silent love • larry stylinson☑

By yasma1616

118K 8.5K 4.9K

Harry jest królem szkoły. Nie szanuje nikogo i nic. Myśli, że wszystko mu się należy, dlatego często znęca si... More

prolog
R 1 - to nie moja wina
R 2 - bo nawet ja mam dobre serce
R 4 - zmądrzej wreszcie
R 5 - serce często zaprzecza rozumowi
R 6 - kiedyś każdy dostanie, to na co zasłużył
R 7 - każdy ma jakąś swoją historię
R 8 - bo w życiu różnie bywa
R 9 - za daleko??
R 10 - kiedy niebo wali Ci się na głowę...
R 11 - zgadnij kto...
zła informacja...
R 12 - ONA przychodzi znikąd
R 13 - słyszysz?
R 14 - nie jedno imię ma...
R 15 - kocham?
R 16 - kłamstwo ma krótkie nogi...
R 17 - nowy początek
Epilog
PODZIĘKOWANIA
yet the reward is death
shot walentynkowy

R 3 - martwe morze

5.3K 474 230
By yasma1616

(od au.: może się tu pojawić dużo brzydkich słów moje kochane pszczółeczki)


Rano obudził mnie krzyk matki. Miałem ochotę zasłonić się toną poduszek, aby tego nie słuchać. No ale kiedy usłyszałem swoje imię miedzy wykrzykiwanymi przez nią słowami, próbowałem się wsłuchać.

– Harry... zejdź, do jasnej cholery, natychmiast na dół! Ile mam cię wołać?!

To nie wróżyło nic dobrego z faktu, że zegar wskazywał dopiero szóstą rano. Kto normalny wstaje o tej godzinie?!

Jednak wygrzebałem się z łóżka i zszedłem do kuchni, gdzie zastałem mamę wiszącą nad Louis'em. Chłopak próbował wyrwać się ze szponów mojej matki.

Kiedy wreszcie matka na mnie spojrzała, pożałowałem, że żyję. Jej mina mówiła, że powinienem zacząć kopać sobie grób. Wiedziałem, że tak będzie.

– Co zrobiłeś, Louis'owi?! – Miałem ochotę walić głową o ścianę.

Dlaczego wszystko, co działo się temu idiocie, musiało być moją winą?!

To, że byłem jaki byłem nie oznaczało, że całe zło tego świata to moja zasługa.

– Nic... – Moje dłonie automatycznie zacisnęły się w pieści. Posłałem mamie wrogie spojrzenie. Miałem ochotę ich wszystkich pozabijać.

– Zobacz jak on wygląda...

– A w dupie mam jak wygląda. – Cofnąłem się do tyłu. – Nie wszystko, co dzieje się tej gnidzie... jest moją winą!

Opuściłem kuchnię i praktycznie wbiegłem po schodach. Trzasnąłem drzwiami swojej sypialni z taką siłą, że trochę ściany przy nich dopadło. Miałem to jednak w dupie.

Na wszelki wypadek zamknąłem się na klucz. Rzuciłem się na łóżko, nakładając na głowę poduszkę.

Od momentu, gdy rodzice się rozwiedli, byłem totalnym dupkiem. Ignorowałem przyjaciół, rodzinę i wszystko, co mnie otaczało.

Miałem w dupie to, że nie zaparzę kawy zimną wodą, ani że moje zachowanie nie wychodzi mi na dobre.

Nie interesowało mnie to, że znęcanie się nad słabszymi nie czyni mnie lepszym od nich.

To wszystko czyniło mnie jedynie gorszym... Bardzo dobrze to wiedziałem, ale to stanowiło część mnie.

Nie zszedłem na śniadanie, nie mając ochoty patrzeć na ich mordy.

Do szkoły wybrałem się tuż przed ósmą. Zatrzasnąłem za sobą drzwi wyjściowe, tak żeby matka słyszała, że wychodzę.

Wsiadłem do auta i odjechałem z piskiem opon. Dzień zaczął się bardzo fatalnie i coś czuję, że będzie jeszcze gorzej.

Wszedłem do szkoły, maszerując z zacięta miną przez korytarz. Wszyscy automatycznie schodzili mi z drogi, bojąc się, aby czasem mi nie podpaść. Mieli rację... Dziś lepiej trzymać się ode mnie z daleka. Mógłbym kogoś przez przypadek zabić.

No i wtedy namierzyłem cel... Osobę, która była winna wszystkiemu, co ostatnio mi się przytrafiało.

Louis Tomlinson stał przy szafkach i czytał książkę.

Nogi same mnie do niego zaprowadziły. Z całych sił pchnąłem go, w wyniku czego uderzył o metalowe szafki i upadł na podłogę. Czułem, jak kipi ze mnie złość. Gotowałem się od środka. To, co miałem ochotę zrobić temu pieprzowemu chłopakowi, nie miało nic wspólnego z tym, co robiłem dotychczas. Miałem ochotę kopać go tak długo, aż straci przytomność. Przemawiała przeze mnie chęć mordu.

Wokoło nas nagle zebrała się dość duża grupka widzów. Wyłapałem, że gdzieś za mną stoi Niall i Zayn.

Już się zamachnąłem, aby go poczęstować moim butem, kiedy zobaczyłem jak na mnie patrzy. Jego oczy można było porównać do oczu przestraszonego kotka. Nagle zacisnął je mocno, jakby oczekiwał na kopniaka ode mnie.

Wkurzyłem się jeszcze bardziej, ale nie na niego, tylko na siebie... bo byłem słaby.

Zamiast kopnąć Louis'a, przyłożyłem z całej siły pięścią w drzwiczki szafki. Pewnie będę musiał zapłacić za szkody, mama mnie za to powiesi.

Nie zważając na nikogo, wybiegłem ze szkoły. Musiałem gdzieś wyładować moją złość, a znałem tylko jedno takie miejsce.

Wskoczyłem do auta, odpaliłem fajkę. Nie paliłem dużo... góra dwie fajki dziennie. No chyba że byłem wkurzony, wtedy szło ich więcej... a teraz byłem wkurwiony.

Dom Nick'a Grimshaw'a mieścił się na obrzeżach miasta. Jazda tam zajęła mi dziesięć minut, co w normalnych warunkach zajmuje ponad dwadzieścia.

Zaparkowałem tuż przed bramą. Nie miałem ochoty stać pod nią i modlić się o to, aby ktoś mi otworzył. Przeskoczyłem przez ogrodzenie i ruszyłem podjazdem w stronę wejścia do domu. Nie minęła nawet sekunda, kiedy na mojej drodze stanęły trzy wielkie pitbule. Nim zdążyłem cokolwiek zrobić, rzuciły się na mnie i wylądowałem na plecach.

– Czym on was karmi, cielaki. – Próbowałem odepchnąć od swojej twarzy pysk psa, który ewidentnie nie miał najmniejszego zamiaru przestać lizać mojej twarzy. – Dobra, chłopcy... siad! – Na szczęście psy był wytresowane i jak na zawołanie usiadły. Teraz wpatrywały się we mnie jak w obrazek.

Kiedy udało mi się wreszcie wstać, ruszyłem z powrotem ku wejściu. Psy podążały tuż obok mnie. Jeden z nich wymuszał na mnie głaskanie. Znałem te psiny od szczeniaka i to było moje szczęście. Inaczej pewnie pożarłyby mnie bez zająknięcia.

Nie bawiąc się w dzwonienie, wszedłem do domu. Z kuchni wziąłem sobie piwo i zszedłem na dół, gdzie znajdował się basen i siłownia.

W jakuzzi siedział Nick z jakimś chłopakiem. Chyba nie muszę mówić, co robili. Nie przejmując się nimi, choć przeszedłem tuż przy głowie Nick'a, wszedłem do siłowni. Odstawiłem piwo na stolik i nie bawiąc się w nakładanie rękawic, zacząłem naparzać w worek. Wiedziałem, że będę miał później problemy z rozprostowaniem palców, a moje kostki będą wyglądać, jakbym nimi tarł o beton. Nie obchodziło mnie to jednak. Byłem zły... na siebie, na matkę, na Louis'a.

Na tego ostatniego byłem wręcz wkurwiony. Od jakiegoś czasu wywoływał we mnie dziwne odruchy. Normalnie skopałbym go do nieprzytomności, a wystarczyło, by na mnie spojrzał, abym nie mógł mu zrobić najmniejszej krzywdy. Tak było praktycznie od samego początku, dlatego pozwalałem Niall'owi i Zayn'owi czynić honory. Zazwyczaj tylko sprzedałem mu jednego kopniaka i szedłem wyżyć się na kimś innym.

Nosiło mnie jak nie wiem co.

Nigdy nie byłem dobrym człowiekiem i nie mam zamiaru nim być. Nikomu nie pozwolę się zmienić.

Nagle ktoś złapał mnie za nadgarstek.

– Ej, maleńki... – Słowa Nick'a niemiłosiernie mnie rozdrażniły. – Zwolnij, bo zrobisz sobie krzywdę, a twoja matką zajebie mnie żywcem.

Puścił moją rękę i odsunął się ode mnie, aby dać mi chwilę na ochłonięcie. Dobrze mnie znał i wiedział kiedy interweniować, a kiedy sobie odpuścić. Nick był przyjacielem mojego ojca odkąd pamiętam.

A kiedy moi rodzice postanowili się rozwieść, a ojciec wyprowadził się do Kalifornii, Nick został moim przyjacielem. Pomagał mi i próbował przytemperować, ale to akurat mu się nie udawało. Jednak zawsze umiał przemówić mi do rozsądku.

–, Chodź, opatrzymy ci ten bajzel, który zrobiłeś sobie na rękach...

Próbowałem rozprostować palce, ale równało to się z silnym bólem. Przesadziłem.

– Mam nadzieję, że nic sobie nie uszkodziłeś.

W kuchni dostałem woreczek z lodem i prawie zajęczałem z przyjemności, gdy chłód spotkał się z moimi rozgrzanymi kostkami.

– Co tym razem, Hazz?

Spojrzałem na przyjaciela i oparłem głowę o blat wyspy kuchennej. Miałem ochotę wyć. Od kiedy matka znalazła sobie nowego fagasa... Przychodziłem do Nick'a z tym samym problemem i on o tym dobrze wiedział.

– Znowu mi się oberwało za to, że ktoś pobił... Louis'a – powiedziałem, starając się brzmieć obojętnie, kiedy w moim ciele ponownie zaczęła kumulować się złość.

– Ktoś... czyli Niall i Zayn? – Zmrużyłem oczy, wpatrując się w niego. – To jakbyś ty to zrobił. – Zacisnąłem zęby, aby czegoś nie palnąć. Nie chciałem go obrazić, bo tylko z nim mogłem o tym wszystkim porozmawiać. – Wiesz... mimo tego, że jestem przyjacielem twojego ojca, często żałuję, że odziedziczyłeś po nim charakter... Bo jesteś takim samym dupkiem jak on. – Moje usta otworzyły się, aby temu zaprzeczyć, ale nie mogłem nic powiedzieć, bo miał rację. Byłem dupkiem i to najgorszym jakiego matka ziemia stworzyła. – Powinieneś wreszcie otworzyć oczy, bo jak na razie jesteś ślepy jak szczeniak tuż po narodzinach... – Nick ściągnął z moich dłoni lód i polał je jakąś cieczą, która wydobyła ze mnie krzyk. Bolało jak cholera. Chciałem wyrwać dłoń z jego uścisku, ale nie dałem rady – Boli? To pomyśl jak codziennie musi boleć, Lou. – Wzdrygnąłem się, gdy ponowie wylał coś na moje rany. – Znęcacie się nad nim... nie wiadomo dlaczego. Może powinieneś dać mu szansę, bo nie jest złym chłopakiem. To, że nie mówi, nie skreśla go z życia. – Patrzyłem jak moje zadrapane kostki prawej dłoni znikały pod opatrunkiem. – Pomyślałeś choć przez chwilę, co ten chłopak przeżywa? Czy choć przez chwilę użyłeś swojej tępej głowy i zastanowiłeś się, jaka historia może kryć się za jego niepełnosprawnością? Pomyślałeś choć przez minutę, jak mu jest ciężko? – Nick skończył opatrywać moją lewą dłoń i odsunął się. Spojrzał na mnie gniewnie.

– Skąd ci się to wzięło? – Próbowałem zabrzmieć obojętnie, ale dobrze wiedziałem, że mi nie wyszło.

– Bo ja, w porównaniu do ciebie, spróbowałem czegokolwiek się dowiedzieć, dzieciaku. – Gapiłem się na niego otępiały. Nie miałem zielonego pojęcia, co powiedzieć. Pierwszy raz od wielu lat ktoś powiedział coś, co odebrało mi mowę i to dosłownie. – Odwieźć cię do domu?

Kiwnąłem głową. Czułem się dziwnie.

Tak jakby moje martwe ciało dźgnął lekki impuls elektryczny, próbując przywrócić je do życia.

Continue Reading

You'll Also Like

70.9K 3.5K 30
˚₊· ͟͟͞͞➳❥ instagram, na którym swoje zdjęcia publikują bohaterowie harry'ego pottera lub gdy nagle wszystkie postacie okazują się byc homo.
258 105 19
Ten mroczny świat nie był dla nikogo łaskawy, a na pewno nie dla Faith i jej rodzeństwa, stracili swoich rodziców, a teraz ponoszą za to konsekwencje...
17K 1.4K 21
Wieloletni związek Harry'ego rozpada się wraz z chwilą, gdy Ian ginie w wypadku samochodowym, pozostawiając mu tylko krótką wiadomość „musimy porozma...
14.4K 880 38
Faktem było to, że Synowie Garmadona stanowili prawdziwe niebezpieczeństwo dla Ninjago i jego mieszkańców. Choć Ninja robili wszystko, żeby powstrzym...