RUN(A)WAY | ChanBaek

By hxungie

127K 14.1K 3.7K

Byun Baekhyun to człowiek, który w swoim życiu przeżył wiele upadków, lecz podczas tego wszystkiego zawsze po... More

Prolog
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Beznadziejna notka o bezradności
Rozdział 7
Rozdział 8
Ruska ruletka czyli pamięć podświadoma
Rozdział 9
Rozdział 10
Pan X i Y
Rozdział 11
Piętnastoletni dorosły
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Wir porażek i szczęścia + panta rei
Rozdział 16
Rozdział 17
Cztery dni
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rada na dziś
The end

Rozdział 12

5.1K 518 136
By hxungie


Pierwsza randka zawsze jest tą najtrudniejszą. Stresujemy się wszystkim, zaczynając na tym, jak się ubierzemy kończąc na tym, jakich perfum użyjemy. Najczęściej okres „pierwszych randek" przypada na czas liceum. Myślimy o tym cały czas, zaznaczamy sobie ten dzień w kalendarzu, nie możemy spać, przeglądamy całą swoją szafę i przebieramy się milion razy oraz układamy fryzury w najróżniejsze sposoby, byle by mieć pewność, że spodobamy się tej drugiej osoby.

Ja liceum skończyłem już dawno, przeżyłem w swoim życiu nie jedną randkę, ale wydaję mi się, że właśnie idę na te swoją pierwszą w życiu. Wszystkie moje rzeczy, które normalnie są idealnie poukładane, teraz znajdują się dosłownie wszędzie. Gdzie się nie odwróciłem, widziałem koszulę, spodnie czy nawet skarpetki, które miałem na sobie jeszcze dobre kilka minut temu. Zawsze wydawało mi się, że coś może mu się nie spodobać. Nie mogłem ubrać się elegancko, powinienem ubrać się luźno i codziennie, ale z drugiej strony chciałem zachować w sobie ten szyk, który zawsze staram się utrzymać. Nigdy nie miałem zbyt dużego problemu z ubraniem się, zawsze udawało mi się dobrze dobrać całą stylizację w zaledwie dwie minuty, a teraz trwa to już dobrą godzinę. Umyłem nawet jeszcze raz swoje włosy, bo zdecydowałem, że użycie żelu na to wydarzenie, nie będzie zbytnio dobrym pomysłem.

Najśmieszniejsze było to, że to były zwykłe urodziny SoHyun, córeczki mojego najlepszego przyjaciela. Chociaż, nie były do końca takie „zwykłe". Ma być na nich ShinHye i jej tata - Byun Baekhyun. Człowiek, w którym zadurzyłem się po wszystkie czasy, który mimo tego, że zrobiłem tak dużo złego, nadal potrafi ze mną rozmawiać i daję mi drugą szansę. Tak mi się co najmniej wydaję.

Gdyby powiedział mi, że nie mam nawet na co liczyć, zrozumiałbym. Odszedł i już nie próbował, chociaż pewnie przeżywałbym to gorzej niż 15-latka swoje pierwsze zerwanie. Zależy mi na nim i to tak, jak nigdy nie zależało mi na kimś innym. Chce, by się udało, ale czy się uda, zależy w sumie tylko i wyłącznie od tego, czy on będzie chciał. Ja będę na niego czekać.

Byłem już lekko spóźniony, dopiero po półtorej godziny szykowania się, stanąłem przed lustrem i uznałem, iż jestem gotowy. Miałem na sobie klasyczne czarne, opinające rurki z dziurami na kolanach oraz luźna koszula w odcieniu bladego różu z podniesionymi rękawami i kilkoma odpiętymi od góry guzikami. Włosy miałem raczej roztrzepane i puszyste, nie robiłem z nimi nic wielkiego, ale nie wyglądały jakbym dopiero co wyszedł z łóżka. Wziąłem wszystkie swoje rzeczy, kierując się w stronę garażu, a jedyne, o czym teraz myślałem, to to, czy będę mu się w tym podobał.

🌸🌸🌸

— Chanyeol! Dobrze Cię widzieć. — Uśmiechnął się szeroko Junmyeon i zaprosił mnie serdecznym gestem dłoni do domu. Odwzajemniłem uśmiech i wszedłem w jego progi. Zaczął prowadzić mnie w stronę ogrodu. Już w salonie słyszałem głośne i wesołe krzyki dzieciaków oraz ich rodziców, którzy popijali piwo i rozmawiali najlepsze oczywiście w grupach podzielone na płcie. Kobiety z kobietami, zapewne plotkowały o innych matkach, które nie przyszły na tę imprezę a mężczyźni z mężczyznami, gadając o motoryzacji czy ostatnich wynikach w meczu amerykańskiego futbolu - po prostu to, co zwykle.

— Przepraszam za spóźnienie. Musiałem załatwić kilka spraw. Są już wszyscy? — spytałem, podążając za nim. W dłoni trzymałem średnich wielkości prezent owinięty w pastelowo-różowy papier z czerwonymi serduszkami, a na środku doklejona była duża, czerwona kokardka.

— Baekhyun już przyjechał, Park. — zaśmiał się, otwierając drzwi od tarasu, wpuszczając mnie pierwszego i klepiąc po ramieniu.

— Nie pytałem o niego, dlaczego tak pomyślałeś, przecie-

— Tam jest. — Wskazał swoją głową na chłopaka, będąc nadal rozbawionym. Mimo tego, co powiedziałem wcześniej, od razu spojrzałem w jego stronę. Zaparło mi dech w piersiach, kiedy zobaczyłem jak cudownie dzisiaj wyglądał. Miał na sobie ciemne jeansy z jasnymi przetarciami i kremową koszulę, którą wciągnął tylko z przodu do swoich spodni, które udekorowane były ciemno-brązowym paskiem. Co mnie zaskoczyło, jego kolor włosów był inny. Były w odcieniu jasnego brązu a swoją grzywkę miał delikatnie pofalowaną i napuszoną, co bardzo mu pasowało. Mogłem zobaczyć jego idealnie wyrysowane obojczyki, ponieważ tak jak ja odpiął jej górne guziki, przez co miałem wrażenie, że zaraz sam zacznę się rumienić. Wyglądał pięknie. Z dnia na dzień był dla mnie piękniejszy i piękniejszy.

— Rusz się wreszcie i zamknij buzię. — westchnął Sehun, łapiąc mój podbródek i podnosząc go, tak, że moje usta wreszcie się złączyły. Dopiero teraz zrozumiałem, że przez ten cały czas miałem rozwarte wargi. Poczułem jak oblewa mnie fala wstydu i zażenowania, miałem wielką nadzieję, że Baekhyun nic nie zauważył.

Zauważyłem, że przy nim cała moja dawna łatwość z podrywaniem, sprawiania wrażenia na swoich partnerkach jakby się rozpuszczała. Zawstydzał mnie, a może bardziej oczarowywał. Tak, oczarowywał to było idealnie określenie. Nadal zastanawiałem się, dlaczego wcześniej tego nie zauważyłem, dlaczego wcześniej widziałem w nim tylko to, co chciałem. Byłem wielkim dupkiem, że patrzyłem tylko na swoje korzyści. Teraz, nie chciałem nawet o nich myśleć. Liczył się tylko on.

Podążyłem w jego stronę, wysyłając tylko krótki uśmiech w stronę mojego przyjaciela. Baekhyun rozmawiał z jakimś młodszym mężczyzną, którego kompletnie nie znałem, ale widocznie on tak, ponieważ rozmawiali w najlepsze czasy. Kiedy jednak mnie zauważył, zostawił na mnie wzrok i szeroko się uśmiechnął.

— Chanyeol! Dobrze Cię widzieć. — wypowiedział radośnie, a mi zaczęło szybciej bić serce. Jego wzrok od razu skrzyżował się z moim i ja już wiedziałem, że oderwanie się od jego brązowych tęczówek, będzie bardzo trudnym zadaniem. Zwłaszcza gdy były podkreślone delikatnym i ślicznym makijażem.

Usłyszałem jak znajomy mi głos Kim Junmyeona, woła nieznane mi imię, a już po chwili, mężczyzna, który wcześniej rozmawiał z Baekhyunem poszedł w jego kierunku. Wiedziałem, że zrobił to specjalnie, za co dziękowałem mu, a z drugiej strony chciałem uderzyć go w ramię i powiedzieć, że przesadza.

— Pięknie wyglądasz. Ten kolor naprawdę ci pasuję. — powiedziałem wreszcie, uśmiechając się jeszcze szerzej. Baekhyun spojrzał na mnie lekko zaskoczony, ale po chwili parsknął śmiechem i schował swoją twarz. Mogłem ujrzeć na jego policzkach delikatne zaczerwienienia. Szybko zrozumiałem, że Baek zaczął się rumienić. Uznałem to za przeurocze i sam nawet nad tym nie panując, cicho zachichotałem.

— Wujaszek!

Odwróciłem się i ukucnąłem szybko, kiedy urocza córeczka Baekhyuna podbiegła do mnie i już po chwili znalazła się w moich ramionach. Przytuliłem ją do siebie mocno, wtulając swoją głowę w jej czarne rozpuszczone włoski, które pachniały owocowym, zapewne dziecięcym szamponem. Zrobiło mi się automatycznie cieplej na sercu, kiedy je drobne, malutkie rączki zacieśniały się na moich plecach. Dopiero po tym, jak już mnie puściła zrozumiałem, że zacząłem za nią tęsknić. Jak... Za własną córką.

— Cześć księżniczko, jak idzie zabawa? — spytałem, patrząc na jej twarzyczkę, która wydawała się być prawie kopią Baekhyuna.

— Świetnie! SoHyun dostała tyyyyle prezentów i jest basen z kulkami i dmuchany zamek i poznałam kilka fajnych dziewczyn i piesek SoHyun jest taaaaki słodki i — przerwała na chwilę, kiedy musiała zawziąc trochę powietrza, ponieważ mówiła to z tak wielkim przejęciem, iż chyba zapomniała o takim czymś jak oddychanie. Zaśmiałem się, a ze mną także Baekhyun. Po chwili ktoś zawołał małą, wiec ona pocałowała mnie tylko w policzek i poleciała w stronę dzieciaków. Po chwili pojawiła się koło nas Kim Hee Nim.

— Chanyeol! Jesteś jak dobrze. Prezent dla małej połóż tam. Nie dasz rady jej dogonić. — Wskazała miejsce i zaśmiała się radośnie. Spojrzała na nas obu, uśmiechając się jeszcze szerzej. — Twoja mała jest cudowna, Baekhyun. — westchnęła i pogłaskała go po ramieniu — Bawcie się dobrze. Niedługo będzie jedzenie i tort, a jeśli chcecie, możecie pobawić się w dmuchanym, różowym zamku. Sama chętnie bym tam wskoczyła, ale Junmyeon mi nie pozwoli. Nie, kiedy jestem w ciąży. — Przekręciła oczami, znów się śmiejąc.

— Różowy dmuchany zamek? — spytałem, podnosząc jedną brew do góry. Baekhyun nagle mocno złapał mnie za rękę z wręcz szatańskim uśmiechem na twarzy. A mnie zaczęło kręcić się przed oczami, ponieważ jego najpiękniejsza na świecie dłoń, właśnie trzymają tę moją.

— Chce z tego skorzystać. Wybacz Hee Nim, idę rozerwać groźnego szefa, Park Chanyeola. — powiedział rozbawiony i pociągnął mnie w stronę tłumu skaczących dzieciaków. Na początku nie wyobrażałem sobie tego, by dwóch dorosłych mężczyzn skakało po dmuchanym zamku, wyżej niż wszystkie inne dzieciaki. Koniec końców, kiedy Heenim zawołała wszystkich na tor, nie chciałem nigdzie wychodzić i Baekhyun musiał mnie wyciągać stamtąd siłą.

🌸🌸🌸

Było już ciemno. Większość dzieciaków wróciła z rodzicami do domu, a może dokładniej, wróciło wyczerpane, noszone na ramionach rodziców do domu. Całe te urodziny były świetne. Dzieciaki bawiły się i bawiły, dorośli także mogli spotkać się, porozmawiać i spędzić przyjemnie czas. SoHyun była najszczęśliwszą dziewczynką na świecie i cóż, nie dziwiłem się. Sam ubawiłem się jak dzieciak.

Zabawa z Baekhyunem była po prostu świetna. Jakbym, cofnął się do lat dzieciństwa. I nie wiem, ile bym zrobił, by rzeczywiście był on w moim dzieciństwie. Poczułem się przy nim strasznie swobodnie i po prostu dobrze. Razem znów się karmiliśmy, rozmawialiśmy jeszcze więcej, poznaliśmy się jeszcze bardziej. Bawiliśmy się wraz z dzieciakami i śmialiśmy w kółko. To był jeden z najlepszych dni w moim życiu. Chociaż wciąż się nie skończył.

— Baekhyun... Może twoja córeczka zostanie dzisiaj u nas na noc, co Ty na to? — Zachichotała cicho, wskazując głowę na dwie, urocze dziewczynki, które leżąc na hamaku, razem zasnęły. Widząc ten widok, wraz z Baekiem rozczuliłem się do granic możliwości.

— Nie chcę Ci robić kłopotu Nim, wezmę małą do siebie...

— Doskonale wiesz, że dla mnie to sama przyjemność, Baek. — westchnęła, wpatrując się w obraz przyjaciółek, śpiące w najlepsze czasy. Nawet pewnie nie myślały o takim czymś jak powrót do domu. Mimo wszystko było to okropnie urocze.

Baek zaczął nad tym rozmyślać, a ja spojrzałem na niego i pomyślałem sobie jedno.

,,Raz kozie śmierć''.

Podszedłem do niego od tyłu bardzo cicho, gdy ten rozmawiał z Hee i oparłem go od tyłu, obejmując delikatnie w talii. Kobieta spojrzała na nas zaskoczona. Miałem wrażenie, że najchętniej pisnęłaby, ale chciała zachować jakieś pozory.

— Pozwól jej. Jeszcze ją obudzisz. Niech zostanie, hm? — powiedziałem, patrząc na niego, delikatnie nachylając w jego stronę. Baekhyun odwrócił się i wpatrywał w moje oczy przez dłuższą chwilę. Z sekundy na sekundę, przechodził mnie kolejny dreszcz. Jego oczy wytapiały we mnie dziurę. Nagle moje spojrzenie zjechało na jego usta. Piękne, malinowe usta, które chyba specjalnie w tym momencie nawilżył. Gdyby Junmyeon nie podszedł do nas, mówiąc coś głośno, zapewne za chwilę, odwróciłbym go do siebie i po prostu pocałował. Chce to zrobić. Tak bardzo chce poczuć to, co miałem szansę już poczuć. Niestety, jestem głupcem, który nie potrafił tego docenić.

— Niech zostanie. Przyjadę po nią jutro z rana. — Uśmiechnął się delikatnie, mówiąc to cicho, tak samo, jak ja, chowając wzrok z lekkiego zmieszania.

— Chodź, Park. Razem zaniesiemy dziewczynki do pokoju. — powiedział Suho, odrywając mnie od ciepłego ciała Baekhyuna. Dopiero wtedy zrozumiałem, że cały czas był tak mocno przylgnięty do mnie.

🌸🌸🌸

— Wujaszku... — wymruczała sennie ShinHye, łapiąc się mnie kurczowo za koszulkę. Westchnąłem cicho i delikatnie położyłem ją na łóżku, już na śpiącej SoHyun.

— Tak? — spytałem cicho, przykrywając ją kołdrą i kucając przy łóżku. Swoją dłoń ułożyłem na jej głowie, powoli głaszcząc jej miękkie włosy. Była zmęczona, ale widziałem, że chce mi coś powiedzieć.

— Czy Ty i tata... Nie jesteście już pokłóceni? — spytała, przegryzając swoją dolną wargę w uroczo-niezdarny sposób. Uśmiechnąłem się rozczulony.

— Nie, nie jesteśmy. Dlaczego pytasz? Tata coś o mnie Tobie mówił?

— Ostatnio dużo mówi o Tobie wujkowi Jonginowi. Dużo o Tobie też pisze. A ja Cię bardzo lubię, wiesz? — uśmiechnęła się szeroko, chociaż gdy nadal na jej twarzy malowało się zmęczenie, wyglądało to przekomicznie. Chcąc nie chcąc, zaśmiałem się cicho i pocałowałem krótko w czoło.

— Też Cię bardzo lubię, księżniczko. — westchnąłem, ale po chwili delikatnie zmarszczyłem brwi — Zaraz... Piszę o mnie? — Dziewczynka kiwnęła głową. Chciałem spytać, o co dokładnie, ale w jednym momencie uderzyła we mnie okropna wiadomość.

On ma bloga.

Zrozumiałem to dopiero, gdy jego ledwo co żyjąca po zabawie córka, wszystko mi powiedziała. Uderzyłem się w twarz w myślach i przymknąłem na chwilę oczy. Wziąłem wdech i wydech, próbując nie myśleć teraz o tym, że prawdopodobnie wygrałem nagrodę na ,,Największego Debila''. Szybko podniosłem się i pocałowałem znów małą w czoło.

— Idź spać, skarbie. Śnij kolorowo. — uśmiechnąłem się do niej szeroko i pomachałem, wychodząc z pokoju bardzo cicho. Przed zamknięciem drzwi, spojrzałem na nią ostatni raz i cóż - już spała.

Oparłem się o ścianę na korytarzu i szybko wyciągnąłem swój telefon z kieszeni. Po kilku dłuższych sekundach przypomniałem sobie nazwę jego bloga i bardzo szybko zacząłem szukać. Zjechałem po ścianie, przybliżając do siebie swoje kolana. Zapomniałem o tym, że powinienem wrócić do moich przyjaciół w tym momencie, czytałem po prostu postu Baekhyuna, czując jak wpierw napływają mi łzy do oczu. Szybko później jednak uczucie bólu i zażenowanie, zniknęło, zamiast niego pojawiła się narastająca we mnie nadzieją, aż na końcu po prostu pisnąłem. Pisnąłem jak malutka, 5-letnia dziewczynka, kiedy ucieszyła się na swoją nową lalkę w pięknej różowej sukience. Jego ostatni post wywołał u mnie dwa uczucia. Złość i zarazem przeogromne szczęście. Jak najszybciej wstałem i prawie przewracając się, pobiegłem w stronę tarasu.

Nie było tam już nikogo, prócz Baekhyuna, który oparty o basen z kolorowymi kulkami, wpatrywał się w piękne niebo, okryte milionami gwiazd. Ruszyłem dziarskim krokiem w jego stronę, zatrzymując się po drugiej stronie basenu. Złapałem za kilka kulek i po prostu rzuciłem w niego, trafiając w ramię, kark oraz czubek głowy. Oczywiście, nie zrobiłem tego z całej swojej mocy, jednak chłopak i tak syknął i odwrócił się w moją stronę zaskoczony.

— Kłamco! Jak mogłeś! — Prawie wykrzyczałem i wziąłem jeszcze więcej kulek na zapas, idąc w jego stronę i cały czas rzucając w niego kulkami. — Przeczytałem twojego bloga. Twoją najnowszą notkę. Ty pamiętasz! Ty wszystko pamiętasz! To, co powiedziałem Ci, kiedy byłeś pijany! — Rzuciłem w niego znów - Dlaczego mi nie powiedziałeś?!

Wtedy to ja dostałem czerwoną kulką wprost w twarz. Druga, żółta także trafiła w moją głowę, a kilka niebieskich w stronę mojego brzucha.

— Jak śmiesz mnie o to osądzać? To Ty mnie wykorzystałeś, głupku! — krzyknął i prychnął pod nosem. Mimo wszystko, na naszych twarzach znajdowały się uśmiechy. Nie rozumiałem tego, ale nie zamierzałem przerywać.

— Ale dałeś mi drugą szansę, chyba nie jestem taki zły, prawda? — spytałem, rzucając w niego znów. Kiedy chciał we mnie trafić, ja szybko zrobiłem unik i wytknąłem mu język, śmiejąc się cicho z tego, jak niechybnie trafił, ale po chwili dostałem wprost w miejsce zaraz nad okiem. Odskoczyłem, łapiąc się za boleśnie dotknięte miejsce, jęcząc coś niezadowolony. Baekhyun jednak uroczo się przeraził i zaraz pojawił się przy mnie.

Złapał moją dłoń i zaczął powtarzać w kółko ,,przepraszam, przepraszam, nie chciałem''. Ja udawałem, że przeżywam właśnie największy ból swoim życiu i miałem wrażenie, że Baekhyun, zaraz poleci po apteczkę albo zadzwoni na pogotowie. Nie mogłem już patrzeć, jak tak się martwi, dlatego bardzo szybko odsunąłem swoją dłoń od oka, objąłem go szybko w biodrach i cmoknąłem w usta. Złączyłem je dosłownie na sekundę. Nie spodziewałem się tego, że to zrobię. Jednak tysiące czynników, które teraz podniosły mnie na duchu, sprawiały, że znów byłem po prostu najszczęśliwszą osobą na świecie. Cała radość zaćmiła mi mój wstyd i onieśmielenie przy nim.

Baekhyun spojrzał na z szerokimi oczami, jakby na chwile przestając oddychać.

— Park Chanyeol, czy Ty mnie właśnie...

— Tak. Dokładnie tak, jak myślisz, Baek. — zaśmiałem się i złapałem go w udach, podnosząc szybko. On wydał z siebie cichy dźwięk przerażenia. Nadal był zaskoczony i nie wiedział co powiedzieć. Poprowadziłem go w stronę drabinki i wtedy mocniej zacisnął dłonie na moich ramionach, jakby bojąc się, że go opuszczę.

— Chanyeol, puść mnie. — wydusił, kiedy zrozumiał co chcę zrobić.

— Nie. Za długo na to czekałem.

— Chanyeol. Puśc. Mnie. W tej. Chwili.

— Nie.

— Ale Chanyeol! — pisnął, ale ja wtedy tylko się zaśmiałem i wraz z nim wskoczyłem do głębokiego basenu pełen kolorowych i miękkich kulek. On mocno schował swoją głowę w moim ramieniu, bojąc się upadku, ale nic nam się nie stało. Zaśmiałem się głośno, kiedy zobaczyłem jego przerażoną minę. Wyglądał jakby właśnie skakał ze spadochronem z kilkuset kilometrów a nie trzystopniowej, plastikowej drabinki do głębokiego basenu z kulkami do zabaw dla dzieci.

Po chwili w moich ustach pojawiła się czerwona, plastikowa kulka, przez co szeroko otworzyłem swoje oczy i spojrzałem na niego zaciekawiony i zszokowany. On widząc mnie z piłką w zębach, szybko rozchmurzył się i wybuchł głośno śmiechem. Położył się na kulkach, mówiąc coś, że wyglądam jak szczeniak, który aportuję. Zmarszczyłem brwi i spojrzałem na niego obrażony, a ten jeszcze głośniej się zaśmiał.

Potrafiłem zrobić z siebie największego klauna, tylko po to, by usłyszeć jego piękny śmiech, by zobaczyć jak wraz z uniesionymi kącikami ust, jego oczy błyszczą iskierkami radości. Potrafiłem zrobić z siebie totalnie nowego człowieka, tylko po to by się we mnie zakochał. A tak naprawdę, to po prostu on pokazał mi, że przez ten cały czas nosiłem na sobie maskę zimnego prezesa, który na dobrą sprawę, nigdy się nie zakochał. Nigdy nie miał z kim porozmawiać, pośmiać się, przytulić i pocałować z prawdziwą pasją i uczuciem. Chodziło tylko jednostronną korzyść. On mimo wszystko tutaj jest. I śmieję się, jak jeden z najlepszych projektantów w Korei, siedzi w połowie zanurzony w kolorowych kuleczkach, a w ustach trzyma jedną z nich. Nie żałowałem niczego. Bo był tutaj ze mną. Wszyscy Bogowie świata, kocham go.

Wyciągnąłem z siebie kuleczkę i rzuciłem gdzieś na bok, patrząc jak Baek uspokaja swój śmiech i oddycha już trochę wolniej i spokojniej. A ja po prostu gapiłem się na niego jak na najpiękniejszy obraz tego świata.

— Dlaczego tak się na mnie patrzysz? — spytał po chwili, nadal mając na swojej twarzy wielkiego banana.

— Bo jesteś śliczny, Baekhyum. — wyszeptałem i zanim zdążył mi cokolwiek odpowiedzieć, złapałem delikatnie jego kark i przybliżyłem do siebie, przyciskając swoje usta do tych jego. Obaj byliśmy chyba tym zaskoczeni albo po prostu mi się tak wydawało. Chłopak jednak po chwili oddał pocałunek. Położył zawiesił swoje dłonie na moich ramionach i pozwolił przejąć kontrolę nad całusem. Złapałem go więc w biodrach i sprawiłem, że delikatnie zanurzył się w kulkach, a ja pojawiłem się nad nim. Zacząłem go powoli i delikatnie całować, próbując jak najbardziej nacieszyć się miękkością i słodkością jego ust. Całe jego ciało było takie ciepłe i chyba wydawało mi się, że jest zrobiony z porcelany. Odsunęliśmy się od siebie na milimetr, by spojrzeć sobie w oczy i razem cicho się zaśmiać. Chyba razem nie spodziewaliśmy się tego, że prawda wyjdzie na jaw w basenie dla dzieciaków, ale nie narzekaliśmy.

Na dworze było ciemno, było już późno, ale tylko trochę chłodno. Jednak i tak chciałem być, jak najbliżej jego i całować jego usta, dopóki ktoś nam nie przerwie. A nie przerwał nam nikt. Dlatego mogłem smakować jego warg długo, bez pośpiechu, zajmując swoje myślę tylko i wyłącznie Byun Baekhyunem.

____________________________

Stało się. Stało się na co chyba czekaliśćie tak samo jak ja! 

To dziwne, ale jestem szczęśliwa. Zawsze bardzo wciągam się w bohaterów i chyba sama teraz czuję się jak Chanyeol czy Baekhyun. 

Dziękuję za to, że czekaliście na rozdział i przepraszam za tak długa nieobecność, jednak miałam dosyć długie wakacje poza granicą oraz (niestety) chorobę. Teraz jednak wracam pełna sił i mam nadzieję, że do końca wakacji pokażę wam coś jeszcze mojego! 

Zapraszam na notkę Baekhyuna i życzę wam miłego końca wakacji!

Dziękuję, love yah, enjoy! ♡ 

/hxungie

Continue Reading

You'll Also Like

295K 20.4K 50
gdzie jungkook próbuje poderwać swojego najlepszego przyjaciela marnymi tekstami, a taehyung udaje niedostępnego top!jjk; chat; fluff; żenujące pocz...
18.5K 1.2K 27
Pomimo, że Vees byli dla ciebie jak rodzina (niektórzy) jako bliska przyjaciółka samej księżniczki piekła postanawiasz pomóc jej w prowadzeniu hotelu...
65K 7.1K 20
Chanyeol zaczyna czytać fanfika o exo, nie wiedząc że Baekhyun, jego klasowy wróg, jest autorem. ~~~ z początku au na twitterze, teraz rozbudowane i...
77.1K 2.6K 43
Haillie nie jest jedyną siostrą Monet, jest jeszcze jej bliźniaczka Mellody. Haillie wychowywana przez mamę, a Mellody no cóż przez babcie. Jak myś...