Operacja powrót | Justin Bieb...

Af Buboleq

70.8K 3.4K 2.7K

Druga część "operacji podryw" Mere

1.
2.
3.
4.
5.
6.
7.
8.
9.
10.
11.
12.
13.
14.
15.
16.
17.
19.
20.
21.
22.
23.
Przerwa 💔
WRACAM!💗
24.
25.
Nominejszyn
26.
27.
28.
29.
30.
31.
32.
33.
Epilog

18.

1.8K 98 34
Af Buboleq

Justin

-Świetnie. - uśmiechnąłem się szeroko i przyciągnąłem dziewczyne do uścisku. Na początku stała sztywno. Chyba zaskoczył ją mój gest. Ale już po chwili owinęła wokół mnie swoje drobne ramiona.

Jej ciało powoli się rozluźniło. Muszę przyznać, że ta dziewczyna jest strasznie zestresowana i widać to z daleka. Przynajmniej przez chwile pomogę jej się odprężyć.

Długo jednak nie trwała nasza wspólna chwila, bo Scarlett odsunęła się ode mnie. Zachowywała się jakby zrobiła coś złego.

-Kiedy wracasz do pracy? - zapytałem naprawdę ciekawy.

-W środę. - odpowiedziała krótko i usiadła na kanapie. Zająłem miejsce obok niej i kontynuowałem temat.

-Jeśli chcesz, mogę cię zawieźć. - zaproponowałem.

-Przestań, nie będziesz przecież specjalnie po mnie przyjeżdżał. - powiedziała niczego nie świadoma.

-Tak się składa, że mam po drodze, więc mogę cię teraz wozić codziennie. - rozsiadłem się wygodnie.

-Jak to?

-Podjąłem się pracy w kawiarni. Jestem waszym nowym dostawcą. - powiedziałem dumnie. Bawiła mnie jej zaskoczona mina.

-Żartujesz sobie ze mnie w tym momencie? - zapytała.

-Nie mógłbym.- naszą rozmowę przerwał dźwięk podjeżdżającego auta. Dziewczyna zerwała się z miejsca i podbiegła do okna. Zupełnie nie rozumiałem jej reakcji. Przecież mieszka blisko ulicy, więc to normalne, że jeżdżą tutaj samochody.

-To Lucas. - pisnęła. Nie mogłem rozgryźć czy był to negatywny, czy pozytywny pisk. Gdy się odwróciła, z jej twarzy biło przerażenie. Teraz już wszystko było jasne. Dlaczego tak się bała?

-Musisz się schować. - powiedziała spanikowana.

-Mogę przecież wyjść normalnie drzwiami. - zaproponowałem.

-Nie! On cie nie może zobaczyć! - zaczęła ciągnąć mnie w stronę schodów. Nie za bardzo rozumiałem tą sytuację.

Dziewczyna prowadziła mnie przez krótki korytarz. Na jego końcu były drzwi, które otworzyła i wepchnęła mnie do środka.

-Błagam, nie wychodź dopóki ci nie pozwolę. W razie potrzeby się schiwaj. - powiedziała przerażona.

-Jasne. - odpowiedziałem. Uśmiechnąłem się do niej, żeby dodać jej otuchy, ale chyba nie pomogło. Zamknęła za mną drzwi i słyszałem oddalające się kroki. Postanowiłem posłuchać trochę o czym będą rozmawiać.

Przyłożyłem ucho do drewnianej powierzchni, ale już po chwili głośny trzesk mnie od niej odrzucił.

-Scarlett!- usłyszałem męski krzyk. Aż sam się przeraziłem. Dlaczego ten gość tak drze jape? Ustawiłem się ponownie w pozycji podsłuchiwacza.

-Cześć, Lucas. - głos mojej byłej dziewczyny drżał. Co tu się do cholery dzieje?

-Gdzie on, kurwa, jest? - warknął mężczyzna.

- N-Nie wiem o kim mówisz. - jąkała się.

-Nie kłam, suko! - znowu krzyknął. Usłyszałem huk. Jakby ktoś lub coś upadło. Dlaczego on ją wyzywa? I co się tam do cholery dzieje?

-Lucas, proszę uspokój się. - powiedziała dziewczyna słabym głosem. Tym razem dźwięk tłuczonego szkła rozniósł się po mieszkaniu.

-Ty pieprzona dziwko, gdzie go ukryłaś? - znowu huk. Tego za wiele. Wiem, że miałem nie wychodzić, ale nie będę siedział cicho, gdy ten mężczyzna wyzywa Scarlett. Przecież to musi być jakiś idiota, żeby tak wyrażać się do kobiety.

Otworzyłem drzwi i wyszedłem z pokoju. Ten cały Lucas ciągle krzyczał na Scarlett. Zatrzymałem się na górze schodów i to co zobaczyłem mnie przeraziło.

Dziewczyna siedziała skulona na podłodze. Była cała zapłakana. W niektórych miejscach na jej ciele sączyła się krew. Na około były porozrzucane kawałki szkła i połamane krzesło. Nad nią stał ten psychol, który ją wyzywał. Miał ręce zaciśnięte w pięści. Był cały czerwony na twarzy ze zdenerwowania.
Na moich oczach zamachnął się nogą i kopnął Scarlett. Miał zamiar zrobić to drugi raz, ale powstrzymał go mój głos.

-Ej, ty. Nie nauczyli cię, że kobiet się nie bije? - krzyknąłem w jego kierunku.

-Spójrz, Scarlett, przyszedł twój wybawiciel. - powiedział sarkastycznie. Ten typ od samego początku mnie denerwował.

-Justin, idź już. - szepnęła dziewczyna. Zaskoczyła mnie. Ten chłopak właśnie ją bije, a ona chce, żebym wyszedł? Jest niepoważna.

-Nie ma mowy. Nie zostawie cię z tym katem. - odpowiedziałem z pretensjami.

-Nie słyszałeś jej? To są nasze sprawy i rozwiążemy je sami. - warknął w moją stronę Lucas.

-Oh, jasne. Skoro tak wolicie.- powiedziałem przechodząc obok nich.

-Nigdy tutaj nie przychodź.

-Czekaj, jeszcze jedno. - zatrzymałem się i odwróciłem w jego kierunku. - Zabieram Scarlett.

-Nie ma mowy.

-Właśnie, że jest. - powiedziałem i przywaliłem mu z pięści w nos. Można było usłyszeć charakterystyczny dźwięk łamania kości. Był zaskoczony tym gestem, więc złapał się za bolące miejsce i jęknął z bólu.

Scarlett siedziała przerażona w kącie. Musiałem ją stąd koniecznie zabrać. Podszedłem do dziewczyny i kucnąłem przed nią.

-Justin! - pisnęła i zakryła oczy. Nie rozumiałem o co jej chodzi, dopóki nie poczułem bólu głowy. Ten chuj mnie uderzył. Naprawdę chce jeszcze ze mną zadzierać?

Wstałem i odwróciłem się do niego. Takim sposobem zaczął walkę. Okładaliśmy się pięściami jak szaleni. W pewnym momencie Lucas podłożył mi nogę i runąłem jak długi na podłogę pełną drobnych rozbitych szkieł. Syknąłem. Nie powiem, trochę zaszczypało.

Chłopak rzucił się na mnie i kontynuował odkładanie mnie pięściami.
Nie jest jakoś specjalnie obeznany w walce. Pewnie dlatego bije dziewczyny, żeby poczuć tą satysfakcję z bycia silniejszym. Ze mną mu się to nie uda.

Przewróciłem nas tak, że teraz to on był pode mną. Zasłaniał swoją twarz, ale miałem więcej siły i spokojnie mogłem sobie z nim poradzić. Wpadłem w jakiś szał. Popęd dawała mi wyobraźnia. Po prostu przed oczami miałem wszystkie krzywdy, które mógł zrobić Scarlett. Gdy chłopak był już w na tyle ciężkim stanie, żeby nawet nie walczyć, zostawiłem go w spokoju.

-To była twoja darmowa lekcja szacunku do kobiet, złamasie. - splunąłem, wstając z typka. Zostawiłem go zwijającego się z bólu i podszedłem do Scarlett.

-Justin, ja... - zapłakała dziewczyna.

-Shhh.- przerwałem jej. Nie potrzebowałem teraz żadnych wyjaśnień. Ona musiała odpocząć. Nasza rozmowa może poczekać.

Wziąłem ją na ręce i zaniosłem do swojego samochodu. Na jej policzakch cały czas pojawiały się świeże łzy. Ten widok łamał mi serce. Najbardziej bolało mnie to, że nie mogłem uratować jej już wcześniej.

Dziewczyna przepłakała całą drogę do mojego domu. Zaniosłem ją do sypialni i położyłem na łóżku. Powinna się przespać. To dobrze jej zrobi.
Przykryłem ją kołdrą i położyłem się obok.
Scarlett od razu się we mnie wtuliła. Nie minęło dużo czasu, a mogłem usłyszeć jej spokojny i równomierny oddech. Gdy chciałem opuścić śpiącą dziewczynę, jej uścisk wokół mnie zacieśnił się.

-Już jesteś bezpieczna. - szepnąłem. Pocałowałem ją w czoło i po chwili sam zasnąłem.

__________

Rozdział jest długi!

Cieszycie się z takiego obrotu spraw?

Justin miał później odkryć agresywne zachowanie Lucasa, ale już się niecierpliwiliście i ogólnie nie chciałam już za bardzo tego przedłużać.

Jesteśmy na etapie, gdzie mogę wam powiedzieć, że ta część również nie będzie jakoś specjalnie długa.

Maksymalnie 40 rozdziałów, jeśli uda mi się tyle napisać.

Na pewno nie mniej, niż 30.

Fortsæt med at læse

You'll Also Like

256K 13.2K 32
Chyba Cię kocham, sąsiedzie. [skończone, skończona druga część] Ona Polka On Irlandczyk
183K 5.5K 22
Rachel mieszka w szczęśliwej i bogatej rodzinie. Jej ojciec jest wpływowym człowiekiem, chociaż ona sama nie wie na czym polega jego praca. Pewnego d...
77.5K 2.6K 43
Haillie nie jest jedyną siostrą Monet, jest jeszcze jej bliźniaczka Mellody. Haillie wychowywana przez mamę, a Mellody no cóż przez babcie. Jak myś...
18.7K 1.2K 27
Pomimo, że Vees byli dla ciebie jak rodzina (niektórzy) jako bliska przyjaciółka samej księżniczki piekła postanawiasz pomóc jej w prowadzeniu hotelu...