Przez miłość nie boisz się niczego, oprócz tego, że ją stracisz.

1.7K 100 18
                                    

Obudziłam się obolała. Otworzyłam oczy i rozejrzałam się dookoła. Aha. Śpię na podłodze, fajnie. Na łóżku spał rozwalony Jasiek. Zepchnęłam go stamtąd i sama się położyłam. Pomimo tego, że spadł, nadal spał. Ten to ma mocny sen. W sumie to mi się już nie chce spać, ale zepchnęłam go tak dla zasady. Wyjęłam telefon i zaczęłam przeglądać portale społecznościowe. Sporo tego było. Więcej niż zwykle.
- Ała. - odezwał się po jakichś dziesięciu minutach.
- Co "ała"? - zapytałam patrząc na niego.
- Zepchnęłaś mnie z łóżka. To "ała" - uśmiechnęłam się sama do siebie.
- Jesteśmy kwita. - zaśmiałam się.
- Jak? Gdzie? Co?
- Zepchnąłeś mnie w nocy debilu! - zaśmiałam się.
- Ej, a nie powinnaś mówić skarbie, albo kotku, albo coś takiego? A nie "debilu".
- Na "skarbie" to ty musisz sobie zasłużyć. I w ogóle, to dlaczego jeszcze leżysz na tej podłodze? - spojrzał na mnie.
- Bo czekam na pozwolenie. - uniosłam jedną brew. - Od ciebie.
- Aa. To jeszcze sobie poczekasz. - opuścił głowę na poduszkę, która spadła razem z nim.
Spojrzałam na godzinę. 10:12. Chyba czas się przebrać itd. Wstałam z łóżka, a w tym samym momencie Jasiek podniósł głowę.
- Nie - powiedziałam, a on znów ją spuścił.
Wzięłam ubrania, którymi były moje ulubione szare dresy z czarnymi wstawkami i zwykła, biała, luźna bluzka z krótkim rękawem. Do tego wszystkiego wzięłam jeszcze czarną bluzę zakładaną przez głowę z białymi frędzlami i dużą kieszonką na obie ręce. Będąc już w łazience umyłam zęby, twarz, ubrałam się i związałam włosy w wysoki kucyk. Wróciłam do mojego pokoju, a tam zastałam Jaśka włączającego mój komputer. Cóż.. przynajmniej nie śpi i się ubrał.
- O jesteś już, a gdzie śniadanie? - zaśmiał się i podszedł do mnie przytulając mnie i całując w policzek na powitanie.
- Śniadanie? Przez ciebie spałam na podłodze i teraz wszystko mnie boli. - podrapał się nerwowo po karku.
- Przepraszam? - rzucił mi pytające spojrzenie. Skrzyżowałam ręce i pokręciłam głową. - Co mam zrobić?
- Powiedzieć mi po co włączasz mój komputer. - spojrzałam w stronę maszyny.
- Bo chcę coś sprawdzić..
- Co takiego?
- Eeee.. Nic? - głupek, za co ja go kocham? Przypomnijcie mi proszę.
- W takim razie, chyba go nie potrzebujesz - poszłam w kierunku rzeczy, o którą rozchodziła się ta rozmowa.
- Nie, czekaj. - zrobił wdech. - Chodzi o nasz wyjazd do Warszawy. Nie jedziemy tam tylko po to żebyś poznała Skkf'a i Thora, tylko jeszcze na IEM.
- Co? Ale ja nie mogę.. Nie dostałam zaproszenia, a pozostałe bilety to te takie "zwykłe". Przykro mi, ale nie pojadę. - posmutniałam, a chłopak wręcz przeciwnie - miał bardzo szczęśliwy wyraz twarzy.
- Moja w tym głowa. To miała być niespodzianka, więc poprosiłem organizatorów, żeby ci nic nie pisali. Nie było łatwo ich przekonać, ale udało się. Eliza, jedziesz na IEM i to nie jako ktoś z zewnątrz, tylko jako ktoś do kogo będą podchodzić ci ludzie. - moje serce zabiło dwa razy mocniej.
Nie wiedziałam co mam robić. Informacje do mnie nie docierały. Odczuwałam tak ogromną radość, że nie wiedziałam jak ją okazać. Mam płakać ze szczęścia? Skakać z radości? Może zacznijmy od uśmiechu, bo na razie to tylko stoję i wgapiam się w oczy bruneta. Smutek znikł. Było tylko to szczęście, no i lekki niepokój, ale to nieważne.
- Powiesz coś? - odezwał się po chwili.
Przyznam, że słyszałam to trochę jak przez mgłę. Ogólnie też obraz zaczął mi się rozmazywać. Słyszałam tylko bicie swojego serca. Szybkie bicie spowodowane ogromną radością.
- El! - podszedł do mnie bliżej, a ja go przytuliłam. Inaczej chyba bym upadła na podłogę.
- Dzię-dziękuję - powiedziałam ledwo, wisząc mu na szyi.
- Nie ma za co, ale nie mdlej mi tu - był bardzo przejęty, słychać było to po jego głosie.
- Ja.. Po prostu.. Nie wiem co mam robić.. Nikt nigdy nie zrobił dla mnie niczego piękniejszego. - łzy zaczęły wypływać z moich oczu.
- Naprawdę? - pokiwałam głową wtulając ją jeszcze bardziej w jego ramię. - Cieszę się, że się cieszysz.
- Kocham cie.. Skarbie.
Ten człowiek - na pozór zwykły, pomógł mi spełnić moje marzenia, marzenia, które wydawały mi się być tak odległe jak Ziemia jest oddalona od Słońca. Kiedyś myślałam, że takie szczęście możliwe jest tylko w wyobrażeniach, filmach i książkach. Ale teraz wiem jak bardzo się myliłam.
- Też cie kocham i nigdy nie zostawię. - zawsze chciałam to usłyszeć od kogoś innego niż rodzina.
- Pójdziesz w środę na dzień otwarty w mojej szkole? - odsunęłam się na tyle, żeby spojrzeć mu w oczy.
- Nie rozumiem, po co? - zmarszczył brwi.
- Trochę ciężko mi o tym mówić, bo pewnie pomyślisz, że to niemożliwe. - wzięłam głęboki oddech. - Będę tam śpiewała, a mam straszną tremę. Nawet gdy o tym myślę robi mi się niedobrze, a przy tobie to jakoś znika. Staję się pewna siebie i wiem, że mi się uda. Nie boję się niczego i nikogo, oprócz tego, że cie stracę - zaczęłam się wpatrywać w podłogę.
- Nie wiedziałem. Mogłaś mi powiedzieć. Przyjdę na pewno, o to się nie martw.

Pierwsza // J.D. ffWhere stories live. Discover now