Rozdział 11

2.4K 144 3
                                    

- I bardzo dobrze, zgadzam się z Anną !

- Nie możemy tolerować zdrajców w sforze !

- Ta mała nigdy nie powinna się urodzić !

- Należało oddać ją łowcom, jak tylko została sierotą !

- Tak nie można, jest jedną z nas !

W pewnym momencie przestałam rozróżniać, co kto mówi. Nie zależało mi, by do nich pasować. Już nie.

Ale najgorsze dopiero się rozpętało. Jeden z wilkołaków, który bronił mojej ciotki, przemienił się i rzucił w moim kierunku. Nim zdążyłam cokolwiek zrobić, Adam w wilczej postaci rzucił się na niego. Moje serce zamarło.

Rudy wilkołak, który walczył z Adamem wyrzucił go przez drzwi tarasowe na zewnątrz. Wstrzymałam oddech. Mój przyjaciel się nie ruszał. Chciałam do niego podbiec, ale tata złapał mnie mocno za ramię:

- To samobójstwo. – powiedział.

Chciałam się mu wyrwać, ale zauważyłam, że Adam się podnosi i walczy dalej. Odetchnęłam z ulgą.

- Musimy coś zrobić. Oni się pozabijają ! – powiedziałam do reszty. I to był błąd.

- To wszystko przez ciebie ! – powiedział jeden z wilkołaków. Nie kojarzyłam go. –Gdybyś się nie urodziła, to wszystko by się nie wydarzyło. Podzieliłaś nas i teraz sfora przestanie istnieć. Zobacz, do czego doprowadziłaś !

- Hola hola ! – wtrącił mój tata – Nie takim tonem do mojej córki.

Już bałam się, że oni również się przemienią i zaczną walczyć, gdy zagrzmiał głos Seana:

- Dość tego !

Było tak, jakby czas stanął w miejscu. Wszyscy przestali się ze sobą kłócić i spojrzeli na niego. Nawet Adam i ten drugi przemienili się i wrócili do pokoju. Adam stanął tuż obok mnie, częściowo zasłaniając mnie przed resztą sfory. Matt stanął po mojej drugiej stronie i zrobił to samo.

- Anno Hane. Za zdradę, której się dopuściłaś, zostajesz usunięta ze sfory. – zaczął Sean. Gdy tylko to powiedział, sprzeczki zaczęły się na nowo.

- Jeszcze nie skończyłem ! – kontynuował – Komu to nie pasuje, może odejść razem z nią. Nikt nie jest tu trzymany na siłę. Nie jesteśmy jedyną sforą w Stanach.

- Czyli stajesz po stronie odmieńca, tak ? – zapytała z niedowierzaniem moja ciotka.

- Nie. – odparł spokojnie – Staję po stronie członka mojego stada. Nawet jeśli jest inna niż my, to nie zmienia to faktu, że jest częścią tej sfory. I ma takie same prawa, jak każdy z nas.

- Nie spodziewałam się tego po tobie, Seanie Connellu. – dodała.

- Ja po tobie też nie. – zripostował – Masz czas do wieczora, żeby się spakować i stąd wynieść.

- Nie możesz mnie wyrzucić ! To mój dom ! – krzyknęła desperacko.

- Już nie. Jak już mówiłem, każdy kto nie zgadza się z moją decyzją może albo się z nią pogodzić, albo odejść ze zdrajczynią. Wybór należy do was.

Gdy to powiedział, odwrócił się i ruszył do wyjścia. A ja stałam jak wmurowana i nie mogłam uwierzyć w to, co przed chwilą się wydarzyło.

********

Razem z Anną odeszło jeszcze pięć wilkołaków. Siedziałam przy stole kuchennym w domu Adama i Mii i rozmyślałam. Męczyły mnie wyrzuty sumienia. Czułam się winna temu, że podzieliłam sforę. Gdyby nie ja, do czegoś takiego nigdy by nie doszło.

PełniaWhere stories live. Discover now