Kochamy siebie

By xNatiku

6.6M 229K 555K

Ona go nienawidzi i chce zapomnieć, ale on robi wszystko, aby ją odzyskać. Czy na pewno uda jej się o wszystk... More

Prolog
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Epilog
Epilog II
Rozdział specjalny
Pytania

Rozdział 23

221K 7.1K 22.1K
By xNatiku

Minął tydzień mojego związku z Williamem. Stresuję się, bo dzisiaj informujemy o tym naszych rodziców. Wiem, że ojciec zaakceptował Williama, ale dalej męczy mnie niechciane uczucie. Nie wiem czemu. Z rodziną wybieramy się dzisiaj na kolację, dlatego to odpowiedni moment, aby im powiedzieć o moim i Williama związku. 

Wciągam więcej powietrza do płuc i gładzę materiał na brzuchu, spoglądając na swoje odbicie w lustrze. Czarna sukienka sięgająca do ud z rozkloszowanym dołem. Materiał w górnej partii mocno opina brzuch i piersi, które zostały idealnie podkreślone przez wycięcie w serce na dekolcie. Bez ramiączek, a jedynie zapinana od tyłu na suwak. Z biżuterii został dodany naszyjnik i bransoletka od Williama. 

– Ładnie wyglądasz.  – usłyszałam głos Rachel.

– Nie za wyzywająco? – odwróciłam się w jej stronę – Wiesz, to kolacja i nie chcę wyglądać jak...

– Wyglądasz rewelacyjnie. – uśmiechnęła się – Nie masz się czym stresować, Jwow. – wstała z łóżka i podeszła do mnie. Zaczęła w delikatny sposób dotykać i układać moje pokręcone włosy – Cieszę się, że jesteście razem. – uśmiechnęła się wdzięcznie.

– Też się cieszę. – odwzajemniłam gest – Szkoda, że z nami nie jedziesz. – dodałam.

– Przepraszam, ale myślę, że to jest dla was czas. 

W pokoju rozległo się pukanie. Moje serce przyspieszyło dwa razy szybciej, a oddech stał się głębszy. Naprawdę się stresuję, ale czego? Przecież wszystko jest dobrze - mam najważniejszego człowieka u boku i nie chcę niczego więcej. Spojrzałam na Rachel, która skierowała się do drzwi, aby je otworzyć. Gdy to już zrobiła, serce jeszcze bardziej obiło się o klatkę piersiową, a na twarzy pojawiły się rumieńce. W progu drzwi stał William w eleganckim i dopasowanym garniturze, który na jego ciele leżał idealnie. Wyglądał seksownie, pociągająco i zaraz po koszulach w kratę uwielbiam go w garniturze. Wdzięku dodawał mu nawet krawat, który jest luźno i niechlujnie związany. Jest taki słodki, on nigdy nie nauczy się go wiązać.

Jego wzrok padł na moją osobę i aż się zgrzałam w środku, gdy błękitne tęczówki przeszywały mnie pożądanym wzrokiem. Nawet nie obarczył spojrzeniem przyjaciółki obok, nawet się nie przywitał, a patrzył prosto w moją stronę. Rozpływam się przez Williama, naprawdę. 

– Pięknie wyglądasz, Jane. – wszedł powolnym krokiem do środka, nie spuszczając mnie z oczu.

– Dziękuje, Will. – wydusiłam.

Stanął na przeciwko mnie i chwycił delikatnie moją dłoń w swoją. Uniósł na wysokości swoich ust i obdarował zewnętrzną część czułym pocałunkiem, pod którym nogi mi się chciały ugiąć. Ciepło w ciele od razu się zrodziło, a policzki jeszcze bardziej zarumieniły. Rozchyliłam delikatnie wargi, aby coś powiedzieć, jednak zostało to stłumione przez nagły pocałunek z jego strony. Ciepłe i miękki wargi złączyły się z moimi w czuły sposób i od razu ujęłam jego policzek, gładząc opuszkami palców skórę na twarzy.

– Ooo, jesteście tacy słodcy... – odezwała się rozczulająco Rachel.

Odsunęłam się od Williama i zachichotałam pod nosem, wtulając się w jego pierś i uśmiechając się w stronę przyjaciółki. Przeszedł mnie przyjemny dreszcz, gdy męskie dłonie owinęły się wokół mojej talii i nie wypuszczały z objęć, a Williama twarz schowała się w zagłębieniu mojej szyi.

– Aż rzygać mi się chcę, gdy tak na was patrzę. – rzuciła, a ja prychnęłam pod nosem – Czasami chciałabym wrócić do czasów, kiedy tak żarliście się ze sobą, co teraz jest bardzo zabawną historią.

– Wciąż nienawidzimy siebie. – powiedziałam.

Kochamy siebie. – rzucił William, zaciskając palce na moich biodrach. 

– Pomyśleć, że połączyła was nienawiść... – usiadła na swoim krześle przy biurku i spojrzała na nas zaciekawiona – Musicie kiedyś mi opowiedzieć to, jak zbliżaliście się do siebie.

Odsunęłam się od Williama i spojrzałam mu w oczy, to powróciłam zawstydzona na swoje szpili, rumieniąc się. Niektóre sytuacje wolałabym zostawić dla siebie i nikomu nie mówić. Na przykład to, jak na wycieczce zostaliśmy przykuci kajdankami i wpuszczeni do lasu, gdzie się działo, czy też nasz pierwszy seks. 

– Nie wiem czy chcesz słyszeć to, jak Jane wiła się pode mną, prosząc o to, abym ją dotknął. – rzucił rozbawiony, odsuwając się ode mnie.

Od razu spaliłam się ze wstydu i pacnęłam go w ramię. Rachel zaczęła się śmiać, a ja skrępowana stałam i nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Cholera, dlaczego musiał akurat to powiedzieć?! Mam nadzieję, że Chel wzięła to za sarkazm, bo w gruncie rzeczy on powiedział prawdę... Sukinsyn! 

– Chyba powinniśmy iść, prawda? – spojrzałam ostrzegawczo na Williama – Trzymaj się, Rachel. – skinęłam do przyjaciółki głową, karcąc spojrzeniem mojego chłopaka.

Wesoło się pożegnała, bo w ciągu dalszym śmiała się wraz z Will'em. Naprawdę się palę z rumieńców i mam ochotę go zabić. To jeszcze bardziej mnie skrępowało niż sytuacje moich rodziców, gdy ich nakrywałam razem. Teraz już wiem, jak muszą się czuć, gdy ich córka nakrywa ich w trakcie igraszek. Krępujące.

– Wiem, że mnie ubóstwiasz. – mruknął mi William do ucha, dotrzymując kroku. 

– Naprawdę ci się odpłacę. – warknęłam.

– Kocham cię, skarbie. – pocałował mnie w policzek.

Nie mogłam się nie uśmiechnąć. Na mojej twarzy pojawił się uśmiech, co go usatysfakcjonowało i zaśmiał się triumfalnie. Pacnęłam go ponownie w ramię i wsiadłam do jego auta, którego zapach jest najlepszy, tak samo jak wygoda. William ruszył prosto w stronę restauracji, w której zarezerwowany jest na osiemnastą nasz stolik z rodziną. Wzrokiem zaczęłam oglądać wszystko w aucie, co rzucało mi się w oczy; zawieszka nad środkowym lusterkiem w kształcie i zapachu cytryny - tak, Will uwielbia cytryny. To jego ulubiony owoc. - to po czarną tapicerkę i bordowe, skórzane fotele. Nawet obejrzałam się do tyłu, ale tam nie było niczego. W jego samochodzie od zawsze panował porządek i pamiętam, gdy mieliśmy po szesnaście lat i raz wylałam kawę na jego siedzenie, to wydzierał się na mnie gorzej niż kobieta podczas okresu albo przed. Ciekawe czy teraz będzie się gniewał...

Z torebki wyjęłam puder i kątem oka spojrzałam na niego i zauważyłam przelotny wzrok na mnie. Tak, już się denerwuje. Rozchyliłam lusterko przed sobą i po wyciągnięciu gąbeczki zaczęłam poprawiać swój makijaż. 

– Nie nakrusz, Jane. – zwrócił mi uwagę – Niedawno go czyściłem.

Aż poczułam satysfakcję, gdy zwrócił mi uwagę. Zaśmiałam się pod nosem i schowałam puder z powrotem do torebki, spoglądając w jego stronę. Nie wiedział nawet o co mi chodzi i od czasu do czasu spotykał się pytająco z moim spojrzeniem.

– No co? – odezwał się.

– Nie, nic... – mruknęłam rozbawiona i poprawiłam się na siedzeniu, wyciągając dłoń w jego stronę. Zaczęłam w kojący sposób dotykać jego skroni i policzka – Jesteś słodki. – powiedziałam – Widziałam napis w toalecie. Ten w klubie, pamiętasz? – zapytałam, wpatrując się w jego profil.

– Pamiętam. – odpowiedział od razu.

– Czemu tak właściwie go skreśliłeś i wpisałeś swoje imię? – przejechałam dłonią po jego czarnych włosach. 

– Były dwa powody. Pierwszy, żeby ciebie wkurzyć, a drugi... – zatrzymał się i oblizał wargę, uśmiechając się delikatnie przy tym – Pomimo tego, że nienawidziliśmy siebie, to wiesz dobrze, jak bardziej nienawidziłem James'a od ciebie. – powiedział – Wtedy naprawdę wolałem widzieć wizję siebie i ciebie niż ciebie i James'a.

Poczułam rozlewające się ciepło w sercu i brzuchu. Tętno od razu przyspieszyło i zdziwiona jego wypowiedzią spoglądam w jego stronę, nie wykonując żadnych ruchów. Po części nie wiem, jak odebrać jego odpowiedź. To znaczy, że... wolałby widzieć mnie i go... razem..? 

– T-To znaczy, że... 

– Wkurzyłem się, kiedy zobaczyłem ten napis. Jezu, Jane, ty nawet nie masz pojęcia, jaki... zazdrosny byłem. W chuj byłem zazdrosny i zły, kiedy go zobaczyłem tam. Naprawdę pierwsza moja myśl wtedy była, żebyś... Już wolałem, żebyś ze mną była niż z tym ćpunem.

– Will... – wyszeptałam wpatrzona w jego profil. 

– Tak, tak, uważaj mnie za idiotę. – zaśmiał się.

– Nie uważam cię za idiotę! Wręcz przeciwnie. Dziękuje ci, że tak zrobiłeś. – uśmiechnęłam się.

– Ale czy to nie dziwne, że wtedy, jak nienawidziliśmy siebie ja byłem zazdrosny o ciebie? I wolałem, żebyś ze mną była niż z tym kretynem? – zmarszczył brwi.

– Ale w jakim sensie... być z tobą? 

Nie odpowiedział mi. Zapadła cisza, a ja dalej wyczekiwałam od niego odpowiedzi. Spoglądam na niego i dostrzegam, że jest speszony, nie wie co robić i widzę, jak przegryza wewnętrzną część policzka. O boże!

– Will...

– Nie wiem w jaki. – rzucił szybko – Po prostu. – wzruszył ramionami – Obok mnie, przy mnie, tak o. – powiedział. 

– Jesteś taki słodki, Will... – jęknęłam rozczulona jego postawą i nachyliłam się, aby ucałować go czule w policzek – I tylko mój. – szepnęłam mu do ucha, zagryzając delikatnie płatek. 

William zatrzymał auto, poprzez czerwoną sygnalizację świetlną na drodze. W między czasie odwrócił się w moją stronę i ujął mój podbródek w swoją dłoń i spojrzał namiętnie w oczy, mówiąc:

– A ty moja. – obradował moje usta czułym i pełnym miłości pocałunkiem.

~~

Zatrzymaliśmy się przed restauracją. Od razu auto rodziców rzuciło mi się w oczy. Czarne porsche z dwa tysiące dwudziestego czwartego stało na parkingu, a zaraz obok było auto rodziców Williama. Moje dłonie zaczęły się pocić, a w brzuchu zrodził się supeł, który ściskał mnie do takiego stopnia, że miałam ochotę wymiotować. Poczułam ciepły i kojący dotyk na moim nagim kolanie, który pocierał delikatnie moją skórę. Spojrzałam na Williama, który już patrzy na mnie z troską.

– Spokojnie, nie masz się czym stresować. – przejechał kostkami u rąk po moim policzku.

– Wiem, ale... tak jakoś. Miejmy to z głowy. – wzięłam pod koniec głęboki wdech i wysiadłam z auta. 

William dotrzymał mi kroku i po splątaniu naszych rąk skierowaliśmy się prosto do restauracji. Weszliśmy do środka, a zapach potraw, jednocześnie świeżości zaatakował moje nozdrza. Wzrokiem wyłapaliśmy stolik, gdzie przesiadywali nasi rodzice i gdy tylko spojrzałam w tamtą stronę, poczułam zazdrość. Po prostu byłam tego pewna, że moja mama będzie o wiele lepiej ode mnie wyglądać, ona zawsze o wiele lepiej wygląda ode mnie, pomimo swoich czterdziestu pięciu lat a wyglądzie nastolatki. Gdy tylko jej wzrok padł na moją osobę uśmiechnęła się szeroko i wstała na wyprostowane nogi.

– Jane i Will! – rzuciła wesoło, a wzrok pozostałych padł na nas – Jak dobrze was widzieć! – powiedziała i zauważyłam, jak przeleciała wzrokiem po naszych złączonych dłoniach. Zignorowała to i powróciła do tego, aby ucałować mnie na przywitanie.

– Cześć, mamo. – uśmiechnęłam się i odwzajemniłam gest.

– O boże, ale ty ślicznie wyglądasz, Jane! – przywitała się ze mną pani Eva – Co u ciebie słychać? – uśmiechnęła się. Jak zwykle w pięknym, dopasowanym i kobiecym garniturze, który dodaje jej pewności siebie – Will, przywitałbyś się z matką! – skarciła syna.

– No, cześć, cześć... – burknął skrępowany, a ja zachichotałam pod nosem. 

– A gdzie całus? – zapytała zadziornie.

William wywrócił oczami i już chciał podejść i ucałować swoją matkę, ale zdążyła go wyprzedzić, rzucając:

– Żartowałam. – zaśmiała się.

Zaśmiałam się wraz z mamą i panią Evą, a William jeszcze bardziej poczuł się upokorzony i jestem pewna, że zdenerwowany. Zasiedliśmy na swoje miejsca, witając się przy tym z panem Mattem i moim ojcem, który już mnie i Will'a bacznie obserwował. Przełknęłam ślinę i poczułam ponownie uścisk w brzuchu, dlatego szybko wyszukałam dłoń Williama i ścisnęłam ją, na co zareagował zaskoczeniem. Zaczął w kojący i uspokajający sposób pocierać moją zewnętrzną część ręki, kładąc przy okazji nasze dłonie na moje kolano.

– Więc? Opowiadać co u was słychać. – zapytała pani Eva.

– Jest wszystko dobrze, a jak u was? – zapytałam.

– U nas jeszcze lepiej. – zaśmiała się moja mama – Boże, ile ja bym dała, aby cofnąć się do waszego wieku, dzieciaki... – dodała przybitym głosem.

– A no, masz czego pozazdrościć mamo. – uśmiechnęłam się – Piękni, młodzi... – mruknęłam.

– Też kiedyś taka byłam! – rzuciła rozbawiona, chcąc udać złą.

– Kiedyś. – posłałam jej czarujący uśmieszek.

– Umm, my chcielibyśmy wam coś powiedzieć. – odchrząknął William, a ja momentalnie poczułam przyspieszone serce.

– Jesteśmy bardzo ciekawi.

Spojrzałam w stronę mojego ojca, który w tajemniczy sposób wypowiedział swoje zdanie. Odchylił się na krześle i oparł rękę o oparcie, spoglądając na nas uważnie, jakby... Ugh, to mój ojciec. On zawsze w cwany i pewny siebie sposób patrzy na innych, na dodatek z wyższością. Pomimo tego, że to mój rodzic, mogę szczerze stwierdzić, że w przeszłości był wielkim skurwielem i w sumie dalej nim jest. Tak, tato, jesteś skurwielem.

– Chyba nie chcecie nam powiedzieć, że Jane zaszła w ciążę?! – zapytała przerażona moja mama, spoglądając na panią Evę to na nas.

– Co? Nie! – rzuciłam stanowczo, marszcząc brwi. 

– Porzucacie studia? – zapytała matka Williama.

– Nie... – wywrócił oczami zirytowany mój chłopak.

– Hmm, a może...

– Jesteśmy razem. – powiedział William.

– Wróciliśmy do siebie. – dodałam.

Zapadła chwilowa cisza. Każdy patrzył prosto na nas zdziwiony, a po kilku sekundach na twarzy rodzicielek pojawił się szeroki uśmiech, a ojcowie jak zwykle w nienaruszonej postawie. Spojrzałam kątem oka na tatę, który tylko uniósł kąciki ust w górę i prychnął pod nosem, spuszczając głowę w dół. Poczułam uścisk w brzuchu i ponownie ścisnęłam dłoń Williama, który w każdy możliwy sposób mnie uspokajał.

– To wspaniale! – odezwała się wesoło moja mama.

– Jak dobrze widzieć was znowu razem. – uśmiechnęła się pani Eva – Od kiedy jesteście razem? 

– Od dwudziestego drugiego września. – odpowiedział Will.

~~

Rozmowa przy stole kleiła się po całości. Każdy rozmawiał o czymś, nawet mój ojciec z Williamem znalazł temat i bez wrogich spojrzeń się obeszło. Cieszę się, że wszystko jest dobrze, a tata zaakceptował go w pełni.

Spojrzałam na wszystkich dookoła. Każdy zajęty rozmową między sobą a William, mój tata i jego ojciec rozmawiają na jakiś temat. Tak, to idealny moment, aby się odpłacić. Kładę rękę na jego udzie i zaczynam delikatnie pocierać w górę i dół w spokojnym tempie, aby nie pomyślał sobie coś nieprzyzwoitego. Nic, nawet nie drgnął, a dalej rozmawia. Zaczęłam wjeżdżać ręką coraz wyżej, aż w końcu zataczałam kręgi, zahaczając blisko krocza. Dopiero wtedy poprawił się na krześle i spojrzał na mnie przelotnie, dając jasno znak, abym przestała. Nie, nie przestanę.

Moja ręka powędrowała na jego krocze i opuszkami palców kuszę go, prowokuję i sunę nimi po całej długości materiału. Słyszę w jego głosie speszenie i zaczyna plątać końcówki słów. Oj, jak mi przykro. Ścisnęłam jego kroczę, czując już twardniejącą męskość. Delikatnie drgnął dolną partią ciała i odwrócił głowę w moją stronę, wypuszczając przeciągle powietrze.

– Przestań. – sapnął.

– Chciałbyś. – wyszeptałam do jego ucha – Mówiłam, że ci się odpłacę. – mruknęłam i ponownie ścisnęłam jego penisa.

– Pożałujesz tego, mała kusicielko... – wyrzucił i odwrócił głowę z powrotem przed siebie.

Zaczęłam pocierać jego penisa, który coraz bardziej się prężył w spodniach garnituru. William już w ogóle nie uczestniczył w rozmowie między moim ojcem i jego, a odpowiadał krótkimi zdaniami, przy tym pesząc się coraz bardziej. Słyszę, jak wciąga więcej powietrza do płuc i przegryza wewnętrzną część policzka. Moje ruchy stały się szybsze i zmysłowe, pocieram coraz sprawniejszymi ruchami i na moment nie przestaję. Jego penis jest już twardy, a przez cienki materiał czuję jego gorąco i drgania w mojej dłoni. Ujmuję jego męskość i zaczynam delikatnie ściskać, to coraz mocniej i mocniej, aż z powrotem delikatnie się z nim obracam. Oblizuje dolną wargę i wkradłam się dłonią pod jego koszulę, aby dotknąć podbrzusza. Na początku zachwycam się mięśniami, jakie William posiada, to w powolnym tempie zjeżdżam niżej.

– Nie, nie, nie, proszę, nie... – wyszeptał, trzymając się za nasadę nosa – Jane, spróbuj tylko... – ostrzegł.

Włożyłam rękę w jego bokserki, łapiąc od razu za twardego penisa. Stal, stal i jeszcze raz stal. Pulsuje w mojej dłoni i jest cholernie gorący, co utwierdza mnie w przekonaniu, że William jest podniecony i to dość mocno. W mojej małej rączce utrzymuję tak dużych rozmiarów penisa, na dodatek już w stanie erekcji. Pocieram ruchami dół i góra, a kciukiem dotykam delikatnie aksamitnej główki. 

Szczerze, to to sprawia mi podniecenie. Po roku dotykam jego męskości, mam ją w dłoni i właśnie sprawiam mu przyjemność. Czuję, jak to powoduje u mnie rozpalenie zmysłów, zaczynam robić się mokra i podniecona. Zaciskam swoje własne uda, pocierając jego penisa. Słyszę z jego strony wciąganie głośno powietrza do płuc, William z trudem patrzy przed siebie na rodziców i moich, z trudem na ciekawskiego mojego ojca. Ponownie oblizuję wargę i zaciskam dłoń na jego penisie, który mocno drga i pulsuje, jest cholernie gorący. Gdybym tą czynność robiła gdzie indziej, gdzieś, gdzie byśmy byli sami - już miałabym go w ustach. Tak, chciałabym sprawić mu ponownie tą przyjemność, aby jego penis znalazł się w moich ustach, ssących jego sporych rozmiarów kutasa. 

– Will... – wyszeptałam kusząco do jego ucha.

– Przestań. – sapnął, nawet na mnie nie spoglądając.

– Ssałabym go.

Wciągnął znowu dużą dawkę tlenu do płuc, poprawiając się na krześle. Nawet na chwilę nie przestaję pompować jego penisa, przy tym szepczę sprośne słowa, które jeszcze bardziej go podniecą.

– Chciałabym go ssać... – wyszeptałam – Wiesz, jak bardzo tego chcę..? Jak bardzo chcę sprawić ci tą przyjemność, ssąc twojego wielkiego kutasa..? – noskiem muskałam jego skroń i uszy.

– Pożałujesz, ty naprawdę pożałujesz...

– Wzięłabym go całego... – mruknęłam – Wiesz, że to potrafię...

– Jane, jesteś...

– Chcę ssać twojego kutasa, Will... – przerwałam mu uwodzicielskim tonem – Dlaczego musimy tu być? Chodźmy może do toalety albo wracajmy już, co..? 

– Nie, ty nie chcesz wracać... – prychnął, pod koniec syknął pod nosem, gdy ścisnęłam jego penisa – Ty się bój wrócić, Jane. Tak cię wypieprzę, że nie dasz rady siedzieć przez miesiąc.

– Błagam, zrób to... – wyszeptałam, zaciskając uda – Pieprz mnie ostro, Will...

– Tak, zrobię to. – wydusił – I wepchnąłbym tego kutasa w twoje usta.

– Proszę, zrób to.

Zagryzłam jego płatek ucha i przejechałam kciukiem po wilgotnej główce penisa. Pocieram męskość w dłoni, czując ogromną satysfakcję. Powracam jak gdyby nigdy nic wzrokiem przed siebie i uśmiecham się pod nosem, gdy jego jedna ręka powędrowała do własnego krocza i złapała mnie za moją.

– Jane, przestań. – wyszeptał, wypuszczając przeciągle powietrze z ust – Proszę, ja nie wytrzymam.

– Jane? 

Zaprzestaję ruchom i spoglądam w stronę mamy, która patrzy prosto na mnie. Wyciągam rękę z jego spodni i wycieram wilgoć o własną sukienkę. Moje serce przyspieszyło wraz z tętnem. Nie zauważyła, na pewno nie...

– T-Tak? – odezwałam się.

– Zabieram cię na rozmowę, chodź. – wstała na wyprostowane nogi, uśmiechając się przy tym.

Spojrzałam na Williama, ale ten nawet nie zmienił swojej pozycji. Ma przymknięte oczy i spogląda w dół, ciężko przy tym oddychając. Unoszę się z miejsca i kieruję prosto za mamą, która prowadzi mnie w nieznaną mi drogę. Po kilku sekundach wchodzimy na balkon, na którym znajdujemy się tylko my z widokiem na Nowy Jork.

– Coś się stało? – zapytałam, opierając dłonie o murek.

– Czy dalej uważasz, że gadałam głupoty? – zapytała.

Powracam do dnia, kiedy przyjechałam do rodzicielki i płakałam, bo nie chciałam tego. Płakałam, płakałam i wręcz wyłam, bo tego nie chciałam, nie chciałam Williama i tego uczucia, a ona mówiła, wpajała mi, że tego właśnie chcę, tylko uciekam. Teraz? Teraz jestem najszczęśliwszą osobą na świecie, mając u boku mężczyznę, z którym chcę spędzić całe życie.

– Nie, miałaś rację. – odpowiedziałam – I dziękuje ci za wszystko, mamo. – uśmiechnęłam się.

– Czasami przypominaliście mi mnie i ojca, wiesz? – uśmiechnęła się delikatnie.

– To znaczy? 

– Kłótnia, miłość i chęć ucieczki od tego uczucia. – odpowiedziała – Jane, nie warto. – dodała – Nie warto uciekać przed tymi uczuciami. 

– Naprawdę to z tatą przechodziłaś? – zapytałam, spoglądając na jej profil. Wpatrzona przed siebie, jakby wracała do wspomnień. 

– Dziecko... – westchnęła – Gdybym miała opowiedzieć ci o tym, co z nim przechodziłam, złapałabyś się za głowę. Twoje problemy dla mnie nie są nowością, doskonale wiem, co przechodziłaś i co czułaś, Jane. – spojrzała na mnie.

– Nawet z tym... załamaniem..? Z tą depresją..? – zapytałam niepewnie.

Machnęła jedynie dłonią i prychnęła pod nosem, na co zmarszczyłam brwi.

– Ty rok przez to przechodziłaś, ja sześć lat. – powiedziała, a mnie zamurowało.

– M-mamo... przepraszam... – powiedziałam smutniejącym tonem.

– Za co? To nie twoja wina! Poza tym to było dwadzieścia lat temu! 

– A jak to się stało, że... aż sześć lat..? 

– Twój ojciec wyjechał na studia. Żadne wakacje ani święta nie były odwiedzane przez niego. Później ja znalazłam się na studiach i po nich praca, w której dopiero się przez pieprzone auto spotkaliśmy... – zaśmiała się pod koniec. 

Zmarszczyłam brwi. Myślałam, że mój tata odwiedzał rodzinę, a zwłaszcza swoją miłość. Ja wiem, że ich znajomość rozpoczęła się od tego, że moja mama wprowadziła się z moją babcią do niego. Dla mnie to nie jest dziwne, bo babcia dalej z dziadkiem nie mają ślubu. Spoglądając z boku na tak przebiegającą miłość jest to naprawdę ciekawe i fascynujące. Miłość to jednak uczucie, którego nikt nie powstrzyma. Jest nie do wyjaśnienia.

– Teraz się cieszę, że wszystko między wami jest tak jak chcieliście. To wspaniałe, że taką miłością się darzycie. – uśmiechnęła się.

Tak, z Williamem darzę się niewyobrażalną dla nikogo miłością. Tego naprawdę nie potrafię opisać. Od zawsze przywiązanie do jego osoby, od zawsze chęć przebywania przy nim i nie wytrzymania choćby dwóch dni. Później połączył nas pewien moment, który poprowadził nas aż tutaj - jesteśmy ze sobą i kochamy siebie.

– A ojcem naprawdę się nie przejmuj. On zawsze będzie cięty na każdego chłopaka, który będzie miał na ciebie oko. – powiedziała rozbawiona, na co prychnęłam pod nosem –  Choć teraz patrząc na Williama... Polubił go. 

– Bardzo się stresowałam to powiedzieć. Nie wiem czemu... Chyba najbardziej bałam się właśnie jego reakcji. – mruknęłam niepewnie.

– No, ojciec potrafi być skurwielem... – prychnęła, a ja tym razem zaśmiałam się – No nic, chyba wracamy do reszty. – spojrzała na mnie – Jane, pokaż mi swój kolczyk.

Wystawiłam język w jej stronę, ukazując kolczyk. Wzór zmieniłam - na znaczek W. Dzisiaj go założyłam i jeszcze nie zdążyłam pokazać Williamowi. Moja mama z dokładnością i zachwytem ogląda go, uśmiechając się pod nosem.

– Ładny. – odparła.

– Mamo? A powiesz ty mi, gdzie miałaś te kolczyki? – zapytałam.

Nie odpowiedziała, a prychnęła pod nosem i odwróciła wzrok. 

– Może kiedyś... – powiedziała rozbawiona.

– Nie! Masz teraz! Zbyt długo na to czekam! Odkąd mam ten kolczyk i na niego patrzysz, to zawsze powtarzasz to samo po tym, jak cię o to zapytam! Minęło już trzy lata! – sprzeciwiłam się.

Znowu zaśmiała się pod nosem, to po chwili spojrzała w moje oczy, odchrząkając.

– Chcesz wiedzieć? – zapytała.

– Tak! Od trzech lat chcę! – zmarszczyłam brwi.

– W sutkach, Jane, w sutkach.

William

Mój prężący się kutas w spodniach dalej nie ustaje. Ona jest taka... mała kusicielka i cwaniara, boże, ona takie cuda wyprawia... Podnieca mnie do granic możliwości. Mało brakowało, abym wystrzelił w jej cudowne rączki. Powstrzymałem się, gdy wyjęła rękę na czas i odeszła z matką od stołu. Mała cwaniara, nie odpuszczę jej, na pewno jej nie odpuszczę. Jeszcze jak wspomniała o ssaniu mojego kutasa... Ja pierdole, zwariuje zaraz, chcę ją już stąd zabrać i być w drodze do mnie. 

Krzesło obok mnie wydało z siebie dźwięk. Spojrzałem na Jane, która uśmiechnęła się do mnie, to powróciła wzrokiem przed siebie. Zaraz, zaraz, czy ona ma rumieńce na twarzy? Co się stało? Nie ja jej to sprawiłem, kto? Rozmawiała z jakimś chłopakiem? Nie, była z mamą... Jej mama musiała coś pewnie powiedzieć. 

– Gdzie byłaś? – zapytałem, spoglądając na jej zarumienione policzki.

– Z mamą rozmawiałam. – odparła.

– Rumienisz się.

– Powiem ci później. – uśmiechnęła się.

– Mam się bać? 

– Nie, nie, spokojnie... – rzuciła rozbawiona – Tylko nie wyobrażaj sobie nie wiadomo czego, o to cię jedynie proszę. – spojrzała na mnie.

– Nie ma sprawy. – odparłem, przerzucając jej kosmyk włosów za ucho.

– Dzieciaki? – odezwała się moja mama – Zostajecie z nami i idziecie na bankiet, czy już wracacie? – zapytała.

Spojrzałem na Jane, która także odwróciła wzrok w moją stronę. Nie, wracamy, oczywiście, że wracamy. Ja jej nie odpuszczę.

– Wracamy. – rzuciłem, nawet nie konsultując się z moją dziewczyną.

Wreszcie moją dziewczyną.

– T-Teraz? – zapytała niepewnie moja miłość.

– Tak, możemy teraz. – spojrzałem stanowczo w jej oczy, tak samo wypowiedziałem słowa.

Nie odpowiedziała, a pomrugała kilka razy. Po chwili uniosła się na wyprostowane nogi i zabrała torebkę ze stołu, żegnając się ze wszystkimi, więc także to zrobiłem. Miałem już kierować się z Jane do wyjścia, ale głos pewnego mężczyzny zatrzymał mnie. Co? Nie pasuje ci coś znowu, skurwielu? Zaraz mam zamiar ruchać ci córkę, nie zatrzymuj mnie, bo stal w moich spodniach się niecierpliwi. 

– William. – odezwał się jej ojciec, stojąc na przeciwko mnie.

– Tak? – zapytałem, trzymając Jane za rękę, która była spanikowana. Moja ukochana jest spanikowana, a nie chcę, żeby była.

– Czy oddaje ją w dobre ręce? – zapytał, przyglądając mi się uważnie.

– W najlepsze.

– Rok temu powiedziałeś to samo. Skąd mam mieć pewność, że tym razem nie złamiesz serca mojej córce? – zapytał, a Jane wywróciła zirytowana oczami.

– Po prostu wierzyć mi na słowo. – odparłem. 

Nigdy w życiu jej serca nie złamię. Nie popełnię tego błędu ponownie, aby stracić moje serce.

– Mam nadzieję, że wiesz co robisz. – powiedział, unosząc swoje kąciki ust w górę w cwany i pewny siebie sposób.

 – Doskonale wiem, że kocham pańską córkę. – odpowiedziałem i poczułem w tym samym czasie, jak ręka Jane zaciska się na mojej. Pogładziłem kciukiem jej skórę.

– Dobra, zmykajcie. – rzucił – I ani mi się waż łamać jej serca, bo ja złamię ciebie.

– Oczywiście. – odparłem.

Skierowałem się z Jane do wyjścia. Otworzyłem jej drzwi do samochodu i po chwili sam znalazłem się przed kierownicą. Po zapięciu pasów ruszyłem w moją stronę, nie mówiąc nic do mojej dziewczyny. Tak, odpłacę jej się, o jezu, jak ja się jej odpłacę. 

– Will..? – zapytała niepewnie i zaczęła oglądać się na boki.

– Tak? 

– Gdzie jedziemy? Akademik jest w drugą stronę...

– Jedziemy do mnie.

~~.


Continue Reading

You'll Also Like

252K 9.6K 33
William Edevane, świeżo upieczony młody miliarder z wpływowej rodziny próbuje utrzymać swoją pozycję. Jednak jego burzliwa dotychczas reputacja go wy...
29K 725 5
Nolie i Connor to najlepsi przyjaciele od... w zasadzie od zawsze. Są przeciwieństwami, a jak powszechnie wiadomo - przeciwieństwa mogą się przyciąga...
110K 1.1K 17
16-letnia Charlotte James, mieszka z rodzicami i bratem w małym mieście Princeton, w New Jersey. Chodzi do szkoły z dwójką przyjaciół oraz dwójką naj...
5.2K 192 7
Namiętność, która napawała go sercem, przekształcała się w chorą obsesję. Z każdym kolejnym krokiem stawała się silniejsza, aż w końcu wybuchła. Czas...