Jimbunny | YoonMin, JiKook |

Par kiri_9

11.8K 1.3K 1K

Tytuł: Jimbunny. Pairingi główne: YoonMin, JiKook. Pairingi poboczne: VHope, TaeGum, MarkSon, BeakYeol, HoJi... Plus

I
II
III
IV
V
VI
VII
IX
X
XI
Przepraszam
XII
XIII
XIV
XV
XVI
XVII
XVIII
XIX
XX
XXI
XXII
Jimbunny
XXIII

VIII

481 63 24
Par kiri_9

Czuł się coraz gorzej. Bóle głowy, krwotoki z nosa czy ciemne plamki przed oczami pojawiały się już nie tylko sporadycznie, ale zaczynały być stałym elementem każdego dnia Jimina. Ciągłe ssanie w żołądku również mu dokuczało, ale ignorował je twierdząc, że lepiej zalać żołądek dodatkową porcją wody lub herbaty niż zjeść nieco więcej i później iść to zwymiotować. Treningów jednak nie odpuszczał, codziennie wylewał z siebie siódme poty na siłowni, byle tylko osiągnąć upragniony rezultat i być szczęśliwym schodząc z wagi, na którą stawał co najmniej raz dziennie.

Tylko raz dopuścił się zbrodni jaką było złamanie diety. Akurat wracał z pracy, a wysiadając z metra poczuł piękny zapach hoddeok'ów, który unosił się z pobliskiej budki. Nie dość, że był niebywale głodny tego dnia, to strasznie męczyła go ochota na coś słodkiego i jak zawsze potrafił stłamsić ją w zarodku, tak tym razem nie udało mu się to, ostatecznie lądując przy ladzie zajadając się już drugim krążkiem.

Skończyło się na tym, że pochłonął w zastraszającym tempie cztery naleśniczki, przez co brzuch go niebywale rozbolał. Żołądek był już do tego stopnia zaciśnięty, że przy tak dużej ilości jedzenia rozepchane, w krótkim czasie jego ścianki bolały niemiłosiernie. Momentalnie zrobiło mu się niedobrze, nie tylko poprzez rwanie w brzuchu,  ale także sumienie go dopadło, a cichy głosik w głowie mówił mu, jaką to spasioną świnią się teraz stanie. Na domiar złego, przez tragiczne samopoczucie, ledwo utrzymywał się na nogach, w ślimaczym tempie próbując dostać się do domu. Jedynym o czym w tym momencie myślał, była muszla toaletowa w jego łazience, do której miał zamiar jak najszybciej zwrócić spożyte jedzenie. Praktycznie płakał, bo ucisk w żołądku był nie do zniesienia, nogi miał jak z waty, a myśli krążyły tylko i wyłącznie wokół tego jak bardzo przytyje przez jedną, głupią chwilę słabości, której nie mógł się oprzeć.

Po upiornie długim dla niego czasie, dotarł pod drzwi windy i po raz pierwszy zmusił się, by z niej skorzystać, zamiast iść schodami, którymi zawsze kroczył. Tym razem jednak nie miał na to siły. Miał wrażenie, że zaraz osunie się po ścianie i nie wyobrażał sobie, że miałby chociaż dojść na półpiętro, a co dopiero wyżej. Gdy otworzył mieszkanie, pierwszym co zrobił, po przekręceniu zamka od wewnątrz, było klęknięcie przed sedesem i wepchnięcie do ust dwóch palców. Zahaczał nimi o języczek podniebienny tak długo, aż nie poczuł charakterystycznego szarpnięcia w brzuchu, by jak najszybciej je wyciągnąć, tym samym robiąc miejsce dla cieczy, która opuściła zawartość jego wnętrzności.

Powtarzał czynności te tak długo, dopóki już nic nie chciało wydostać się z żołądka. Nie był jednak zadowolony. Powinien zwrócić znacznie większą ilość jedzenia, a tym czasem, zwymiotował tylko niewielką jego część, którą rozcieńczył wodą w knajpce na stacji metra. Przez to wszystko zapomniał, że słodkości pozbywa się z organizmu znacznie trudniej aniżeli zwykłą żywność.

Teraz już miał ochotę rozpłakać się niczym ledwo narodzone niemowlę. Nie dość, że pochłonął te nieszczęsne kalorie w gigantycznej ilości, rozepchał sobie żołądek, podrażnił gardło paznokciami i kwasami żołądkowymi, to na dodatek nie udało mu się wyrzygać nawet połowy tego, co zjadł.

Cały obśliniony i zasmarkany pochylił się nad umywalką, by zmyć z siebie reszki wydzieliny, która dotarła nawet do łokcia, następnie opłukał twarz i umył zęby, by zabić nieprzyjemny smak utworzony w jego ustach.

Gdy już jako tako się ogarnął, przyjrzał się swojej twarzy w lustrze i ujrzał człowieka, którego praktycznie nie był w stanie rozpoznać. Ogromne, fioletowe sińce pod oczami, potargane na wszystkie strony kruczoczarne włosy, które jakby straciły swój blask oraz popękane usta. Nie mógł uwierzyć, że do takiego stanu się doprowadził, bo jak ktoś taki mógł się komukolwiek podobać? Nie mógł, nie gdy wyglądem przypominał ćpuna na głodzie, a nie młodego, zdrowego mężczyznę, którym przecież był.

Zebrał się w sobie, dał mentalnego policzka, który miał postawić go na nogi i ściągnął z siebie wszystkie ubrania, włącznie z butami, wciąż znajdującymi się na jego nogach. Wszedł pod prysznic i odkręcił letnią wodę, by ta obudziła jego zastygnięte oraz ledwo żywe mięśnie do działania. Musiał się doprowadzić do tak zwanego stanu używalności, a nie wiecznie mazać, czy robić z siebie cipkę, która nawet nie potrafi przeżyć spokojnie kilku dni. Jak tak dalej pójdzie, to któryś z jego przyjaciół zauważy zmianę w jego wyglądzie i zacznie coś podejrzewać, a do tego pod żadnym pozorem dopuścić nie mógł. Jego celem było schudnięcie i doprowadzenie swojego ciała do perfekcyjnego wyglądu, a nie zamartwianie bliskich. Musiał wziąć się w garść jeśli chciał zrobić wrażenie na którymś z dwójki mężczyzn, przecież nikt nie poleci na takiego emosia, a napewno żaden z nich.

Wyszedł z małej kabiny, wytarł się dokładnie ręcznikiem i omijając porozrzucane ciuchy, skierował kroki do sypialni, by założyć na siebie jakieś luźne dresy. Gdy już to zrobił, powiesił wilgotny materiał na kaloryferze i zabrał się za zbieranie porozrzucanych części garderoby z małego pomieszczenia. To co było brudne, wrzucił do kosza na pranie, a resztę odłożył na swoje miejsce. Znów wrócił do łazienki, nałożył na swoją twarz maseczkę, którą spłukał po pięciu minutach, a następnie wklepał w cerę serum i krem, by jak najszybciej odzyskać jej dawny kolor oraz blask.

Koniec z wiecznie marzącym i dołującym się kretynem. Dieta dietą, ale w psychiatryku wylądować nie chciał, a było to już kwestią czasu dopóki Taehyung, by się nie zorientował, że jego kompleksy przerodziły się w chorobę i sam by go pewnie zapisał do lekarza. W dodatku już miał wrażenie, że Yoongi zaczyna coś podejrzewać albo chociaż martwić się o niego, bo za często mu powtarzał o jego skórze, która jakby nieco poszarzała. Co prawda, winę zwalał na przepracowanie, ale przecież Min głupi nie był i zapewne niedługo by się zorientował, że nie jest to tylko sprawka nawału roboty w firmie, ale też czegoś jeszcze. Sam Tae już mu truł dupę ciągłymi wiadomościami na temat tego, że zmizerniał i je za mało, a nawet jak to określił "zmniejszyło się jego cudowne Jibooty".

Naprawdę, tylko ten dzieciak był w stanie nadać imię jego tyłkowi, bo kto normalny tak robił? Standardem było nazywanie w jakiś uroczy sposób samochodu, jak się go oczywiście miało, czy elektronikę, którą się kochało. Już nie raz się spotkał z tym, że któryś z jego znajomych wymyślił przezwisko dla komórki czy laptopa i mimo, że było to lekko dziwne, to nadal zrozumiałe oraz trzymające się w granicach wszelkich zwyczajowych norm. Ale żeby nazwać część ciała? I to nie narządy płciowe tylko pośladki? Gdyby to zrobił jeszcze u siebie, nawet jako tako by mu to pasowało, ale czemu do ciężkiej cholery, akurat jego tyłek został wyróżniony, by dostać jakże urocze imię. Szkoda w sumie się nad tym rozwodzić, w końcu miał do czynienia z pokręconą psychiką TaeTae, której chyba nikt nie był w stanie pojąć.

Teraz najważniejsze było, by wziąć się za siebie nie tylko pod względem wagi czy budowy ciała ale także wyglądu zewnętrznego. Wziął więc do ręki telefon i wystukał wiadomość do swojego zwariowanego przyjaciela z pytaniem, czy nie wyskoczyłby z nim w weekend do galerii, bo chyba czas najwyższy zaopatrzyć się w jakieś nowe ubrania. Jeśli chciał poderwać szarowłosego czy Jeona, musiał się odpowiednio prezentować, a ciężko to zrobić w starych i już niektórych, nieco znoszonych ciuchach. Tym bardziej będzie potrzebował czegoś powalającego do ubrania, skoro w kolejny piątek szykuje się wyjście do klubu z całą firmą.

Mniej więcej raz na półtora czy dwa miesiące organizowali takie wypady integracyjne, tym razem jednak powód do świętowania będzie o tyle większy, że inwestycja dotycząca parku w jego dzielnicy zmierza ku końcowi i niedługo powinni go oddać do Urzędu Miasta. Jedyne co im jeszcze zostało to dopieszczenie detali, drobne poprawki i przekazanie do działu kosztorysów, który będzie musiał przeanalizować dokumentację projektową oraz na jej podstawie zrobić dokładny opis robót w kolejności technologicznej ich wykonania, wraz z ich ilością, a na koniec zrobić całe zestawienie kosztów. Może wtedy uda mu się zaplusować u młodego kierownika i jeśli szczęście będzie mu sprzyjać, to się przy okazji nie zbłaźni przez durne reakcje swojego organizmu.

Szczerze powiedziawszy, gdyby miał wybierać pomiędzy tą dwójką, miałby niebywały problem. Bo jak można typować pomiędzy osobami, którymi darzy się tak silnym uczuciem? Yoongiego zna co prawda dłużej, przez co był też z nim w znacznie bliższej relacji i mogłoby się wydawać, że jego byłoby mu prościej poderwać, ale tkwił w tak zwanym friendzonie. Dodatkowo, było mu niezmiernie głupio przystawiać się do byłego faceta jego kuzynki, dzięki której go poznał. Na domiar wszystkiego bał się, że jeśli zrobiłby choć trochę zbyt odważny krok w jego kierunku, ten się na niego wypnie lub zniechęci, a w najlepszym wypadku powie mu, że nie ma na co liczyć. Nawet jeśli wtedy chcieliby pozostać w tych samych relacjach, nie rezygnując z przyjaźni, byłoby mu strasznie niezręcznie w towarzystwie starszego, co automatycznie wykluczało dalszy, tak bliski kontakt.

Z drugiej zaś strony był Jeon, który do cholery jasnej, był jego przełożonym i poniekąd ryzykował utratą posady w najgorszym wypadku. Sam w sumie nie wiedział, jakim cudem udało mu się zauroczyć w młodszym mężczyźnie, skoro nie przebywali w swoim towarzystwie tyle czasu co on ze swoimi przyjaciółmi. W większości ich relacje były czysto zawodowe i raczej nie przekraczały granic jakie powstają pomiędzy pracodawcą a podwładnym. Tym bardziej dziwił go fakt, że jego serce coś sobie ubzdurało i zwykłe oczarowanie, tudzież zafascynowanie Jeonem przerodziło się w tak silne uczucie. Nie miało to najmniejszego sensu, ale czy miłość kiedykolwiek była racjonalna czy logiczna?

W tej chwili wydawało mu się, że brzmiał jak jakiś popaprany filozof, który nie ma co ze sobą zrobić, więc rozmyśla nad totalnymi pierdołami. Koniec tej gadki szmatki. Czas zacząć działać, a co ma być to będzie. Okaże się w trakcie czy cokolwiek wyjdzie z tego pseudo podrywu.

W końcu Carpe Diem i YOLO, nie?

~ ~ ~ ~ ~

Był totalnie padnięty, a nogi wchodziły mu do dupy. Jednak pomysł by zaciągnąć Tae na zakupy, nie był do końca trafiony.

Znaczy, jakby nie patrzeć, osiągnął swój cel, jakim była chęć wyposażenia i odnowienia jego garderoby, która już zaczynała błagać o pomstę do nieba, bo część ubrań pamiętało jeszcze czasy jego nieudanej styczności z hydrauliką czy początki studiów. Udało mu się kupić wiele wręcz zajebistych ciuchów, w których samemu się sobie naprawdę podobał, co było ogromnym osiągnięciem, bo z reguły wydawało mu się, że wyglądał co najwyżej względnie. Teraz jednak znalazło się kilka perełek, dzięki którym plan poderwania któregoś z mężczyzn wydawał się być nieco bliższy realizacji, bo jakby nie patrzeć, odpowiednio też się musiał przy nich prezentować, prawda? Taehyung był wręcz oczarowany kiedy go w niektórych strojach widział, więc nawet mimo talentu wyolbrzymiania młodszego, można było przypuszczać, że wyglądał po prostu fantastycznie.

Jednak nie poszło z tym wszystkim tak gładko jak się spodziewał. Brunet przeciągnął go chyba po wszystkich sklepach znajdujących się w galerii, a nawet i w tych mieszczących się w promieniu kilometra od niej, stąd planowany wypad, nieco się przedłużył. Słowo "nieco" jednak chyba było niezbyt adekwatne, bo Jimin sądził, że takie zakupy będą trwały godzinę, maksymalnie półtora, a nie blisko osiem. Najśmieszniejsze, że w to nie wliczał się czas poświęcony na przerwy czy jedzenie. Oj nie, wtedy byłoby zbyt cudownie.

Z młodszym wyszli praktycznie z samego rana, bo kilka minut po dziewiątej już wkroczyli do pierwszego butiku, a teraz dochodziła dwudziesta. Jednak z dwojga złego, Park cieszył się, że jego przyjaciel postanowił pojawić się wcześniej u niego i wyciągnąć go z domu, tym samym teraz znajdując się już na swojej wygodnej kanapie w salonie. Nie wyobrażałby sobie jeszcze łazić i przymierzać kolejne ubrania, a Taehyung póki nie osiągnąłby zamierzonego celu, jakim teraz było tak zwane obciuchanie przyjaciela, nie dałby mu żyć. No i koniec końców, ma to już za sobą, a przy okazji też i idealny komplet, który przyodzieje na zbliżającym się wypadzie z ludźmi z firmy.

Jeden problem z głowy mniej. Teraz jedynie musiał dalej odżywiać swoją cerę i ciało za pomocą przeróżnych balsamów czy maseczek, by za tych kilka dni oczarować Jeona swoją osobą.

~ ~ ~ ~ ~

Stał w swoim pokoju zdecydowanie zadowolony z tego co widział. Dokładnie, kawałek po kawałku przeglądał w odbiciu długiego lustra stan swojego ciała, twarzy oraz cery i doprawdy był szczęśliwy, że w ciągu tych pięciu dni, odkąd dał sobie mentalnego kopa, było widać różnice. Nie tyle w jego budowie, bo wciąż tłuszcz mu się gromadził na brzuchu, udach i policzkach, ale sama karnacja wydawała się jakby nabrała kolorytu, przez co wyglądała na znacznie zdrowszą. Nawet jego aparycja wydawała mu się jakby bardziej znośna i nie kuła tak w oczy, jak zawsze. Wiadomo, wciąż wyglądał źle i było wiele do poprawki, czekała go jeszcze niemała ilość godzin spędzonych na bieganiu czy ćwiczeniach, ale dostrzegał także progres, a to był sukces. Wystarczyło tylko dalej odżywiać się jak dotychczas, zażywać witaminy, które ostatnio sobie sprezentował, bo te działały cuda. Uzupełniały wszystkie brakujące minerały w organizmie, jednocześnie dając uczucie sytości, przez co jadał tyle samo, a nawet mniej i nie doskwierało mu uciążliwe ssanie w brzuchu. Także pomysł z piciem co drugi dzień nisko węglowodanowego białka zamiast jedzenia śniadania, dawał pozytywne efekty, jakim był ładny zarys mięśni, przy jednoczesnym spadku wagi. Najbardziej podobały mu się jednak wyraźnie odstające obojczyki oraz lekki zarys żeber, o które tak usilnie walczył przez cały ten czas.

Z uśmiechem na ustach nałożył na siebie ubrania, w których sypiał i wyszedł z sypialni kierując się do salonu, gdzie na stoliku czekała na niego już chłodna herbata, którą naszykował sobie przed prysznicem. Włączył telewizor na przypadkowym kanale, nie skupiając się w ogóle na programie, który właśnie leciał.

Kolejnego dnia, jak co tydzień, był umówiony z Yoongim na lunch i zastanawiał się, co powinien na siebie włożyć, by w jakiś sposób zaimponować starszemu. Nie mógł skupiać się tylko na Jeonie, bo nie wiadomo, czy mu z nim wyjdzie. Nawet nie był pewien, czy w choć najmniejszym stopniu ten uważał go za atrakcyjnego, więc musiał starać się przy obu, bo może akurat, chociaż przy jednym z nich jego plan powiedzie.

Zadanie to nie należało do łatwych, bo osoba taka jak on, z dość niską samooceną nagle bierze się za podryw, do tego dwóch przystojnych i niezwykle seksownych mężczyzn, przy których sam miał wrażenie, że wyglądał nędznie. No ale może i jemu, jak ślepej kurze, trafi się to ziarno, a któraś z rybek połknie haczyk. Największym wyzwaniem było chyba odwiedzenie Mina i Jeongguka od heteroseksualizmu, ale w końcu nie raz już udowodniono, że płeć nie ma znaczenia, a nawet zagorzali wyznawcy stereotypowego myślenia potrafili odnaleźć swoją, tak zwaną drugą połówkę w osobie o tej samej płci. Musiał uwierzyć, że jak się bardzo postara, to i on osiągnie zamierzony cel.

Najpierw jednak wypadałoby, aby przestał odbiegać tak daleko swoimi myślami w sferę hipotetycznych dywagacji i najpierw zaczął główkować nad tym nieszczęsnym strojem na spotkanie z szarowłosym. Największym problemem dla Jimina, w tym momencie było ograniczenie jakie stwarzał dress code w jego pracy. Ubrałby się najchętniej w ciemne rurki, do tego bluzkę w czarno-białe paski i wyglądałby na prawdę dobrze, a tak to musiał kombinować. Gdyby chociaż było nieco chłodniej, to założyłby marynarkę i nie byłoby aż takiego problemu, lecz przy dwudziestu dwóch stopniach miał jak w banku ugotowanie się w takim odzieniu.

Gdy już miał zaplanowane założenie czarnych, dopasowanych spodni i koszuli z krótkim rękawem w takim samym kolorze, przypomniało mu się, że przecież kolejnego dnia był trzeci października, czyli święto narodowe. Nie dość, że dzień wolny od pracy to jeszcze będzie mógł go spędzić z przyjacielem, ubierając się tak jak w pierwszej chwili zaplanował. Może nieco zbyt ciemny był jego strój, ale dzięki temu oraz naturalnemu kolorowi włosów, jego cera będzie dawać wrażenie na przypominającą barwą porcelanę. Przy Yoongim i tak wyglądał jak Latynos, bo ten był praktycznie biały, a nawet przezroczysty, ale na szczęście do Tae czy Hobiego było mu daleko, więc nie miał czym się przejmować.

Wysłał jeszcze wiadomość do starszego, w ramach upewnienia się, że plany nie uległy zmianie i będzie mógł go już niebawem zobaczyć. Wygląd wyglądem, ale nie za bardzo wiedział jak ma się zabrać za ten cały podryw od strony technicznej. Bał się wykonać zbyt śmiały ruch, by nie przestraszyć tudzież obrzydzić swoim zachowaniem dwudziestodziewięciolatka. Chciał jedynie pobudzić jego podświadomość i skłonić go, by samemu zaczął ubiegać się o jego względy. Ha! Jimin aż parsknął stłumionym śmiechem na to, jak jego mózg się zagalopował.

W tym momencie brzmiał jak niejedna z amerykańskich nastolatek, której było poświęcone kolejne głupie show czy inny program rozrywkowy w telewizji. Jak tak dalej pójdzie to jego przemyślenia będą na poziomie bohaterek koreańskich dram, czyli osiągnie dno, w najgorszym i najbardziej żenującym stylu. Miał się wziąć w garść, a nie durnieć i rozckliwiać nad sobą. Był w końcu facetem, a nie nieogarniętą gówniarą, której jedynym problemem był brak kolejnej obudowy na telefon w innym odcieniu różu, niż te które dotychczas posiadała.

Park podniósł się z sofy, uprzednio wyłączając grający telewizor i po zgaszeniu światła w pokoju, skierował swoje kroki do sypialni, by przygotować wszystkie niezbędne rzeczy na kolejny dzień oraz trening, którego nie miał zamiaru opuszczać. A im wcześniej się położy tym szybciej nastanie nowy dzień i z nim upragnione spotkanie.

~ ~ ~ ~ ~

Cichy chichot czarnowłosego rozbrzmiał w zatłoczonym lokalu, w którym razem z Yoongim siedzieli przy zastawionym po brzegi stoliku. Oczy młodszego zamieniły się w dwie, cieniutkie kreseczki, a usta odsłoniły białe uzębienie, co wywołało śmiech przyjaciela. Atmosfera była niezwykle przyjemna, a przytulny klimat tylko podkreślał to  jak swobodnie mężczyźni się tam czuli, zapewne też dlatego tak często akurat w tym miejscu jadali.

- Jiminie, muszę przyznać, że jestem z Ciebie dumny. W końcu zamówiłeś coś normalnego do jedzenia, a nie to głupie zielsko. Już zaczynałem się martwić, że masz jakieś problemy z odżywianiem czy z żołądkiem, bo to nie jest normalne, by ciągle jeść tylko sałatki. Jasne, warzywa są ważne ale nie mogą stanowić głównego pożywienia, mięso jest potrzebne, tak samo jak ryż. Szczerze, to już myślałem nad zabraniem cię do gastrologa, bo martwiłem się, że masz jakieś problemy ze zdrowiem, które bagatelizujesz.

Młodszy skarcił się w myślach za to, że doprowadził do tego, że jego hyung zaczął się o niego niepokoić. Miały przecież obejść się bez echa jego ostatnie ekscesy, jednak jak widać nie wyszło mu, na jego szczęście ogarnął się w dobrym momencie. Gdyby chandra przeciągnęła się choć odrobinę dłużej, na pewno wylądowałby u co najmniej jednego lekarza i to nie tylko takiego zajmującego się sprawami związanymi z układem pokarmowym ale także i psychiką. Dobrze się stało, że opchał się tymi hoddeokami, przynajmniej stanął w końcu na nogi, tym samym ściągając niezauważalny ciężar z barków przyjaciół, który przez swoją nieuwagę sam im założył.

- Niepotrzebnie, hyung! Jak widać, wszystko ze mną w porządku, po prostu przez nawał roboty i stres straciłem apetyt. Jednak teraz jest już wszystko w porządku, więc nie masz się czym kłopotać. I dziękuję hyungie za troskę, to bardzo miłe z twojej strony. - Uśmiechnął się znów w ten swój charakterystyczny sposób przez co jego oczy utworzyły dwie linie, kształtem swym przypominając niewielkie półksiężyce.

- Nie masz za co dziękować, dzieciaku. W końcu od tego są przyjaciele, nie? Pomagają i ciągną w górę, gdy życie pcha cię na dno. - Lekki uśmiech skierowany w stronę Parka wywołał u niego ścisk w brzuchu, który nie wiedzieć czemu ludzie nazywali motylkami, kiedy on miał wrażenie jakby kosiarka wnętrzności mu wyżynała. - A teraz jedz szybciej, bo nam żarcie całkiem wystygnie przez to gadanie.

Brunet w pierwszej chwili zasmucił się przez wspomnienie starszego o jego utknięciu w nieszczęsnym friendzonie, lecz szybko się rozpogodził przywołując w myślach prawdziwy cel owego spotkania. Miał przecież zacząć flirtować z szarowłosym i starać się go uwieść w subtelny sposób, jednak za wiele nie przychodziło mu do głowy. Dawno nie umawiał się na randki, bo w ostatnim czasie pochłonęły go studia i praca, a gdy samotność nie dawała o sobie zapomnieć, zaspokajał swoje potrzeby fizyczne z facetami przypadkowo spotkanymi w klubach. Jedyna myśl jaka nawiedziła jego umysł była może nieco głupia, bo sprawdzała się raczej tylko w dramach, ale co mu szkodziło spróbować? No właśnie, nic. Najwyżej wymyśli na poczekaniu jakieś drobne kłamstewko, które wytłumaczy jego zachowanie.

Wziął głęboki oddech, ale w taki sposób aby jego towarzysz tego nie dostrzegł i zamoczył usta w napoju, gdy zauważył, że Yoongi się w niego wpatruje. Nie przerywając spojrzenia, Jimin wysunął lekko koniuszek języka i przesunął nim wolno po całej powierzchni dolnej wargi, na koniec zahaczając o górną. Nie wiedział czy odniosło to zamierzony skutek, bo mimo tego, że starszy nawet na ułamek sekundy nie oderwał od niego wzroku, jego twarz była niewzruszona niczym posąg. Jednak skoro zaszedł tak daleko, nie zamierzał się w tej chwili poddawać. Przechylił leciutko głowę na prawą stronę, a lewą dłonią przejechał wolno po całej długości szyi kończąc na obojczykach, niby to poprawiając bluzkę w okolicach dekoltu, przez co musiał opuścić spojrzenie w tamto miejsce.

Gdy znów skierował swoje tęczówki na przyjaciela, miał wrażenie, że temu lekko zadrgała brew i przełknął z niemałym trudem ślinę. Czyżby jego małe próby podrywu działały?

Brunet aż się uśmiechnął z zadowolenia, wracając do jedzenia. Nie chciał od razu przeginać w drugą stronę, w chwili obecnej takie drobne gesty będą musiały wystarczyć. W końcu miał tylko swoim działaniem sprowokować starszego najpierw do refleksji nad swoją seksualnością, a później skłonić go do działania w jego kierunku. Na to wszystko jednak potrzebował czasu i stwierdził, że nie będzie się spieszyć. W końcu lepiej odczekać swoje, ale wyjść zwycięsko z tej bitwy, niż pognać rozpędzonym i spotkać się ze sromotną klęską.

Nie upłynęło dużo czasu, gdy naczynia zostały opróżnione, przez obu mężczyzn. Park tak umiejętnie poprowadził rozmowę i nakładał na oba talerze potrawy, że Min był przekonany, iż oboje pochłonęli taką samą ilość żywności, gdy w rzeczywistości było zupełnie inaczej. To był zdecydowanie jego szczęśliwy dzień skoro, już kolejna rzecz wychodziła mu z powodzeniem i można było spodziewać się dalszych sukcesów.

Cali zadowoleni wyszli z lokalu i po krótkiej dyskusji na temat kolejnego miejsca, w które mieli się udać, skierowali się do pobliskiego pubu połączonego z salonem gier. Już dawno nie byli w takim miejscu, chyba ostatni raz pojawili się tam, gdy jeszcze Jimin studiował na uniwersytecie, więc czas najwyższy to zmienić.

Po przekroczeniu progu pomieszczenia, ruszyli do baru zamawiając jakieś napoje bezalkoholowe i stół do bilarda na kolejną godzinę. Pomysł, by najbliższy czas spędzić akurat w taki sposób należał do Parka, chciał sprawdzić czy i tym razem uda mu się sprowokować szarowłosego. Skierował się zatem na środek sali trzymając w ręce bile wraz z trójkątem, a za nim kroczył Yoongi z dwoma kijami oraz kredą do przetarcia tak zwanej kapki. Ułożyli sprzęt na malutkiej ławie sąsiadującej ze skórzaną kanapą oraz miejscem do ich rozgrywek. Starszy wrócił się jeszcze po napoje, gdy w tym czasie Jimin przygotował ich stanowisko do gry. W momencie, gdy wszystko było już gotowe, brunet wypiął się w taki sposób, by Min miał idealny widok na jego tyłek skryty pod materiałem ciemnych spodni. Nie uszło jego uwadze wnikliwe spojrzenie, które skanowało go aż nazbyt uważnie.

Wiedział, że ta wypukła część ciała jest jego wielkim atutem, nie raz się w końcu o tym nasłuchał i to nie tylko z ust Tae. Każdy z jego partnerów, nawet tych przypadkowych, komplementował okrągłe pośladki, nie raz zasadzając na nich siarczystego klapsa. Ile on by dał, by i szarowłosy potraktował je w ten sposób, zaciskając na nich swoje smukłe palce tylko po to, aby po chwili mocno w nie uderzyć. Wtem dotarło do niego, że to nieodpowiedni czas i miejsce na takie fantazje, więc skupił swe myśli koncentrując się na białej kuli, w którą po kilku sekundach uderzył kijem. Zdecydowanie celny strzał. Udało mu się wbić dwie kule w całości pokryte kolorem, tym samym określając to jakie bile musi zbijać, by wygrać.

Gra przebiegała im w zastraszającym tempie, przez co musieli przedłużyć wynajęty stół na kolejne dwie godziny, by wyłonić zwycięzcę, który miał przewagę trzema partyjkami. Nawet założyli się, że wygrany będzie mógł oczekiwać jakiejś przysługi od drugiego, przez co dreszczyk związany z rozgrywkami był jeszcze większy, a one same znaczniej bardziej ekscytujące.

Brunet nawet obmyślił sobie, że w ramach nagrody chciałby, aby straszy zabrał go do jego ulubionej, japońskiej restauracji w przyszłym tygodniu, aranżując w ten sposób ich kolejne spotkanie już coś na kształt randki.

Jednak niestety, poniósł porażkę, więc jego plany legły z gruzach. Mimo to, spotkania nie mógł uznać za zakończonego niepowodzeniem, bo główny cel, który przez cały ten czas mu przyświecał został zrealizowany, a Min chyba połknął haczyk. Albo już się na niego czaił, więc jest na dobrej drodze. Teraz musiał wziąć się porządnie za Jeona na imprezie, która była już za dwa dni.

----------------------------------------------------------------------------------------------

Po pierwsze, chciałam was przeprosić, że dziś rozdział dodaje tak późno, ale rok akademicki się zaczął, a pon bd miała zawalone (pozdrawiam wszystkich studentów, bo dzień adaptacyjnych dopiero jutro i tym samym rektorskie). Jednak nie zmieni to moich planów i dzień na dodawanie nowych chapterów pozostaje bez zmian^^

Po drugie, muszę was zasmucić ale długość tego rozdziału nie jest przypadkowa. Jak wspomniałam, studia się zaczęły więc czas na... wakacje! 😎👙🌞
Yup, wylatuję na 2 tyg, więc w tym czasie nie bd nic nowego zamieszczać. Nie wiem jak się bd tam miała syt z WiFi, ale na pewno nie znajdę czasu na pisanie, no i chcę w końcu odpocząć~ ^^ Jakby ktoś coś chciał pooglądać ładne widoczki czy inne foteczki, to zapraszam na moje insta czy snapa, bo zdjęć mam zamiar zrobić całą masę! 😁

Po trzecie, pragnę wam z całego serca podziękować za to! ⬇

Jesteście naprawdę cudni, bo nie sądziłam, że takiego wyniku się kiedykolwiek doczekam! 💙

Na koniec, standardowo proszę o gwiazdeczki i komentarze dot. tej części^^

Miłego dzionka! (Wieczoru? XP)

Continuer la Lecture

Vous Aimerez Aussi

3.4K 149 28
Lina to córka Tony'ego Starka (Iron Mana), która wprowadza się do Avengers Tower. W tym samym czasie do Avengers ma dołączyć Bucky, który staje się j...
9.1K 475 25
"Niech los rzuci nas w ciemność, a ja i tak pójdę za tobą, bo tam jest światło naszej miłości." Koszmar przyjaciół z Duskwood dobiega końca. Mia, któ...
62.7K 1.3K 60
jest to opowieść o tym jak Hailie trafia do braci jak ma 3 latka.Vincent opiekuje się nią jak córką,nawet kazał Willowi zająć się pracą.jeśli chcesz...
40.4K 2.4K 41
- Dobrze, że to trwało tylko tydzień. Przynajmniej nie zdążyłaś się nawet zakochać. A to co stało się w Las Vegas, zostaje Las Vegas.