Połówka

By AphroditeARaven

195 73 63

Yoongi od zawsze czuł się zagubiony i niekompletny, jakby czegoś ważnego mu brakowało... A później odnalazł w... More

🍎 1. Połówka pierwsza
🍎 2. Połówka druga
🍏 3. Spotkanie dwóch połówek
🍎 4. Wbrew logice
🍏 5. Nowa nadzieja
🍎 6. Noworoczna niespodzianka
🍎 7. Bez dyskusji
🍏 8. Niewinne zauroczenie
🍎 9. Miłość kwitnie
🍏 10. Warzą się kłopoty
🍏 11. Z daleka
🍎 12. Wiosenne rozpogodzenie
🍏 13. Nocne postanowienie
🍏 14. Zepsuty model
🍎 15. Miłość wymaga poświęceń
🍏 16. Americano i caramel macchiato
🍏 17. Cisza w eterze
🍏 18. Pod obserwacją
🍏 19. Sztuka randkowania
🍎 20. Definicja miłości
🍏 21. Zdradzieckie pocałunki

🍎 22. O mamo!

1 1 0
By AphroditeARaven


Namjoon wiedział, że nie powinien się godzić na chodzenie z Taehyungiem, skoro ten nie był nawet pewny tego, co czuje. Nie mógł powiedzieć, że ukochany go zwodził, bo przecież mówił mu wszystko wprost oraz najsampierw zapytał. A Amerykanin się zgodził, by pełnić rolę materiału testowego w eksperymencie i był niemal pewny, że skończy ze złamanym sercem (bo właśnie tak wyglądały wszystkie związki z "nie mogę nic obiecać, lecz możemy spróbować" hetero). Ale jeśli istniała choćby najmniejsza szansa, że Tae odkrywa swoją seksualność z nim i pokocha go...

Do diabła ze wszystkimi racjonalnymi przesłankami! Zawsze był ostrożny. Czasem aż do przesady. Tym razem postanowił zaryzykować. I nie mógł powiedzieć, żeby na razie żałował. Och cóż, może faktycznie był głupi...

Oczywiście nie obnosili się ze swoim związkiem w przestrzeni publicznej. W tym kraju nie wypadało trzymać się za ręce albo manifestować cokolwiek więcej poza przyjacielskimi gestami czy uprzejmością względem siebie nawzajem, nawet w tych "tradycyjnych" związkach. Żaden nie chciał kłopotów z profesorami albo odcięcia od ukończenia studiów.

Co nie przeszkadzało im wyszukiwać "ślepych punktów" – nieuczęszczanych miejsc, osłoniętych przed wścibskimi oczami oraz kamerami – by wymienić kilka gorących pocałunków albo chociaż przez chwilę postać w swoich objęciach. Dla obu bliskość fizyczna pełniła dużą rolę w związku. Namjoon w duszy był wielką przytulanką i uwielbiał praktycznie każdy pozytywny kontakt fizyczny, a Taehyung – po przełamaniu początkowej ogromnej nieśmiałości – wydawał się wręcz głodny czułości. To dawało mu nadzieję na happy end, chociaż wiedział, że nie samym seksem związek stoi. Była jeszcze kwestia różnic kulturowych, więzi rodzinnych oraz fakt różnych narodowości i planów... Zaczynał jednak wierzyć, że będą w stanie je pokonać. Razem.

Wprawdzie dla rodziców Tae był póki co "kolegą", którego chłopak przedstawił niejako z konieczności, gdy ci niespodziewanie się zjawili we własnym domu z górą walizek niczym w hotelu...

Tak, to brzmiało koszmarnie dla niego – człowieka, którego zawsze otaczała rodzina i ich ciepła troska oraz bezpośredniość – ale zaczynał rozumieć, skąd pochodziła niepewność jego "chyba chłopaka". Taehyung wyznał mu, że rodzice nigdy nie byli z nim specjalnie blisko. Bardziej jak współlokatorzy, którzy mieli też władzę nad jego życiem, niż ktoś naprawdę troszczący się o swoje dziecko. Dziadkowie, a w szczególności babcia, szczerze interesowali się nim oraz chętniej spędzali razem czas. Nawet ze swoim dalszym kuzynostwem był mocniej związany emocjonalnie od tej dwójki, która dzieliła z nim adres.

Przez pierwsze trzy tygodnie ich "związku na próbę" spędzał praktycznie co trzecie popołudnie i wieczór u nastolatka w domu, jako że pokój Namjoona był dość malutki oraz nadawał się lepiej na odpoczynek niż do nauki we dwoje. Może gdyby dzielili kierunek i rocznik... Kiedy jednak próbowali się raz tam rozłożyć – każdy ze swoimi materiałami – nie było gdzie postawić stopy. Taehyung bez wahania zaproponował, by przyszłe sesje uczenia się obok siebie jednak organizować u niego. I przez ten czas zetknął się z rodzicami chłopaka dwa razy. Dosłownie zetknął. Bo oboje po uprzejmym oraz chłodnym powitaniu po prostu poszli do siebie, wymawiając się zmęczeniem po ciężkim dniu zakończonym firmową kolacją jednego z nich. A za drugim razem widział ich wstępujących tylko po wcześniej spakowaną walizkę w drodze na lotnisko. Nie lubił tak myśleć, ale wyglądało na to, że Tae równie dobrze mógłby zostać sierotą. Tak niewiele miłości miał w tym domu.

Dlatego postanowił sobie, iż da swojemu chłopakowi tyle uczucia, uwagi oraz czułości, ile tylko jest w stanie. Bez żadnego "ale" czy oczekiwań wzajemności. A im bardziej poznawał ciężko pracującego na swoją przyszłość młodego mężczyznę, tym bardziej wierzył, że Taehyung zasługuje na wszystko, co najlepsze.

Serio, od dzieciństwa miał dzianych rodziców, więc mógł ciągnąć od nich kasę, ale nie – młodszy pracował dorywczo, odkąd tylko był w stanie gdziekolwiek się załapać i miał swoje pieniądze. Planował je wydawać na randki oraz przyszłość z ukochaną osobą, jak oświadczył mu dumnie, kiedy zapłacił za nich, gdy Namjoonowi zdarzyło się zapomnieć o limicie dziennym na karcie, a akurat nie miał w portfelu gotówki.

Okazało się, że Tae zwyczajnie czekał na odpowiednią okazję, by wykazać się jako równoważny partner oraz otworzyć dyskusję na ten temat. Ponieważ – jak to ujął w dalszej rozmowie – "też był facetem w tym związku" i chociaż bardzo lubił, kiedy Nam fundował mu rzeczy, tak wyrażając swoją troskę o tę znajomość oraz jemu jako ten starszy w ich relacji, to młodszy nie planował na nim żerować finansowo. Był wdzięczny za to, co dostawał, ale pragnął budowania wspólnoty, a nie wygodnictwa. Fakt, nie był w stu procentach pewien, czy bycie z mężczyzną jest dla niego, ale nie zamierzał odwalać fuszerki i odmawiać włożenia autentycznego wysiłku w bycie z nim, tylko dlatego że Namjoon jest gotów na to mu pozwolić. Dojrzałość postawy młodego Koreańczyka prawie zwaliła go z nóg. Gdyby już go nie kochał i nie wiedział, jak dobrą osobą jest ten chłopak, to pewnie w tamtym momencie zakochałby się w nim na miejscu.

Dlatego był szczęśliwy oraz pełen nadziei. Tae dawał z siebie wszystko, co mógł. Jeśli nie wyjdzie, trudno – będzie musiał się pogodzić z porażką i żyć dalej. Być może w takim przypadku łatwiej przełknie przyjaźń z wiedzą, że nie nadają się na parę. Tymczasem byli (nadal!) razem i było wspaniale!

Westchnął, przeczesując palcami włosy swojego "coraz bardziej" chłopaka, który drzemał na jego łóżku, wtulony w niego niczym kociak. Tego dnia przyszły fotograf miał dodatkowe zajęcia w ciemnicy i wrócił razem z nim, padnięty całym tygodniem. Pomimo nawału prac do odrobienia oraz materiałów do ogarnięcia, zdołał go namówić na odpuszczenie sobie na parę godzin wszystkiego i odpoczynek. Po drzemce miał zaplanowane odgrzanie im kolacji oraz może obejrzenie czegoś razem...? Póki co cieszył się możliwością obserwowania śpiącego, przytulającego go niczym wielkiego miśka nastolatka.

Po kilkunastu spokojnych minutach nos Tae zasygnalizował mu, że chłopak się budzi. Parę grymasów później ciężkie powieki rozchyliły się, odsłaniając te piękne, piwne oczy.

– Hej... – przywitał się cicho, nie chcąc przestraszyć zaspanego towarzysza, w razie gdyby nie był do końca dobudzony.

– Hej! – Głos Tae był jeszcze głębszy, nieco chropowaty od snu i na jego brzmienie Namjoona przeszedł mimowolny, niewielki dreszcz. – Długo spałem?

– Nie... około półtorej godziny tylko – odpowiedział mu, bawiąc się ich splecionymi dłońmi. Nadal nie mógł wyjść z podziwu nad smukłością tych szczupłych palców. Oraz jak idealnie pasowały pomiędzy jego własnymi... – Jak się czujesz? Lepiej?

– Zdecydowanie. Chociaż nie odmówiłbym kolejnym paru godzinom. Jesteś świetną poduszką, hyung – zażartował Tae. – I materacem też!

– Och, jakże pan mi pochlebia, panie Kim! – odbił piłeczkę. – Polecam się na przyszłość!

– Z pewnością skorzystam... o ile płatności mnie nie przytłoczą. Ile się za dzisiaj należy?

– Półtorej godziny to będzie... – udał, że nalicza rachunek – ...jeden szeroki uśmiech i podziękowanie. Plus napiwek naturalnie...

– Przystępne ceny, jak widzę, tu macie. Czy to może jakaś promocja...?

– Hm... Promocja dla specjalnych klientów...

Na to Tae uniósł brew w minie, która zdradzała, że nie jest zachwycony ostatnim zdaniem.

– Specjalnych klientów? Dużo takich tu macie, co...?

– Przepraszam za pomyłkę. Mój język koreański nie jest jednak tak bezbłędny, jak myślałem. Planowałem powiedzieć: specjalnego klienta. Jednego jedynego takiego, panie Kim – droczył się z Taehyungiem, pochylając się ku niemu i zniżając ton do bardziej uwodzicielskiego mruczenia. – Chce pan uiścić płatność od razu, czy mam wypisać czek...?

W odpowiedzi uzyskał uśmiech, o który mu chodziło: szeroki oraz czuły.

– Dziękuję w takim razie – skomentował chłopak i unosząc głowę, ucałował go lekko w usta.

– A za co to było...?

– Jak to "co"? Napiwek dla obsługi. Nie miałem drobnych. Możesz zatrzymać resztę dla siebie...

– Tylko dla siebie?

– Yhm, tylko dla siebie. Za specjalną obsługę specjalnego klienta... – Taehyung poruszył brwiami w sugestywnej manierze.

– Cóż, w takim razie... co mój specjalny klient sobie teraz życzy?

Chłopak już miał mu odpowiedzieć, gdy...

...przeszkodził im głośny, warkotliwy dźwięk, dochodzący z jego żołądka. Prychnęli śmiechem.

– Co za bestię tam chowasz? – zagadał, dziabiąc palcem Tae w miękkie ciało.

– Hyung! – protestował, broniąc się przed nim i osłaniając atakowany brzuch. Wygiął usta w podkówkę.

– Myślałem, że nie masz tutaj łaskotek.

– Bo nie mam. Po prostu to nieprzyjemne. Ty masz mięśnie jako bufor. U mnie? – Potrząsnął głową. – Sama skóra i kości.

– Hm, nie znam się aż tak na anatomii, ale sądzę, by w tym rejonie było za wiele kości...

Dalsze przekomarzanie przerwało im kolejne burczenie.

– Zgaduję, że powinniśmy nakarmić tego potwora, zanim wyrwie się na wolność, by nas pożreć – skapitulował Namjoon, sięgając po telefon. – Na co masz ochotę, panie Kim? Ja stawiam.

Ostatecznie dyskusję wygrało zamówienie chińszczyzny z knajpki za rogiem (bo najbliżej, najszybciej i gotowe) nad preferowaną przez obu pizzą. Czekanie półtorej godziny na dostawę nie uśmiechało się żadnemu z nich. A tak mogli odebrać osobiście zamówienie, przy okazji wstępując do sklepu po coś dobrego do picia oraz chipsy albo popkorn do filmu.

Obładowani siatkami wrócili do pokoju, by w spokoju spożyć posiłek przed seansem. Jedzenie nadal było wystarczająco ciepłe, więc szybko je pochłonęli. Chwilę później leżeli na łóżku Namjoona, przeglądając na jego ulokowanym na krześle i trzech encyklopediach laptopie dostępne online produkcje filmowe.

Szybko się okazało, że mają różne preferencje. Amerykanin był fanem filmów studia Ghibli, podczas gdy młodemu Koreańczykowi podobało się kino zachodnie. Ostatecznie postanowili pójść na kompromis, tym razem sięgając po "Podniebną pocztę Kiki", by poświęcić następny seans któremuś z filmów Tarantino.

Animacja z zabawnymi tonami sprawdziła się lepiej od naładowanego energią lub napięciem filmu, na który obaj byli nadal zbyt zmęczeni. Wtulili się w siebie na leżąco i przykryli kocem, przygasiwszy światło. Nic dziwnego, że pomimo zainteresowania Tae, który nigdy tego filmu nie widział, i jego rozbawienia przebojowym czarnym kotem, nie zeszło długo, nim... skupili się na czymś innym, jak oglądanie...

Ale może za to odpowiadał tak naprawdę Namjoon, który od początku zerkał z ciekawością na reakcje swojego chłopaka. Wystarczyło, że młodzieniec się zaśmiał, a nie potrafił oderwać od jego ust wzroku. Kiedy więc zdarzyło się, że Taehyung obrócił twarz ku niemu, by podzielić uwagą na temat sceny, i zobaczył tęskne spojrzenie, po prostu zareagował w najbardziej naturalny sposób. Po chwili całowali się jak napaleńcy, nie zważając na umykające im sceny.

Dopiero głośniejszy dźwięk uprzytomnił im, że coś się dzieje na ekranie:

– Zatrzymaj... film, hyung! – poprosił Tae, walcząc z zadyszką oraz kocem, a jednocześnie wciągając wyższego i większego mężczyznę na siebie.

Namjoon był rozproszony – nigdy nie wychodziła mu dobrze wielozadaniowa koordynacja – ale sięgnął i na oślep próbował uderzyć w spację, jednocześnie ścigając wargi ukochanego. Podniecenie nie było najwyraźniej dobrym doradcą, bo nagle usłyszał głośne chrząknięcie i...

– Namjoonie, synu mój drogi, nie wątpię, że on jest przystojny i wspaniały, więc chcesz się nim pochwalić całemu światu i nie możesz wręcz utrzymać swoich rąk przy sobie, ale przynajmniej na tę jedną chwilę rozmowy ze mną mógłbyś przestać wysysać duszę z tego biednego chłopaka!

Usta i oczy Tae otwarły się szeroko, gdy Amerykanin zamarł, by spoglądając na ekran wydukać:

– Mamo...? Co...? Jak?!

– Mogłeś nie odbierać, skoro jesteś taki zajęty! – sarknęła kobieta, której wizerunek zdobił aktualnie kolorowe trzynaście cali. Jej wypowiedź była bardziej uszczypliwa, niż gniewna, ale to wystarczyło by obu ich wyrwać ze stanu zawieszenia i pobudzić do działania. Momentalnie znaleźli się na metr od siebie, siadając grzecznie na skraju łóżka niczym para przyłapanych na gorącym uczynku łobuzów.

Cóż... jakby nie patrzeć, to te pocałunki były gorące – uczynnie podsunął Namjoonowi mózg, zanim przeskoczył do zastanawiania się, co ma powiedzieć rodzicielce.

– Ciesz się, że babcia tego nie widziała – dodała karcąco, grożąc mu palcem. – Na twoje szczęście ma dzisiaj spotkanie w klubie ogrodniczym, na którym jej bardzo zależało. No i wiesz co...! Mogłeś lepiej zaplanować, jak nam go przedstawić, zwłaszcza po tylu wymówkach i obietnicach, że "gdy nadejdzie odpowiednia pora", a nie tak... spartaczyć sprawę. Taki przystojniak... – zmieniła ton na zachwycony, kierując wzrok na speszonego i czerwieniącego się Azjatę. Tae ukłonił się grzecznie, witając. Złożyła ręce, dodając w zachwycie: – I jaki uprzemy... Witaj, witaj, Słoneczko! Chociaż u was teraz to jest już późno. Pewnie zmęczeni jesteście po całym tygodniu, co? Zjedliście kolację? Mam nadzieję, że mój syn dobrze cię traktuje... Jeśli nie, możesz mi powiedzieć, a ja już go naprostuję! Okej? – przeszła płynnie do natarcia, sprawiając, że Namowi wyrwał się rozpaczliwie żałosny jęk:

– Mamo...!

Tae był zmieszany i ewidentnie hamował śmiech, choć pewnie tak naprawdę do śmiechu mu nie było, podobnie jak Namjoonowi. Rzucił chłopakowi przepraszające spojrzenie. Jego matka stanowiła samodzielną, niszczycielską siłę natury, która niekoniecznie uważała, że są jakieś granice tabu w rozmowach ze swoimi dziećmi. Ale jej ciekawość oraz nagabywanie wynikało z dobrego serca oraz niewyczerpanych pokładów miłości, więc nigdy nie winił jej za to – nawet jeśli czasami kończył zażenowany zbyt dobitnymi komentarzami.

Miał zamiar przygotować ukochanego na zetknięcie z nią... później, dużo później. W kontrolowanych warunkach. Najlepiej małymi dawkami oswajając nienawykłego do entuzjastycznej troski dorosłych nastolatka najpierw własną czułością. Niestety, było na to za późno – wino się wylało.

– Namjoon! – głos mamy wyrwał go z zamyślenia. – Przedstaw nas sobie! Ale porządnie!

No i co miał zrobić? Westchnął ciężko i spełnił swój synowski obowiązek, zająkując się odrobinkę przy określeniu "mój chłopak", niepewny, czy nie wyskakuje przed szereg z oficjalnym określeniem... Ale łagodny uśmiech, który Tae mu posłał, uspokoił jego podskakujący żołądek.

Kolejne niezręczne dziesięć minut spędzili odpowiadając na falę pytań o to, jak idą im wybrane studia, ich zdrowie oraz samopoczucie. Mama zachwycała się urodą, zachowaniem, a także pracowitością jego ukochanego, gdy okazało się, że sumarycznie ma więcej godzin zajęć już na pierwszym roku od niego. Na szczęście nie przedłużała rozmowy, gdy odhaczyła te tematy, słusznie uznając, że są zbyt zmęczeni, by spędzać wieczór na odpytywaniu przez ciekawskiego rodzica. Pożegnała się z nimi sprawnie, ale nie bez uzyskania obietnicy, że w ciągu miesiąca znajdą odpowiedni czas, by umówić się na dłuższe pogaduszki i może zapoznanie z resztą rodziny Namjoona.

Kiedy okienko komunikatora zniknęło po zakończeniu rozmowy, pierwszy, o dziwo, odezwał się Taehyung:

– Nie powiem, że tak sobie wyobrażałem zakończenie naszego seansu, a już na pewno nie zapoznanie z twoją mamą, ale myślę, że... chyba mnie polubiła?

Niepewność w głosie młodzieńca kroiła jego serce, więc czym prędzej objął go i zapewnił z uśmiechem:

– Powiedziałbym nawet, że pokochała cię od pierwszego wejrzenia i zacząłbym martwić się o tatę, gdyby nie fakt, że dom stoi na niego, a mają wspólny kredyt... Założę się, że teraz plotkuje z babcią, opowiadając, jakiego przystojnego ma przyszłego zięcia, i planując nam ceremonię ślubną w ogrodzie.

– Myślisz...?

– Jestem pewny! I cieszę się, że nie przeszkadza ci, że nazwałem cię moim chłopakiem...? Tak oficjalnie, znaczy się...? I że nie masz nic przeciwko zapoznaniu z moją rodziną...?

– Nie, nie mam nic przeciwko poznaniu twojej rodziny jako twój chłopak – zapewnił go Tae, uśmiechając się szeroko i patrząc przez chwilę mu w oczy, nim spuścił wzrok i zaczął bawić się nitką wystającą ze szwu. – To o moją się bardziej martwię. Bo im dłużej cię poznaję, im dłużej jesteśmy razem... tym większą mam pewność, że to nie jest nic chwilowego. Naprawdę bardzo, bardzo, bardzo... cię lubię, hyung! Boję się tylko, że oni nie zrozumieją i... dla nich bardzo liczy się opinia społeczna. Poza tym mają gdzieś, co robię, bylebym im wstydu nie przyniósł. Prawdopodobnie... Prawdopodobnie będą chcieli, żebym ożenił się za parę lat z jakąś dziewczyną z dobrego domu, ale póki "nie będziemy się obnosili" z uczuciami publicznie i przy nich lub krewnych, zaakceptują to całkiem nieźle. Po prostu nie będziemy mogli mówić o naszym związku głośno. Będziemy "dobrymi kolegami" – stwierdził z przekąsem – tak, jak mój kuzyn i jego facet. Tyle że wujostwo nie każe Seokjinowi się żenić, bo on ma cztery starsze siostry, które dały im mnóstwo wnuków... – Westchnął. – To miłe, że z tobą i twoją rodziną można być tak bezpośrednim oraz że akceptują cię takim, jakim jesteś...

Przytulił chłopaka mocniej.

– I teraz zaakceptują i ciebie, Tae-ah. Moja mama już cię kocha, a następna pewnie będzie moja babcia albo siostra. A że, jak widziałeś, u nas kobiety rządzą w rodzinie – zażartował – to ani ojciec, ani młody nie mają nic do gadania. Prawdopodobnie nim skończy się semestr, zaadoptują cię nieoficjalnie i zostaniesz zaproszony na wakacje. I nim się obejrzysz, a wydadzą cię za mnie... Uczciwie ostrzegam!

Roześmiali się.

– Nie sądzę, żeby akurat to mnie jakoś specjalnie przerażało. Zyskałbym bardzo dobrego człowieka za męża – odpowiedział miękko Taehyung, patrząc na niego z tym samym łagodnym uśmiechem, co wcześniej. – Czyli mówisz, że muszę tylko przekonać do siebie twoją babcię i siostrę, tak?

I wtedy do Namjoona dotarło, że o ile wpadka przed mamą rozeszła się po kościach, babcia zadowoli się plotkowaniem, a później szokowaniem ich jeszcze bardziej niewybrednymi komentarzami, to od siostry dostanie wciry. Bo przecież obiecał jej, że ona pozna Tae pierwsza!

– O mamo! – jęknął dramatycznie, przestraszając okrzykiem wtulonego w niego ukochanego. – Moja siostra obedrze mnie ze skóry! – oznajmił na pytające spojrzenie. – Zgaduję, że nie masz pomysłu, jak mogę się wykupić z jej szponów za niedotrzymanie obietnicy...? Miałem cię najpierw jej przedstawić – dodał w ramach wyjaśnienia.

Po czym wrócił do wyglądania bardzo żałośnie, pokazując mu, w jak wielkich jest kłopotach. I do wymieniania kolejnych, domniemanych tortur, które go czekają z jej ręki po powrocie do USA. Oraz że młody pewnie z radością dołączy do krucjaty...

To sprawiło, że Taehyung całkowicie się rozluźnił i zaczął śmiać pełnym głosem, wręcz roniąc łzy.

– Wiesz co...? Przekonałeś mnie! Cieszę się, że nie mam rodzeństwa. Myślę, że twoje wystarczy nam aż nadto...

Continue Reading

You'll Also Like

49K 8.2K 94
Po przeniesieniu do powieści pewnego ranka Wen Jing stanął u boku tego, którego wielbił i podziwiał najbardziej, stając się tym samym lojalnym psem g...
4.6K 381 12
Gdy Gu Hai, siedemnastoletni syn bogatego i wpływowego generała, wyprowadza się z domu i zmienia szkołę, poznaje tam swojego rówieśnika Bai Luo Yina...
60.5K 2.5K 57
Zmieniony przez śmierć ojca Nicola postanawia zadebiutować w Reprezentacji Polski, co było marzeniem pana Krzysztofa. Zbuntowany młody dorosły w prze...
61.8K 1.3K 60
jest to opowieść o tym jak Hailie trafia do braci jak ma 3 latka.Vincent opiekuje się nią jak córką,nawet kazał Willowi zająć się pracą.jeśli chcesz...