Rozdział 6

2.8K 174 3
                                    

Po kolacji wszyscy rozeszliśmy się do swoich pokojów. Właśnie miałam iść się wykąpać, gdy ma korytarzu natknęłam się na Adama. Stwierdziłam, że to moja jedyna szansa.

- Adam, chciałam się ciebie o coś zapytać.

- Tak ?

- Dlaczego kryłeś mnie przed resztą ? Przecież mogłeś powiedzieć, że zamierzałam uciec, ale mnie powstrzymałeś.

- Nie chciałem dodawać zmartwień twoim rodzicom. I tak wszyscy mamy wystarczająco dużo problemów. Poza tym, nie było o czym mówić. Zamierzałaś uciec, ale cię powstrzymałem. Koniec, kropka. – powiedział po prostu.

- W każdym razie dziękuję. I dobranoc. – odparłam i ruszyłam do łazienki.

- Nikki, zaczekaj. – usłyszałam za sobą.

Odwróciłam się i spojrzałam na niego z pytaniem w oczach.

- Następnym razem, jak będziesz miała jakiś problem, to przyjdź po prostu do mnie i mi o tym powiedz. Razem zawsze coś wymyślimy.

Zaskoczona, powiedziałam:

- Ok. Będę o tym pamiętać.

Prawdę mówiąc, nie wiedziałam co o tym wszystkim myśleć. Brat Mii od pewnego czasu był dla mnie miły. I starał się mi pomóc. Było to dla mnie dosyć dziwne i miałam przez to mętlik w głowie. Odkąd pamiętam, ja i Adam nie potrafiliśmy znaleźć wspólnego języka. Unikaliśmy się jak ognia, a jeśli już rozmawialiśmy to dochodziło między nami do kłótni. A teraz ? Nie wiem, co się zmieniło w jego stosunku do mnie, ale coś na pewno. I bardzo chciałabym się dowiedzieć co.

Ale na razie postanowiłam nie myśleć o tym za dużo. Miałam na głowie ważniejsze problemy niż moje relacje z Adamem. Na przykład łowcy, którzy uparli się, by mnie dorwać.

Nagle przypomniałam sobie rozmowę, w której mój ojciec zasugerował, że w sforze jest zdrajca. To miałoby sens. Skąd inaczej łowcy wiedzieliby, że akurat teraz biegam po lesie sama ? I to tym szlakiem ? To nie mógł być zbieg okoliczności. Postanowiłam, że rano powiem wszystkim o moich podejrzeniach.

Gdy po kąpieli położyłam się spać, sen przyszedł bardzo szybko. A co najważniejsze, nie miałam koszmarów.

********

Kiedy zeszłam rano do kuchni, zauważyłam, że wszyscy zebrali się już w jadalni przy śniadaniu. Przekraczając próg pomieszczenia, spostrzegłam, że bacznie mi się przyglądają, a wszelkie rozmowy ucichły.

- O co chodzi ? - gdy nikt mi nie odpowiedział, dodałam – Przecież widzę, że rozmawialiście o mnie, bo gdy tylko tutaj weszłam, zamilkliście. Więc ?

- Po prostu zastanawialiśmy się, co dalej. – powiedział Matt – Wiadomo, że łowcy wcześniej czy później nas tu znajdą. A nie możemy uciekać wiecznie.

- I ? Postanowiliście coś ?

- Na razie rozważamy różne wyjścia, ale na nic konkretnego nie wpadliśmy. – tym razem odezwała się Rose.

- Zastanawiałam się nad tym, co powiedział jakiś czas temu tata. Że w sforze może być zdrajca. – zaczęłam, zajmując puste miejsce przy stole i robiąc sobie kanapkę. – Według mnie to bardzo prawdopodobne. Bo skąd łowcy wiedzieliby, że akurat wtedy pójdę biegać, sama ? I to jeszcze tym szlakiem ?

- Musieli dostać od kogoś wiadomość. – podążyła moim tokiem rozumowania Mia. – Wiecie co to znaczy ? Że nie możemy ufać nikomu ze sfory, bo nie wiemy, kto jest zdrajcą. A póki tego nie ustalimy: każdy jest podejrzany.

Przy stole zapadła grobowa cisza.

- Nikki, masz może podejrzenia, kto mógłby chcieć się ciebie pozbyć i wykorzystać do tego łowców ? – spytała moja mama.

- W tej sforze ? Z wyjątkiem Mii i Adama, praktycznie wszyscy. – powiedziałam po prostu.

- Czyli jesteśmy w punkcie wyjścia. Musimy coś wymyślić, by ustalić, kto jest wtyczką. I to szybko, łowcy mogą zjawić się w każdej chwili. – wygłosił Adam.

Śniadanie dokończyliśmy w ciszy. Atmosfera, która panowała przy stole jeszcze wczoraj wieczorem, wyparowała. Poczułam się tym wszystkim bardzo zmęczona.

********

Po śniadaniu postanowiłam rozejrzeć się po okolicy. Matt uparł się, że będzie mi towarzyszyć. Niechętnie, zgodziłam się. Nie chodziło o to, że nie lubiłam jego towarzystwa, nie. Kochałam Matta, był dla mnie jak starszy brat. Po prostu od pewnego czasu czułam się jak zamknięta w klatce. Od incydentu w lesie moja rodzina nie pozwalała mi się nigdzie samej ruszać. To stawało się coraz bardziej frustrujące.

- Wiem, że chciałabyś pobyć trochę sama, ale na razie to zbyt niebezpieczne. – powiedział.

- Rozumiem, ale musicie postawić się na moim miejscu. Każdy potrzebuje czasem odrobiny samotności. – wytłumaczyłam mu.

- Oczywiście, ale my się po prostu o ciebie troszczymy. Nie chcemy, żeby spotkało cię coś złego. – ciągnął.

- Dobrze już, dobrze. Jakoś przeżyję ten ciągły nadzór. – uśmiechnęłam się do niego. Matt odpowiedział mi tym samym.

Idąc ulicę, zauważyłam knajpkę, z której dochodziły kuszące zapachy.

- Wejdziemy coś zjeść ? – zapytałam.

- W sumie, dlaczego nie.

Wewnątrz było pełno ludzi. Z trudem znaleźliśmy wolny stolik.

- Zamów coś, ja tylko skoczę do toalety. – odezwałam się.

- Ok.

Toaleta była mała. Znajdowały się w niej trzy kabiny i jedna umywalka. Szybko z niej skorzystałam i ruszyłam pustym korytarzem do stolika.

Wtem, u wylotu korytarza, zauważyłam moją ciotkę. Już miałam zapytać ją, co robi w Denver, gdy czyjaś duża dłoń zakryła mi usta. Próbowałam się wyrwać, ale przyłożyli mi chusteczkę nasączoną chloroformem. Straciłam przytomność.


PełniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz