiało, że wszystkie chęci do funkcjonowania ją opuszczały.

Coraz częściej łapała się na tym, że swoimi myślami powracała do przeszłości. Nieobecność szatyna sprawiła, że jej myśli zaczęły biec w kompletnie innym, zapomnianym już kierunku. Z utęsknieniem spoglądała we wspomnienia, kiedy to swój czas spędzała wspólnie z blondynką. Z każdą minutą stawały się one coraz wyraźniejsze, a tęsknota coraz większa. Doskonale pamiętała świat, w który powoli zaczęła wprowadzać ją niepozorna Ambar. Jak z każdym dniem zaczynały się ze sobą coraz lepiej dogadywać, a Luna starała się dbać o tą relację najlepiej, jak umiała wiedząc, że z dziewczyną u boku będzie jej znacznie lżej.

Doskonale pamiętała, jak dziewczyna potrafiła nieraz sprawić, że wszystkie jej problemy odchodziły w niepamięć, a ona choć na chwilę mogła rozluźnić swoje mięśnie. Wszystko jednak szybko się skończyło wraz z rozstaniem pary. Szatynce jedynie przybyło problemów, z którymi sama nie mogła sobie poradzić. Zniknięcie z jej życia Ambar sprawiło, że zniknęły również jej chwile oderwania od rzeczywistości. Ponownie musiała się nauczyć żyć na nowo, tak jak to było przed zjawieniem się blondynki, lecz tym razem było to dużo trudniejsze.

Dopiero teraz, w tym dość krytycznym momencie, doszło do nastolatki, że Włoch i wzdychanie do niego stało się jej formą ratunku. Zaczęła skupiać się na nim i na jego problemach, sprawiając, że wszelkie jej czarne myśli zostały zamknięte w ostatnich szufladach jej umysłu. Zniknął on, nawet na tak krótki czas, otworzyły się one, nie dając jej spokojnie usiedzieć w miejscu. Uwolniły się wszystkie obawy, chęci i potrzeby, sprawiając, że przez ich natrętność nie potrafiła usiedzieć w jednym miejscu.

Leżąc na swoim łóżku wpadła na, w jej mniemaniu, genialny pomysł. Postanowiła skorzystać z tej niewyobrażalnej okazji, która właśnie jej się przydarzyła. Musiała się tylko przełamać i wyjść z pokoju prosto w tłum pijanych i rozentuzjazmowanych nastolatków. Doskonale wiedziała, że to czego szuka i to czego potrzebuje jest niewyobrażalnie blisko. Na wyciągnięcie ręki.

Bo to przecież impreza urodzinowa jednego z członków szkolnej elity.

Szybko zerwała się na proste nogi i jedynie obciągnęła swoją za dużą bluzę, nie martwiąc się tym, że ma na sobie tylko krótkie szorty. Chęć posiadania ostatecznie przyćmiła jej umysł, sprawiając, że nie było już odwrotu. Najciszej jak potrafiła, podeszła do drzwi i przekręciła klucz, aby następnie je uchylić.

Zdawała też sobie sprawę, że znacznie wyróżnia się od reszty dziewczyn zgromadzonych w tym miejscu, co może jej niestety przeszkodzić w pozostaniu niezauważoną. Bo kto normalny przychodzi na imprezę w bluzie, bez makijażu i we włosach związanych w luźnego koka? Nikt w tej szkole.

Sprawnie zamknęła za sobą drzwi i zręcznie zaczęła przeciskać się między nastolatkami stojącymi przy każdej możliwej ścianie. Za cel obrała sobie salon i kuchnie, kojarząc z filmów, które oglądała, że to właśnie te miejsca są właśnie tymi głównymi na imprezie.

Nie myliła się. W salonie zgromadzona była ta ważniejsza część szkoły, sami najlepsi. Kątem oka dostrzegła swojego brata stojącego na przeciwko niskiej szatynki, Niny – najlepszej przyjaciółki gwiazdy szkoły, dwie papużki nierozłączki. Przez ten krótki moment, Lunie udaje się zauważyć maślany wzrok blondyna i to jak pochyla się nad dziewczyną. Ewidentnie na nią leciał, a nastolatka karci się w myślach, że nie zauważyła tego wcześniej.

Tym razem postanowiła odłożyć te myśli na znacznie później, doskonale pamiętając po co opuściła swój azyl. W głowie dziękuję Bogu za to, że jej brat jest tak zajęty dziewczyną, że nie jest w stanie zauważyć nic w około.

Valente szybko odwróciła swoje spojrzenie od tej dwójki i ponownie przeskanowała wzrokiem wszystkich obecnych. Miała nadzieję ujrzeć chłopaka, z którym od czasu do czasu widywała Ambar, lecz niestety nic takiego się nie stało. Znacznie bardziej zrezygnowana ruszyła w stronę kuchni, zatrzymując się w pół kroku, gdy tylko przekroczyła próg pomieszczenia. Jej wzrok natrafił na namiętnie całującą się parę. Rudowłosa dziewczyna niemalże leżała na kuchennym blacie, a pomiędzy jej nogami nachylał się chłopak tak dobrze znany szatynce. Byłaby w stanie poznać go na końcu świata. Z każdym jego ruchem widzi, jak jego mięśnie coraz bardziej się napinają. Z każdą sekundą coraz bardziej napiera na dziewczynę, które zaczyna delikatnie posapywać. Nawzajem brutalnie atakują swoje twarzy, aby następnie zacząć błądzić dłońmi po swoich ciałach. Luna nie widząc w swoich czynach nic złego, stała dalej w tym samym miejscu w myślach obiecując sobie, aby nigdy więcej nie próbować nic jeść na tym blacie. Nie była jednak w stanie zagłusić tej głupiej myśli, że to ona chciałaby być na miejscu Evy, tak brutalnie przyszpilona przez jego ramiona.

Nie chcąc dłużej męczyć swojego umysłu, delikatnie otrząsa się z otępienia i tym razem to pomieszczenie skanuje swoim wzrokiem. Nie dostrzegając nikogo poza parą ruszyła w miejsce, będące jej ostatnią deską ratunku. Na taras.

Nie myliła się. Ujrzała tam pożądaną przez siebie osobę, siedzącą w rogu balkonu na jednej z kanap. Dookoła niej było zgromadzone kilka osób, a przed nimi stał zwykły stolik kawowy. Lecz tego wieczoru nie taki zwykły.

Luna niezauważalnie podeszła do wyżej wymienionej grupki ludzi, próbując cokolwiek zauważyć. Na jej wargi wkradł się szeroki uśmiech, gdy na szkle zauważyła porozwalane karty kredytowe, rozerwane woreczki i resztki białej substancji rozsypanej na przezroczystej powierzchni. Z drugiej strony zauważyła natomiast kilka torebeczek wypełnionych ususzonymi ziołami, co sprawia, że dopadają ją wątpliwości.

Co będzie dla niej odpowiednie po tak dość długiej przerwie?

Chęć poczucia tak dobrze znanego uczucia przejęło jednak nad nią kontrolę i po kilku chwilach oczekiwania na odpowiedni moment, sprintem chwyciła w swoją dłoń jeden z woreczków i szybko schowała go do kieszeni swojej bluzy.

Spróbowała się rozluźnić, dziękując poraz kolejny w myślach, że nikt nie zauważył jej poczynań. Szybkim krokiem opuściła taras i próbowała przemknąć niezauważona z powrotem do swojego pokoju. Do pewnego czasu udawało jej się to idealnie.

— Luna?

Do jej uszu dotarł naprawdę zaskoczony głos jej brata, który najprawdopodobniej właśnie stał dwa kroki za nią. Ze zdenerwowania przymknęła swoje powieki i mocno przygryzła wargi. Szybko wepchnęła niemiłosiernie drżące dłonie do kieszeni swojej bluzy i ze sztucznym uśmiechem odwróciła się w stronę Gastona.

— Co ty tu robisz?! — pyta dalej zaskoczony, próbując przekrzyczeć lecącą z głośników muzykę.

— Przepraszam! Po prostu skończyła mi się woda i musiałam wyjść się napić! — krzyczy, aby blondyn mógł ją doskonale usłyszeć, nie chcąc zostawać tu dłużej.

— Możesz zostać jeśli tylko chcesz i ci się podoba — odpowiada jej z lekkim uśmiechem, tym samym wprowadzając ją w ogromne zdziwienie.

Gdy już ma zamiar otworzyć buzię i odpowiedzieć, ktoś gwałtownie wpada w plecy blondyna tym samym powodując, że chłopak wpadł na nastolatkę. Ruch ten sprawił, że dziewczyna automatycznie wyciągnęła swoje dłonie chcąc utrzymać równowagę. Los chciał, że niefortunnie wraz z nimi, z kieszeni wyleciała tak dobrze skrywana torebka. Przerażona zaczęła schylać się po ową rzecz, gdy tylko zobaczyła oburzonego brata, który z pretensjami odwrócił się w stronę sprawcy całego zamieszania.

— Wybacz, Stary! Ale jak sam widzisz mam trochę ograniczone pole widzenia!

Stara się wytłumaczyć chłopak, którego głos dziewczyna poznaje niemal od razu. Szybko podnosi swoją głowę i dostrzega, że Balsano w swoich ramionach trzyma ledwo kontaktującą Evę, która dzisiejszego wieczoru wyraźnie przesadziła z alkoholem.

— Połóż ją w gościnnym — odpowiada mu blondyn już dużo spokojniej.

Matteo jedynie kiwa głową i rusza w stronę wyżej wymienionego pokoju, nie obdarowując szatynki ani jednym, krótkim spojrzeniem.

— Idę do siebie, Gaston! — krzyczy Luna, po czym odwróciła się na pięcie i z hukiem wpadła do swojego pokoju.

Ledwo trzymając się na miękkich kolanach opadła na puchaty dywan, tuż przy małym stoliku. Kolejny raz wyciągnęła swoją zdobycz i trzymając ją w dłoni, zatrzymała na niej swój wzrok.

Doskonale pamiętała pierwszy raz, kiedy Ambar namówiła ją do zażycia narkotyków. Była naprawdę oporna, ale w końcu uległa i nigdy nie żałowała tego czynu. Z każdym kolejnym razem jej świat stawał się coraz lepszy, sprawiając, że pragnęła więcej i więcej.

Niestety wraz z zakończeniem przyjaźni, skończyła się też ta przygoda. Luna nie była w stanie sama w jakikolwiek sposób załatwić sobie choćby jednego grama, któregoś z narkotyków. Sama nie wie, czy po prostu nie miała na tyle odwagi, aby szukać udanego sposobu. Poddała się odnajdując inne uzależnienie, tylko sama nie wiedziała, czy aby na pewno zdrowsze. A teraz, gdy okazja przyszła do niej sama, po prostu wszystkie myśli do niej powróciły ze zdwojoną siłą, nie dając możliwości na odpuszczenie.

Powoli przypominając sobie każdą minioną chwilę, bez wahania wyciągnęła przed siebie dłonie i otworzyła mały woreczek. Z wyuczoną precyzją wysypała wąską, nie za prostą, kreskę utworzoną z białego proszku. Z błyskiem w oku i z lekko przerażającym uśmiechem, wpatrywała się w substancję nie mogąc już doczekać się momentu, w którym ponownie odleci.

Cały zewnętrzny świat jakby przestał dla niej istnieć. Liczyła się tylko ta chwila. Wszelkie dźwięki przestały do niej docierać, a ona z każdą sekundą coraz bardziej nachylała się nad drewnianą powierzchnią. Delikatnie przytknęła jedną z dziurek nosa, a drugą sprawnie wciągnęła połowę wysypanej kreski. Gwałtownie się wyprostowała i z przymkniętymi powiekami oraz szerokim uśmiechem, zaczęła coraz bardziej pociągać nosem. To jest właśnie to czego jej brakowało.

Nie myśląc za wiele ponownie nachyliła się nad stolikiem, robiąc dokładnie to samo tylko tym razem z drugą dziurką.

Z wielkim wyczuciem oparła się plecami o bok swojego łóżka. Podkurczyła swoje nogi, na których oparła ręce, a na dłoniach swoją głowę. Z każdą sekundą czuła, jak działanie narkotyku coraz bardziej na nią wpływa. Z szerokim uśmiechem wyczuwała jak jej serce coraz bardziej przyspiesza, a dźwięki z zewnątrz stają się coraz głośniejsze, dodając nastolatce coraz więcej energii.

×
Zaskoczyłam?

Continue Reading

You'll Also Like

63.7K 1.4K 60
jest to opowieść o tym jak Hailie trafia do braci jak ma 3 latka.Vincent opiekuje się nią jak córką,nawet kazał Willowi zająć się pracą.jeśli chcesz...
11.8K 938 43
Jestem córką Syriusza, anioła najjaśniejszej gwiazdy. Moje życie było idealne, przynajmniej tak zawsze mi się wydawało. Wszystko zmieniło się w chwil...
9.3K 479 25
"Niech los rzuci nas w ciemność, a ja i tak pójdę za tobą, bo tam jest światło naszej miłości." Koszmar przyjaciół z Duskwood dobiega końca. Mia, któ...
10.7K 608 34
Tony Monet, chłopak pełen życia, przyjaciół i szczęśliwych chwil. Chłopak, który od kilku tygodni zaczyna przygaszać a przy tym całe jego otoczenie...