Rozdział 20

198K 7.1K 17.4K
                                    

Muzyka pod koniec!

I mamy już środę. Powrót do akademiku był straszny - musiałam się rozstać z wygodą w domu, z tym pięknym zapachem, z tą przyjemną i miłą atmosferą, po prostu z rodziną, którą kocham i za którą bardzo tęsknie. Wieść, że ojciec akceptuje mój związek z Williamem, który jest i tak jeszcze nieoficjalnie zatwierdzony, to i tak mnie cieszy. Zaakceptował go w pełni, chociaż dalej czuję, że poniekąd ma problem z tym. Jego wzrok w niedzielny poranek na półnagiego Williama w moim pokoju był bezcenny...

Rachel nie udało się mnie obudzić z rana, nawet nie dała rady, bo ignorowałam jej pobudki i mocne szturchania moim ciałem. Chciałam spać, byłam strasznie śpiąca, bo poszłam spać o trzeciej rano, a przez kogo? Profesor Anderson wlepiła mi za nic dodatkową pracę z matematyki na prawie czternaście stron. Teraz biegnę do sali, w której odbywa się lekcja od ponad trzydziestu minut. Jestem spóźniona, pięknie, kurwa mać, kolejne dodatkowe godziny z panną Jane Anderson - lesbijką, która patrzy w mój dekolt. Wariatka.

Otwieram z hukiem masywne drzwi i spoglądam na profesor, której wzrok już padł na moją osobę. Mój oddech jest przyspieszony i nie mogę go unormować, a także dziwnego stresu, który nagle opanował mój organizm. Wszystkich wzrok patrzy prosto na mnie, w tym błękitne, piękne oczy. Uśmiecham się w stronę Williama, który od razu to odwzajemnia, ale po chwili powraca do swojej czynności - dokuczania Zack'owi, który jęczy z dezaprobatą i stara się bronić. 

– Henderson... – mruknęła wykładowczyni, spoglądając na mnie z cwaniackim wyrazem twarzy.

– Przepraszam. – wykrztusiłam i powędrowałam w stronę ławki ze spuszczoną głową w dół, aby tylko zignorować jej wzrok.

– Zaczekaj, młoda damo. 

Zatrzymuje się, przymykając oczy i wciągając więcej powietrza do płuc. Odwracam się w stronę kobiety i moje serce momentalnie przyspieszyło, gdy stała metr ode mnie. 

– T-Tak? – odzywam się.

– Po lekcjach przyjdź do mnie na godzinę. – cały czas spogląda w moje oczy.

– Dobrze. – burknęłam.

– Czy masz notatki? – zapytała.

– Tak, mam. – sięgnęłam do torby i wystawiłam pracę w jej stronę.

– Bardzo... – chwyciła za dokumenty. Przez całe moje ciało przeszedł nieprzyjemny prąd, gdy poczułam jej dłoń przykrywającą moją – ...się cieszę. – mruknęła, spoglądając intensywniej w moje oczy.

Nie odpowiedziałam, a jeszcze popatrzałam dokładnie trzy sekundy w jej oczy, po czym zabrałam rękę i odwróciłam się w stronę studentów, spoglądając w dół kompletnie przestraszona tym, co się właśnie stało. Idę prosto do swojego miejsca i czuję, jak moje ręce drżą, nie mogę tego w ogóle uspokoić, to straszne. 

– A gdzie buzi? 

Spojrzałam na Williama, który już nastawiał policzek w moją stronę. Jedyny potrafi mnie uspokoić, a wystarczy już jego widok i obecność tutaj. Naprawdę się rozluźniłam. Nachyliłam się nad nim i już miałam zamiar pocałować, ale jego ruch był szybszy i złączył nasze usta w czuły pocałunek, pomimo tego, że pani Anderson surowo zabroniła nam czułości na wykładach. Pieprzyć ją. 

Ujął mój policzek i pogłębił pocałunek, którego oddawałam. Czule, leniwie i spokojnie jak lubię. Dodatkową przyjemność nie tylko sprawia ruch naszych ust, jego miękkich i ciepłych ust, ale jego męska dłoń, która mnie dotyka w sposób, który kocham. 

– Jesteście tacy słodcy... – usłyszałam rozczulający głos Zacka.

Oderwałam się od Williama i zaśmiałam pod nosem, rumieniąc się. Niebieskie tęczówki spoglądają w naszą stronę i wzdychają na nasz widok rozczulająco jak w jakimś filmie. Wzrokiem przejechałam - nie wiem czemu - w stronę Liv i jej dwóch przyjaciół. Czarnowłosa przepisywała notatki z Harrym, a wzrok James'a był wbity prosto we mnie. Mój wyraz twarzy zmienił się, momentalnie ucichłam i nie odezwałam się, czując dziwne skrępowanie. Jego niebieskie oczy są wgapione prosto we mnie, nie ukazując żadnych emocji. Dlaczego na mnie tak się gapi?

Kochamy siebieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz