Capitals {BEAST, BTS, BigBang...

By FlynnTheGiant

34.9K 3.5K 671

Neri przypadkiem bierze udział w konkursie, którego główną nagrodą jest rozpoczecie kariery w Korei. Przez ro... More

Kilka słów od Flynna
1 "UCZONKPMPJ"
2 "Będzie dobrze"
3 "Kiedy budzi się desperacja"
4 " W upale nic nie idzie, jak powinno"
5 " Kopciuszek w nieco innej wersji"
6 " Żegnaj, bracie..."
7 "Raz kozie śmierć"
8 " Coś poszło nie tak"
9 "Osobliwy druid i jego równie osobliwa laska"
10 " Z serii: zniszcz to sam"
12 " Upiór w operze"
13 " Żyć jedną nocą"
14 " Wyrwa w pamięci"
15 " Wielce niekonwencjonalne narzędzie"
16 "Capitals"
18 "Wynoś się"
19 " Fatality"
20 "Niemożliwe"
21 "Byle nordyckie bóstwa się nie dowiedziały"
22 "Run, Jin, run!"
23 "A więc zacznijmy"
24 " Powiedz, że się nie rozpadam"
25 " Nie zdradzić się"
26 " Prosto w pułapkę"
27 "Mały wypadek..."
28 " Muszę ci coś powiedzieć"
29 "Wyłączność"
30 "To nie czas na bycie zazdrosnym"
31 "All mine"
32 "Nieludzkość"
33 " Teflon na ryju"
34 "Kłótnia"
35 "Moja miłość właśnie odeszła"
36 "Skrzywdzona strona"
37 "Gnijące serce"
38 "Co się ze mną dzieje?"
39 "Więc mnie kochaj"
40 "Czy ja tracę rozum?"
41 : "Wdzięczność"
42 "Determinacja"
43 "Wola walki"
44 "Czas"
45 "Nieporozumienie"
46 "Pewna decyzja"
47 "Nie chcę się sprzeciwiać"
48 "Niezrozumiała twórczość"
49"Szczery uśmiech"
50 "Przecież nie umieram"
51 "Kiepsko zakończona kłótnia"
52 "Dobrze, że jesteś"
53 "Serce skute lodem"
54 "Widzenie"
55 "Wieczność i jeden dzień"
56 "Spojrzenie"
57 "Gdy wszystko przecieka przez palce"
58 "Krzyk, który umarł"
59
Informacja czy coś...

11 "Obecność nieznajomego"

775 67 11
By FlynnTheGiant




(Neri)

Wróciłam do mieszkania z przybitą miną.

- Nie mają – rzuciłam, wchodząc do mieszkania. – Żałujcie, że oddelegowałyście mnie tam samą, koło nas mieszka BTS – to dodałam prawie od niechcenia.

- Neri... to, że nie uwierzyłyśmy ci w opowieść z fontanną nie oznacza, że musisz się na nas mścić! Wystarczy tego sarkazmu – powiedziała Vivi, układając poduszki na sofie. Wzruszyłam ramionami. Nie to nie, kiedyś się zorientują. Wtedy znowu będzie chryja, że im nie powiedziałam, ale zadziała stara karta przetargowa. Może wtedy zaczną wierzyć w to, co mówię.

- Czy ktoś mi wyjaśni, co robią tu wszystkie te karteczki? – spytała Ville, ogarniając kuchnię po naszym nocnym balowaniu. Zebrałyśmy się w wejściu, obserwując rozrzucone kawałki papieru po całej podłodze.

- „Bling Bling Ass" ? – Rina podniosła jedną i odczytała napis. Z konsternacją zaczęłyśmy podnosić resztę.

- „Banana Bras"?!

- „Mushrooms and Broom"?

- Ja mam „ Cheese Sandwich".

Generalnie każda karteczka miała osobliwy napis. Wszystkie po angielsku. Były frazy takie jak tamte, ale i „ Coloraaa Pants", „ Gummy Pony", „ Badadaaaahjl Street" i wiele innych. Przysiadłyśmy w zamyśleniu na kafelkach, zachodząc w głowę, co nam odwaliło.

- Ktoś ma jakiś pomysł, dlaczego to pisałyśmy? – spytałam, wertując papiery. Niektórych nazw wolałam nie czytać na głos.

- Nie pamiętacie? – do kuchni zawitała Layla. Prawdopodobnie najtrzeźwiejsza osoba tamtego wieczoru. Pokręciłyśmy głowami. – W kafejce padło pytanie „jak nazwiemy nasz zespół" i wtedy się zaczęło. Wymyślałyście z B2ST różne dziwne nazwy, a kontynuowałyście jak tylko wróciłyśmy do mieszkania.

- I wymyślałyśmy coś takiego jak „Banana Bras"?! – krzyknęła strwożona Rina.

- A żeby tylko...

- Nigdy więcej nie pijemy – orzekła Ville, przyglądając się co ciekawszym przypadkom.

- Właśnie... jak nazwiemy nasz zespół? – spytała Vivi.

Bólu i zamyślenia część dalsza. Zrobiłyśmy wielką naradę w salonie. Każda pisała parę nazw na małych kartkach, po czym wrzucałyśmy je do wielkiej misy, wyjmowałyśmy po jednej i czytałyśmy na głos. Całkowita anonimowość.

- „European Girls" brzmi fatalnie – jęknęłam, odrzucając swoją kartkę.

- „Get Ours Five Flowless Years"? Kto ma taką wenę? I czy wie, że w skrócie to jest GOFFY? – Rina wyglądała na równie zniesmaczoną.

- „Ordinary Girls" już nawet nawet... ale to dalej nie to.

- „Love, Ofence, Life" , dajcie mi siłę...

- Pogódźmy się z losem, że nigdy nie wymyślimy nazwy – jęknęła Ville.






Wytwórnia Cube wrzała dzisiaj zarówno od emocji jak i od ilości pracy, jaką należało wykonać. Dzień wolnego równał się większą ilością pracy na następny dzień. Zwłaszcza, gdy małymi kroczkami zbliżałyśmy się do naszego debiutu. Wytwórnia nie podała oficjalnej nazwy naszego zespołu, bo... bo po prostu nikt nie był w stanie wymyśleć nic dobrego. Każda koncepcja brzmiała gorzej od poprzedniej, a jeśli już wymyśliliśmy coś chwytliwego i pasującego do naszego image'u, okazywało się zajęte.

Dzień zaczęłyśmy od lekcji śpiewania. A zapowiadało się tak pięknie.

Każda z osobna wchodziła do niewielkiego pomieszczenia przeznaczonego do prób wokalnych i tam też pozostawała, na moje oko, z jakąś godzinę. Na pierwszy rzut oczywiście poszła Ville. Jej charakterystyczny głos idealnie sprawdzał się w rapie. Wytwórnia chyba to zauważyła. Ze swoim potencjałem i dobrymi piosenkami może konkurować z CL.

Kiedy Ville zniknęła za drzwiami, Rina poszła za głosem żołądka do stołówki, Layla zmęczona... nie do końca wiadomo czym, zwinęła się na kanapie w poczekalni, Vivi pognała na próby trainee z tańca, ja miałam trochę czasu dla siebie. Całe szczęście wzięłam ze sobą nowy szkicownik i parę miękkich ołówków.

Krążyłam po korytarzach, szukając dogodnego miejsca do narysowania. W końcu przysiadłam w niedużym holu z widokiem na parę drzew i tam też zabrałam się do roboty. Włączyłam moją składankę Indie i dałam się porwać liniom. Dopiero kiedy naszkicowałam całą siatkę zbiegów pomieszczenia, dojrzałam niedaleko młodego chłopaka o zadziwiająco jasnych włosach. Niemal białych. Ach, te trendy, pomyślałam sobie. Nie zastanawiając się długo szybko wkomponowałam go w mój rysunek, siedzącego na jednej z ławek pod ścianą. Światło padało tak, że byłam pewna, że prześwieca przez nieznajomego jak przez zamglone szkło. Jak można mieć tak bladą cerę?

Chłopak nie zauważył mojej obecności – to się ceni, jeżeli dzięki temu pozujący się nie wiercił.

- Neri? – cudzy głos wyrwał mnie z mojej krainy ołówka, kartki i muzyki. Podniosłam zdziwiona wzrok, zrywając z uszy słuchawki.

- O, Hyunseung! – powiedziałam z uśmiechem. – Co tutaj robisz?

- Praca... praca... i...

- Praca – dokończyłam za niego. Uśmiechnął się blado.

- Rysujesz? – spytał i zanim zdążyłam zamknąć szkicownik, zajrzał mi przez ramię. Odruchowo popatrzyłam w kierunku mojego modela, ale ten, o dziwo, jakby rozpłynął się w powietrzu. Byłam przekonana, że jeszcze parę sekund temu tam siedział... – Wow, nieźle ci to wychodzi. Nie umiałbym narysować prostego kółka, a ty właśnie zrobiłaś ze zwykłego korytarza arcydzieło!

Dosiadł się do mnie. Gdyby nie rozpaczliwa potrzeba posiedzenia w samotności, może ucieszyłabym się z jego towarzystwa. Ale nie teraz.

- Martwi cię coś, prawda? – palnął nagle, na co od razu odwróciłam głowę w jego stronę. – Nie, nawet nie zaczynaj zaprzeczać, widać to jak na dłoni. Słucham.

Popatrzyłam na niego nieufnie.

- Obawiam się, że nie zrozumiesz tej historii – mruknęłam niewyraźnie, bawiąc się kosmykiem włosów w palcach.

- Jeśli ma to związek z karierą, zapewniam, że w wielu rzeczach mogę służyć radą.

- Hyunseung, proszę, nie...

- „Oppa". Powtórz – powiedział, szczerząc zęby w uśmiechu wyższości.

- Oj nie, nie zmuszaj mnie do tego! Od czegoś jest imię, i zamierzam go używać, kiedy do ciebie mówię! – zarzekłam się.

- Nawet nie wiesz, ile satysfakcji daje zwykłe „oppa" słyszane z kobiecych ust – powiedział to, jakby faktycznie była w tym jakaś przyjemność.

Tak oto wywiązała się nasza luźna rozmowa. Całe szczęście temat stał się nico przyjemniejszy od tego, co siedziało mi na sercu. Nasza konwersacja przypominała trochę tą z wieczoru w knajpie zaraz po naszym przyjeździe do Korei. Żadnych nieprzyjemnych spraw, jakby życie było idealne i składało się z samych zabawnych sytuacji, miłych wspomnień i ludzi, czasem z czegoś mniej przyjemnego, ale zawsze dającego się rozwiązać. Szkoda, że te rozmowy były tak dużym złudzeniem Chociaż na chwilę obecną, poprawiło mi to humor.

Zaraz potem dostałam sms od Riny. „Wchodzę do sali, przygotuj się na swój popis!" Napisała to tak, jakby wierzyła, że faktycznie gdzieś mam to, co sobie obiecałam.

- Co cię tak martwi? – spytał Hyunseung, przyglądając mi się badawczo z przekrzywioną głową. Westchnęłam.

- Nie dasz za wygraną?

Pokręcił głową.

- Eh... robiłeś kiedyś coś, czego bardzo, ale to bardzo nie lubiłeś, jednak musiałeś powtarzać to w kółko i rezygnacja nie zależała od ciebie? – piosenkarz zmarszczył w zamyśleniu brwi, jakby nie do końca wiedział, co mam na myśli. – Dajmy na to, że rodzice zmuszaliby cię do tańczenia baletu, pomimo, że tego nienawidziłeś. Musiałbyś trenować dzień i noc, aż zaczynałyby krwawić ci stopy, a i tak musiałeś dawać z siebie wszystko. Przypominam, że nie znosisz tego. I kiedy nagle udaje ci się z tym skończyć, obiecujesz sobie, że nigdy więcej nie zatańczysz.

- Nie... raczej nic takiego nie miałem... I chcesz mi powiedzieć, że to jest twoja historia? – spytał zmartwiony. – Przyrzekłaś sobie, że nigdy więcej nie zatańczysz?

- Nie... nie taniec... to... nie ważne – powiedziałam z pokrzepiającym uśmiechem, jakbym tylko się wygłupiała. – Zapomnij. – zaczęłam zbierać swoje rzeczy.

- Neri, o co ci chodzi? – złapał mnie za rękaw, a zaraz potem, jakby karcąc samego siebie za to, co zrobił, opuścił rękę. – Chcesz powiedzieć, że obiecałaś sobie, że nie będziesz czegoś robiła, a to przeszkodzi ci w zadebiutowaniu?

Chyba nie powinnam była zaczynać tego tematu. Tak bywa, kiedy nagle zachce ci się tłumaczyć. Niczego się nie nauczyłaś, Neri, powiedziałam do siebie w myślach.

- Coś jakby. Przepraszam, nie powinnam ci zawracać tym głowy, masz masę innych spraw na głowie – sprostowałam i już zebrałam się do odejścia. – Zapomnij, co mówiłam. Postaram się dać z siebie wszystko. Nie chciałabym, żeby zaczęli podważać wybór B2ST co do nas – ukłoniłam się szybko i już pędziłam korytarzem przed salę ćwiczeń.

Wyszłam blada jak ściana. Za bardzo przypomniało mi to próby w małym pomieszczeniu w operze we Florencji. Godziny ćwiczenia partii niemożliwych do zaśpiewania. Ten ból, kiedy nawet pomimo zapalenia gardła, anginy czy innego świństwa, które przez nadwyrężanie strun głosowych atakowało mnie przynajmniej raz w miesiącu, próba musiała się odbyć. A śpiewanie opery z anginą to gorszy ból, niż jesteście w stanie sobie wyobrazić.

Moja mina mówiła chyba wszystko, bo dziewczyny nie zadały nawet pytań. Jeżeli ta próba miała być testem, to właśnie go oblałam.

Wróciłam do mieszkania w bardzo złym humorze. Nie zastanawiając się nawet, zabrałam potrzebne rzeczy i wyszłam gdzieś w miasto. Zrobiłam to na tyle cicho, że nikt nie zadawał niepotrzebnych pytań.

Kroczyłam chwilę ulicami Seulu, ale kiepsko szło mi rozluźnianie się w tłumie, na ulicach pełnych aut i krzyków, w powietrzu pełnym spalin, z kolorowymi neonami drażniącymi oczy. Na darmo szukałam tutaj atmosfery Włoch, gdzie każdy zakamarek miał swój urok.

Wspięłam się w końcu na niewielkie wzgórze gdzieś wśród niewysokich bloków, nieco dalej od centrum. Wyglądało na spokojne miejsce.

Usiadłam na niewielkiej ławce i zapatrzyłam się na widok Seulu z nieco większego dystansu, niż robiłam to w mieszkaniu. Miasto takie jak to, miało swój urok, kiedy obserwujesz je z daleka, w miejscu takim jak to. Moment, w którym zagłębiasz się w ten chaos, niszczy dobre zdanie o takiej metropolii.

W mojej kieszeni zabrzęczał telefon.

„Neri, wszystko ok?" – od numeru podpisanego jako HS. Nie pamiętam takiego kontaktu. Olśniło mnie chwilę potem. Hyunseung. Oczywiście. Oprócz kilkunastu wiadomości od dziewczyn z tym samym pytaniem, akurat jego sms usłyszałam. Drgnął mi kącik ust.

„Raczej tak" – drobne kłamstwo.

„Raczej? Dziewczyny się martwią, nie wiedzą, gdzie poszłaś"

„Dzwoniły do ciebie?" – zmarszczyłam brwi, czytając tą wiadomość. Skąd miały jego numer...

„ Wpadliśmy do was do mieszkania. Zaczynają obstawiać, w której dzielnicy cię pocięto i upchnięto w beczkę" – uśmiechnęłam się pomimo ponurego humoru.

„Jeszcze żyję. Zaraz będę wracać, uspokój te narwańce"

Kiedy już miałam się zbierać, zobaczyłam ruch pod sobą, na ulicy poniżej tarasu widokowego, na którym siedziałam. Chłopak z białymi włosami patrzył na mnie z dołu z nieodgadniętym wyrazem twarzy. Twarzy, której teraz nie potrafiłam sobie przypomnieć. Pomimo tego, że wiedziałam, że to ten sam chłopak ze studia, nie umiałam rozpoznać w nim niczego znajomego. Gdyby nie to dziwne uczucie, uznałabym go za nieznajomego. Nieznajomego o niepokojącej obecności.

Przełknęłam ślinę i zebrałam się z ławki. Starałam się nie patrzeć za siebie, ale jak to zwykle bywa, ciekawość była silniejsza. Zajrzałam krótko przez ramię, gdy znalazłam się na tej samej ulicy, co on, ale nieco dalej, przy schodach. Stał tam, zwrócony w moją stronę. Przysięgłabym, że lampa zamrugała.

Nie zastanawiając się ani chwili dłużej, puściłam się biegiem w dół ulicy, mało nie gubiąc przy tym nóg. Zatrzymałam się dopiero, jak byłam pewna, że wypluję płuca.

Powrót do mieszkania pamiętam jak przez mgłę, w której co chwilę oglądałam się za własne plecy i modliłam, żebym nie zobaczyła ponownie dziwnego nieznajomego. Od stresu chyba zaczynam wariować, pomyślałam.

Weszłam do mieszkania, starając się wyglądać normalnie. Przede wszystkim nie na przestraszoną.

- NERI! – już w drzwiach zostałam zaatakowana milionem pytań. Gdzie byłam, czemu nie odpisywałam, czemu nie odbierałam, czemu wyszłam, bla, bla. Ważne pytania i miały prawo wkurzać się, że wyszłam bez słowa, ale dzisiaj chyba nie byłam już w stanie przeżyć więcej emocji.

- Luuuz, żyję, nikogo nie zabiłam, nie byłam w barze ze striptizem, niczego nie ukradłam, nie poszłam robić układów z mafią, poszłam się tylko przejść! – krzyknęłam, chcąc odpędzić się od dusicielskich rąk Ville i Riny.

- Zamordujemy cię! – syknęły zgodnie, ale dały mi spokój. B2ST przypatrywało się temu z rezerwą, zajmując miejsca na kanapie i krzesłach ustawionych dookoła stolika w salonie.

- Czemu zawdzięczamy zaszczyt goszczenia naszych idoli? –spytałam z cwanym uśmieszkiem, zwracając się do Vivi, nie do Beastowców.

- Podobno dostałyśmy propozycję wystąpienia w jakimś programie, przyszli wytłumaczyć nam co i jak – Ville streściła wszystko w tym zdaniu. Mistrzyni zwięzłości.

- To chyba dobrze, że mamy takie propozycje? – spytałam niepewna, jak powinnam zareagować na tą wiadomość.

- Program ma udokumentować całą naszą drogę do debiutu. Coś jak dokument z życia przed karierą... czy coś – wyjaśniła Rina.

- My też mieliśmy taki dokument zanim nagraliśmy „Bad girl" – zaczął Yoseob.

„Ten, w którym wyglądaliście jak pół dupy zza krzaka?" aż chciało się zapytać. Dobrze, że nie powiedziałam tego na głos. Hyunseung złapał mnie za rękaw, kiedy reszta zajęła się dyskutowaniem na temat programów.

- Coś się stało, prawda? – spytał, choć zabrzmiało to bardziej jak stwierdzenie faktu. Problem w tym, że nie wiedziałam, czy ma na myśli to, że wyglądam jak duch, czy mój niezwykły popis w Cube. Jedno gorsze od drugiego.

- Chyba za szybko w to wszystko wpadłyśmy – rzuciłam tylko.

- Choć na balkon – pociągnął mnie za sobą, a dzięki zamieszaniu, jakie powodowała konfrontacja dziewczyn z beastowcami, wyszliśmy prawie niezauważeni.

- Jeśli to ma być terapia zapobiegająca ewentualnemu rzuceniu się z balkonu z rozpaczy, to...

- Naprawdę nie wyglądasz dobrze – stwierdził, opierając się o barierkę.

- Ktoś ci kiedyś mówił, jak wygląda prawienie komplementów?

- Wiesz, co mam na myśli. Bycie idolem w Korei nie jest takie kolorowe jak się wydaje...

- Oppa, wiem jak to działa – zapewniłam go. Przyjrzał mi się przez dłuższą chwilę. – To pierwsze dni... nawet jeszcze nie nagrałyśmy tej piosenki, wszystko jeszcze się zmieni... jak na razie przytłoczyło mnie to, że sama siebie rozczarowuję – przyznałam z cieniem kwaśnego uśmiechu.

- Rozczarowujesz?

- Po tym wszystkim co przeszłam ze śpiewaniem, powinnam być odporna na stres – rzuciłam zgorzkniale. No i się wydało. Pięknie.

- Czyli jednak chodzi o śpiewanie – westchnął Hyun. – Nie chcę cię jeszcze bardziej dołować, ale w karierze piosenkarza... to jednak istotna sprawa...

- Zdołowałeś mnie, ale tym, że nie pomyślałeś, że doskonale o tym wiem – rzuciłam z przekąsem. – Trochę ciężko zapomnieć o takich przeżyciach...

- Słucham – wokaliska przysunął się nieco bliżej i zrobił minę typową dla aktywnego słuchacza.

Więc powiedziałam. O życiu we Florencji i Wenecji, o tym, jak śpiewałam operowo wśród najlepszych –c o prawda jako bardzo młoda nastolatka, jednak presja nie była z tego powodu mniejsza. O całodniowych próbach, które niszczyły moje struny głosowe tak, że angina stała na porządku dziennym, a zapalenia krtani i przeciążenie niemal nieodłącznym elementem mojego życia. O występach, do których zgłaszało się tyle kandydatów, że każdy łypał na drugiego nieprzyjemnym wzrokiem z obawy, że może to być osoba, która wygryzie cię ze sztuki. Paskudna atmosfera. Udawane zadowolenie i szczęście na scenie. Może dlatego tak dobrze szło mi wcielanie się w udręczone postacie.

- I dlatego przyrzekłaś sobie, że nie będziesz już śpiewać? – spytał na końcu. Nie przerwał mi ani razu. Po prostu słuchał.

- Tak. To znaczy... to było zaraz po tym, jak w końcu udało mi się wydostać z tego bałaganu i zacząć życie na własną rękę.

- Rodzice nie mieli nic przeciwko? Przecież to oni cię do tego zmuszali! Nie próbowali cię powstrzymać? – Hyunseung zmarszczył w zamyśleniu brwi.

- Oczywiście, że się sprzeciwiali. Dlatego urwałam z nimi kontakt i stwierdziłam, że żaden porządny rodzic nie skazałby mnie na taką pracę, i nie warto spełniać ich zachcianek. Czy niespełnionych marzeń.

Kłamstwa, kłamstwa, kłamstwa. Robiłam się w tym coraz lepsza. Nie było najmniejszego sensu w mówieniu prawdy o mojej rodzinie. O moim ojcu. O mojej włoskiej familii. Wszystko to zostawiłam za sobą, lepiej uznać te sprawy za przeszłość, do której i tak nie można wrócić. Zresztą Hyunseung nie musi wiedzieć o mnie wszystkiego. W showbisnesie to tylko zwróciłoby się przeciwko mnie.

- Przykro mi... naprawdę. Ale... nie możesz tego tak zostawić – popatrzyłam na niego zaciekawiona. – Nie chcesz śpiewać przez wspomnienia z opery. Przyrzekłaś sobie, że nie zaśpiewasz, ale pewnie w głębi siebie wiesz, że masz na myśli to, że nie wrócisz do robienia czegoś, czego nienawidzisz. I nie chodzi tu o śpiewanie. Chodzi o katorżniczą pracę w nieludzkich warunkach, o zrobienie z siebie narzędzia o określonym przeznaczeniu. Cały czas masz w głowie śpiewanie w operze. Pomyśl o zwykłym śpiewaniu, siedząc z gitarą gdzieś na dachu, czy robienie coveru piosenki, którą lubisz. To co innego. Zobaczysz, popróbujemy śpiewać razem i zobaczysz, że ci się spodoba – zapewnił mnie.

Może miał rację. Może faktycznie bałam się tego, że przez śpiewanie znowu zostanę wciągnięta w okrutny świat występów, gdzie liczyły się pozory. A nie o operę tu chodziło. Ten rodzaj muzyki miał być inny. Może faktycznie warto spróbować?


=====================================================================================

Napisane jako dwa osobne rodziały, ale w końcu stwierdziłam, że jeden z nich wyszedłby rozczarowująco krótko :D (Pomijając to, że ogólnie te dwa rodziały...są rozczarowująco nudne i słabe)

Po wielu dniach... wróć... nawet latach wreszcie znalazłam kogoś, kto najbardziej oddaje wygląd Neri (wciąż w przybliżeniu, ale zawsze to coś)!!! U góry widzicie jak wygląda Neri, zo zrestą pewnie zauważyliście po ostatniej zmianie okładki, która wreszcie nie przyprawia mnie o artystyczne załamanie xD 

Continue Reading

You'll Also Like

11.1K 543 18
Bo takie "zing" zdarza się tylko raz... w większości to jest FLUFF, lecz wystąpują wrażliwe tematy, te rozdziały będą oznaczone ! BRAK scen 18+, mogą...
9.3K 439 20
Ninjago już jakiś czas temu wstało na nogi po ataku kryształowego władcy. Mieszkańcy świętują i wracają do dawnego życia. Jednak zło nigdy nie śpi, i...
5.5K 352 19
Uczeń z problemami i świeżo upieczony nauczyciel oraz opcja pomocy. Tylko czy pomoc w tym przypadku ma tylko jedno znaczenie. Oni widzą kilka znaczeń...
73.2K 2.5K 43
Haillie nie jest jedyną siostrą Monet, jest jeszcze jej bliźniaczka Mellody. Haillie wychowywana przez mamę, a Mellody no cóż przez babcie. Jak myś...