Brothers, or maybe not? - Las...

By tokkibyunee

52.6K 2.7K 973

Prolog Ashton jest osiemnastoletnim chłopakiem o blond włosach i piwnych oczach. Wiedzie monotonne życie. Cod... More

Rozdział 1
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Epilog
Dodatek
Reklama

Rozdział 2

2.4K 133 60
By tokkibyunee

W pokoju zobaczyłem tatę, który zawiązywał krawat.

-Anne!-krzyknął, mocując się z krawatem, na co parsknąłem śmiechem i usiadłem na kanapie.

-Co?!-odkrzyknęła prawdopodobnie z sypialni rodziców.

-Mam problem!

-Już idę!-po chwili pojawiła się w pomieszczeniu.

-Czego znowu nie potrafisz zrobić?-zapytała, na co jej mąż pokazał krawat. Przewróciła oczami i zawiązała go na szyi taty.

-O której wychodzicie?-zapytałem.

-O ósmej-oznajmiła kobieta i z powrotem zniknęła w korytarzu prowadzącym do ich sypialni i drugiej łazienki. Jako, że miałem jeszcze pół godziny do dziewiętnastej trzydzieści wróciłem na górę, gdzie zacząłem odwiedzać różne portale społecznościowe na komórce. Nawet nie wiem kiedy, ten czas minął, bo byłem zbyt zainteresowany grą, którą ściągnąłem niedawno na telefon. Ocknąłem się dopiero, gdy usłyszałem głos Luke'a:

-Młody, zbieraj się! Za chwilę jedziemy!-nienawidzę, gdy mówi na mnie młody. Jest między nami tylko rok różnicy, a ten nazywa mnie młody. Wyciągnąłem jakąś małą torbę podróżną, do której spakowałem moją "piżamę" składającą się z bluzki i bokserek oraz ubrania na jutrzejszy dzień, gdyż miałem spać u Caluma. Założyłem ją na ramię i zszedłem na dół, gdzie Luke stał podobnie jak tata przed lusterkiem i poprawiał włosy.

-Idealne są, przestań je poprawiać-oznajmiłem, czym zawiadomiłem swoim przybyciem blondyna, który jak tylko mnie usłyszał obrócił się w moją stronę, obserwując mój strój.

-Może być. Przynajmniej nie ubrałeś się w garnitur-powiedział, ignorując moją wcześniejszą wypowiedź.

-Dzięki. Idziemy już?-zapytałem i założyłem na siebie kurtkę.

-Poczekaj w samochodzie-rzucił mi kluczyki swojego BMW i poszedł na górę. Wyszedłem z domu, zauważając auto brata na naszym wjeździe, do którego później wsiadłem. Po kilku minutach blondyn się zjawił i wjechaliśmy na drogę. Kilku minutowa podróż minęła nam na słuchaniu muzyki lecącej z radia. Gdy byliśmy na miejscu wysiedliśmy z pojazdu i udaliśmy się do środka dużego domu, z którego dało się słyszeć głośną muzykę. Podążałem za Luke'iem, który jak się okazało poszedł do kuchni, gdzie na wyspie kuchennej stało pełno rodzajów alkoholu. Od czystej wódki po kolorowe. Nie brakowało również piwa. Mój brat wziął jedną puszkę, otwierając ją i pijąc.

-Pijesz coś?-zapytał, gdy stałem obok niego w kompletnej ciszy i przypatrywałem się mu.

-Nie mam ochoty na alkohol-oznajmiłem, rozglądając się po pomieszczeniu.

-To twoja pierwsza impreza i nie masz zamiar pić? W takim razie po co tu przyszedłeś?

-Zapomniałeś, że matka mi kazała, a ty zamiast odmówić, to się zgodziłeś?

-Więc uważasz, że to moja wina, że tutaj jesteś i się nudzisz?

-Zamknij się i daj mi coś mocnego-odpowiedziałem, wiedząc, że na trzeźwo z nim nie wytrzymam. Uśmiechnął się zwycięsko i podał mi czerwony kubek z jakimś czerwonym napojem.

-Co to jest?-zapytałem ciekawy.

-Wódka z sokiem.

-Jeden chuj, byle coś mocnego-powiedziałem i upiłem łyka napoju mało się nie krztusząc, bo drink dawał naprawdę kopa.

-Jesteś dziesięć minut na imprezie i zdążyłeś przekląć oraz napić się najbardziej mocnego drinka w tym domu, wow. Nie poznaję cię-oznajmił.

-Z tobą na trzeźwo nie da się przebywać-wyjaśniłem, na co Luke przewrócił oczami.

-Irwin, w końcu jesteś!-zawołał jakiś głos, więc odwróciliśmy się równocześnie z bratem, zauważając Caluma, który szedł razem z Michaelem w naszą stronę. Było widać, że byli już pijani.

-Hood, Clifford, siema-odezwał się mój brat, przybijając z każdym piątkę.

-Co on tu robi?-zapytał brunet, wskazując na mnie.

-Matka kazała mi wziąć go ze sobą-oznajmił.

-Spoko, im więcej gości, tym większa zabawa-powiedział.

-Lukey!-usłyszeliśmy pisk jakieś dziewczyny, która po chwili wisiała blondynowi na karku, całując go namiętnie. Gdy się od siebie odkleili blondynka mnie zauważyła, skanując moją sylwetkę od góry do dołu. Zarumieniłem się i spuściłem głowę.

-A co to za przystojniak?-zapytała, dalej mi się przyglądając, niech przestanie.

-Cher, to Ash, mój młodszy brat-powiedział Luke.

-O ile młodszy?-całej tej sytuacji przyglądali się Cal z Mike'iem, śmiejąc się pod nosem, co jeszcze bardziej mnie krępowało.

-Rok, ale wara od niego-zagroził.

-A czemu?

-Bo matka mnie zabije, jeśli jemu się coś stanie.

-Spokojnie nie dotknę go. W końcu mam ciebie, misiaczku-cmoknęła go w policzek. Zaśmiałem się cicho, znowu biorąc łyka mojego alkoholu. Ponownie się skrzywiłem, ale teraz było zdecydowanie lepiej.

-Niby miało mu nic nie być, a pije takie mocne alkohole-odezwał się czerwonowłosy.

-Niech się wyszaleje chłopak, ja na mojej pierwszej imprezie nawet ćpałem-powiedział blondyn.

-Bo tyś wpadł w złe towarzystwo-przypomniał mu Calum.

-A ja to jestem dobre towarzystwo?-zapytał z sarkazmem Luke.

-Na pewno lepsze niż Black i Walker-stwierdził Mike.

-Racja, oni to diabły wcielone-dodała Cher.

-Więc dlaczego byłaś z Blackiem?-zapytał Luke.

-Wypraszam sobie. Nie byłam, tylko się z nim pieprzyłam, tak jak z tobą kochanie-uśmiechnęła się słodko.

-No tak-mruknął i wziął łyka piwa. Nie miałem zamiaru dalej słuchać ich rozmowy, więc biorąc jeszcze jeden kubek udałem się w kierunku jednej z kanap, na której usiadłem, wpatrując się w tańczących ludzi na parkiecie oraz popijając napój. Nie czułem już drapania w gardle, gdy go piłem. Spojrzałem tam, gdzie stał mój brat z jego "paczką". Nawet nie zauważyli, że mnie z nimi nie ma. Nagle obok mnie usiadła szczupła, ubrana skąpo jak każda dziewczyna tutaj ruda nastolatka .

-Co tu robisz tak sam?-zapytała, więc spojrzałem na nią, była ładna.

-Piję-odpowiedziałem bez żadnych emocji. Nie miałem ochoty tutaj być.

-Vanessa jestem-rzuciła.

-Ashton.

-Który to już kubek?-zapytała, wskazując na daną rzecz.

-Drugi.

-Widzę, że jesteś nie w humorze.

-Zgadłaś.

-Dziewczyna cię rzuciła?

-Nie, po prostu jestem zmuszony by tu siedzieć i się nudzić.

-Dlaczego?

-Matka mi kazała iść z bratem na tą imprezę.

-Masz brata?

-Tak, który ma mnie w dupie, a miał mnie pilnować.

-Ciebie ma kto pilnować, odkąd urodziła się moja siostra rodzice mają mnie w dupie.

-Współczuję.

-Och przestań, ale wiesz co poprawi humor mnie i tobie?

-Mówisz to z taką ekscytacją, że chyba nie chce wiedzieć.

-Jaki z ciebie sztywniak. Chodź zatańczyć-pociągnęła mnie za sobą na parkiet, przy okazji wylewając mój napój. Zaczęliśmy tańczyć, co oczywiście koszmarnie mi wychodziło, ale świetnie się bawiłem w towarzystwie Vanessy. Później poszliśmy do lady z alkoholem, gdzie wzięliśmy po jednym piwie. Zdecydowanie jutro będę rzygać. Z tego, że byłem już trochę pijany znowu ruszyliśmy na parkiet i to tym razem z mojej winy.

-Ashton! O tu jesteś-zawołał mnie Luke, podchodząc do nas.

-Znasz Irwina?-zapytała dziewczyna.

-Tak, to mój brat-powiedziałem niechętnie.

-Cześć Van-przywitał się.

-Chodźcie na górę, będziemy grać w grę-powiedział, ciągnąc nas w kierunku schodów. Po chwili weszliśmy do jakiegoś pokoju.

-Znalazłeś ich? Okej, możemy zaczynać grę-oznajmił Calum. Wszyscy siedzieli w kółku, w którym po środku leżała butelka. Będziemy grać w butelkę? Czemu oni mi to robią? Usiadłem obok Luke'a i Van. W kręgu siedziało dużo osób, których nie znałem.

-W co gramy?-zapytała moja nowa znajoma. Ona naprawdę nie widzi tej butelki na środku?

-Siedem minut w niebie-odpowiedział Mike. Co? Co to jest za gra?

-Wszyscy wiedzą jak się w to gra?-zapytał Cal, nikt się nie odzywał, więc żeby nie wyjść na jakiegoś kujona nie mówiłem nic.

-Ash?-zapytał Luke.

-Co?

-Wiesz?

-Umm... Nie-powiedziałem cicho.

-Więc tak. Jedna osoba kręci butelką, a na kogo wypadnie z tą osobą jest zamknięta na 7 minut w szafie. W tym czasie muszą się pocałować, ale żeby było zabawnie te dwie osoby najpierw muszą wypić kieliszek wódki, tak na odwagę-wytłumaczył blondyn. Teraz jestem pewny, że jutro będę rzygać.

-Kręcę pierwszy-odezwał się Calum. Wylosował jakąś brunetkę. Później był Michael, jakaś szatynka, brunetka, ruda,Cher, Luke i w końcu dotarło do mnie. Zakręciłem butelką. Wypadło na miłą blondynkę. Wziąłem spory łyk z kubka i wszedłem do szafy, czekając na blondynkę. Usiedliśmy na podłodze mebla i czekaliśmy.

-Macie siedem minut-oznajmił Cal, przed zamknięciem drzwi.

-Tak w ogóle to Olivia jestem, ale mów mi Liv-powiedziała.

-Ashton-przedstawiłem się i nie wiedziałem co robić dalej.

-Ale ty jesteś nieśmiały-zachichotała, przybliżając się do mnie.

-Sorry, ale gram w to pierwszy raz i nie wiem jak się zachować.

-Najlepiej od razu przejść do rzeczy-wyszeptała blisko moich ust, które potem pocałowała. Posadziłem ją sobie na kolana, by było nam wygodnie. Zaczęliśmy się całować od razu namiętnie dopóki nie zabrakło nam powietrza. Odkleiliśmy się od siebie, patrząc w oczy.

-Nie całujesz najgorzej dzieciaku-poczochrała mnie po włosach. Zaśmiałem się, cmokając jeszcze raz jej usta.

-Wyobraź sobie, że niektórzy zrobili trochę więcej niż my w tej szafie-oznajmiła.

-To było niesmaczne-wtedy drzwi się otworzyły.

-No braciszku, nie spodziewałem się tego po tobie-zaśmiał się Luke, na co Liv ze mnie zeszła, więc ja zarumieniony również wstałem.

-Mówisz jakbyś pierwszy raz widział mnie z dziewczyną-no dobra miałem tylko jedną dziewczynę, z którą po 3 miesiącach zerwałem, ale zastał mnie chyba z dwa, trzy razy w takiej pozycji.

-Nieważne, grajmy dalej-zmieniła temat Liv, za co byłem jej wdzięczny. Później całowałem się jeszcze z szatynką, która nazywała się Ariana, z Camilą (ciemnowłosą), Sarah'ą (czarnowłosą, najlepszą przyjaciółką Cher), więc wszyscy byli już nieźle pijani. Całowali się nawet Cal z Mikem, którzy teraz smacznie śpią, leżąc na sobie. Powiedzmy, oni byli najbardziej pijani. Następne odpadły Cher z Sarah'ą. Więc została nas tylko siódemka. Kręciłem kolejny raz tego wieczoru. Wypadło na Luke'a. Zszokowany spojrzałem na niego, a on uśmiechnął się tym swoim uśmiechem na podryw.

-Skoro jesteście rodzeństwem, to macie do wyboru. Całujecie się na naszych oczach, albo idziecie do szafy-powiedział Jake, na co wszyscy "żywi" zaczęli skandować słowo szafa. Wzruszyłem ramionami, gdyż alkohol szumiał mi w głowie i nie wiedziałem co robię.

-Idziemy do szafy-powiedziałem, ciągnąc blondyna za sobą. Usiadłem po jednej stronie, a Luke po drugiej.

-Wiecie ile macie czasu. Powodzenia-oznajmił Matt, zamykając drzwi. Nie wierzę, że się na to godzę. Ale jak to mówią "żyj chwilą". Skrępowany siedziałem na swoim miejscu, nie ruszając się. O kurde, będę się całować z własnym bratem.

-Nie stresuj się tak.Tak naprawdę nie będziemy się całować-odezwał się szeptem chłopak, więc spojrzałem na niego zdziwiony.

-Jak to?-zapytałem.

-Normalnie. Zrobimy, by wyglądało jakbyśmy się całowali. Aż tak pijany nie jestem, by całować się z własnym bratem-powiedział i pociągnął mnie na swoje kolana prostując nogi. Zaczął przeczesywać moje włosy ręką. Cały czas patrzyliśmy sobie w oczy.

-Co ty robisz?-zapytałem.

-Musi, to wyglądać wiarygodnie-przerwał swoją czynność. W tamtej chwili nie myślałem racjonalnie i sam nie wiedząc czemu przybliżyłem się do niego, złączając nasze wargi. O dziwo Luke się nie odsunął, tylko oddał pocałunek. Poczułem jego metalowy kolczyk, który przyjemnie chłodził moje wargi. Objąłem rękami jego szyję, a on swoje położył na mojej talii. Chyba jesteśmy narąbani w trzy dupy. Całowaliśmy się z coraz większą namiętnością, nie mając zamiaru przestawać. Pociągałem palcami końcówki włosów blondyna, na co on mruczał w moje usta. Nagle jego dłonie powędrowały na mój tyłek, który ścisnął, powodując mój cichy jęk. Luke wykorzystując to wsunął swój język do moich ust. Nasze pocałunki były podniecające i namiętne. Oderwaliśmy się od siebie dysząc, gdy usłyszeliśmy trzask drzwi i głośny głos jakiegoś faceta:

-Policja, jest tu kto?!-o ja pierdole. Blondyn pokazał, że mam być cicho, kładąc palec na swoje pulchne od pocałunków usta. Po chyba przeszukaniu pokoju wyszli, na co ja zacząłem chichotać.

-Z czego się śmiejesz?-zapytał.

-Z niczego-odparłem, jeszcze raz cmokając jego usta.

-Ashton, nie pij więcej-powiedział Luke, śmiejąc się ze mnie.

-Masz pomysł, jak stąd wyjść?-zapytałem, odsuwając się od niego.

-Nie, bo znając ludzi, to o nas zapomnieli i wszyscy uciekli.

-A Calum?

-Czekaj, zadzwonię do niego.

-Masz przy sobie telefon i nie miałeś planu jak stąd wyjść?

-Zamknij się-powiedział i wybrał numer Hooda. Usłyszeliśmy odgłos jakieś muzyki w pokoju.

-Tylko mi nie mów, że zostawił telefon w pokoju-odparłem załamany.

-Spróbuje do Michaela-zaproponował.

-Nie odbiera-oznajmił po chwili.

-To zadzwoń do kogoś, kto nie jest tak głupi jak oni.

-Mam numer Van-odezwał się zadowolony.

-To dzwoń, a nie szczerz się jak mysz do sera. Zrobił to co powiedziałem i po kilku sygnałach usłyszeliśmy głos dziewczyny:

V: Czego?

L: Gdzie jesteś?

V: Siedzę u Cala w domu.

L: Wiedziałaś, że była tu policja?

V: Tak, kryłam się przed nimi w koszu na pranie. A gdzie cię wywiało?

L: Chyba nas.

V: Nas?

L: Z Ashem jestem.

V: Cześć Ash.

A: Cześć.

V: To w takim razie gdzie jesteście, bo siedzę samotna w tym domu na kanapie.

L: W szafie.

V: W szafie?-zaczęła się śmiać- A co robicie w szafie?

L: Zamknęliście nas.

V: No tak, lecę po was. A tak w ogóle jak wam poszło całowanie?-i wtedy dotarło do mnie co zrobiłem. Kurwa, całowałem się z bratem, a najgorsze było to, że mi się to podobało. Jeszcze do tego ja pocałowałem go pierwszy.

L: Spoko-odezwał się obojętnie Luke patrząc na mnie niepewnie. Kurde, jak niezręcznie.

V: Zaraz będę-rozłączyła się i po chwili dało się słyszeć kroki na schodach i w pokoju. Zszedłem z kolan blondyna i schowałem twarz w dłonie. Przekręcił się zamek i drzwi otworzyły się. Szybko wstałem z miejsca i udałem się w kierunku drzwi wyjściowych. Musiałem pobyć sam. Po tym wydarzeniu cudem wytrzeźwiałem. Wyszedłem na zewnątrz, idąc w nieznaną mi stronę. Było już całkowicie ciemno i drogę oświetlały jedynie latarnie. Dodatkowo padał deszcz i wiał lekki wietrzyk, powodując gęsią skórkę z zimna na mojej skórze. Mogłem zabrać kurtkę. Mokry jak pies potknąłem się o chodnik i klęcząc podsunąłem się pod ścianę jakiegoś budynku, opierając się o nią. Przyciągnąłem kolana do siebie, które objąłem ramionami i schowałem głowę, zwijając się w kulkę. Nie wiedząc dlaczego zacząłem płakać. Jaki ja jestem głupi. Teraz na pewno nie będę umiał spojrzeć Luke'owi prosto w oczy. Nigdy więcej nie piję na imprezach. Najlepiej będzie jeśli na żadną nie pójdę ani razu więcej. Jestem tchórzem, zamiast spokojnie z nim porozmawiać ja uciekam jak kura przed tasakiem. Oprócz tego, to się zgubiłem i nie wiem dokąd iść. Czekaj, mam telefon! Wyciągnąłem komórkę z kieszeni moich rurek, ale niestety był rozładowany. Teraz pewnie jak we wszystkich filmach przyjdzie morderca i zadźga mnie nożem. Ashton, nie pamiętasz co ci mama mówiła? Masz być dzielny i nie płakać, bo tylko pedały płaczą. A może ja jestem pedałem? Pocałowałem faceta, to się chyba zalicza. W takim razie mogę sobie popłakać. Umrę tu albo zmarznę. I tak nikt nie będzie za mną tęsknił.

  ~~~~~~~~~~~~~~~~ 

Czejka!

Drugi rozdział za nami. Następny będzie za około 3 dni. Miłego dnia ;)

Jeśli ci się spodobało, to zostaw po sobie komentarz lub gwiazdkę. 

Continue Reading

You'll Also Like

16.2K 1.1K 35
Edgar ma 15 lat, zmaga sie z problemami rodzinnymi jak i prywatnymi, do tego sie jeszcze wyprowadza z domu w którym mieszkał cale swoje życie, ma też...
87.1K 3K 48
Haillie nie jest jedyną siostrą Monet, jest jeszcze jej bliźniaczka Mellody. Haillie wychowywana przez mamę, a Mellody no cóż przez babcie. Jak myś...
49.6K 1.5K 8
Opowiadanie zawiera treści o charakterze homoseksualnym. Nie akceptujesz nie czytaj.
668K 2K 31
Oneshots 18+!! Nic, co tu zawarte, nie jest prawdziwe Pojawiają się lesbian, ale gay raczej nie. Czytasz na własną odpowiedzialność. Zapraszam.