Rozdział 22

195K 7.7K 12.3K
                                    

Muzykę później proszę nie zapomnij o niej!!!!!!!!!

Jest już sobota, czyli moje i Rachel wyjście do klubu. Nie jestem szczęśliwa, nawet nie mam co świętować, gdyż przez cały piątek nie widziałam się z Williamem, nawet nie mogłam go dotknąć ani poczuć, pocałować, jedynie słyszałam go przez telefon - nasza rozmowa trwała zaledwie kilka minut i to była jedyna rozmowa w ciągu dnia. Nie było go na wykładach, bo był zajęty, rozmawiał ze mną raz, bo był zajęty. Cały czas zajęty, zajęty i zajęty, a ja zaczynam teraz odczuwać prawdziwe odrzucenie z jego strony. On nawet nie chce ze mną rozmawiać. Zacka także nie widziałam, a Rachel zdążyła mi już marudzić, że i ona nie widywała się za często z Loganem. 

Nerwowo przegryzam wargę i sprawdzam co jakiś czas telefon, siedząc na swoim biurku. Zero wiadomości od Williama, a za pięć minut wychodzę z Rachel do klubu. On chyba nie jest zainteresowany tym, co będę robić albo nawet jak się czuję. Jest mi przykro, strasznie smutno i przykro, mam ochotę zostać w akademiku i nigdzie się nie ruszać. Boli mnie serce i czuje dziwny ból w całym ciele, gdy pomyślę o tym, że przestał się mną interesować, a nawet przestał mnie kochać. 

Nie, stop Jane, to twoje wyjście z przyjaciółką, to twój wieczór, przestań sobie nim głowę zawracać. Jak chce udawać obrażoną księżniczkę, to proszę bardzo!

Zeskakuje z biurka i wrzucam telefon do torebki, wyciągając przy okazji naszyjnik od Williama. Przekładam włosy na bok i zapinam na karku wisiorek, przyglądając się Rachel, która prostuje swoje włosy.

– Wiesz co ci powiem? – odezwała się, spoglądając na swoje odbicie w lustrze.

– Hmm? – mruknęłam, poprawiając kołnierzyk jeansowej kurtki.

– Pieprzyć chłopaków. – rzuciła – Potrafimy się bez nich dobrze bawić i czuć, a ich obecność, by nam tylko przeszkadzała. Jane, to jest teraz nasze wyjście i nie chcę, aby oni je spieprzyli. – spojrzała na mnie.

– I tego nie zrobią. – powiedziałam – Ruszaj się szybciej, chcę już tam być! – pospieszałam blondynkę.

– Rock Plans na pewno nie odpuszczę, więc... – nie dokończyła, a wstała na wyprostowane nogi, bo dotychczas siedziała na łóżku – Gotowa! – rzuciła triumfalnie, przejeżdżając dłońmi wzdłuż swojej talii.

Wykonałyśmy szybkie poprawki z wyglądem i skierowałyśmy się do wyjścia. Pomimo tego, jak bardzo chcę, aby ten wieczór wypadł najlepiej, nie mogę przestać myśleć o Williamie. Na dodatek on nawet nie wie, że zostałam prawie zgwałcona w jego akademiku, na przeciwko jego pokoju. Gdyby nie James - to by się stało. Dalej jest mi przykro, dalej jest mi smutno z tą wieścią, że go wtedy nie było, a ja do niego poszłam... Wiem, że to nie jego wina, ale naprawdę jest mi przykro. Razem z Rachel powędrowałam w stronę metra, które przewiezie nas w centrum Nowego Jorku. Rozmowa z przyjaciółką i powspominanie chwil, kiedy obydwie kierowałyśmy się na takie wypady do klubów poprawiła mi humor i zapominając już o Williamie nie mogłam się doczekać, kiedy wejdę do pomieszczenia pełnego ludzi i będę mogła wreszcie odpłynąć z muzyką, która grana jest tam przez zespoły.

~~

Kolejka jest długa, było to wręcz straszne, że tyle osób będzie w tym klubie. Ostatnio byłam tu dwa lata temu i pamiętam, że było o połowie mniej ludzi. W sumie nie dziwie się, bo z roku na rok jest coraz lepiej. Nie mam siły już stać na nogach, co chwilę opieram się o jedną, to drugą, paląc przy tym papierosa. Śmieje się pod nosem, gdy blond czupryna podskakuje co jakiś czas, aby spojrzeć na długość kolejki - Tak, Rachel jest taka słodka i niska. Po kilku minutach kolejka zaczęła się zmniejszać, ochrona szybko wpuszczała ludzi do środka, a nawet pogoniła grupę pijanych chłopaków, którzy narobili dużo hałasu.

Kochamy siebieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz