silent love • larry stylinson☑

By yasma1616

118K 8.6K 5K

Harry jest królem szkoły. Nie szanuje nikogo i nic. Myśli, że wszystko mu się należy, dlatego często znęca si... More

prolog
R 1 - to nie moja wina
R 2 - bo nawet ja mam dobre serce
R 3 - martwe morze
R 4 - zmądrzej wreszcie
R 5 - serce często zaprzecza rozumowi
R 6 - kiedyś każdy dostanie, to na co zasłużył
R 7 - każdy ma jakąś swoją historię
R 8 - bo w życiu różnie bywa
R 10 - kiedy niebo wali Ci się na głowę...
R 11 - zgadnij kto...
zła informacja...
R 12 - ONA przychodzi znikąd
R 13 - słyszysz?
R 14 - nie jedno imię ma...
R 15 - kocham?
R 16 - kłamstwo ma krótkie nogi...
R 17 - nowy początek
Epilog
PODZIĘKOWANIA
yet the reward is death
shot walentynkowy

R 9 - za daleko??

5K 408 218
By yasma1616

Piątkowy poranek był inny niż te, które spędziliśmy do tej pory. Mama siedziała cicho i grzebała widelcem w talerzu, na którym położyła dwa plasterki ogórka. Austin popijał kawę, patrząc przed siebie. Louis spał sobie smacznie w swoim pokoju, a ja myślałem o tym, że zaraz padnę tu trupem.

Coś dziwnego wisiało w powietrzu, a ja nie wiedziałem co.

– Harry... – Głos mamy zabrzmiał stanowczo. No i tego właśnie się spodziewałem. Coś gryzło matkę i była możliwość, że ponownie mi się za coś oberwie. Tylko pytanie... za co?! – Wyjeżdżamy na tydzień. – Nie moja wina, że właśnie w tym momencie na mojej twarzy wyszedł szeroki uśmiech. – Wszyscy, Harry... – Zmarszczyłem brwi. O nie, nie... to nie mogło być prawdziwe. Przecież miałem zaplanowany każdy weekend do wakacji!!

– Kiedy?

– Dzisiaj, jak tylko wrócisz ze szkoły i się spakujesz... – Moje dłonie zacisnęły się w pieści. Nie ma co... nie ma to jak dowiadywać się wszystkiego na ostatnią chwilę.

– Dziękuję, że mnie poinformowałaś... – Wstałem od stołu i ze złością uderzyłem pięścią blat.

– To była szybka decyzja, Harry. Jakbyś nie zauważył, Louis się źle czuje i przyda mu się trochę odpoczynku. – Mama była nad wyraz spokojna, co jeszcze bardziej mnie wkurzało.

– Wiecznie wszystko kręci się wokoło Louis'a... A gdzie w tym wszystkim miejsce dla mnie?! – Odwróciłem się tyłem do matki i napotkałem intensywnie wpatrujące się we mnie niebieskie oczy. Widziałem w nich zawód. Ogarnęła mnie jeszcze większa złość. – A ty co się, kurwa, patrzysz?! – Podszedłem do niego.

– Harry! – Olałem całkowicie to, że właśnie Austin na mnie krzyknął.

– Idź do swojej rodzinki... bo jak widać, ja jestem tu we wszystkim pominięty. – Ominąłem chłopaka i ruszyłem do wyjścia. Zatrzasnąłem za sobą drzwi. Miałem już wszystkiego dość.

Do szkoły dotarłem szybciej niż zawsze. Prawdopodobnie złamałem wszystkie przepisy, jakie mogłem złamać na tym odcinku, ale gówno mnie to obchodziło. Byłem wkurwiony. Prawdopodobnie dla dobra wszystkich powinienem pojechać do Nick'a i się tam wyżyć, ale po cholerę?! Wyżyję się na jakimś dzieciaku.

Stanąłem na swoim miejscu na parkingu i zacząłem rozglądać się po ludziach, aby znaleźć obiekt, na którym mógłbym wyładować swoją złość. Nie było mi to jednak dane, bo ktoś zapukał w szybę auta.

Niall Horan stał za szybą i wpatrywał się we mnie. Wyglądał lepiej, ale i tak straszył. Wysiadłem z auta i z niedowierzaniem przyglądałem się jego twarzy.

– Nie powinieneś być w domu?

– Powinienem, ale od kiedy ktoś chce nam zaszkodzić... Musimy trzymać się razem.

No i jak na zawołanie pojawił się Zayn. Trajkotał jak opętany. Nagle zapomniałem o całej mojej złości.

Wsłuchiwałem się w słowa, które wyrzucał z siebie Malik. Z tego wszystkiego zrozumiałem tylko, że gościu, który go pobił, po całym zajściu rozpłynął się w powietrzu. Na nagraniach z kamery widać tylko jego tył, jakby sprawca wiedział, jak ma się ustawić, aby nie można było go rozpoznać. To wszystko robiło się nad wyraz podejrzane.

Spojrzałem ze zdziwieniem na Zayn'a, kiedy mruknął, że było ich dwoje. Jeden przypieprzył mulatowi, a drugi go wyniósł.

– Hazz, a wiesz, co jest w tym wszystkim najdziwniejsze? – zapytał Zayn, patrząc na mnie z przymrużonymi oczami. Pokręciłem głową. – Na żadnym z nagrań nie było widać jak wychodzisz z klubu. – Moje usta otworzyły się szeroko. No cholera... co to miało być?! Przecież takie rzeczy się nie zdarzają! – Hazz... albo szedłeś na czworaka pod nogami ludzi i kamery cię nie uchwyciły, albo ktoś się postarał o to, abyś wyszedł niezauważony. – Dobra, to zabrzmiało dość idiotycznie. Przełknąłem ślinę. Cholera... W co my wdepnęliśmy, do jasnej cholery?! – Harry, proponuję ci zniknąć na jakiś czas...

– Co?!

– Wyjedź, jeśli nie chcesz mieć oklepanej buźki – mruknął Niall, dotykając swojej twarzy.

No okej... Bez protestów czeka mnie teraz wycieczka z matka Bóg wie gdzie. Nie chciałem zostawiać przyjaciół, ale oni nie mieli zamiaru pilnować, abym nie oberwał, a ja nie wytrzymałbym, gdybym musiał siedzieć na tyłku i się temu wszystkiemu przyglądać.

No nie ma co... żyć nie umierać. Chyba powinienem zacząć się zastanawiać nad znalezieniem studiów miliony kilometrów stąd. Za dużo wrogów i niedopowiedzianych słów.

Tak, wiem... ucieczka od problemów. Bylem jednak tym wszystkim zmęczony.

Myślałem nad tym tak długo, że nawet nie zauważyłem, że minęło już praktycznie pół dnia. Na ostatnich zajęciach dostałem SMS-a od Gemmy, że mam ją odebrać z centrum handlowego. Tak w ogóle, to często zastanawiałem się, gdzie podziewa się moja siostra. Cały czas znikała i nie miałem możliwości porozmawiania z nią. Wyglądało, jakby się przede mną ukrywała, albo coś w tym kierunku.

Tak czy inaczej, odebrałem ją z centrum handlowego. Dziewczyna w ogóle się nie odzywała. Siedziała cały czas i pisała do kogoś. Czy to było irytujące? Nie, w ogóle!

Jak tylko zatrzymałem się pod domem, Gemma wyskoczyła z auta i pobiegła do domu. Co jest kurwa?!

Poszedłem za nią. W korytarzyku stały walizki. No to rodzinka od siedmiu boleści była już gotowa do wyjścia.

W salonie na kanapie siedział Louis, oglądał jakiś durnowaty program naukowy. Chciałem go trochę wkurzyć. Wziąłem pilota i zacząłem skakać po kanałach. Lou uderzył mnie w ramię, ale nie przejąłem się tym i dalej przełączałem. No i wtedy chłopak się na mnie rzucił, przez co wylądowaliśmy na podłodze. Leżałem pod nim i myślałem, że umrę z bólu. Lou trafił kolanem dokładnie w moje krocze.

– Ja pierdole... – Zrzuciłem go z siebie i zwinąłem się w kłębek, trzymając dłonie na swoim przyrodzeniu. – Umieram... – Nie miałem siły się podnieść. Chyba będę tu konać, i to w męczarniach. – Zabiję cię...

Chłopak stał nade mną. Przez moment wyglądał, jakby był z siebie zadowolony, aby po chwili pokazać skruchę. No milutko.

Powiem, że ledwo się spakowałem. Miałem wrażenie, że mój penis napuchł. Z dziesięć razy chyba sprawdzałem, czy nie mam nic uszkodzone.

W samochodzie musiałem siedzieć obok Louis'a. Nudziło mi się strasznie. Nawet rozmowa z Zayn'em i granie w jakąś durną grę na telefonie nie zmieniły tego stanu. Spojrzałem na chłopaka siedzącego tuż obok. Kopnąłem go w kostkę, a kiedy na mnie spojrzał, udawałem, że nie wiem o co chodzi.

Zacząłem się rozciągać i tak jakby niechcąco uderzyłem go dłonią w twarz. Louis zacisnął zęby, ale nie zareagował. Z głupim uśmieszkiem na twarzy roztrzepałem jego zawsze idealnie ułożone włosy. Teraz się wściekł i uderzył mnie w ramię. Nie będę oszukiwać... zabolało. Dlatego mu oddałem.

Oczy Louis'a zwężały się.

– Dajesz, kurduplu... – mruknąłem w jego stronę. Zabawnie się robiło, no i przynajmniej przestałem się nudzić. Choć denerwowanie niemowy nie było szczytem moich marzeń, ale lepiej brać to co ci dają.

– Harry, daj spokój Louis'owi. – Mama odwróciła się i wlepiła we mnie wzrok. Uśmiechnąłem się w jej stronę. Wciąż byłem na nią nieźle wkurwiony, dlatego ten uśmieszek był wymuszony.

– Nic mu nie robię...

Widziałem po oczach mamy, że w ogóle mi nie uwierzyła, ale to nic nowego, prawda?! Ostatnimi czasy nie wierzyła w żadne moje słowo. To nie było nic miłego. Może zdołałbym polubić jej nowego faceta, jakby zachowywała się jak normalna matka, a nie jak nienormalna baba. Wolała zamienić swoje dziecko na jakieś obce, nawet nie zauważając, jak bardzo to mnie raniło. Nie byłem może najcudowniejszym synem na świecie, bo byłem dupkiem, który stawiał ją w świetle matki źle wychowującej dziecko, ale, do cholery jasnej, byłem jej synem i powinna też od czasu do czasu ze mną porozmawiać i zainteresować się moją sytuacją. To wszystko nie wpływało na mnie za dobrze.

Ocknąłem się, gdy Louis wepchnął mi do ręki jakąś kartkę. Spojrzałem na niego, a później na papier. Co ten dupek ode mnie jeszcze chciał?!

'Twoje wyzwiska są tak cienkie, jak ta kartka papieru, Haroldzie.'

Heroldzie?! Poważnie?!

Powinienem otworzyć teraz drzwi i go przez nie wyrzucić. Nikt mnie tak nie wkurzało, jak używanie mojego pełnego imienia. Przekrzywiłem lekko głowę i zgniotem kartkę w dłoni. Spojrzałem na niego kątem oka. Uśmiech wypełzł mi na usta.

Pochyliłem się w jego stronę i wyszeptałem wprost do jego ucha.

– Mam na imię Harry. – Moje usta musnęły jego ucho. Podziałało to na mnie tak samo jak na niego. – Zapamiętaj to imię... – mój głos był niebezpiecznie zachrypnięty. To wszystko szło w nieodpowiednim kierunku – Będziesz je krzyczał każdej nocy... – Wyprostowałem się. Patrzyłem przed siebie. Mój oddech przyśpieszył. – W swojej małej główce, oczywiście. – dodałem głośniej. Mama posłała mi lekko zdezorientowany wzrok.

Spojrzałem na Louis'a i z zadowoleniem stwierdziłem, że chłopak cały się zaczerwienił. Patrzył na mnie teraz z lekkim przerażeniem. To było zabawne.

Resztę drogi spędziliśmy nawet na siebie nie patrząc. Louis siedział praktycznie wprasowany w swoje drzwi. Co było całkiem zabawne. Natomiast ja siedziałem modląc się, aby jak najszybciej znaleźć się na miejscu. To wszystko było niezdrowe dla mojego umysłu.

Jak tylko Austin zatrzymał auto, wyskoczyłem z niego. Nawet nikt nie ogarnie, jaki byłem szczęśliwy, że już nie musiałem siedzieć obok Lou. Powietrze między nami przesiąknięte było napięciem i niedopowiedzianymi słowami.

Wziąłem głęboki oddech, co prędzej nie było dla mnie możliwe, i spojrzałem na wysoki biały budynek. Nom... dziadkowie Louis'a nieźle się ustawili. Mieszkali na jakimś zadupiu, ale teren wokoło ich posiadłości był.... jednym słowem, ogromny... cholera, dużo go było.

– Austin kochanie! – Odwróciłem się, słysząc gdzieś za sobą kobiecy głos. Wysoka, starsza kobieta szła w naszą stronę, prawdopodobnie chwilę wcześniej była w ogrodzie. – Witaj, kochanie! – Przytuliła go mocno do siebie. Z bliska można było oszacować jej wiek. Musiała mieć coś koło siedemdziesięciu lat.

Stałem sztywno, kiedy kobieta podeszła do mnie i upewniła się, czy na pewno ma przyjemność z Harry. Chciałem uścisnąć jej dłoń, ale babcia Louis'a miała inny plan i mocno przytuliła mnie do siebie. Nie czułem się zbyt komfortowo z tym wszystkim. Moi dziadowie zachowywali się zawsze jakby połknęli kij i popili toną ołowiu.

Poczułem lekką zazdrość, kiedy zobaczyłem, jak babcia ściska Louis'a i zasypuje milionem pytań.

– Austin... – Zesztywniałem, kiedy usłyszałem twardy, znajomy męski głos. Miałem go okazję słyszeć wiele razy. Najczęściej, kiedy trafiałem na posterunek, zgarnięty za jakieś głupstwo, a Nick musiał mnie stamtąd wyciągać.

Czy coś się na mnie mści?! Nie no, nie mogę uwierzyć!

Stałem na uboczu, mając nadzieję, że wszyscy mnie oleją i nie będę musiał stanąć oko w oko z tym policjantem. Czy ten człowiek nie powinien być już czasem na emeryturze?!

– A to jest... Harry – Podskoczyłem, słysząc moje imię z ust matki. Miałem ochotę ją udusić.

– Styles... – syknął mężczyzna, jak tylko stanął naprzeciwko mnie. – Diabła bym się prędzej spodziewał niż ciebie... choć na jedno wychodzi.

– Inspektor Greyson, miło pana widzieć. – Uśmiechnąłem się lekko. Miałem przesrane. Matka pewnie teraz dowie się wszystkiego. Uziemi mnie do końca życia albo zakopie żywcem pod jakimś drzewkiem.

– Niestety nie mogę powiedzieć tego samego.

No i na tyle było miłego przywitania. Dobrze, że nikt na nas nie słyszał i nie musiałem się tłumaczyć. Byłem cały spięty. Kiedy wszyscy ruszyli do domu, ja zostałem, dukając, że poczekam na Gemmę. Ktoś miał ją przywieźć, bo dziewczyna jak zawsze miała pięć milionów innych rzeczy na głowie. Cała Gemma.

Gdy się pojawiła, z entuzjazmem pobiegła do domu przywitać się z dziadkami Louis'a. Nie podzielałem jej radości. Nie miałem pojęcia, jak wytrzymam tyle czasu z Greyson'em.

Poczułem się szczęśliwy, kiedy znalazłem się w przydzielonym mi pokoju, i miałem nadzieję, że nikt mnie z niego nie wyciągnie do końca pobytu.

Usiadłem na parapecie i wpatrywałem się w mały lasek, który ewidentnie cis w sobie ukrywał.

Continue Reading

You'll Also Like

22.2K 1.7K 20
Minęło sześć lat odkąd wojna pomiędzy Nocnymi Łowcami a Podziemnymi niemal wyniszczyła obie rasy. Nic już nie jest takie jak kiedyś. Zrujnowane mias...
4.1K 166 19
Przed przeczytaniem zachęcam obejrzeć serial Young Royals, aby zrozumieć niektóre wątki. Cała akcja toczy się moimi oczami po 1 sezonie :3 ❤️ Czy mił...
11.3K 591 14
gdzie Harry jest chory, a Louis uchyla się od odpowiedzialności utrzymania go przy życiu. Opowiadanie jest tłumaczeniem. Nie wyrażam zgody na kopiow...
15.8K 1K 39
!OSTRZEŻENIE! To ff było pisane w 2020 roku, wiele informacji już nie jest aktualnych i może wzbudzać zdezorientowanie. <3 <3 Harry od paru lat...