R 4 - zmądrzej wreszcie

5.7K 462 407
                                    

(od au.: dużo brzydkich słów... aaaa a Nick, mimo swojego chamstwa, może być miły :P)

Włożyłem na siebie czarną koszulkę i czarne spodenki. Zapowiadał się upalny dzień. Ledwo wstałem, a miałem wrażenie, że się rozpuszczam.

Jeszcze do tego musiałem wstać wcześniej, bo matka zabrała mi klucze od auta, gdyż:

a. zerwałem się ze szkoły;

b. uszkodziłem mienie szkoły;

c. uszkodziłem sobie;

d. byłem niemiły dla Louis'a.

Kara jak stąd do Waszyngtonu. Nie ma co. Ona zawsze wiedziała, jak mnie ukarać, ale Nick'owi też się oberwało, jak tylko oboje pojawiliśmy się w domu. Matka wrzeszczała na niego jak opętana, a szczególnie po tym, jak zobaczyła moje dłonie.

Nick słuchał wszystkiego z kamienną twarzą. Nawet mu powieka nie drgnęła. Był już na nią uodporniony, co wychodziło wszystkim na dobre.

Wychodząc, posłał mi spojrzenie typu: Zajebię cię, gówniarzu.

No i właśnie dlatego stałem teraz tuż przy aucie Austin'a i oglądałem zdjęcia na Instagramie. Nudziło mi się w cholerę. Pierwszy raz będę pół godziny szybciej w szkole... Co ja będę robił tam tyle czasu?!

Matka chciała się w ten sposób na mnie zemścić, o tak! Z żadnym Zayn'em nie pojedziesz. Zachowuje się, jakby Zu miał jakąś chorobę zakaźną. Pojedziesz z Austin'em i nawet ze mną nie dyskutuj. No oczywiście, kto by śmiał?! Po szkole widzę cię czekającego, aż cię odbierzemy. Tak, matko. Będę tam czekał, aż zamarznę.

Kiedy drzwi domu otworzyły się i zobaczyłem wychodzących Louis'a i Austin'a, miałem ochotę zaśpiewać na cześć tego, że wreszcie opuścili jamę.

– Harry, czy nie mogłeś zjeść z nami śniadania jak cywilizowany człowiek? – Moja prawa brew pofrunęła ku górze, kiedy usłyszałem jego słowa.

– Piiiiii... wiadomość z ostatnich chwili, nie jestem cywilizowany. – Posłałem mu szeroki uśmiech i jak tylko dotarł do mnie charakterystyczny dźwięk otwierania auta, wsiadłem do środka. Rozsiadłem się na przednim siedzeniu audi. Nie lubię tych aut, albo po prostu nie lubię Austin'a.

– Rozgość się... proszę – powiedział mężczyzna obojętnie. Louis zajął kanapę z tyłu i wreszcie ruszyliśmy w stronę szkoły.

Całą drogę panowała cisza... Tak jakby, bo z nudów co chwilę zmieniałem stacje w radiu. Chciałem trochę podenerwować chłoptasia mamusi, ale się nie udało. Nawet go nie wzruszyła religijna stacja i jakaś wyjąca baba.

Uradowałem się, gdy wreszcie zatrzymaliśmy się pod szkoła i zobaczyłem, że przyjaciele postanowili mnie wesprzeć i przyjechali szybciej.

Nawet nie zauważyłem, że zostałem sam z Austin'em w aucie. Louis jakby wyparował.

– Harry... – spojrzałem na niego pytająco – jeśli coś stanie się mojemu synowi i okaże się, że to twoja wina... nie ręczę za siebie. – Spojrzał na mnie gniewnie. – Zawsze zaprzecza, że to ty. Wiedz, że nie odpuszczę – wysyczał, a ja miałem ochotę się roześmiać.

– Grozisz mi?

– Obiecuję, a teraz idź. – Machnął ręką w stronę szkoły.

Wkurwiłem się. Znowu. Miałem ochotę wyrwać mu głowę i nakarmić nią głodne koty na śmietniku.

Dlaczego wszyscy musieli mnie ostatnio wkurzać i o obwiniać o każdą pojedynczą rzecz. Nie zrobiłem przecież jeszcze nic temu idiocie, ale mi się zbiera. Możliwe, że teraz nie będę miał żadnych oporów, aby rozkwasić piękną twarzyczkę Louis'a.

silent love • larry stylinson☑Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz