Pełnia

Por KarolinaSzmuc

51.2K 2.6K 107

Veronica od zawsze czuła się inna. Własna sfora jej nie akceptowała, a to wszystko dlatego, że była pół - wi... Más

Prolog
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 4
Rozdział 3
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 11
Rozdział 12
Epilog
Od Autorki

Rozdział 10

2.5K 144 1
Por KarolinaSzmuc

Praktycznie przez cały czas myślałam, jak wszystko się potoczy, gdy dojedziemy do Seattle. Z tego powodu w dniu naszego wyjazdu byłam niewyspana i wyglądałam, jakbym właśnie wstała z grobu.

- Wszyscy gotowi ? – zapytał Bill i spojrzał na mnie z troską w oczach.

Trochę zaczynało mnie to irytować. Wiem, że oni wszyscy się o mnie martwili i chcieli dla mnie jak najlepiej, ale bez przesady. Nie jestem jakąś wątłą panienką, która nie umie sobie poradzić w trudnych sytuacjach. Chciałam być silna i niezależna, a oni mi to utrudniali, obchodzili się ze mną jak z jajkiem.

- Tak. – powiedziałam – Nie musicie się tak wszyscy o mnie martwić, na prawdę. Potrafię poradzić sobie w ciężkich sytuacjach. Musiałam uporać się z większymi problemami, niż ciotka, która wydała mnie łowcom z niewiadomo jakiego powodu.

- Po prostu nie chcemy, żebyś przechodziła przez to sama. – odparła moja mama, głaszcząc mnie po ramieniu.

- Wiem i doceniam to. Ale kiedyś może się stać tak, że będę miała jakiś problem, a was przy mnie nie będzie. I będę musiała radzić sobie sama. – wytłumaczyłam spokojnie.

- Wiemy, kochanie. Obiecujemy, że postaramy się nie by aż tak nadopiekuńczy. Będziemy cię wspierać, ale nie przytłaczać swoją troską. – obiecała Sophie.

- Dziękuję. O to właśnie mi chodzi. – zakończyłam i ruszyłam z rodzicami do samochodu.

Dla wygody, jeszcze wczoraj tata pożyczył od kolegi z pracy busa, tak, żebyśmy mogli jechać wszyscy razem, a nie na dwa samochody.

Zajęłam miejsce obok Matta i Rose. Zauważyłam, że od pewnego czasu mój brat inaczej na nią patrzy. Jakby wreszcie przejrzał na oczy i zrozumiał, jaką wspaniałą ma obok siebie dziewczynę. I bardzo dobrze – w końcu Rose była w nim zakochana już od kilku ładnych lat. Może w końcu się im uda.

- Błagam, tylko nie pytajcie jak się trzymam. – powiedziałam do nich z jękiem, widząc troskę malującą się na ich twarzach. – Doceniam to, ale wystarczy mi, że rodzice obchodzą się ze mną jak z jajkiem.

- Dobra. To w takim razie...może zagramy w coś ? Mam ze sobą karty. – zaproponował Matt.

Roześmiałam się w głos i zapytałam:

- Skąd wytrzasnąłeś karty ?

- Przezorny zawsze ubezpieczony. – odparł z łobuzerskim błyskiem w oku.

- W porządku, to może remik ? – zaproponowała Rose.

- Jak dla mnie to spoko. – stwierdziłam.

Prawie cała droga zleciała nam na grze w karty, śmianiu się i wygłupianiu. Nawet Adam i Mia, którzy usiedli z tyłu w pewnym momencie zaczęli wydurniać się razem z nami.

Dobrze było chociaż na chwilę zapomnieć o wszystkich problemach.

********

Gdy zaparkowaliśmy, zauważyliśmy, że w moim dawnym domu palą się światła. Czyli ciotka wróciła już z pracy.

Wysiadając z auta, cała byłam spięta. Idąca obok Rose objęła mnie ramieniem w geście otuchy. Uśmiechnęła się do mnie, a ja odpowiedziałam jej tym samym.

Mój tata podszedł do drzwi i zapukał. Po chwili drzwi się otworzyły i stanęła w nich moja ciotka. Gdy mnie dostrzegła, zbladła na twarzy.

- Zdziwiona, że wciąż żyję ? – zapytałam z sarkazmem.

********

Weszliśmy do mojego dawnego domu, a Adam poszedł po resztę sfory. Moja ciotka nie odezwała się ani słowem, odkąd zobaczyła mnie w drzwiach. To stanowiło najlepszy dowód na to, że myślała, że już nie żyję.

- Chcę wiedzieć jedno, ciociu. – zapytałam po chwili ciszy. – Dlaczego ? Dlaczego to zrobiłaś ?

- Jeszcze pytasz ? – spytała z sykiem. – Ty nigdy nie powinnaś się urodzić. Od początku mówiłam mojemu bratu, że nie powinien wiązać się z twoją matką. On był wilkołakiem, samcem alfa; a ona: zwykła śmiertelniczka, słaby człowiek. Ich związek był zakazany. Ale mój brat na to nie zważał, bo był zakochany. – te słowa wypowiedziała z pogardą. – Ostrzegałam go, że będą tego konsekwencje i jak widać, nie myliłam się. Urodziłaś się ty, pół – wilkołak, pół – człowiek, wybryk natury.

- Nie waż się tak mówić do mojej córki. – warknęła moja mama z błyszczącymi oczami i już zamierzała rzucić się w jej stronę. Przerwało nam wejście Adama i innych członków stada.

- Co się tu dzieje ? Po co to wszystko ? – zapytał jeden z wilkołaków. Z tego, co pamiętałam to miał na imię Sean i był jednym z najstarszych członków sfory, chociaż nie wyglądał na więcej niż 30 lat.

- Zebrałem was tutaj, by omówić pewną ważną kwestię. – zaczął Adam – A mianowicie to, że Anna – tak miała na imię moja ciocia – zdradziła sforę.

W pokoju zapadła cisza i wszyscy spojrzeli po sobie.

- Jesteś tego pewien ? To poważne oskarżenie. – zabrał głos Sean.

- Tak, jestem tego pewien. Anna zdradziła miejsce pobytu Veronici łowcom i dzięki temu ją złapali.

Atmosfera w pokoju stała się napięta.

- Anno, czy to prawda ? – zwrócił się do niej Sean.

Moja ciotka przebiegła spojrzeniami po wszystkich zgromadzonych i w końcu powiedziała z sykiem:

- Tak, to prawda. I bez wahania zrobiłabym to jeszcze raz.

Chwilę potem w pomieszczeniu rozpętało się piekło.


Seguir leyendo

También te gustarán

216K 28.7K 38
Gdy Juniper Jones, jedyne medium współpracujące w Nowym Orleanie z policją, zostaje wezwana na miejsce zbrodni, jeszcze nie wie, że to początek jej k...
25.2K 1.1K 23
Bóg stworzył człowieka na swój obraz i podobieństwo. Nakazał przy tym aniołom by mu pomagały. Jednakże nie wszystkie anioły bez protestów przyjęły na...
173K 8.5K 37
Ten świat różni się od naszego. Istnieje tu wiele różnych stworzeń, zaczynając od ludzi i zmiennokształtnych, a kończąc na psotnych gnomach ogrodowyc...
2.8K 74 6
Pisemna wersja komiksu o tym samym tytule. Ile jest się w stanie zrobić, by kogoś przy sobie zatrzymać? Gdzie leży granica między oczarowaniem i mił...