Rozdział 2

4.5K 241 8
                                    

- Może wejdziemy do domu ? – przerwał ciszę Adam. Zauważyłam, że dziwnie mi się przygląda. Tak jakby cieszył się, że wróciłam. Ale musiałam mieć omamy – przecież to on powiedział, że do nich nie pasuję, że jestem inna.

- Dobry pomysł. – powiedział tata i ruszyliśmy do domu.

Gdy weszłam do środka, przeżyłam szok. Zebrała się tam cała moja dawna sfora. Dom był wypełniony po brzegi. Kiedy weszliśmy do domu, wszystkie rozmowy ucichły, a wszyscy gapili się na mnie, jakbym właśnie wstała z grobu. Zabawne – woleli myśleć, że nie żyję zamiast mieć nadzieję i ruszyć mi na ratunek. Ale czego ja oczekiwałam – im nigdy tak naprawdę na mnie nie zależało.

- Veronica ? – zapytała moja ciotka. Tylko ona zwracała się do mnie pełnym imieniem. Wszyscy moi bliscy wiedzieli, że nie lubię, gdy ktoś mnie tak nazywa. Oczywiście ona też o tym wiedziała, ale od zawsze to ignorowała.

- Nie, jej klon. – powiedziałam z przekąsem – Oczywiście, że to ja. Wiem, że liczyliście na to, że macie mnie z głowy i nigdy więcej mnie nie zobaczycie, ale przykro mi – żyję i mam się dobrze. Na szczęście nie musicie się martwić – nie zabawię to długo.

No, wreszcie. Wyrzuciłam to z siebie. W głębi serca liczyłam, że choć trochę ucieszą się na mój widok. Że zapytają, co się ze mną działo przez ten czas i jak sobie poradziłam. I może, że przeproszą za to, jak mnie traktowali.

Ale się przeliczyłam. Żadne z nich się nie odezwało. Stali tylko i się gapili. Było to dosyć krępujące.

- Nie przyjechaliśmy tu bez powodu. – odezwał się mój tata – Podobno macie problemy z łowcami.

- Tak, rzeczywiście. – odparł Adam – Ostatnio zaczęło pojawiać się ich coraz więcej w Seattle. Zaczynamy się niepokoić. Ale o tym później. Na pewno jesteście zmęczeni po podróży, chcielibyście się odświeżyć. Pokażę wam pokoje, a potem porozmawiamy na spokojnie.

- Niech tak będzie. – przytaknął Bill

Ruszyliśmy na górę. Pierwszy pokój na lewo przypadł rodzicom. Była to przestronna sypialnia z przylegającą do niej łazienką. Pokój naprzeciwko zajęłyśmy ja i Rosalie. Uważam, że był śliczny –pomalowany na jasny błękit, z dwoma pojedynczymi łóżkami, szafą wbudowaną w ścianę i miejscem do pracy. Okna wychodziły na las – idealnie.

- Nikki mogłaby dzielić pokój ze mną. Miejsca nie zabraknie. – wtrąciła nieśmiało Mia.

Wszyscy spojrzeli na mnie z pytaniem w oczach.

- Wolałabym zostać w pokoju z Rose. – powiedziałam cicho.

Widziałam, że Mia jest zawiedziona. Z jednej strony chciałabym, żeby było między nami tak jak dawniej. Jednak zdawałam sobie sprawę, że przynajmniej na razie jest to niemożliwe. Zbyt wiele się wydarzyło. Ja już nie byłam tamtą siedemnastoletnią dziewczyną. Ona też nie – może nie zmieniła się tak bardzo jak ja, ale jednak.

Pokój na końcu korytarza miał zająć Matt. Był najmniejszy spośród wszystkich, ale bardzo przytulny. Ściany zostały pomalowane na ciepłą zieleń. W rogu pokoju stało pojedyncze łóżko. Poza tym była tam jeszcze szafa i małe biureczko.

- Skoro każdy ma już swój pokój, spotkajmy się za jakąś godzinę w salonie. W międzyczasie Mia i ja przygotujemy coś do jedzenia. – powiedział Adam

Gdy zostałyśmy z Rosalie same w pokoju, postanowiłam się rozpakować i się odświeżyć. Wzięłam potrzebne rzeczy i ruszyłam do łazienki, która znajdowała się po przeciwnej stronie korytarza.

Kiedy spojrzałam w lustro, zauważyłam, że jestem nienaturalnie blada na twarzy. Emocje dały o sobie znać. Postanowiłam wziąć szybki prysznic. Woda podziałała na mnie kojąco.

Wychodząc z łazienki, na korytarzu natknęłam się na Matta.

- Jak tam ? – zapytał z troską w oczach.

- W porządku.

- Jesteś strasznie blada. – zauważył

- Wiem, dlatego wzięłam szybki prysznic. – powiedziałam

- Domyślam się, ile cię to musi kosztować. Zobaczysz, za parę dni to się skończy i wrócimy do Portland.

- Nie musisz się o mnie tak martwić. – zapewniłam go z uśmiechem – Nie jestem małą dziewczynką.

- Ale cię kocham. A mam w zwyczaju martwić się o tych, których kocham. – powiedział z powagą w oczach

Podeszłam do niego i mocno się przytuliłam.

- Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że cię mam.

- I nawzajem. – zaśmiał się i mnie puścił – A teraz jeśli pozwolisz, chciałbym skorzystać z łazienki. Rose i tak już siedzi w pokoju i tupie nogą.

- Tak, jasne. Przepraszam, że cię zatrzymałam.

- Nie wygłupiaj się. Ok, to w takim razie widzimy się na dole.

- Ok. – odpowiedziałam i ruszyłam do siebie.

********

Niedługo potem spotkaliśmy się w salonie. Poza moją rodziną, Mią i Adamem była tam tylko moja ciotka. Myślałam, że wyjdzie razem z resztą sfory, ale ku mojemu zaskoczeniu została.

- W porządku, w takim razie porozmawiajmy o problemie z łowcami. – powiedział Bill, gdy wszyscy zajęli już miejsca – O co dokładnie chodzi ?

- Wkrótce po zniknięciu Nikki – tu spojrzał w moim kierunku – w mieście zaczęli pojawiać się łowcy. Na początku to ignorowaliśmy, w końcu łowcy kręcili się w pobliżu wilkołaków praktycznie od zawsze. Ale parę miesięcy temu zaczęło pojawiać się ich coraz więcej. Wieczorami chodzą po ulicach, szukają śladów wilkołaków. Po zmroku aż strach wyjść z domu, bo można natknąć się na jednego z nich. Wiadomo, że od wieków polują na wilkołaki, bo wierzą, że jesteśmy potworami, które zagrażają ludzkości. Ale nie to jest niepokojące. Ostatnio zmieniły się ich metody działania. Jeszcze w zeszłym stuleciu, gdy łowca wytropił wilkołaka, po prostu go zabijał. Teraz tego nie robią. Ofiary zabierają do swojej kwatery i w tamtejszych laboratoriach przeprowadzają na nich jakieś badania. Nie wiadomo jakie.

- Macie jakieś podejrzenia ? – zapytała Sophie

- Chodzą pogłoski, że łowcy chcą stworzyć nową rasę. – po raz pierwszy Mia zabrała głos – Że chcą skrzyżować kod genetyczny człowieka i wilkołaka. Wiadomo, że łowcy to zwykli ludzie, śmiertelnicy. W starciu z przemienionym wilkołakiem nie mają żadnych szans. Dlatego polują na nas, gdy jesteśmy w ludzkiej postaci – wtedy szanse są wyrównane.

- A jeśli uda im się skrzyżować kody genetyczne ludzi i wilków, szanse będą wyrównane w każdej sytuacji. Albo gorzej – będą silniejsi. – powiedziałam podążając tokiem rozumowania Mii.

- Dokładnie. – przytaknęła mi dawna przyjaciółka

- Domyślam się też, na kogo tak desperacko polują. – dodał Adam – Byliśmy święcie przekonani, że Nikki została przez nich zabita niedługo po tym, jak ją schwytali. Jednak teraz wiemy, że tak nie było. I to wszystko zmienia. Myślę, że chcą dokładnie zbadać kod genetyczny Nikki – sprawdzić ile jest w niej z człowieka, a ile z wilkołaka. Musimy zrobić wszystko, by im to uniemożliwić.

Poczułam, że ziemia osuwa mi się spod nóg i spadam w ciemność. Ale zanim upadłam, złapały mnie czyjeś silne ramiona.


PełniaWhere stories live. Discover now