Rozdział 23

221K 7.1K 22K
                                    

Minął tydzień mojego związku z Williamem. Stresuję się, bo dzisiaj informujemy o tym naszych rodziców. Wiem, że ojciec zaakceptował Williama, ale dalej męczy mnie niechciane uczucie. Nie wiem czemu. Z rodziną wybieramy się dzisiaj na kolację, dlatego to odpowiedni moment, aby im powiedzieć o moim i Williama związku. 

Wciągam więcej powietrza do płuc i gładzę materiał na brzuchu, spoglądając na swoje odbicie w lustrze. Czarna sukienka sięgająca do ud z rozkloszowanym dołem. Materiał w górnej partii mocno opina brzuch i piersi, które zostały idealnie podkreślone przez wycięcie w serce na dekolcie. Bez ramiączek, a jedynie zapinana od tyłu na suwak. Z biżuterii został dodany naszyjnik i bransoletka od Williama. 

– Ładnie wyglądasz.  – usłyszałam głos Rachel.

– Nie za wyzywająco? – odwróciłam się w jej stronę – Wiesz, to kolacja i nie chcę wyglądać jak...

– Wyglądasz rewelacyjnie. – uśmiechnęła się – Nie masz się czym stresować, Jwow. – wstała z łóżka i podeszła do mnie. Zaczęła w delikatny sposób dotykać i układać moje pokręcone włosy – Cieszę się, że jesteście razem. – uśmiechnęła się wdzięcznie.

– Też się cieszę. – odwzajemniłam gest – Szkoda, że z nami nie jedziesz. – dodałam.

– Przepraszam, ale myślę, że to jest dla was czas. 

W pokoju rozległo się pukanie. Moje serce przyspieszyło dwa razy szybciej, a oddech stał się głębszy. Naprawdę się stresuję, ale czego? Przecież wszystko jest dobrze - mam najważniejszego człowieka u boku i nie chcę niczego więcej. Spojrzałam na Rachel, która skierowała się do drzwi, aby je otworzyć. Gdy to już zrobiła, serce jeszcze bardziej obiło się o klatkę piersiową, a na twarzy pojawiły się rumieńce. W progu drzwi stał William w eleganckim i dopasowanym garniturze, który na jego ciele leżał idealnie. Wyglądał seksownie, pociągająco i zaraz po koszulach w kratę uwielbiam go w garniturze. Wdzięku dodawał mu nawet krawat, który jest luźno i niechlujnie związany. Jest taki słodki, on nigdy nie nauczy się go wiązać.

Jego wzrok padł na moją osobę i aż się zgrzałam w środku, gdy błękitne tęczówki przeszywały mnie pożądanym wzrokiem. Nawet nie obarczył spojrzeniem przyjaciółki obok, nawet się nie przywitał, a patrzył prosto w moją stronę. Rozpływam się przez Williama, naprawdę. 

– Pięknie wyglądasz, Jane. – wszedł powolnym krokiem do środka, nie spuszczając mnie z oczu.

– Dziękuje, Will. – wydusiłam.

Stanął na przeciwko mnie i chwycił delikatnie moją dłoń w swoją. Uniósł na wysokości swoich ust i obdarował zewnętrzną część czułym pocałunkiem, pod którym nogi mi się chciały ugiąć. Ciepło w ciele od razu się zrodziło, a policzki jeszcze bardziej zarumieniły. Rozchyliłam delikatnie wargi, aby coś powiedzieć, jednak zostało to stłumione przez nagły pocałunek z jego strony. Ciepłe i miękki wargi złączyły się z moimi w czuły sposób i od razu ujęłam jego policzek, gładząc opuszkami palców skórę na twarzy.

– Ooo, jesteście tacy słodcy... – odezwała się rozczulająco Rachel.

Odsunęłam się od Williama i zachichotałam pod nosem, wtulając się w jego pierś i uśmiechając się w stronę przyjaciółki. Przeszedł mnie przyjemny dreszcz, gdy męskie dłonie owinęły się wokół mojej talii i nie wypuszczały z objęć, a Williama twarz schowała się w zagłębieniu mojej szyi.

– Aż rzygać mi się chcę, gdy tak na was patrzę. – rzuciła, a ja prychnęłam pod nosem – Czasami chciałabym wrócić do czasów, kiedy tak żarliście się ze sobą, co teraz jest bardzo zabawną historią.

Kochamy siebieWhere stories live. Discover now