R 6 - kiedyś każdy dostanie, to na co zasłużył

5.4K 420 212
                                    

(od au.: standardowo... rozdział może zawierać brzydkie słowa i brzydkie sceny...)


Sobotnie śniadanie jedliśmy w ciszy. Louis siedział tak sztywno, jakby połknął kij od miotły, no ale kto go tam wie.

Kiedy mama zajęła się rozmową z Austin'em, ja dyskretnie podciągnąłem widelcem rękaw bluzy Louis'a. Tatuaż na nadgarstku wyglądał jak opaska z figurami kart do gry. Tak, to było naprawdę kreatywne.

Louis szybko zabrał rękę i schował ją pod stół. Niezbyt mi się to podobało, ponieważ chciałem obejrzeć każdy z jego tatuaży. Ciekawiło mnie też, dlaczego je ukrywał. Każda laska w naszej szkole poleciałaby na niego, przecież one to lubią. Mógłby być w szkole kimś.

Pokręciłem lekko głową, Louis zmrużył oczy. Po wczorajszym nakryciu go w szkole muzycznej, po prostu wyszedłem z tej rudery i wróciłem do domu. Mogłem bez żadnego ale iść na imprezę do Niall'a, ale jakoś było mi dziwnie. Najpierw tatuaże, a później gra na pianinie. Ciekawiło mnie, co ten chłopak jeszcze ukrywał.

- Idę do Nick'a. - Wstałem od stołu. Musiałem wszystko przemyśleć, a dom Nick'a był odpowiednim miejscem, aby zapomnieć o wszystkim i o wszystkich.

- Mógłbyś dać mu wreszcie święty spokój. - Mama także się podniosła i posłała mi ostrzegawcze spojrzenie. - Zajmujesz mu tylko czas...

- Idę do Nick'a - powtórzyłem i odszedłem. Nie potrzebowałem Nick'a jako niańki. Przecież mógł robić co chciał. Wystarczy, że mogłem zamknąć się w jednym z jego pokoi gościnnych. Niczego innego nie potrzebowałem. Tak naprawdę Nick był jedyną osobą, która potrafiła mnie wysłuchać i jakoś pomóc.

- Harry... Posłuchaj mnie, dziecko... - Mama złapała mnie za nadgarstek. To nie musiał być silny uścisk, aby stanął. Może i byłem na nią wściekły, ale nigdy nie zrobiłbym krzywdy własnej matce.

- Ja mam cię posłuchać? - zapytałem zły. Miałem ochotę uderzyć się parę razy w głowę. Zawsze musiałem słuchać kogoś... A kiedy ktoś wreszcie wysłucha mnie? - A kiedy ktoś posłucha mnie? - Strząsnąłem rękę mamy ze swojej. - Wiecznie mnie o coś obwiniasz... nawet nie dasz mi się wytłumaczyć! Zawsze jestem winny temu, co się dzieje Louis'owi. - Nie, cholera, nie. Nie wymówiłem jego imienia. - Dobra przyznaję się, pobiłem go... ale to było siedem miesięcy temu.... siedem... rozumiesz? Siedem. Od tamtej pory nawet go nie tknąłem. No ale tak, przepraszam cię - zwróciłem się do Louis'a - za to, że spuściłem ci głowę w kiblu, a teraz... wychodzę. Wrócę jutro. - Odwróciłem się i wybiegłem z domu, po drodze zgarniając swoje buty.

Szedłem na boso w stronę domu Nick'a, nie interesowało mnie to, że ludzie się na mnie gapili, a mój telefon cały czas brzęczał. Byłem przekonany, że to matka. Nie miałem z nią najmniejszej ochoty rozmawiać. Od kiedy w naszym domu pojawił się Lou, kobieta zbzikowała. Rozumiem, że często pracowała z takimi osobami, ale do jasnej cholery, byłem jej synem i chyba to ja powinienem być dla niej na pierwszym miejscu.

Dobra, zasłużyłem sobie na takie traktowanie, no ale...

Wyciągnąłem wreszcie telefon z kieszeni. Miałem dwadzieścia nieodebranych połączeń od Niall'a. Okej... co jest?!

Oddzwoniłem do niego.

-Herri... - Prawie nie zrozumiałem, co do mnie mówił - nie powe ys zis do kuby... - Przetwarzałem powoli to, o czym do mnie seplenił, ale nic nie zrozumiałem.

- Ni, brałeś coś?

- Pise onowios - mruknął i rozłączył się. Wpatrywałem się dość długą chwilę w wyświetlacz. Nie skumałem tego w ogóle.

silent love • larry stylinson☑Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz