- Andie! - usłyszała wesoły głos Michaela. - Osoba, której właśnie szukałem!
- Och?
Uniosła brew do góry, patrząc na Mike'a niezrozumiale. Szybko przemyślała, czy nie zapomniała o ich umówionej rzeczy, jakakolwiek by nie była, ale ostatecznie uznała, że nic jej nie umknęło. Obserwowała go, kiedy przysiadał się obok niej na kanapie w tour busie, kiwając głową do muzyki z telewizora, Red Hot Chilli Peppers - Californication. Andie spędzała czas na wspominaniu rzeczy z młodości i między innymi na playliście znalazł się ten zespół, także Gorillaz, nawet dwie piosenki Good Charlotte (kochała Benji'ego parę lat temu), a do tego wszystkiego Guns N' Roses.
- No co tam? - zapytała, zamykając zeszyt z rysunkami i opierając go o swoje uda zwinięte na kanapie.
- Pamiętasz naszą rozmowę o fryzjerze?
- Uch, ta - przytaknęła.
To było jeszcze przed przylotem do Australii, kiedy spędzała z nim chwilę na lotnisku w kraju skandynawskim. Mieli wtedy okazję porozmawiać, ponieważ reszta spała, więc zajęli się tematem muzyki, ulubionych wykonawców, a także koloru włosów. Ustalili, że blond znikał z włosów Andie, a zielonkawy z głowy Mike'a i przyrzekli sobie wybrać się do fryzjera w miarę jak najszybciej, aczkolwiek nie wybrali żadnego konkretnego terminu.
- Okej, znalazłem świetnego fryzjera, umówiłem nas, więc możemy dzisiaj pójść - powiedział z radością.
- Na którą godzinę? - zapytała z zainteresowaniem.
- No... na dwunastą.
Andie spojrzała na zegar, dostrzegając, że mieli jakieś pół godziny na zebranie się i dotarcie do fryzjera. Pomyślała z sarkazmem, że cała ich czwórka posiadała naprawdę świetne wyczucie czasu. Westchnęła, patrząc na swój strój - nie było tak źle. Miała na sobie krótkie czarne spodenki i do tego długi tank top, który prawie zsuwał się z jej ramion. Uznała, że ostatecznie mogła pójść właśnie w tym, więc znowu skierowała spojrzenie na Mike'a.
- Ta, no to chodźmy.
- Jesteś gotowa? - mruknął z uniesionymi brwiami.
- Muszę wziąć tylko plecak - odparła, wzruszając ramionami.
Wstała z kanapy w tour busie i ruszyła do części z łóżkami, gdzie zostawiła swój piórnik i zeszyt z rysunkami, a potem spakowała podstawowe rzeczy do plecaka w stylu tych worków, jakie nosiło się na wuef. Był w czerwono-czarną kratkę i miał biały napis "Cool kids can't die". Naprawdę lubiła go nosić, głównie przez wygodę.
- Już jestem - poinformowała Mike'a, klepiąc go w ramię.
- Świetnie.
- Jak daleko to jest? - zapytała.
Nie wiedziała, czy zdążą na piechotę, czy może powinni załatwić sobie jakiś transport.
- No... - przerwał, zastanawiając się. - Dziesięć minut samochodem. Ochroniarz już na nas czeka.
Pokiwała głową i wyszła razem z Michaelem, z tour busa, wyciągając telefon, który miała w kieszeni spodenek. Szybko napisała esemesa do Luke'a, by poinformować go, że wychodziła. On i Calum wybrali się na jakieś jedzenie, które potrafili zjeść tylko oni, a Ashton wyszedł gdzieś rankiem z Bryaną, mówiąc tylko, że wrócą pod wieczór. O dwudziestej pierwszej mieli ruszać w dalszą drogę, by zespół mógł dać kolejne koncerty. Do następnego miasta nie było daleko, ale wszyscy woleli podróżować nocą, ponieważ nie było korków ani zbyt wielu fanów.
- Co robisz po wakacjach? - zagadnął ją Mike, kiedy już chwilę jechali samochodem.
- Zaczynam studia - powiedziała, znowu wzruszając ramionami. - I prawdopodobnie zacznę szukać jakiejś pracy. Nie mogę ciągle żyć na rachunek rodziców.
- Gdzie chcesz się zatrudnić?
- Cóż, myślałam nad studiem tatuażu? - odparła pytającym tonem. - Wiesz, zrobię parę kursów i myślę, że to wystarczy.
- Fajny pomysł - przyznał, kiwając głową. - Może kiedyś do ciebie wpadnę po nowy tatuaż?
Andie zaśmiała się, kiwając głową.
- Na własną odpowiedzialność - ostrzegła żartobliwie.
- No, domyślam się.
Kiedy dotarli na miejsce, okazało się, że znajdowali się bardziej na przedmieściach niż w centrum Melbourne. Weszli do środka razem z ochroniarzem (Andie dowiedziała się, że jego imię to Peter), a na samym progu dopadła ich muzyka, która ani trochę nie mogła przypaść do gustu... cóż, komukolwiek.
Andie westchnęła, uświadamiając sobie, ile czasu musiała spędzić w tym miejscu.
***
- No i, w każdym razie, musieliśmy dalej uciekać - mówił Mike.
Od paru minut opowiadał historię, kiedy on i Ashton uciekali przed psami, ponieważ zabłądzili w drodze - chociaż Andie nie wiedziała lub po prostu nie pamiętała, skąd szli - i byli zmuszeni skakać przez druciany płot, a Ash zahaczył szlufką swoich spodni i był "na pograniczu śmierci", kiedy w ostatniej chwili przeskoczył.
Andie zauważyła, jak chaotycznie Michael opowiadał swoją historię i czasem nie nadążała, ale w większości przypadków okazało się to całkiem zabawne. Można nawet powiedzieć, że cierpiał na kunktatorstwo¹.
- Wtedy właśnie pomyśleliśmy, że możemy po kogoś zadzwonić, rozumiesz, po godzinie chodzenia przypomnieliśmy sobie o naszych telefonach - kontynuował, na co Andie zachichotała, ponieważ to brzmiało typowo jak oni.
Siedzieli w czymś na kształt baru lub może bardziej pubu, oglądając na dużym telewizorze mecz piłki nożnej jakichś australijskich klubów. Mike zamówił sobie piwo, ponieważ - jak wtrącił w połowie swojej opowieści - nie musiał już nic ważnego robić, więc mógł się uchlać, natomiast Andie miała colę z lodem i cytryną.
- Zadzwoniliśmy do Luke'a, ale on oczywiście nie odbierał, no bo dla niego telefon to chyba dekoracja. Wtedy sobie przypomniałem o mojej nowej grze, wiesz, takiej, w której biegasz jakimś gościem z okresu skamieniałości czy coś i skaczesz po różnych grzybach. Ogólnie strasznie lubiłem tę grę, nie wiem, dlaczego ją odinstalowałem, to znaczy, przeszedłem ją całą, ale mogłem zrobić to znowu, co nie?
Andie jedynie kiwała głową, nie czując się na tyle samobójczo, by coś wtrącić w jego monolog.
- No ale, w każdym razie, strasznie bolały nas nogi, więc usiedliśmy przy ulicy i zaczęliśmy grać. No i wtedy...
Michael nie zdążył dokończyć, ponieważ jego telefon zaczął dzwonić, więc mógł na chwilę złapać oddech. Chociaż to nie tak, by nie miał tego opanowanego do perfekcji, Andie zauważała, na jak długo starczało mu tlenu podczas tych wywodów i czasem była nawet przerażona, że tak bardzo zwlekał z oddechem. Doszła do wniosku, że mógłby startować w zawodach w stylu "kto wstrzyma oddech dłużej".
- Cholercia - powiedział, a Andie ledwie powstrzymała swój śmiech przez tę dziwną imitację przekleństwa. - Dzwonił Calum i mówi, że mamy wracać, bo menadżer chce z nami porozmawiać.
- Jasne - odparła, zbierając swoje rzeczy.
Andie nie poznała ich menadżera, co było dość dziwne, ale nie wnikała. Widocznie nie podróżował z nimi w trasie koncertowej lub nie brał udziału akurat w tej.
- Było całkiem fajnie, prawda? - zagadnął ją Mike, kiedy wyszli z pubu.
Ochroniarz szedł za nimi bez słowa, będąc jak ich cień.
- Prawda - odparła, kiwając głową z uśmiechem.
- Musimy to koniecznie powtórzyć, może jak już wrócimy do Anglii? Albo jeszcze podczas trasy w Australii, no wiesz, zostało nam parę miast i kto wie? Może znajdziemy czas?
- No jasne, Mike, zobaczymy.
Andie uznała, że ten dzień był całkiem miły: odwiedziła fryzjera, poprawiając blond na swoich włosach i mogła wybrać następny kolor dla Mike'a, ostatecznie decydując się na ciemnoniebieski, a potem poszli do pubu, gdzie obejrzeli część meczu i porozmawiali w całkiem miłej atmosferze.
¹ kunktatorstwo/kunktator - osoba umyślnie zwlekająca z czymś (wypełnieniem zadania lub celu).
Od autorki: Strasznie zawiesiłam się na tym rozdziale. Idk, dlaczego tak znowu oklapliście. Zapraszam na "Doomed".