escape // shawn mendes

By mendesmoji

49.9K 3.8K 1.2K

"Nie możesz wiedzieć, po prostu nie. I to nie jest tylko dla twojego dobra. To jest dla dobra nas wszystkich... More

| 00 |
| 01 |
| 02 |
| 03 |
| 04 |
| 05 |
I'M BACK
| 06 |
| 07 |
| 08 |
| 09 |
| 10 |
| 11 |
| 12 |
| 13 |
Ogłoszenie

| 14 |

2.9K 235 136
By mendesmoji

Było zimno. Chłód to pierwsze, co odczułam, kiedy otworzyłam oczy. Zostałam pozbawiona kurtki, dlatego t-shirt z długim rękawem był jedyną rzeczą, która okalała moje ramiona. Potarłam dłońmi o siebie, żeby się ogrzać.

Dopiero po chwili rozejrzałam się dookoła. Nie byłam w swoim pokoju, nie byłam w pokoju Brooklyna, nie byłam w żadnym pokoju. Nawet nie wiem jak nazwać pomieszczenie, w którym się znajdowałam. Na ścianach zawieszone zostały szafki, a na nich liczne narzędzia, puszki po farbach, kilka desek, wiertarka i inne rzeczy, które prawdopodobnie widzę pierwszy raz w życiu i chyba wolę nie wiedzieć, do czego służą.

Chwila.

Gdzie ja, kurwa, jestem? W głowie mignęły mi niewyraźne sceny. Park, dzwoniący telefon, silne uderzenie w głowę, później już tylko ciemność. Momentalnie rozbolał mnie brzuch, uświadomiwszy sobie, co właściwie się wydarzyło.

Poczułam łzy, gromadzące się w kącikach moich oczu. W gardle poczułam gulę, przez którą nie mogłam przełknąć śliny. Dlaczego to musiało przytrafić się akurat mi? Porwanie, serio? Kto jak kto, ale ja niczego złego nie robię. Nie wyrządzam krzywdy swoją egzystencją, staram się pomagać wszystkim wokół, a tymczasem wszechświat tak mi się odpłaca?

Po policzkach zaczęły płynąć słone krople, które co jakiś czas wycierałam mokrym już rękawem bluzki. Oparłam się o ścianę i podkuliłam nogi, a wtedy o coś kopnęłam. Małe okienko, które umieszczone było na samej górze wysokiej ściany, delikatnie oświetlało pokój przez wpadające przez nie światło z latarni, znajdującej się na dworze. Dzięki niemu ujrzałam przedmiot, leżący dosłownie pod moimi nogami. Telefon. Mój telefon. Miał zbitą szybkę i był lekko poobijany, ale działał. Jaki porywacz podrzuca swojej ofierze telefon?!

Nie zastanawiałam się długo, odblokowałam go i pierwsze co zobaczyłam, to nieodebrane połączenia i lista wiadomości od Shawna. Brak zasięgu wyjaśniał to, że ostatnie połączenie wykonane zostało o 20, a teraz dochodziła 23. Znów poczułam ucisk w żołądku. Mimo braku zasięgu, spróbowałam zadzwonić do Shawna. Na marne. Połączenie od razu się kończyło.

Wstałam, w nadziei na polepszenie sygnału. Pogimnastykowałam się trochę: weszłam na szafkę, podchodziłam w każde możliwe miejsce, ale zasięgu nadal brak. Zrezygnowana włożyłam telefon do kieszeni.

Musiałam się stamtąd jakoś wydostać, dlatego od razu sięgnęłam po zwój drutu, który leżał na najwyższej półce i skierowałam go prosto do dziurki od klucza. Kiedy byłam mała, bawiliśmy się w różne dziwne gry, które nierzadko wymagały sprytu i zwinności. Jako najmłodsza dziewczynka, otoczona stadem starszych chłopaków, próbowałam im dorównywać. Dość szybko nauczyłam się rzeczy, które dla reszty były najtrudniejsze. Who run the world? Girls.

Kręciłam drucikiem na wszystkie strony, starając się otworzyć drewniane drzwi. Nic, zamek ani drgnął. W końcu, zdenerwowana, rzuciłam „kluczem" o ziemię i kopnęłam drzwi, a one jak gdyby nigdy nic się otworzyły.

To jakaś komedia? Powiedzcie, że za chwilę wyskoczy skądś Shawn i zacznie się śmiać wniebogłosy, jaka to naiwna i głupia jestem. Albo nie, bez tego śmiania się, niech po prostu tu będzie.

Odczekałam kilkanaście sekund, czekając na rozwój wydarzeń, ale niestety nie doczekałam się niczego podobnego. W sumie to nie doczekałam się niczego. Szybko wróciłam się po nożyk do cięcia papieru, który znalazłam w pudełkach podczas szukania zasięgu. Przecież nigdy nie wiadomo, kiedy może mi się przydać. Wróciłam tam, skąd przyszłam, czyli pod drzwi. Zrobiłam krok do przodu, ale nie zobaczyłam niczego szczególnego. Jedynie betonowe schody, prowadzące na górę. Na wszelki wypadek włączyłam latarkę w telefonie, która pomogła mi dotrzeć na górę. Na szczycie czekały na mnie kolejne schody, które również były otwarte. Zanim przekroczyłam próg, sprawdziłam czy przypadkiem nie wrócił zasięg. Poruszałam telefonem w górze i jakimś cudem, w lewym rogu ekranu pojawiła się jedna kreska. Od razu kliknęłam pozycję Shawn i przyłożyłam telefon do ucha, starając się nie ruszać i oddychać jak najciszej. Po kilku sygnałach, po drugiej stronie usłyszałam znajomy głos, który rozbrzmiał w słuchawce.

-Rose?! Gdzie ty, kurwa, jesteś? - krzyknął. Sama chciałabym to wiedzieć.

-Nie wiem, gdzie jestem - szepnęłam, zasłaniając usta dłonią. -Nie krzycz tak, błagam.

Prawdopodobnie brzmiałam najżałośniej na świecie. Miałam ochotę płakać dotąd, aż ktoś mnie nie znajdzie, a później wtulić się w ramiona Shawna i nigdy ich nie puszczać.

-O czym ty mówisz? Gdzie jesteś?! - krzyknął ponownie, ale po chwili ściszył głos. -Nie rób sobie ze mnie żartów, bo w obecnej sytuacji to nie jest zabawne.

-Naprawdę myślisz, że o takiej sprawie byłabym w stanie żartować? Nawet nie wiem, która dokładnie jest godzina. Widzę tylko schody, jest ciemno i zimno, to chyba jakaś piwnica - wydukałam na jednym wdechu.

Wtedy usłyszałam stąpanie, osoby nadchodzące w moją stronę. Szybko odwróciłam się i zaczęłam zbiegać po schodach, robiąc przy tym wielkie kroki. Wiedziałam, że nie mam szans, by uciec. Przecież na dole jest tylko ten cholerny pokój z małym oknem. Mimo to zbiegałam dalej, ledwo łapiąc oddech.

Nie trafiłam w jeden schodek i zsunęłam się w dół, a wtedy duża dłoń złapała mnie za ramię i pociągnęła w górę. Wydałam z siebie pisk przerażenia.

-Rose?! - słyszałam z telefonu, który nadal trzymałam w ręku. Niewiele myśląc, zaczęłam się szarpać i wierzgać nogami, w tym jedną obolałą, a wtedy z ręki wypadł mi przedmiot, który po jednym schodku spadał na dół z głośnym hukiem i odgłosem tłuczonego szkła.

Perspektywa Shawna

-Rose?! - krzyknąłem, rozglądając się po pokoju, w nadziei, że dziewczyna stoi gdzieś w pobliżu i śmieje się z mojej głupiej miny.

Tymczasem siedziałem na parapecie, wsłuchując się w głuchą ciszę po drugiej stronie. Przez chwilę słyszałem szarpaninę, a później połączenie całkowicie się zakończyło, jakby ktoś się rozłączył.

Wstałem, chowając telefon do kieszeni i pociągnąłem za włosy ze zdenerwowania. Tak naprawdę nie byłem pewny, czy Rose sobie żartuje, czy jednak jest poważna. Nie wiem, gdzie jest ani co się z nią dzieje, kto ją w tym momencie przetrzymuje i kładzie na niej swoje łapy.

Ludzie mówią, że bezsilność jest najgorsza. Nigdy się z tym nie zgadzałem, bo uważałem, że zawsze jest jakieś wyjście z sytuacji, jakaś okrężna droga, plan B. Wtedy po prostu nie miałem osoby, na której mi zależało - wolałem załamać ręce i powiedzieć 'nie dam rady', kiedy wszystkie pomysły się kończyły.

Tymczasem dziewczyna, do której żywię uczucia zniknęła. Wielki Shawn Mendes przyznał, że ktoś mu się podoba. Poproszę o oklaski.

Starałem się przeanalizować wydarzenia sprzed kilku tygodni i połączyć fakty tak, żeby mogły wskazać mi porywacza. Przeszedłem się po pokoju w tą i z powrotem, przerzucając telefon z jednej ręki do drugiej. Wciąż starałem się wyrzucić z głowy moje przeczucia. Zapłaciłem, powinien się odpieprzyć. Samo to, że nachodził Rose w nocy jest niepokojące, ale mieliśmy umowę. Mam to na piśmie.

Ostatnią osobą, która widziała Rose był Jack, dlatego wykręciłem jego numer na telefonie i połączyłem się.

-Co jest, stary? - odebrał zaspany, ziewając w międzyczasie. -Wiesz, która jest godzina?

-Rose zniknęła - powiedziałem bez zastanowienia, słysząc podnoszenie się Jacka i gwałtowne wciągnięcie powietrza.

-Jak to, kurwa, zniknęła?

-Myślisz, że gdybym wiedział, to dzwoniłbym do ciebie? Staram się dojść do tego, kto...

-Przecież dobrze wiesz, kto - oznajmił, przerywając mi. Głęboko westchnąłem i przełknąłem ślinę. -Musisz ratować swoją kobietę.

-Nie zrobię tego bez pomocy.

-O policji możesz zapomnieć, pamiętasz, co mówił? Poza tym, nie możemy wplatać ich do takiej sprawy. Musimy załatwić to sami - odparł, a następnie dodał: -Dzwonię do Camerona, spotykamy się pod parkiem.

Wtedy usłyszałem dźwięk przerwanego połączenia. Wyszedłem z domu, zabierając ze sobą jedną bardzo potrzebną i niebezpieczną rzecz.

Perspektywa Rose

Dobre kilkadziesiąt minut siedziałam na cholernie niewygodnym krześle. Pokój, który mnie otaczał był w całości pokryty drewnem. W rogu tliło się niedogaszone palenisko w kominku. Gdybym znajdowała się tu w innych okolicznościach, powiedziałabym, że to całkiem przytulne miejsce.

W pewnej chwili drzwi zaskrzypiały, więc odwróciłam głowę w stronę źródła dźwięku. Zobaczyłam dziwnie znajomą twarz. To właśnie to uczucie, kiedy widzisz kogoś i jesteś pewny, że go znasz, ale nie masz pojęcia skąd.

Zmarszczyłam brwi z grymasem wymalowanym na twarzy. Analizowałam każdy fragment jego ciała, starając się przypomnieć sobie jego tożsamość.

-Minęło trochę czasu... - odezwał się, a po usłyszeniu jego głosu od razu wiedziałam, kim jest.

Było zimno, kiedy wychodziłam z klubu. Wieczór przed moim wyjazdem. Dobra impreza z przyjaciółką. To wyjście zaliczałam do jednego z najlepszych dotychczas - niczym się nie martwiłam, niedługo miałam wkroczyć w nowy etap, zostawić przeszłość i to okropne miasto, wyjechać gdzieś bardzo daleko.

Postanowiłam zadzwonić do taty. Przypominam, że była 3 w nocy, a ja ledwo stałam na nogach.

- Gdzie jesteś? - zapytał nieco zaniepokojony, na co wybuchnęłam niepohamowanym śmiechem.

Zobaczyłam grupkę ludzi zmierzających w moją stronę. Jedna z nich podeszła bliżej mnie. Zauważyłam dość masywną sylwetkę, ale nie dostrzegłam twarzy - wszystko mieszało mi się w głowie. Chłopak wyrwał z mojej ręki telefon i tłumaczył coś tacie, ale ja nie słuchałam. Wpatrywałam się w moje krwistoczerwone paznokcie i znów zaczynałam się śmiać.

- Twój tata zaraz będzie - powiedział i odszedł.

- Poczekaj! - krzyknęłam, sama nie wiedząc co robiłam. - Jestem Rosalie - dodałam i wyciągnęłam rękę przed siebie. Chłopak ścisnął ją, ale nic nie powiedział. - Masz jakieś imię? - normalnie nie jestem taka odważna.

- Chodzimy razem do szkoły - odpowiedział i odszedł, ale tym razem go nie zatrzymałam.

Nie wiedziałam, czy to aby na pewno on. Przecież było ciemno, ja byłam pijana, a teraz oskarżam jakiegoś przypadkowego chłopaka o porwanie. W dodatku chłopaka, który mi pomógł! Inaczej nie dotarłabym do domu!

-Czego ode mnie chcesz? - zapytałam z chęcią wyrzucenia rąk w górę, jednak zostały przywiązane do krzesła, uniemożliwiając mi tą czynność.

Chłopak zbliżył się na tyle, że miał mnie na wyciągnięcie ręki.

-Oh, dopiero teraz o to pytasz? Jesteś średnio spostrzegawcza - fuknął, poprawiając swoje idealnie ułożone, kruczoczarne włosy.

Zmarszczyłam brwi, wciąż patrząc na niego.

-Słuchaj, możemy się jakoś dogadać. Jeżeli chcesz pieniądze, moi... - zaczęłam, ale nie było dane mi dokończyć. Przyłożył palec do moich ust, uciszając mnie.

-Nie chcę pieniędzy - odparł, a na jego twarzy pojawił się szeroki, dziwny uśmiech. -Chcę twojej miłości.

Szeroko otworzyłam oczy, czując dreszcze na całym ciele.

__________________
zrobiło się trochę dziwnie, ale tak ma być. jak myślicie, Shawn wkroczy do akcji? ;)

Continue Reading

You'll Also Like

129K 5.8K 54
❝ - Masz może pożyczyć szklankę cukru?❞ Gdzie wszystko zaczyna się od szklanki cukru i pary brązowych oczu.
22.2K 1.4K 38
Edgar ma 15 lat, zmaga sie z problemami rodzinnymi jak i prywatnymi, do tego sie jeszcze wyprowadza z domu w którym mieszkał cale swoje życie, ma też...
3.8K 294 16
Kiedy nieoczekiwanie twoje życie zmienia się o sto osiemdziesiąt stopni za prawą pewnego szatyna o lazurowych oczach, ale potem przewraca się jeszcze...
8K 705 23
Popuparny i przebojowy chlopak aspirujący na zostanie aktorem grajacym w filmach akcji. Przecież może wszystko z pieniędzmi i wpływowych rodzicami. Ż...