Kochamy siebie

By xNatiku

6.5M 229K 553K

Ona go nienawidzi i chce zapomnieć, ale on robi wszystko, aby ją odzyskać. Czy na pewno uda jej się o wszystk... More

Prolog
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Epilog
Epilog II
Rozdział specjalny
Pytania

Rozdział 19

236K 7.4K 12.7K
By xNatiku

Nerwowo obijam opuszkami palców o blat jej biurka, przegryzając od czasu do czasu wewnętrzną część policzka. Trochę pomaga uspokoić nerwy, chociaż nie do końca - ona się tnie. Nie wyjdę stąd dopóki nie wyjaśni mi to, dopóki nie powie dlaczego to robi. Pod prysznicem jest już piętnaście minut, ale ja mam czas, ja mogę zostać tutaj całą noc, aby tylko wyciągnąć z niej wszystko. Moja ukochana się tnie, znowu to robi, znowu się rani. Jak ja tego nie zauważyłem wcześniej? Jak ja mogłem ominąć jej te rany? Przecież to dopiero co zrobione cięcia i jest ich kilka, a pod nimi dostrzegłem blizny po innych. Jak ja mogłem do tego dopuścić? Jak ja mogłem pozwolić jej się znowu ranić? Nie może tego robić, ma nawet zakaz, nie pozwolę jej się skrzywdzić.

Usłyszałem zakręcanie wody, a po niej rozsunięcie drzwi kabinowych. Wstałem na wyprostowane nogi i włożyłem ręce do kieszeni garnituru, krążąc po jej pokoju. Tak dawno tu nie byłem, nie było mnie tutaj rok i przez rok tęskniłem za tym, abym tutaj wrócić. Patrzę na wszystko dookoła i przypominam sobie chwile, kiedy pierwszy raz się do siebie zbliżaliśmy; krzesło, na którym zawsze się obracała i spoglądała na mnie kusząco. Już wtedy mąciła mi w głowie i śniłem o niej. Pamiętam, jak stała tutaj przy lustrze w samej bieliźnie, na łóżku siedziała w samych majtkach i ubierała stanik. Pamiętam jak to właśnie tutaj na środku pokoju pierwszy raz zobaczyłem jej rany na nadgarstku, kiedy usiadłem na niej, bo byliśmy w trakcie naszej dziecinnej sprzeczki. Pamiętam, że to właśnie na tym łóżku ją całowałem, ją pieściłem, a później uprawiałem seks. Mój pierwszy seks z Jane kojarzy się jak pierwszy raz - tyle uczuć mi przy tym towarzyszyło, tyle stresu i... nie wiem, bałem się, że zrobię jej krzywdę, że mnie nie będzie chciała później, a ja ją już wtedy kochałem. Ja ją bardzo kocham i nikt nie może sobie tego wyobrazić.

Drzwi od łazienki się otworzyły, więc spojrzałem w jej stronę. Miała na sobie tylko czarne majtki i białą bluzkę na krótki rękaw, chyba moja; tak, to moja, pamiętam jak zostawiałem, a ona bezczelnie sobie przywłaszczyła. Wygląda bardzo seksownie, na dodatek mokre włosy zdążyły jej przemoczyć materiał na dekolcie i jej prześwitujące sutki rzuciły mi się w oczy. Nie, nie czas na to, czas na poważną rozmowę z nią. 

– Jane. – odezwałem się surowo, ale nie odpowiedziała mi i wyminęła, zasiadając na łóżku – Jane, kurwa mać.

– Nie będę z tobą na ten temat rozmawiać. – rzuciła, a jej ton w ciągu dalszym był niewinny.

– Będziesz. – prychnąłem i skrzyżowałem dłonie pod klatkę piersiowa – Możesz mi powiedzieć dlaczego się tniesz? Znowu to robisz, a obiecałaś, obiecałaś rok temu przestać!

– Obiecałeś mnie nie zostawiać! – spojrzała na mnie – Obiecałeś mi wiele rzeczy, a je złamałeś! Złamałeś obietnice, które mi złożyłeś!

– Jestem tu i nigdzie nie mam zamiaru iść. 

– Will, nie chcę o tym rozmawiać. – burknęła, odwracając ode mnie wzrok – Proszę, daj spokój i zostaw ten temat... – wstała na wyprostowane nogi, ale nie zdążyła wykonać żadnych ruchów, bo przyciągnąłem ją do siebie.

Chwyciłem ją za nadgarstek i spojrzałem w niego. Nawet się nie sprzeciwiła, aby mi go nie pokazać - od razu oddała się, stojąc w miejscu i nie ruszając się. Patrzę na czerwone kreski na jej skórze i czuje ból w klatce piersiowej, bo moja ukochana się krzywdzi, rani się, a ja nie mogę tego znieść, nie chcę na to patrzeć, że ona to robi. Dlaczego to dalej robi..? Widzę pod warstwą czerwonych ran blizny, które widziałem rok temu, na dodatek powstały nowe. Przestań to robić.

– Jane, proszę... – szepnąłem, spoglądając na jej cięcia – Nie rób tego...

– Przepraszam... – wyszeptała smutnym tonem.

– Dlaczego to zrobiłaś..? – spotkałem się z jej pięknym wzrokiem.

Nie odpowiedziała, a delikatnie wyrwała się z mojego uścisku i usiadła na łóżku, wciągając więcej powietrza do płuc i pocierając dłońmi twarz. Proszę, nie chcę patrzeć na twoje cierpienie, nie chcę patrzeć na ten widok, nie chcę patrzeć jak się rani. Usiadłem obok niej i spojrzałem na jej profil. Cały czas oddycha głośno i chowa twarz w dłoniach. Ten widok jest dla mojego serca okropny i mimo, że jestem twardym facetem - staram się przynajmniej być - widok mojej ukochanej mnie rani.

– Jane, proszę... Dlaczego ty się krzywdzisz? Dlaczego ty mnie tym chcesz krzywdzić..? – wyszeptałem spokojniejszym tonem, kładąc w kojący sposób dłoń na jej plecach.

– Will, przepraszam... – powiedziała łamliwym tonem i schowała twarz w dłoniach. Zaczęła płakać, a mnie coś ponownie uderzyło w serce – Jestem taka zjebana...

– Nawet tak nie mów. – warknąłem – Jane, co się dzieje? Powiedz mi.

– Jestem taka słaba... – wydusiła – Jestem strasznie słaba i głupia, nie radzę sobie z niczym... Nie radzę sobie z tym, że ode mnie odchodzisz, nie potrafię się z tym pogodzić...

– Dlatego sprawiasz sobie cierpienie? Jane, nie możesz tego robić! Nie chcę, żebyś to robiła, a ja nigdy cię nie zostawię! 

– To była ucieczka od tego, od tego wszystkiego z czym sobie nie daję rady... To jest takie głupie, Will... – wyszlochała – Jestem słaba i uciekam do tego, aby sprawić sobie w jakiś sposób ból...

– Proszę, nie rób tego... – przytuliłem ją. Ona od razu się we mnie wtuliła, siadając okrakiem i owijając ręce wokół mojej szyi, do której schowała twarz – Nie chcę patrzeć na twój ból, nie chcę, żebyś sobie go sprawiała, zrozum... Nie możesz tego sobie robić, ranisz się...

– Nie potrafię inaczej... – wydusiła płaczącym tonem – To mi po prostu pomaga, ty nie zrozumiesz tego... – zacisnęła swoje małe rączki na mojej białej koszuli. 

– A jak mam rozumieć to, że się ranisz..? Że jednocześnie nie tylko sprawiasz sobie tym krzywdę, ale jeszcze większą twoim bliskim. Co Rachel na to? Pomyślałaś o nas? Pomyślałaś o nas i o tym, jak będziemy się czuli z myślą, że się tniesz? Jane, nie możesz, przestań to robić... – pocierałem ręką jej plecy.

– Jestem taka słaba... – wykrztusiła – Sprawiam tylko krzywdę moim bliskim...

– Przestań się krzywdzić, Jane... – wyszeptałem i pocałowałem jej ramię – Nie rób tego.

– P-Postaram się... – pociągnęła nosem.

– Obiecuj. 

– Obiecuję... – jęknęła, zaciskając jeszcze bardziej swoje dłonie na mojej koszuli.

– Co obiecujesz? 

– Że... się już nie potnę... – wydusiła.

– Grzeczna dziewczynka. – odsunąłem ją od siebie, odgarnąłem włosy z twarzy i pocałowałem czule w usta.

Od razu odwzajemniła pocałunek i oboje opadliśmy na jej łóżko. Zaczynam leniwie poruszać wargami, które synchronizują się z jej. Kocham całować Jane usta, są takie miękkie, pełne, duże i idealne do całowania. Jeszcze seksownie czerwone. Ujmuję jej policzek, dotykając także szyję jak lubi. Całuję czule i namiętnie jej usta, a ona przejeżdża językiem po mojej dolnej wardze i bez żadnego zastanowienia daję jej większy dostęp. Nasze języki spotkały się ze sobą, a ja ponownie mogę poczuć kawałek metalu, który potrafi działać cuda nie tylko przez pocałunek, ale przez wiele innych rzeczy. Gdy o tym pomyślę i o tym, że rok nie mogłem poczuć jej języka, mój kutas zaczyna drgać w uciskających mnie spodniach garnituru. Leniwy i czuły pocałunek zaczyna nabierać tempa, a moje dłonie opadły na jej pośladki, które w spokojnym tempie zacząłem masować. 

– Kocham cię. – wyszeptałem w jej usta, które muskały moje.

– Też cię kocham.

Ona to naprawdę mówi. Czuje ciepło rozlewające się w moim ciele, moje serce przyspiesza, ciało się grzeje, gdy słyszę te słowa, które nie słyszałem od roku. Jane mnie kocha, wreszcie mi to mówi i wreszcie mogę słyszeć tak piękne słowa wypowiadane z jej pięknych ust. Tak bardzo ją kocham. Znowu wpiłem się w jej usta z namiętnością i miłością, jaką ją darzę. Moje dłonie powędrowały wyżej, do jej dołeczków, które lubię dotykać, a ona lubi, jak ja dotykam je. To jej czułe i wrażliwe miejsce wraz z szyją. Oboje pochłaniamy swoje usta w pocałunku, który jest pełen czułości i romantyzmu. Naprawdę czuję te pierdolone, rozpływające się uczucie w brzuchu.

Naszą intymną sytuację, nasz bliski kontakt został przerwany, gdy w pokoju rozległo się pukanie do drzwi, które po chwili się otworzyły. Jane od razu ode mnie odskoczyła, a ja prychnąłem pod nosem. Zawsze mi ucieka w takich momentach, a ja nie cierpię przerywania takich momentów, mam ochotę zabić ludzi, którzy przerywają takie momenty z moją Jane. 

– Ups, chyba w czymś przeszkodziłam... – mruknęła jej mama. Słyszę w głosie pani Marnie, że jest lekko podpita.

– Mamo, nic, nic nie szkodzi. – uniosła się i poprawiła swoją bluzkę, która podwinęła się do góry – Coś chciałaś? – zapytała, rumieniąc się.

– Zobaczyć, czy William już pojechał, ale widzę, że jeszcze jest... – mruknęła i uśmiechnęła się – To ja wam nie przeszkadzam, gołąbeczki... 

– Mamo, od kiedy tata pozwolił ci się napić? – prychnęła.

– Jak jest okazja, to czemu nie! – rzuciła rozweselona – Moja córka i William znowu się schodzą, więc czemu by tego nie świętować? – uśmiechnęła się.

Mi także wkradł się uśmieszek, a Jane jedynie zarumieniła się jeszcze bardziej. Spojrzała na mnie, gdy ja w ciągu dalszym leżałem na jej łóżku, to ponownie powróciła do kontaktu wzrokowego z rodzicielką.

– Umm, mamo... mógłby... William zostać u mnie na noc? 

Otworzyłem szeroko oczy i spojrzałem na Jane, która nawet nie spogląda w moją stronę, a nerwowo przegryza wewnętrzną część policzka i patrzy prosto na swoją matkę. Moje serce wali, ale to nie ze stresu, ale z powodu tego, że od roku nie mogłem... powrócić do tego, od czego zaczynaliśmy. Myślałem, że na dobre zniknęło, opuściło, a to powróciło, powraca znowu do mnie. 

– Ależ oczywiście! – odparła od razu – Może spać ile chce! Miłej nocki wam życzę, gołąbeczki... – mruknęła i zamknęła za sobą drzwi.

Zapadła cisza. Dalej nie mogę uwierzyć w to, że chce, abym został na noc. To znaczy, już z nią spałem w akademiku, ale to nie to samo co teraz. Spoglądam na Jane, która cały czas zarumieniona stoi i przegryza policzek. W końcu nie wytrzymuje i odwraca głowę w moją stronę.

– No co? – burknęła, zakładając ręce pod piersi – Jak chcesz iść wziąć prysznic, to idź teraz. – rzuciła.

– Naprawdę chcesz, abym został? – zapytałem zadziornie i wstałem na wyprostowane nogi – Nie boisz się reakcji ojca?

– ''Akceptuje nas'' – powtórzyła moje słowa – I nie boję się. Po prostu... chcę, żebyś teraz był ze mną... – odwróciła ode mnie wzrok.

Stanąłem na przeciwko niej, że dzieliły nas już centymetry. Ująłem jej podbródek w swoją dłoń i zmusiłem, aby spojrzała na mnie. Brązowe tęczówki patrzą mi prosto w oczy tak niewinnie, tak słodko, a jednocześnie kusząco i seksownie. Jezus Maria, ona jest taka boska.

– Zawsze z tobą będę. – pocałowałem jej usta.

~~

Stoję przed jej lustrem w toalecie już wykąpany, bez koszulki i w samych dresach, które są kolejną moją własnością przywłaszczoną przez Jane. Skończyłem myć zęby jej szczoteczką i przejechałem dłonią po wilgotnych włosach, a później ponownie mokrymi dłońmi po twarzy. Moja komórka zaczęła dzwonić i po wytarciu rąk w biały ręcznik wziąłem telefon, na którym widniał napis mojego najlepszego przyjaciela.

– No co jest? – rzuciłem.

– Cześć, gdzie jesteś? U siebie w domu? 

– Nocuje u Jane.

Zamilkł. Nie odezwał się, zapadła głucha cisza i nie dziwię się, bo nawet nie wspomniałem mu, że między mną a Jane jest wszystko dobrze. Nawet nie wspomniałem o tym, że moja ukochana mnie kocha dalej. 

– Pogodziliście się? – odezwał się po dłuższej chwili ciszy.

– Tak. Powiedziała mi, że mnie kocha.

– No wreszcie! – krzyknął uradowany.

Zmarszczyłem brwi. Czy ja o czymś nie wiedziałem?

– Co no wreszcie? 

– Wreszcie ci to powiedziała, kretynie. – zaśmiał się – Czyli co, jesteście już razem? To znaczy, że wygrywam zakład? 

– Nie, nie jesteśmy razem-zaraz, co? – skrzywiłem się – Jaki zakład? Czy ty też w to się bawisz, Zack? – burknąłem.

– Ja miałbym nie bawić się w  oczywistą wygraną? – mruknął dumnie – Ale nie teraz o tym mowa, dlaczego nie jesteście razem?

– Jej zdaniem mam problem z zaufaniem i muszę nad tym popracować.

– Umm, tak, zdecydowanie musisz, bo nawet mnie nie chciałeś słuchać. Nie spieprz tego, kretynie.

– Wiem, jezu. – burknąłem – Coś jeszcze chcesz? 

– Dzwonili z Rock Plans.

Momentalnie zaczerpnąłem więcej powietrza do płuc i wyprostowałem się. Moje serce zabiło kilka razy szybciej. Oni zadzwonili, o mój boże, oni naprawdę to zrobili. To jest wielka szansa.

– I? – rzuciłem od razu.

– Zezwolili na występ, ale tylko jeden.

Poczułem szczęście, ulgę, ogromną ulgę, bo od kilku dni się stresowałem nie tylko ze względu na Jane, ale i ten występ. Moje serce bije jak szalone i nie mogę nad tym zapanować. 

– Dzwoniłeś do Logana? – zapytałem – Wie już?

– Tak, spokojnie, wie już, ale teraz pytanie najważniejsze... Kiedy mamy zamiar powiedzieć?

Tak - najważniejsze pytanie i najważniejsza teraz decyzja. Nie, to nie ten czas, to na pewno jeszcze nie to, aby dziewczynom mówić. Ja zwłaszcza Jane, która by mnie wyśmiała. Przecież ona w tym jest profesjonalistką a ja? Jestem gównem.

– Jeszcze nie. – rzuciłem.

– Jak chcesz... – westchnął – Za tydzień mamy się pojawić na dwudziestą w pełni przygotowani.

– Dobra, dzięki.

– A jak tam z tobą i jej ojcem? – zapytał rozbawiony.

– Akceptuje nas, jest wszystko dobrze.

– Wow, nie spodziewałem się, że Alan was, a zwłaszcza ciebie zaakceptuje! – zdziwił się.

– Dalej dla niego jestem skurwielem. – prychnąłem.

– I z tym się akurat zgodzę. – zaśmiał się – Dobra, leć do Jane, nie będę wam przeszkadzał.

– No, cześć.

– Cześć... pedale. – dodał rozbawiony.

– Cwel.

I rozłączył się. Włożyłem telefon do kieszeni dresów i przejechałem dłonią po twarzy. To się dzieje naprawdę, to już za tydzień w sobotę. Moje serce dalej bije jak szalone i nie mogę nad tym zapanować, to chore. Cieszę się, a jednocześnie stresuje, kurwa mać. Na pewno nie mogę o tym wspomnieć Jane, nie chcę... boję się.

Wyszedłem z łazienki i wzrokiem od razu poleciałem na kobietę mojego życia. Seksowną i kuszącą kobietę życia. Leżała na łóżku brzuchem, unosząc w górze nogi i kołysząc nimi w spokojnym tempie. Jej biała bluzka podwinęła się do takiej wysokości, że widzę jej krągły tyłeczek, który mam ochotę klepnąć. Boże, jaki ona ma zajebisty tyłek. Miała słuchawki na uszach i stąd mogę usłyszeć jej głośną muzykę, którą słuchała i nuciła podczas czytania jakiegoś magazynu. Niezauważalnie zacząłem kierować się w jej stronę i kiedy byłem już obok niej - a ta nieświadoma niczego - sprzedałem soczystego klapsa w jej krągłe pośladki. Pisnęła i podskoczyła na łóżku, zdejmując słuchawki i łapiąc się za obolałe miejsce.

– Will! – jęknęła – Ała, to bolało! 

– Wybacz, ale naprawdę masz zajebisty tyłek. – usiadłem na łóżku i przyciągnąłem ją do siebie, zamykając w ramionach. 

Zapadła cisza, a ona oparła swoje plecy o mój tors. Głaszczę w spokojnym tempie jej głowę, widząc, że ma zamknięte oczy. Jest taka słodka i niewinna. Obejmuję ją wokół i masuję na dodatek brzuch, czując... Schudła.

– Jane.

– Hmm? – mruknęła.

– Schudłaś.

– Troszeczkę.

– Troszeczkę? Twoje kości na żebrach mogę zauważyć gołym okiem. – moja ręka spoczęła właśnie tam – Uważasz z cukrzycą? 

– Uważam, spokojnie... – burknęła.

Nie zdążyłem nic powiedzieć, nic zrobić, bo pociągnęła mnie na materac i teraz to ona dominowała u góry. Położyłem ręce na jej biodrach i spojrzałem prosto w oczy, które kusząco patrzą w moje. Jej wejście od razu wolnymi ruchami ociera się o mojego kutasa, który z każdą sekundą staję się coraz twardszy. Ona doskonale wie, jak pobudzić moje zmysły. Jej delikatne dłonie położone są na moim torsie i powoli rysuje wzory na nagiej skórze. Podnieca mnie ona.

– Will... – mruknęła kusząco – Pamiętasz... jak nienawidziliśmy siebie? – cały czas jej dłonie błądzą po moim torsie, przyprawiając mnie o jeszcze bardziej twardszego kutasa.

– Jane, ty nawet wtedy mnie... podniecałaś. – przejechałem dłońmi po jej talii – Bardzo.

– Pomimo tego, jak bardzo nienawidziliśmy się, ja lubiłam być w twoim towarzystwie. – jej wzrok zleciał na moją klatkę piersiową – Nie lubiłam, kiedy cię nie było... – wyszeptała.

– A tak się wkurzałaś, kiedy za tobą łaziłem... – mruknąłem zadziornie.

– No a co miałam ci powiedzieć, skoro mnie nienawidziłeś? – odwróciła wzrok, rumieniąc się.

– Mogłaś przyznać się do tego, jak bardzo mnie pragniesz... – szepnąłem kusząco, przejeżdżając dłońmi po jej nagich udach.

– Dlaczego więc ty tego nie powiedziałeś..? – nachyliła się nade mną, muskając od razu ustami – Pragnąłeś mnie już wtedy... – wyszeptała.

– Bardzo. – zagryzłem jej dolną wargę – Bardzo pragnąłem.

Złączyła nasze usta w czuły pocałunek. Jej dłonie ujęły delikatnie moje policzki i zaczęła z namiętnością i pasją całować moje usta. Rozpływam się pod jej pocałunkami, które są pełne miłości. Ona jest taka boska, taka idealna, najlepsza, piękna. Kocham Jane, bardzo ją kocham.

Odsunęła się ode mnie i opadła obok na łóżko, przykrywając nas białą pościelą. Odwróciłem się w jej stronę i podparłem ręką, żeby mieć lepszy widok na jej piękną twarz, na całą jej osobę. Mierzę każdy jej kąt, każdy zakamarek jej ciała i dostrzegam znowu cięcia na nadgarstku. Moje serce momentalnie uderzyło boleśnie, ten widok cholernie mnie zabolał. Nie odzywaliśmy się, ale mimo wszystko chwila była intymna i przyjemna, była idealna. Delikatnie złapałem za jej dłoń i pociągnąłem w swoją stronę, a ona z ciekawością mnie obserwowała. Jej wzrok był taki niewinny i uroczy. Patrzę prosto na kilka czerwonych cięć na skórze i kciukiem przejeżdżam po szorstkiej ranie. Jak ona może siebie tak ranić? 

– Nie rób tego nigdy więcej... – wyszeptałem, w ciągu dalszym wzrokiem badając jej rany.

– Nie zrobię.

Jej głos był naprawdę przekonujący i czuły, i spokojny. Wierzę jej, ufam, że tego już nigdy więcej nie zrobi. Nachyliłem się nad jej nadgarstkiem i obdarowałem czule ranę. Przeczuwam, w jakim wielkim musi być szoku. Znowu przejechałem po kolejnej i pocałowałem czule. Całuję jej nadgarstek w czuły i kojący sposób, słysząc przy tym jej przyspieszony i głęboki oddech. Ostatni raz obdarowuje ją czułym pocałunkiem i unoszę swoją głowę w górę, aby spojrzeć jej w oczy. Uśmiecham się, gdy dostrzegam zarumienione policzki i rozchylone wargi, a oczy zdziwione patrzą prosto w moje.

– Kocham cię, Jane. – wyszeptałem.

Dodatkowo nachyliłem się nad nią i obdarowałem jej czoło pocałunkiem. Ułożyłem się z powrotem do poprzedniej pozycji, uważnie ją obserwując. Odwróciła ode mnie chwilowo wzrok, przy tym rumieniąc się. Pomrugałem kilka razy i zmarszczyłem delikatnie brwi, kiedy ujrzałem w jej brązowych, pięknych oczach łzy.

– Jane? Coś się stało? – zapytałem.

– N-Nie... Nie, nic... – odparła, uśmiechając się – Kocham cię. – położyła się, spoglądając na mnie. 

– Cieszę się, że cię odzyskałem. – przełożyłem kosmyk jej włosów za ucho – Nie wiem co bym zrobił, gdybym cie nie miał.

– Też się cieszę, że cię z powrotem mam. – szepnęła.

– Jane, czy to przeze mnie się pocięłaś? – zapytałem.

Odwróciła ode mnie wzrok i wlepiła go w sufit, zaciągając się głębiej powietrzem. Nie, nie, nie, to już daje mi odpowiedź. Nie, kurwa mać, proszę, nie. To moja wina, to przeze mnie, to ja jej to zrobiłem. Dlaczego jestem takim kretynem i zawsze muszę sprawiać jej cierpienie? Dlaczego muszę jej to robić? 

– Przepraszam... – wyszeptałem.

– To nie twoja wina, to ja jestem słaba. – odparła.

– Nie. – warknąłem – Gdybym nie popełnił błędu tamtego dnia... Nic by takiego się nie wydarzyło... – odwróciłem od niej wzrok, zaciskając przy okazji pięści.

Naprawdę nienawidzę siebie za to. 

– Jesteś przy mnie, To daje mi szczęście, Will. To daje mi tlen, twoja obecność. Z tobą mogę wszystko i chcę wszystko robić. Naprawdę nie potrafię sobie wyobrazić swojego życia bez ciebie i z trudem wytrzymałam ten rok. 

– Możesz mi odpowiedzieć na jedno pytanie? 

– Tak? 

– Chciałaś popełnić samobójstwo wtedy?

Nie odpowiedziała, a rozchyliła delikatnie wargi, spoglądając uważnie w moje oczy. Po chwili jej wyraz twarzy posmutniał, a moje serce doznało bardzo bolesnego uczucia, jakby coś je ścisnęło. Przez całe moje ciało przeszedł prąd, jakby miliony ostrzy wierciło we mnie dziurę. Opadłem plecami na materac i schowałem twarz w dłoniach. Ona chciała to zrobić. Ona chciała odebrać sobie życie i to wszystko moja wina. Jestem takim skurwysynem, takim pierdolonym sukinsynem i nie dziwię się Alanowi, dlaczego mnie nie cierpi. Moja ukochana osoba chciała odebrać sobie życie przeze mnie. 

– Spokojnie, jestem tu. – poczułem jej rękę na moim policzku – Jestem z tobą, Will. – wyszeptała.

– Ale chciałaś to zrobić. Przeze mnie, kurwa mać.

– Nie, nieprawda. – zaprzeczyła.

– Więc dlaczego niby? Dlaczego moja ukochana osoba chciała odebrać sobie życie? – uniosłem się do pozycji siedzącej i spojrzałem w jej brązowe oczy.

– Bo nie było ciebie przy mnie. – odpowiedziała, ujmując moje policzki, to po słowach wpiła się czule w moje usta.

Od razu objąłem ją wokół i oboje opadliśmy na materac. Nachyliłem się nad nią, dotykając za szyję, masując dekolt i ujmując policzki. Moje ręce zjeżdżały w dół, wzdłuż jej talii, później dotykałem w przyjemny sposób jej uda i znowu powracałem do szyi, którą pieściłem. Nasze usta zataczają się w romantyczny sposób i wkładam w niego całą miłość i tęsknotę. Jej ręce wplątują się w moje włosy i na moment nie odstępujemy od pocałunku, do którego zostały dołączone nasze języki. Usiłuje zdominować nad tym zwinnym języczkiem z kawałkiem metalu, który potrafi działać cuda. Oddaje się mi, jest taka niewinna i słodka. Jak zwykle próbuje jeszcze walczyć, powodując gorętsze pocałunki między nami, ale to ja dominuję. 

Odsunąłem się od niej i obdarowałem ostatnim pocałunkiem w usta, pocierając kciukiem jej skórę na szyi. Wiem, jak bardzo to lubi, lubi i uwielbia mój dotyk, a ja uwielbiam ją dotykać, zawsze uwielbiałem.

– Jane.

– Hmm? – wymruczała, głaszcząc opuszkami palców mój tył głowy.

– Chcę cię usłyszeć. – wyszeptałem, odgarniając kosmyk z jej twarzy – Zaśpiewaj coś dla mnie.

Zobaczyłem jej rumieńce na twarzy. Jest taka słodka, gdy się rumieni. Kocham na nią patrzeć. Przez chwilę była cisza, a ja przez tą chwilę cały czas wpatrywałem się w jej usta albo powracałem do pięknych oczu. W końcu usłyszałem jej czysty, anielski i piękny głos, który mógłbym wiecznie słuchać.

Gimmie all your kisses baby... – mruknęła wstydliwe.

– Śpiewaj dla mnie. – wyszeptałem.

Ponownie się zarumieniła, a na jej ustach pojawił się uśmieszek.

Gimmie all your kisses baby
Cause this is bliss
Gimmie all your kisses baby...

Uśmiechnąłem się, przejeżdżając kostkami u rąk po jej policzku. Doskonale pamiętam tę piosenkę i moment, kiedy mi ją zaśpiewała. Rok temu na wycieczce, gdy oboje musieliśmy odbyć karę i wtedy byliśmy przypięci kajdankami. Nigdy nie zapomnę momentu, gdy zapinała mi rozporek.

Gimmie all your kisses baby
Cause this is bliss
Gimmie all your kisses baby...

[Kochanie oddaj mi wszystkie swoje pocałunki
to jak euforia
Kochanie oddaj mi wszystkie swoje pocałunki]

You can come and cry if you come through
You can hug the sky if you want to
You can come and cry if you come through
You can hug the sky if you want to
Cause you're beautiful, beautiful, beautiful, beautiful
And the moon is full, moon is full, moon is full, moon is full...

 [Możesz przyjść się wypłakać, jeśli chcesz
Możesz objąć całe niebo, jeśli chcesz
Możesz przyjść się wypłakać, jeśli chcesz
Możesz objąć całe niebo, jeśli chcesz
Bo jesteś piękny, piękny, piękny, piękny
A księżyc jest w pełni, jest w pełni, jest w pełni]

Jej głos jest czysty, anielski, potrafi pięknie wyciągnąć w górę i dół, do tego bez żadnych pomyłek ani fałszu. Tak pięknie śpiewa... Spoglądam prosto w jej oczy, w jej piękne, brązowe, czekoladowe oczy, które wokół źrenic mają jaśniejsze pasy. Można nawet dostrzec miedziane, przeplatające się ze sobą, cienkie kręgi na tęczówce. Jest taka piękna.

– We're the crazy kids, rebel kids, saddened kids, wild kids, lonely kids...

[Jesteśmy tymi szalonymi dzieciakami, zbuntowanymi dzieciakami, przygnębionymi dzieciakami, dzikimi dzieciakami, samotnymi dzieciakami]

– Śpiewaj dla mnie codziennie, Jane. – wyszeptałem, dotykając cały czas jej policzka.

– Zaśpiewaj teraz ty. – mruknęła.

Moje serce od razu przyspieszyło. 

– Wiesz, że nie potrafię.

– Potrafisz! – uniosła się, podpierając rękoma i spojrzała na mnie z uśmieszkiem na twarzy – Śpiewałeś już dla mnie! Nawet ze mną, nie pamiętasz? I... musisz wreszcie dla mnie zagrać. – zarumieniła się.

– Zagram co tylko będziesz chciała. – pocałowałem jej usta – Ale to ty będziesz śpiewać. – wyszeptałem.

Opadłem na plecy, bo moja ukochana zmusiła mnie do tego. Jej krocze naparło na moje i jęknąłem jej w usta, które żarliwie całowała z namiętnością. Siedzi na mnie okrakiem i jej dłonie dotykają moich ramion, bicepsów i torsu, a moje za to pieszczą jej pośladki albo dotykają talii, podciągając przy tym delikatnie bluzkę w górę.

– Pomyśleć, że tyle lat nienawidziliśmy siebie... – mruknęła w moje usta.

Tak - pomyśleć, że tyle lat w nienawiści żyliśmy, tak sobą gardziliśmy i wytrzymać ze sobą nie mogliśmy, a jednocześnie... wytrzymać bez siebie nie potrafiliśmy. Moje uczucie wobec Jane chyba zawsze było, ale dopiero później pogłębiliśmy wszystko.

– Jaki moment nas do siebie przyciągnął? – zapytałem, lekko dysząc. Naprawdę brak mi tchu przez te pocałunki, które odpowiednio mnie rozpaliły i podnieciły.

– Też się nad tym zastanawiam... – wyszeptała, kąsając moją dolną wargę.

– Kocham cię. – ująłem jej policzek, a drugą rękę włożyłem pod bluzkę i dotykałem nagiej skóry na talii.

– Też cię kocham. – wplątała ręce w moje włosy.

Kochamy siebie.

– Okej.

– Okej.

I wpiła się w moje usta, ale przed tym zdążyłem zdjąć z niej bluzkę.

~~.

Jeżeli nudny to przepraszam haha 

Continue Reading

You'll Also Like

315K 8.2K 40
Mówi się, że konflikty między ludźmi są spowodowane zbyt wielką różnicą między sobą. Ale to nie prawda. Konflikty pojawiają się, gdy dwie osoby są zb...
9.6M 296K 29
Druga część opowiadania ''Mój mały chłopczyk'' Marnie Wilson przejęła firmę po swojej mamie w Nowym Jorku. Jak potoczy się jej życie, gdy poza pojawi...
21.6K 406 24
Sarah Wood pewnego dnia przeprowadza się do nowego miasta. Tam poznaję Michael'a Parker'a. Jak dalej potoczą się ich losy? Skoro gdzieś czyha na nic...
198K 772 3
Evelyn Van der Wood nie znosiła swojego życia z wielu powodów. Jednym z nich był najbardziej arogancki chłopak, jakiego dane jej było poznać -Brayden...