Another Wedding Camren

By xnataliax76

143K 11.8K 1.7K

Przygotowania do ślubu Camili Cabello i Chrisa Jauregui trwają w najlepsze. Oboje są szczęśliwi i wydawałoby... More

Prolog
Tylko nie Lauren.
Jesteśmy zupełnymi przeciwieństwami.
Zapomniałaś, co było cztery lata temu.
Nigdy bym się na to nie zgodziła.
Czego ty ode mnie chcesz?
Jeszcze się przekonamy Karla.
Ty też będziesz szczęśliwa.
Gdzie twoja dziewczyna?
Przecież o tym nie zapomnę
Nigdy w życiu.
Powtórzymy to?
Kochanie, wracaj.
Przyznaj to w końcu.
Nie chcę zostać z tobą sama
Nikt się o tym nie dowie
Jeszcze jedno
Dlaczego płaczesz?
Nie pozwoliłabym na to
Ale ja kocham Ciebie
Pracuję nad tym
Miami
Lepiej dla ciebie.
Posłuchaj mnie.
Mam nadzieję, że to się nie powtórzy.
To on mi zapłacił.
Musimy porozmawiać.
Dlaczego płaczesz?
Nie masz za dużo czasu
Ostatni raz.
Więc to prawda.
Nienawidzę Cię.
Nie chcę o tym mówić.
To nie koniec
Kocham Cię bardziej
Nowe opowiadanie!
nowe opko camen lauren gp wbijac suki
nowe opko wbijac
Nowe opko
Nowe

Nie znasz mnie

3.9K 325 54
By xnataliax76

Biegnę przed siebie łapiąc powietrze w płuca, obraz Lauren i tej dziewczyny wplata do mojego umysłu i na prawdę wybucham żałosnym śmiechem stwierdzając, że jestem jeszcze bardziej naiwna niż głupia. Jak mogłam w ogóle pomyśleć, że Lauren całuję mnie, dotyka i mówi te miłe słowa z jakimkolwiek uczuciem? Jak mogłam myśleć, że jej się podobam? I jak do cholery jasnej mogłam się w niej zakochać? Jestem tak bardzo żałosna.

- Camila! - słyszę krzyk Lauren z odległości kilkunastu metrów.

Odwracam się i widzę jej sylwetkę zmierzającą w moją strone. Wycieram zdradzieckie łzy, które wydostały się spod moich powiek i ruszam przed siebie totalnie ją olewając.

Słyszę trucht dziewczyny i przyspieszony oddech, kiedy udaję jej się mnie złapać na brzegu ulicy a piasku. Łapię mnie za ramie i odwraca w swoją stronę, tak że stoję z nia twarzą w twarz.

- Czego chcesz?! - krzyczę niekontrolując swojego tonu.

- Po co przyszłaś? - pyta zdezorientowana i przeczesuję ręką włosy.

- Po kartę! Bo zapomniałaś mi jej oddać, ale jak widać za dobrze się bawiłaś, żeby chociaż zwrócić na to uwagę albo chociaż odebrać telefon!! - krzyczę na nią i mimo, że jej twarz nie wyraża żadnych emocji to wiem, że jest zdziwiona moim wybuchem.

- Wytłumaczysz mu się jakoś, spokojnie. - mówi i żałośnie się smieje.

- Ty na prawdę myślisz, że tu chodzi o niego?! Jesteś głupsza niż myślałam. - parskam i odwracam się ale powstrzymuje mnie łapiąc mocno ramie i szarpiąc, żebym odwróciła się w jej kierunku.

- O co ci chodzi?! - podnosi głos.

- Nie dotykaj mnie! - wyrywam się z jej mocnego uścisku. - Na prawdę sądzisz, że to na co ci pozwalam jest wzięte z niczego!

- Nie mam pojęcia o co ci chodzi, nadal.

- Dlaczego całowałaś się z tą dziewczyną? - niemal przy niej ryczę, ale powstrzymuje mnie tylko to, że teraz już wiem, że jestem dla niej niczym i nie mogę jeszcze bardziej się upokorzyć.

- Bo chciałam? - patrzę na perfidny uśmiech Lauren, którym obdarza mnie, kiedy udaje mi się spojrzeć na jej twarz.

- Jesteś potworem! - krzyczę.  - Jak mogłaś robić to wszystko ze mną a teraz obściskiwać się z jakąś dziewczyną! - krzycze na nią i mimo, że wiem jak bardzo żałośnie to brzmi to nie przykładam do tego wagi.

- A ty jesteś naiwna, myśląc że na prawdę czuję coś, kiedy z tobą jestem. Żałosna Karla. Może mi jeszcze powiesz, że się zakochalaś? - prycha śmiechem.

Nie daję rady i wymierzam jej z otwartej ręki w twarz. Widzę jak kipi ze złości trzymając się za policzek.

- Tak zakochałam się w tobie Lauren! - przyznaję płacząc. - widzę w jej oczach zdziwienie i może tylko przez chwilę cień współczucia. -  Ale teraz to nie robi większego znaczenia. Mam nadzieję, że już nigdy więcej Cię nie zobaczę i nie dziwię się twojej rodzinie, że nie ma ochoty na żadne kontakty z tobą. - drę się zwracając uwagę przechodni, ale mam to w nosie.

- Karla.. - jej chichot wybija mnie z tropu.

- Jeżeli na prawdę sądzisz, że to oni zerwali ze mną kontakt to się grubo mylisz. Z resztą twój móżdżek jest zbyt mały, żeby to pojąć. Ale przyznam ci, że jeżeli chcesz stracisz narzeczonego w przeciągu kilku sekund i pieniądze mamusi, na które na pewno tak liczysz. - mówi a ja dopiero teraz poznaję jej prawdziwą twarz.

- To mogę ci to załatwić. - dodaję czym dobija mnie jeszcze bardziej.

- Kocham Chrisa a on mnie i nie zrobisz nam tego! Nikt ci nie uwierzy! I nie obchodzi mnie twoja mama i jej pieniądze. - odpowiadam.

- Mam tyle powodów, dla których chciałabym teraz o tym wszystkim powiedzieć. Jaka jesteś na prawdę, co Karla? Zdradliwa, pazerna.. Kochasz go a jednak pozwoliłaś na te wszystkie rzeczy.

- Nie znasz mnie! - krzyczę popychając ją.

- Znam takie jak ty. Myślisz, że jesteś pierwszą dziewczyną Chrisa, której zrobiłam palcówkę?

- Jesteś nienormalna.

- Wiem, ale co to ma do rzeczy. Więc słuchaj kwiatuszku poraz ostatni! - dociska mnie mocno do swojego ciała szarpiąc za włosy.

Piszczę z bólu, ale nie mam siły, żeby wydostać się z jej ramion.

- Ja nie mówię kompletnie nic nikomu i ty też siedzisz cicho. Wracamy do Miami, czekamy na ten zjebany ślub i zapominamy o tym, co się stało.

- Po co chcesz być na tym ślubie? Nie zniosę ciebie dłużej!

- Bo mam taką ochotę. - wzrusza ramionami.

- Nie będzie tak Lauren!

- Co, kurwa? - wrzeszczy zaciskając pięści.

Byłaby w stanie mnie uderzyć? Pewnie tak, dopiero teraz rozumiem słowa Chrisa, że można wszystkiego spodziewać się po tej dziewczynie.

- Powiem o wszystkim Chrisowi i zrobi to, co będzie uważał za słuszne, rozumiesz? Nie będę się podporządkować, bo ty tak chcesz. - odpowiadam drżącym głosem.

- Spróbuj tylko..

- To, co? I tak już nie dam rady upokorzyć się bardziej, rób co chcesz. Ja powiem prawdę. - odpowiadam i wyrywam się jej na dobre. Ruszam biegiem w stronę najbliższego baru, żeby schować się przed jej słowami, które mnie ranią.

Słyszę jeszcze jak woła moje imię, ale biegnę przed siebie i nie odwracam się, bo ból w mojej klatce piersiowej juz jest nie do zniesienia, co dopiero gdybym miała oglądać się za dziewczyną.

Staję dopiero wtedy, kiedy zaczyna brakować mi tchu. Oddycham głęboko przypominając sobie ton Lauren. "Może mi jeszcze powiesz, że się zakochałaś?" Czuję się upokorzona przez to w jaki sposób mnie potraktowała, ale tak na prawdę czego mogłam się spodziewać, że rzuci mi się w ramiona i odwzajemni moje uczucia? Ale co wtedy? Nie zostawiłabym Chrisa dla niej, jestem jego narzeczoną, wezmę z nim ślub i przeżyłam z nim wspaniałe pięć lat. I mimo, że moje serce wysyła sprzeczne sygnały, to muszę jak najszybciej zapomnieć o Lauren, przeprosić Chrisa i opowiedzieć mu całą prawdę. Jestem winna temu, co w tym momencie czuję. To był błąd.

Kiedy jestem pewna, że Lauren mnie nie znajdzie o ile w ogóle podjęłaby się szukania mnie, siadam przy otwartym barze na plaży i zamawiam sobie piwo malinowe. Odchodzę z nim w ciche miejsce i kiedy się uspokajam a moje ręce przestają drżeć wybieram numer do Chrisa, który odbiera po jednym sygnale.

- I jak tam skarbie? - pyta.

- Jestem na plaży. - wzdycham i jestem bliska płaczu, dlatego przełykam śline i przez chwilę nic nie mówię.

- Coś się stało? - troska w jego głosie sprawia, że cieszę się że z nim rozmawiam.

- Nie. - kłamię. - Znaczy tak, ale nie chcę teraz o tym mówić. - odpowiadam i czekam aż coś powie.

- Powiedz mi tylko czy jesteś bezpieczna? - jestem mile
zaskoczona, że nie drąży tematu.

- Tak. Bardzo za tobą tęsknie. - mówię i pozwalam łzą ulecieć spod moich powiek.

- Ja za tobą też Cami, jutro wracasz do domu? - pyta.

- Tak. Wolałabym być już tam teraz razem z tobą. - odpowiadam mu i przechylam szklankę piwa.

Może jak się upiję to zapomnę o tych zielonych oczach, wyrazu twarzy, kiedy spała na moim ciele, o tym jak w nocy przytulała mnie śniąc, jak jej usta dobrze smakują i jaki jej ordynarne słowa wywołują u mnie  żar.

- Camila, o co chodzi? - głos mojego chłopaka przebija się jak przez mgłę, gdy myślę o Lauren i zaczynam płakać.

- Nic po prostu mam zły dzień. - odpowiadam szybko się uspokajając.

- Czy tu chodzi o Lauren? Czy ona coś Ci zrobiła? - pyta a ja aż krztuszę się powietrzem.

Lauren wspomniała, że nie jestem pierwszą dziewczyną Chrisa, z którą spała. Czy on wie? Czy coś podejrzewa?

- Nie, skądże. - kłamię poraz kolejny dokładnie nie widząc czemu. Boję się reakcji chłopaka i nie chcę przerywać zaręczyny a jeszcze bardziej nie chcę, żeby mnie zostawił.

Powiem mu o tym, kiedy się zobaczymy. Nie teraz, nie przez telefon. Przymykam powieki, kiedy jego zraniona twarz wkracza do mojego umysłu. Nie chcę mu o tym mówić, ale jeśli to przed nim zataje a pieprzona Jauregui mnie wyprzedzi dorzucając swoje trzy grosze to wyjdę na jeszcze gorszą niż w swoim mniemaniu jestem.

- Jesteś pewna? - pyta.

- Tak, porozmawiamy jak wrócisz. Lauren.. - zaczynam, ale nie mogę wydusić z siebie kompletnie nic, kiedy jej słowa dryfują w moich myślach. "Jesteś moja" szeptała mi do ucha i teraz już wiem, dlaczego.

- Lauren, co? - jego głos staję się pełen wyrzutów.

- Miałeś rację, można się po niej wszystkiego spodziewać.. - wzdycham i chcę kontynuować, ale jakaś postać staję naprzeciw mnie.

- To znaczy? - pyta a ja unoszę głowę do góry. Widzę Jake'a którego uśmiech wplata na twarz, kiedy mnie rozpoznaje. 

- Kochanie, dokończymy jak wrócę do hotelu. Dinah tu jest - kłamie, bo wiem że zacząłby być zazdrosny i unoszę palec na chłopaka w znaku, żeby zaczekał.

- Dobrze. - wzdycha. - Kocham cię.

- Ja ciebie też. - odpowiadam. - Do usłyszenia.

Rozłączam połączenie i wstaję do uśmiechniętego chłopaka.

- Hej. - witam się z nim przytuleniem, uśmiecham się słabo widząc blady ślad na jego twarzy.

- Gdzie twoja koleżanka? - pyta i rozgląda się w około.

- Już nie jest moją koleżanką. - odpowiadam i wzrygam się na myśl o zielonookiej.

- Pokłóciłyście się? - pyta.

- Coś w tym stylu. Idziemy na piwo? - propunuję a chłopak szybko przytakuje.

Ruszamy do baru, gdzie są jego znajomi, ale widząc moje zmieszanie Jake zabiera w mnie w ustronne miejsce z zapasem alkholu i jedzenia.

**

- O co poszło? - pyta, kiedy alkohol pozwolił mi zacząć się śmiać z żartów chłopaka.

Wypiłam cztery piwa i muszę przyznać, że to rozluźniło mnie i dało zupełnie inny rzut na sytuację, w której się znalazłam.

- Chyba się zakochałam. - odpowiadam mu z pełną powagą, ale za chwilę oboje zaczynamy się śmiać.

- W niej? - pyta przez śmiech.

Przytakuję i piję piwo, które smakuje dużo lepiej niż wczorajsze szoty.

- Przecież bierzesz ślub.

- Wiem. - wzdycham.

- No to grubo, ale że w niej.. wygląda na groźną i w sumie poczułem to na własnej skórze. - śmieję się.

- Jest straszna. - mówię mu.

- To już wiem. - uśmiecha się. - Ale jeśli się w niej zakochałaś to nie może być aż taka straszna.

- Powiedziałam jej dziś, że się w niej zakochałam i zaśmiała mi się prosto w twarz.. po tym jak wczoraj.. - zaczynam, ale przerywam zapominając o tym, że jego zupełnie to nie powinno obchodzić.

- Słuchaj.. możesz mi powiedzieć o wszystkim a ja nie będe Cię osądzać. Postaram się być obiektywny i nie komentować tego. - uśmiecha się i pociera rękoma moje ramiona.

I tak się dzieję mówię mu dokładnie wszystko, zaczynając od układu Lauren i jej mamy. Opowiadam mu o Chrisie o wczorajszym wydarzeniu i o tym sprzed chwili. Chłopak potakuje i ani razu nie przerywa mojego potoku słów.

- Myślę, że to wszystko. - mówię i czekam na jego reakcję. Zapewne zaraz mnie wyśmieje tak samo jak Lauren.

- Myślę, że to trochę trudne. Ja gdybym zakochał się niecały miesiąc przed moim ślubem na pewno zerwał bym zaręczyny, bo jeśli kochasz kogoś na tyle mocno, to nie pozwolisz aby inna osoba zaprzątnęła twój umysł.

- Poza tym Lauren, tak jak mówisz nie odwzajemnia twoich uczuć. Twierdzisz też, że ona sama w sobie nie ma uczuć. Też miałem kiedyś dziewczynę, która nigdy nie chciała przyznać, że się zakochała. Może Lauren taka jest? Spójrz na to z innej strony...

Uśmiecham się i marzę, żeby Lauren na prawdę się we mnie zakochała, ale to nie możliwe.

- Kocham Chrisa, jest taki opiekuńczy i zrobiłby dla mnie wszystko. A Lauren nie znam na tyle, żeby za dużo się wypowiadać. Oszalałam na jej punkcie tyle wiem.

- Ostatnio była z waszymi przyjaciółkami na plaży. Nieźle wtedy oberwałem. - wspomina prychając.

- Powiedziałem jej wtedy, że byłaś ze mną i miło spędziliśmy czas. Zacząłem się śmiać i wtedy dostałem w twarz. Później znowu, ale wtedy bez powodu, twierdziła tylko, że to za to że patrzyłem na twój tyłek. - mówi i się śmieje a moje serce dygocze, bo ona była ewidentnie była zazdrosna.

- Przykro mi, że Cię uderzyła.

- Spokojnie. Trochę mi głupio, że dałem się dziewczynie, ale było warto. Jesteś bardzo fajna i miło się z tobą rozmawia, ale wtedy Lauren dała mi do zrozumienia, że nie mogę się do ciebie zbliżać. Ja i tak nie wysłuchałem jej gróźb. - mówi a ja rumienie sie na jego miłe słowa.

- Jutro wyjeżdżam i bardzo się cieszę, że mogłam Cię poznać. - uśmiecham się.

- Mam nadzieję, że jeszcze się zobaczmy. - odpowiada mi tym samym i dopijamy swoje piwa.

- Odprowadzić Cię? - pyta zatroskany. Jego policzki są zaczerwienione a kiedy się podnosi prawie upada, co doprowadza mnie do śmiechu.

- Okej. Hotel Prim. - mówię i biorę pod rękę pijanego chłopaka. Ruszamy plażą i potykam się o piasek, bo sama ledwo stoję na nogach. A obiecałam sobie, żadnego alkoholu! Teraz to nie jest ważne, pomyślę o tym rano.

Lauren's pov

Gdzie ona do cholery i kurwy jasnej jest? Nie zdołam odpowiedzieć na więcej pytań Normani i Dinah, które prawie ryczą zastanawiając się, gdzie jest Camila. Pieprzony bachor! Dzwonię do niej dwudziesty raz, ale bez skutku. Jej telefon jest albo wyłączony albo poza zasięgiem. Krążę po pokoju wte i we wte, wyrywam sobie ze stresu włosy. Mogłam potraktować ją inaczej! Jestem pojebana. Zabiję każdą osobę, która zdoła dotknąć ją w niewłaściwy sposób, ale dlaczego? Bo chyba jest kurwa dziewczyną mojego brata. Chyba o to mi chodzi. Słyszę pukanie do drzwi i pędze je otworzyć, żeby wysłuchać zarzutów Dinah.

- Czego?! - wrzeszczę otwierając drzwi na całą rozciesz.

Widzę rozdziawioną twarz Camili. Trzyma się ręką o tego pierdolonego sukinsyna.

- Odprowadziłem twoją zgubę. - mówi i idiotycznie się śmieje.

- I ją upiłeś skurwielu! - ciągnę Camile w swoją stronę, ale ta jak posąg staje w miejscu i po chwili rzuca mu się w ramiona.

- Dziękuję za wieczór! Przyjadę tu za niedługo i Cię odwiedzę, ale wcześniej zadzwonię! - piszczy jak podjarana nastolatka i żegna się z tym zjebanym chujem.

Zamykam drzwi i szarpię Cabello do pokoju dziewczyn, ktore kiedy otwierają drzwi omal nie zgniatają dziewczyny.

- Gdzie ty byłaś? - pytają a Camila macha ręką.

- Tu i tam.

- Nie rób nam tego więcej. Dzwoniłyśmy do ciebie setki razy. - ochrzania ją Dinah.

Camila zerka na swój telefon i stwierdza tak po prostu kurwa, że jej się rozładował.

- Jutro porozmawiamy. - Dinah ją przytula, całuję i życzy miłych snów.

Ona lekko się kołysze na boki, ale odpowiada i rusza do pokoju wyraźnie mnie olewając.

- Gdzie ty do cholery jasnej byłaś? I co robiłaś z tym chujem?! - pytam podnosząc głos.

- Nie twój pieprzony interes Jauregui. - parska i zamyka się w łazience.

To jeszcze nie koniec przedstawiania. Najpierw rozprawię się z tym chujem, dopiero później z nią.

-------

Co myslicie?

Continue Reading

You'll Also Like

1.8K 86 11
Camila nie radzi sobie postanawia napisać powody swojego samobójstwa Czy uda jej się umrzeć? A może coś jej przeszkodzi ? Dowiecie się czytając...
44.1K 3.4K 16
Camila po siedmiu latach pojawia się w firmie Lauren w poszukiwaniu pracy. Czy jej powrót zmieni życie dziewczyny?
140K 1.2K 15
Layla , Rachel i Jeniffer to młode kobiety które pracują w domu publicznym . Jednak skrywają one pewne tajemnice... **** Trochę moje pisanie się zmie...
602K 19.5K 56
co jeśli klikniesz niechcący serduszko i poznasz kogoś kogo nawet nie szukałaś? koniecznie zobacz co jest za epilogiem I jeszcze dalej 😊 pojawiają s...