Pierwsza // J.D. ff

By TubylaWikiczu12

53.2K 3.4K 284

-Czy kiedykolwiek byłaś pierwsza? -Nie. -Nawet w jakiś konkursach? -Tak, nawet wtedy zajmowałam ostatnie miej... More

Prolog
Zapoznanie
Pierwsze spotkanie
Nienawidzę autobusów..
Nienawidzę autobusów..
Kocham konie, "Jasia" nienawidzę
Szczeście, tak po prostu
Rozmowa
Niedzielny poranek -.-
Dalsza część tamtego rozdziału :3
Rozdział 10
Niespodzianka
"Kochać" co to znaczy?
On jest głupi.
"Całuj kogo chcesz."
On jest zbyt idealny.
Ratunek
Co dalej?
Przez miłość nie boisz się niczego, oprócz tego, że ją stracisz.
20.
Pierwsza.
Cześć^^
12 faktów o mnie.
Liebster Awards
Liebster Awards x2
Liebster Awards x3

"pamiętam was razem"

1.8K 126 8
By TubylaWikiczu12

- El?
Obudził mnie przyciszony głos Marcina.
- Co?.. - powiedziałam jeszcze zaspana.
- Przyszedłem ci tylko powiedzieć, że zaraz jedziemy.
- Nie możecie pojechać jutro?
- Im wcześniej tam będziemy tym lepiej - wyjaśnił, a ja tylko westchnęłam rozpaczliwie.
- Pójdziesz się pożegnać z resztą? Czekają na ciebie.
- Okej - podniosłam się.
- Ale zaczekaj. Chcę z tobą chwilę porozmawiać.
Skinęłam głową i z powrotem siadłam na łóżku.
- Po pierwsze proszę, żebyś tak jakby nas zastąpiła. Jak wiesz wszyscy pracowaliśmy. Teraz nie będzie to możliwe. Nie musi być to jakaś super praca. Wystarczy, że będziesz zarabiać na siebie - przypomniałam sobie, że jak w niedzielę wchodziłam do kawiarni na drzwiach była kartka z napisem "Szukamy pracowników".
Warto by było tam zajrzeć..
- Po drugie to po prostu staraj się pomagać rodzicom jak najbardziej.
- Przecież zawsze pomagam..
- Dobrze, dobrze.. Jeszcze coś.. Uważaj na tego "JDabrowskiego", okej? - otworzyłam usta ze zdziwienia.
- Ja go nawet nie lubię! Co ja gadam? Ja go nienawidzę!
- Moja dziewczyna też mnie nie lubiła..
- Zaraz, chwila, ty masz dziewczynę?!
- Od tygodnia. Długa historia, nieważne. Ważne jest to, żebyś na niego uważała. Nie znam go, a nie chcę, żeby moja ulubiona siostra później płakała.
- Ulubiona? A Monika?
- Nic jej nie mów - mrugnął do mnie.
- Okej. Będę uważać - obróciłam oczami.
- To dobrze. - uśmiechnął się miło.- Chodź już.
Wstałam i razem wyszliśmy z mojego pokoju. Zeszliśmy po schodach. Przy ich końcu stali wszyscy.. Wszyscy oprócz rodziców i Moniki.
Spojrzałam na zegar wiszący nad drzwiami do kuchni. 21:12.
- Eliza! - krzyknął Michał, gdy mnie zauważył - Gdzie ty byłaś, nie widziałem cie cały dzień!
- Siedziałam w swoim pokoju, nie chciałam wam przeszkadzać w pakowaniu się.. - gówno prawda, nie byłam na siłach z nimi gadać.
- Ty nigdy nie przeszkadzasz - mrugnął do mnie. - A nie wiesz gdzie może być Monika?
- Nie ma jej w swoim pokoju? - przestraszyłam się. Jest już dość późno, a ona ma dopiero szesnaście lat.
- Nie.
Kur*a mać! Co ten debil jej zrobił?
- Dzwoniliście do niej? - w moim głosie już słychać było nutkę zaniepokojenia.
- Myślisz, że jesteśmy głupi? - powiedział sarkastycznie Łukasz.
- Nie myślę. Dzwoniliście i co? Coś wiecie?
- Nic. Jest to "abonament ma wyłączony telefon lub jest poza zasięgiem sieci" czy jakoś tak.
Marcin nic nie mówił, ale po jego wyrazie twarzy wywnioskowałam, że strasznie się martwi.
- Kur*a mać!
Wyjęłam telefon z kieszeni. Kliknęłam "kontakty" i przejechałam prawie na sam dół.
- Do kogo dzwonisz?
- Nieważne - obróciłam oczami i kliknęłam zieloną słuchawkę przy nazwie "Wkurwiający Debil".
Po mniej więcej trzech sygnałach osobnik odebrał.
- Hej, coś się stało?
- Niee.. Znaczy się jest z tobą Eliza? - chciałam ukryć strach, ale nie udało mi się. TAK CHOLERNIE SIĘ O NIĄ BOJĘ.
- Nie, do domu poszła jakieś dziesięć minut po tobie. Nie ma jej z tobą? - serce zaczęło mi bić jeszcze mocniej.
- Chyba bym do ciebie nie dzwoniła gdyby była. Nie odprowadzałeś jej?
- Nie powiedziała "Pójdę za nią, pa pa". To co, miałem za nią biec? - TAK, CHOLERNY IDIOTO, TAK!
- Kur..
- Nie kończ - przerwał mi - Jadę do ciebie.
- Nie.. - rozłączył się, jeszcze tego brakowało.
- I? - zapytał blondyn.
- I nic - łzy napływały mi do oczu.
- Zostań tu, my jej poszukamy. - Pokiwałam głową.

Siedziałam na schodach. Od ich wyjścia minęło jakieś dziesięć minut, a mi wydaje się jakby to było z dziesięć godzin.
Postanowiłam się czymś zająć, więc weszłam na aska.
Po kolejnych dziesięciu minutach zadzwonił mój telefon.
- Znalazłem ją - powiedział Jaś dość smutnym głosem - Niestety nieprzytomną i zakrwawioną.
Wstałam na równe nogi, z jednej strony to dobrze, że się znalazła, ale.. JEST NIEPRZYTOMNA.
- Wezwałeś karetkę?! - wydarłam się na niego.
- Tak. W tej chwili ją zabierają do szpitala - ulżyło mi w jakimś stopniu.
- Powiedzieli coś? - próbowałam się uspokoić.
- Tak, że nie jest w jakimś okropnym stanie. Znaczy się, że raczej napewno przeżyje. Nie martw się.
- Raczej, czy napewno?
- Napewno. Kończę. Jadę z nią do szpitala.
- Ale tylko ktoś z rodziny może..
- Powiedziałem, że jestem jej bratem.
- Okej, ja przyjadę za jakieś dziesięć minut.
- Nawet nie wiesz gdzie.
- Wiem. - rozłączyłam się i zaczęłam ubierać.
Kiedy wychodziłam, akurat przyjechali rodzice.
- Eliza, gdzie ty idziesz o tej porze? - nie przyzwyczaili się, że mam osiemnaście lat.
- Monika jest w szpitalu - powiedziałam szybko.
- Co?!
- Wsiadaj do samochodu - powiedział tata, a ja wykonałam polecenie.
Podczas jazdy zadzwoniłam do Michała i opowiedziałam im o tym wszystkim. Powiedzieli, że pójdą do domu, a jutro przyjdą ją odwiedzić. za dużo ludzi też nie może być.

Cała się trzęsłam kiedy szliśmy do sali, na której leżała Monika. Przy drzwiach przywitał nas lekarz.
- Dzień dobry - przywitał się. - Państwo do?
- Monika Ferst. - powiedziała mama.
- Dobrze, kim państwo dla niej są?
- Rodzicami. - odpowiedziała.
- Ja siostrą. - oznajmiłam po chwili ciszy.
Rozglądałam się dookoła. Staliśmy w dość szerokim korytarzu, ale bez przesady. Ściany były niebieskie, jasnoniebieskie.
W końcu weszliśmy do sali. Były tam tylko dwa łóżka - jedno puste, a na drugim leżała ona. Nie była już nieprzytomna. Rozmawiała z brunetem, który siedział koło niej.Kiedy weszliśmy odwróciła wzrok w naszą stronę. Rodzice podeszli do jej łóżka.
- Cześć - przywitała ich dość słabym, ale miłym głosem.
- Cześć kochanie jak się czujesz? - zapytała mama siadając koło niej.
- Już lepiej, tylko trochę mnie boli głowa - uśmiechnęła się do nich i spojrzała na Jasia. On wstał i podszedł do moich rodziców.
- Dzień dobry, Jan - przedstawił się i podał im rękę.
- Ewa.
- Ryszard.
Po chwili chłopak spojrzał na mnie. Uśmiechnął się. Chyba chciał w ten sposób powiedzieć, że "wszystko będzie dobrze".
Zdecydowałam się podejść, przecież to moja siostra. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to pare siniaków i opatrzonych ran, które miała na rękach. To nie wyglądało na wypadek.
- Cześć - przywitałam się z nią.
- Yy.. Cześć? - zmarszczyłam brwi i popatrzyłam się na nią.
- Co jest? To ja.. Elizabeth twoja siostra, pamiętasz? - mówiłam spokojnie, ale w głębi czułam niepokój.
- Tak nie za bardzo.. Chyba się pomyliłaś. Ja nie mam siostry. Mam trzech braci.. ale skądś cię kojarzę.. Jaś to twoja dziewczyna? - jej wzrok powędrował na piwnookiego, który spojrzał na mnie.
- Nie - odpowiedział krótko.
- Z jakiegoś powodu, pamiętam was razem. Pasujecie do siebie - TO NIE JEST MOJA SIOSTRA, CO RZEŚCIE Z NIĄ ZROBILI?!
Wszedł lekarz, ten sam, którego spotkaliśmy przy wejściu.
- Państwo Ferst? - zapytał.
- Tak?- odezwał się tata.
- Córka jest w dobrym stanie. Nie ma jakiś rzadnych trwałych uszkodzeń. Jedynie pare siniaków, ran no i jeszcze może mieć tymczasowe zaniki pamięci, ale kiedy wróci do domu napewno wszystko sobie przypomni. - teraz rozumiem, ale jak mogła mnie zapomnieć?
- Kiedy będzie mogła wyjść ze szpitala? - mama skierowała wzrok na Monikę.
- Już jutro około południa.
- To świetnie. - ucieszyła się kobieta. - A zna pan może przyczynę tego wypadku? - dodała po chwili.
- Podejrzewamy pobicie, ale nie jesteśmy tego pewni.
Pobita? Przez kogo? W naszej okolicy nie mieszka nikt, kto mógłby.. chyba, że to ktoś z poza.
- Dobrze, ja państwo zostawiam, tylko proszę o wyjście ze dwie osoby. Może nie w tej chwili, ale za jakieś dziesięć minut. Do widzenia - wyszedł.
- Wy zostańcie, my pójdziemy - popatrzyłam na tego debila, a później na rodziców.
- Dobrze. - odpowiedziała mama.
Chwile jeszcze posiedzieliśmy, aż w końcu wyszliśmy.

- Jak się trzymasz? - zapytał brunet kiedy wyszliśmy ze szpitala.
- Okej. Trochę się o nią boję, ale już jest lepiej.
Nastała cisza. Szliśmy przed siebie. Czułam na sobie jego wzrok, ale nie chciałam dać to po sobie poznać.
- Mogę cię o coś zapytać? - odezwałam się wreszcie.
- Jasne, tylko wiesz nie znam odpowiedzi na wszystkie pytania - zaśmiał się, a ja razem z nim.
- Dlaczego mi pomagasz? Dlaczego w ogóle ze mną rozmawiasz? - popatrzyłam na niego, a że był ode mnie wyższy, musiałam unieść głowę do góry.
Było ciemno. Co jakiś czas mijaliśmy tylko jakąś latarnie, która dawała żółte światło. Nie widziałam praktycznie żadnych ludzi. Cóż najwyraźniej nikt nie idzie na spacer o dwudziestej drugiej.
- Wiesz.. - zastanawiał się nad odpowiedziął - Czasem ludzie robią coś od tak. Pomyśl czy ty masz jakiś interes w tym, że martwisz się o swoją siestrę? Czy w tym, że wiesz, że będziesz tęsknić za braćmi?
- A skąd ty wiesz, że moi bracia się wyprowadzają? - zmarszczyłam brwi.
- Trochę rozmawiałem z Moniką - uśmiechnął się.
- Tylko kiedy? - z powrotem zaczęłam patrzyć przed siebie.
- Jak czekałem na ciebie w szpitalu. Zapytała się gdzie jest, a ja jej wszystko opowiedziałem. Chciała wstać, a jako powód podała, że jej bracia się wyprowadzają i chce się z nimi porzegnać - pokiwałam głową.
Doszliśmy na przystanek.
- Mój autobus będzie za pięć minut - oznajmiłam. - A twój? - chłopak się do mnie usmiechnął.
To było dziwne. On nie był taki straszny, nie był wkurwiający. Znaczy się wiadomo czasem wkurzał, ale to jak karzdy.
- Jadę z tobą. Odprowadzę cię i pojadę do siebie.
- Po co?
- Ktoś pobił Monikę. Nie chcę, żeby coś ci się stało - on naprawdę się o mnie martwił.
Czuje się głupio. Ja go wyzywałam od downów, debili itd., a on tak się o mnie troszczy. To słodkie.
- Ale nic mi się nie stanie - uśmiechnęłam się do niego, ale on pokręcił głową.
- Autobus jedzie.

W pojeździe nie było prawie nikogo oprócz nas, kirowcy i jakichś dwóch dziewczyn może troche starszych od nas. Zawzięcie ze sobą rozmawiały i tylko co jakiś czas patrzyły na Jasia.
- Jesteś zmęczona?
- Żebyś wiedział jak bardzo. - zaczęłam patrzeć przez okno.
- To masz szczęście, że do domu masz niedaleko.
- Racja. A ty jesteś zmęczony?
- Nie. - oznajmił, ale ja wiedziałam, że kłamał.

|Notka|
Rozdział spóźniony, przepraszam. Mam tyle nauki, że nie wyrabiam. Jeszcze w mojej szkole nie można używać telefonu nawet na przerwach i są za to punkty minusowe :///.
Za to nie musicie wbijać określonej ilości komentarzy i votes :33 (ale miłoby było gdybyście coś po sobie zostawili).
Kolejny rozdział też może być spóźniony, bo musze się uczyć :(

PS: Przepraszam za błędy, ale pisałam na telefonie :(

Continue Reading

You'll Also Like

7.8M 257K 45
Gdy dwoje największych wrogów w szkole postanawia udawać parę. Tak, dramat murowany. ____________ © Pizgacz, 2016/2017; first version "Girls Love Ba...
178K 4.1K 36
On - Christian Black. Ona - Lucy Hellman. On - tajemniczy, władczy, odpychający. Ona - zabawna, miła, wyrozumiała. On - unika jakichkolwiek kontaktó...
12.1K 574 23
Ninjago już jakiś czas temu wstało na nogi po ataku kryształowego władcy. Mieszkańcy świętują i wracają do dawnego życia. Jednak zło nigdy nie śpi, i...
63.1K 3.4K 118
Zawsze twierdziliście, że jeden dzień nie może wywrócić czyjegoś życia do góry nogami? No więc się mylicie. Zwyczajne listopadowe popołudnie mogłoby...