Rozdział 10

2.1K 139 10
                                    

|Ważna notka pod rozdziałem|

- Nie jestem interesująca. Lepiej nie zawracaj sobie mną głowy - mówiłam jak najbardziej poważnie i szczerze.
- Straciłaś rodziców, nie masz żadnych przyjaciół przez co nie masz co robić, więc się uczysz. W soboty jeździsz na stadninę, konie cię bardzo uspokajają. Jesteś jedną z piątki rodzeństwa, co skutkuje tym, że czasem jest ci ciężko, a pomimo tych wszystkich przykrych rzeczy, przy których większość ludzi by się załamało, ty potrafisz jeszcze z uśmiechem na ustach stanąć przed kamerą i pocieszać innych ludzi - skąd on to wszystko wie?! Szpiegował mnie? Przecież nic mu nie mówiłam o tym, że nagrywam, czy o tym, że w wolnych chwilach się uczę.
- S..- nie mogłam nawet nic powiedzieć, byłam jednocześnie zaskoczona i wściekła - Skąd ty to wiesz? - nie potrafiłam spojrzeć mu w oczy, więc patrzyłam w jeden punkt, który był na stole.
- Yy.. - podrapał się nerwowo po karku - O rodzicach sama mi powiedziałaś, a reszty dowiedziałem się szperając w internecie, a właściwie to wczoraj przypadkiem trafiłem na twój kanał, a z niego wszedłem na twojego facebook'a i aska..
- Przypadkiem? - teraz dopiero spojrzałam mu w oczy.
- No.. nie do końca..
- Dowiadywanie się jakichś faktów z życia przypadkowej dziewczyny to twoje hobby?! - lekko podniosłam głos.
- Nie! Po prostu.. wydałaś mi się strasznie interesująca..
- A co we mnie takiego interesującego?! No co?! - ta kłótnia praktycznie nie miała sensu, ale chciałam to wiedzieć.
- Twoja historia. Mówiłem już wszystko, a tak ogólnie to smutno mi się zrobiło kiedy napisałaś na asku, że jeszcze mnie nie spotkałaś.
Przez całe to zamieszanie nie zauważyłam kiedy skończyła mi się moja mokka.
- Idę już. Cześć - powiedziałam ozięble i wstałam z krzesła, jednak wyjście z kawiarni uniemożliwiła mi jego silna ręka, którą to złapał mnie za nadgarstek.
- Chcę cię tylko uprzedzić, że mogę cię odwiedzić w tym tygodniu. Pragnę poznać twoją siostrę - puścił mnie, a ja poszłam tam gdzie miałam pójść.

Od tamtej rozmowy minęły już trzy dni.
Nie wiem co mam myśleć o tym "Pragnę poznać twoją siostrę". Przynajmniej nie muszę się wysilać i prosić go o to.
-Elizabeth? - z zamyślenia wyrwał mnie głos nauczycielki.
Szlak, kompletnie nie słuchałam. Nie wiedziałam jak brzmiało zadane pytanie.
- Ee.. - w tym momencie zadzwonił dzwonek oznajmiający koniec lekcji. To było moje wybawienie.
- Eliza, coś się stało?
- Nie, wszystko jest w porządku - uśmiechnęłam się.
- Napewno? Na lekcji byłaś całkiem nieobecna, a zazwyczaj jesteś najaktywniejsza.
- Napewno, po prostu trochę się nie wyspałam - skłamałam.
Wzięłam torbę i skierowałam się w stronę drzwi. Otwierając je powiedziałam "Do widzenia" i wyszłam.
Czekałam na autobus. Na przystanku było dużo ludzi, więc z powodu mojego pecha postanowiłam pojechać drugim autobusem.
Nagle przybiegł do mnie jakiś pies. Wyglądał mi na labradora, ale nie znam się na rasach więc mogę się mylić.
- Ari! - usłyszałam znajomy głos.
Stałam cicho głaskając pieska. Zresztą trudno go było nie głaskać, kiedy stał przede mną i patrzył na mnie swoimi pięknymi oczkami.
- Ari, tu jesteś! - zauważyłam jego właściciela.. - O hej Eliza - gdzie do jasnej cholery jest ten autobus?!
- Hej, to twój pies? - zapytałam spoglądając na zwierzaka, który teraz siedział przede mną i patrzył się na raz na mnie i raz na swojego właściciela.
- A, no tak, Elizabeth poznaj Ariston'a, Ariston poznaj Elizabeth.
- On już chyba mnie zna - powiedziałam głaskając jego mościa. - Nie mówiłeś, że masz psa.
- Jakoś nie było okazji. Jedziesz już do domu? - zmienił temat.
- Tak.
- Aha.. No to, do zobaczenia - wziął psa i poszedł.
Akurat przyjechał autobus, więc do niego wsiadłam.
W głowie cały czas miałam jego słowa. "No to do zobaczenia" czy to miało coś znaczyć? Miało mi coś podpowiedzieć? Czy po prostu powiedział tak do mnie normalnie, na pożegnanie? Sama nie wiem.
Z tego wszystkiego zaczęła mnie boleć głowa. Tylko tego mi brakowało..
- O jesteś już El - powiedziała Monika, kiedy zauważyła mnie przy zdejmowaniu butów.
- Widzę, że jesteś szczęśliwa, co jest tego powodem? - również się uśmiechnęłam.
- Sama nie wiem. Tak jakoś.
- Okej, ja lecę się uczyć - wzięłam moją torbę i poszłam do mojego pokoju.
Wyjęłam wszystkie książki i zeszyty, położyłam je na biurku i zaczęłam zagłębiać się w nauce.
Z mojego "transu" wyrwał mnie dzwonek do drzwi. Wyszłam z pokoju i udałam się w tamtym kierunku. Uznałam, że taka mała przerwa dobrze mi zrobi.
- Ja otworzę - oznajmiłam gdy zauważyłam, że brunetka wyszła ze swojego pokoju.
- Okej - zawróciła do swojego pokoju.
W końcu otworzyłam drzwi.
- Ari! - Jaś nie zdążył go powstrzymać i tak teraz leżałam przygnieciona prze labradora. - Ari jak ty się zachowujesz? - pies popatrzył na swojego właściciela po czym zszedł ze mnie. - Bardzo cię przepraszam, nie wiem co w niego wstąpiło.
- Nic się nie stało - pogłaskałam pieska po głowie.
- Jest twoja siostra?
- Monika, ktoś do ciebie! - zawołałam dziewczynę.
Kiedy stanęła przy schodach i zobaczyła kto to od razu miała jeszcze szerszy uśmiech niż przedtem.
- Ariston! - zbiegła po schodach i szybkim krokiem podeszła do psa. Mina Jaśka była chyba najlepszą miną na świecie.
Wybuchnęłam śmiechem.
- To ja już pójdę - powiedziałam po opanowaniu się.
- Eliza, proszę zostań - powiedziała ciemnowłosa patrząc się na mnie błagalnym wzrokiem.
- Muszę się uczyć, przykro mi, ale nie mogę zostać.
- Ty ciągle się uczysz. Dzień przerwy dobrze ci zrobi - widziałam, że naprawdę jej na tym zależało.
- Niech ci będzie - była uśmiechnięta od ucha do ucha. Wiedziałam, że pisnęłaby z radości, gdyby nie było tu osoby stojącej przed nią.
- No tak, cześć Jaś jestem Monika - pomimo tego, że próbowała opanować emocje widać było łzy w jej oczach.
- Cześć - przytulił ją. To wyglądało tak słodko.
Monika była widocznie zaskoczona, no i zarumieniona.
- Tylko nie płacz - powiedział chyba do niej, choć patrzył na mnie.
- Nie będę - lekko drżał jej głos, ale nie płakała.
- To co, chcesz iść ze mną i Arim do parku? - zapytał, kiedy już się od siebie odsunęli.
- Jasne! - jej uśmiech był ogromny. - Ale pod jednym warunkiem. Eliza ma iść z nami - popatrzyła na mnie, a później na niego.
- Ja zostanę - uśmiechnęłam się.
- Musisz pójść - zwrócił się do mnie - Ari bardzo cię polubił. Polubił to za mało powiedziane, on cię pokochał. - spojrzałam na psa potem na Monikę. Błagała mnie wzrokiem.
- No dobrze - dziewczyna klasnęła w ręce.

- Dlaczego akurat "firanka" - brunetka zadawała mu już chyba setne pytanie.
- W sumie to sam nie wiem. Tak jakoś.
Ja się nie odzywałam. Ewidentnie nie pasowałam tu. O wiele bardziej wolałam zostać w domu i się uczyć.
- Lubisz koty? - chłopak spojrzał na mnie. Najwidoczniej to zwierze kojarzyło mu się ze mną..
Przypomniałam sobie tamto zdarzenie. Ciekawe czy on o nim myśli.
- Tak. Ari też je lubi tylko, że zjadać - zaczęli się śmiać, więc żeby nie było pytań pod tytułem "El, coś się stało?", dołączyłam do nich.
- Wiewiórka - powiedziałam bardziej do siebie niż do nich.
W tym momencie pies zaczął ciągnąć Jaśka za sobą. Biegł jak szalony, żeby tylko dogonić małego, rudego gryzonia.
Zaczęłam się śmiać. Monika pobiegła za nimi, a ja szłam powolnym krokiem. Nie spieszyło mi się.
Labrador w końcu się zatrzymał, a za nim Jan i ciemnowłosa. Byłam dość daleko od nich, ale widziałam jak Jaś kucnął, pokazał na mnie i powiedział coś do psa.
Teraz biegł do mnie Ariston. Po chwili był już przy mnie i z wywalonym jęzorem siedział tuż przy moich nogach.
- Zmęczyłeś się, nie? - zapytałam go. W odpowiedzi dostałam spojrzenie na moją twarz. - No tak, też bym się zmęczyła. - pogłaskałam pieska i spojrzałam w stronę reszty grupy.
Szli w naszym kierunku, wyraźnie pochłonięci rozmową. Bardzo do siebie pasowali.
- Ja już pójdę do domu. Czeka na mnie mnóstwo nauki - powiedziałam gdy tylko znaleźli się obok.
- Nie idź proszę - zdziwiłam się. Tego nie powiedziała moja siostra lecz on.
- Naprawdę chciałabym zostać - kiepsko kłamię - ale nie mogę zaniedbywać moich obowiązków.
- Ariemu będzie smutno, on naprawdę bardzo cie polubił - czy ten debil nie może mi po prostu pozwolić pójść do tego cholernego domu?!
- El, zostaniesz? - tym razem poprosiła brunetka.
- Matko.. Niech wam już będzie - obróciłam oczami. - Zadowoleni? - dodałam jakby obojętnie.
- Nawet nie wiesz jak bardzo - oznajmił uśmiechnięty Janek.
W sumie to mam przy sobie telefon, więc oni będą sobie gadać, a ja poprzeglądam sobie wszystkie portale społecznościowe. Dzisiaj na nic nie wchodziłam. Głównie dlatego, bo nie miałam czasu.
Szybko wyjęłam urządzenie z kieszeni.
- A no właśnie Jaś. Wiesz, że Eliza nagrywa na YT-y?
- Coś słyszałem. - byłam wpatrzona w ekran smartfona, ale czułam na sobie jego wzrok.
Na sam początek weszłam na facebook'a. Przejrzałam całą stronę główną i po odpowiadałam paru osobom, które do mnie napisały. Następny był ask. Spojrzałam na ikonkę ze znakiem zapytania. Miałam około tysiąc dwustu pytań. Już miałam na nią kliknąć, ale zauważyłam na głównej stronie pytanie do Jaśka.
"Dlaczego nie ma już Rembola w Terefere? ;-; Wikiś [JŚ]
Zmarszczyłam brwi. Pomyślałam, że może dziewczyna, która zadała to pytanie się pomyliła, ale po przeczytaniu odpowiedzi byłam pewna, że to prawda.. Niestety.
"Terefere już nie polega na tym, że gramy w minecraft'a na jednym serwerze. Coraz częściej się spotykamy, a Rembol nie miał po prostu na to czasu. Dlatego razem z całym Terefere zdecydowaliśmy, że nie będzie on już do niego należał."

Nie wierzyłam w to co czytam. Czyli, że Rembola naprawdę nie ma już w Terefere?
- Jak mogłeś wywalić Rembola z Terefere?! - zapytałam chłopaka, który szedł koło mnie.
- Po pierwsze ja go nie wywaliłem, razem z całą ekipą podjęliśmy taką decyzje, a po drugie to dlaczego się tak wściekasz?
- Jestem jego fanką. W dodatku może mi jeszcze powiesz, że też "wywaliliście" LeStefana, bo też go nie było? - Monika tylko słuchała naszej kłótni, nawet się nie wtrącała. Patrzyła raz na mnie, a raz na tego jełopa.
Chłopak spuścił głowę, po czym popatrzył na mnie jakby mówił "Proszę, nie gniewaj się".
- Naprawdę.. Muszę już iść. - odwróciłam się i ruszyłam w stronę domu.
Starałam się nie odwracać, ale ciekawość wzięła górę i gdy znalazłam się już jakieś dwadzieścia metrów od nich obejrzałam się za siebie. Nadal tam stali. Nic nie mówili.. Tylko.. Dlaczego?
Zresztą co mnie to obchodzi?! Mam własne życie i własne sprawy i własne obowiązki, do których teraz zamierzam powrócić i je wykonać.

Kiedy weszłam do domu zobaczyłam dwa dosyć duże pudła. Pierwsza myśl: Moi bracia wrócili z Krakowa, ale tylko po to, żeby zabrać swoje rzeczy i się z nami pożegnać.
Ale chwila.. Skoro oni już są i nawet zdążyli już się trochę spakować, to ile mnie nie było? Ile czasu zajął nam ten "spacer"?
- O, hej El. - przywitał mnie Marcin, który znosił trzecie pudło.
- Hej. - chciałam sprawiać wrażenie "szczęśliwej", ale po tej całej sytuacji chciało mi się po prostu płakać.
Ogarnął mnie taki smutek. Po pierwsze: dwóch moich idoli opuściło swoją ekipę, a po drugie: moi bracia, ludzie z którymi się wychowywałam, ludzie dzięki którym umiem jeździć samochodem, motorem jak i innymi pojazdami, ludzie którzy zawsze mnie pocieszali, ludzie których kocham, wyprowadzają się do innego miasta, które jest ponad 300 kilometrów dalej.
- Co się stało? - on mnie za dobrze zna.
- Nic. - starałam się uśmiechnąć jak najbardziej szczerze.
- Mnie nie oszukasz. Co jest? - postawił pudło tuż przy pozostałych dwóch.
- No bo.. Ta myśl o tym, że się wyprowadzacie, że was już nie będzie.. To.. to.. - zabrakło mi słów. - smutne.
- Spokojnie, przecież będziemy się widywać. Obiecuję ci, że będziemy tu przyjeżdżać kiedy tylko będziemy mogli - jego uśmiech był taki ciepły i prawdziwy.
- Napewno?
- Tak.
- To okej. - i ja się uśmiechnęłam.
- Ale to chyba nie jedyny powód. Co się stało? - kur*a mać!
Teraz wszystko zaczyna mnie wkurzać.
- Nic się nie stało. Wydaje ci się. Muszę iść się uczyć - poszłam do siebie.
Pierwsze co zrobiłam to rzuciłam się na łóżko. Chciałam się wypłakać. Myślałam, że zaraz wybuchnę, ale jednak tak się nie stało. Po prostu zamknęłam oczy, a łzy w nich nagromadzone, zaczęły wypływać.
Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.

|Notka|
Hej! Długo nie było rozdziału, tak wiem.. Ale za to ten jest super długi, jeszcze dłuższy od poprzedniego (ma około 1800 słów).
A podczas gdy go pisałam wbiliście 4K odsłon, 420 votes i 51 komentarzy. BARDZO WAM DZIĘKUJĘ. Ale smutno mi z powodu tego, że jest tak mało komentarzy. Boicie się komentować moją książkę? Nawet zwykłe "Kiedy next?" jest bardzo miło przeczytać. Bardzo zależy mi na waszej opinii, dlatego proszę, komentujcie <3.
Jest już rok szkolny (;-;), więc ustaliłam już dzień w jakim będzie się pojawiał rozdział i jest nim wtorek. Najczęściej pewnie wieczorem.
ALE! Co rozdział będę podawała liczbę komentarzy i votes jaką macie wbić do tego czasu. Jeśli jednak nie dacie rady (rozumiem, jesteście tylko ludźmi ;)) rozdziału nie będzie do końca tygodnia lub do czasu aż to zrobicie.
Wiem, że teraz każdy będzie miał takie "Ej to jest szantaż!", ale ja chcę tylko wiedzieć, że ta książka się wam podoba. Zrozumiecie mnie?
A więc dzisiaj macie wbić przynajmniej 10 komentarzy i 10 votes (wiem, że to sporo jak na początek, ale wierzę w to, że dacie radę!).
Pa pa i jeszcze raz wam BARDZO DZIĘKUJĘ ZA TO 4K OSŁON I 420 VOTES, JESTEŚCIE WIELCY!

Pierwsza // J.D. ffOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz