NieWłaściwy Brat

By LadyCzardziejka

903 88 8

Mazen jest na drugim roku studiów i choć inaczej wyobrażała sobie życie studencie, nie przeszkadza jej to w d... More

Rozdział 1.
Rozdział 2.
Rozdział 3.
Rozdział 4.
Rozdział 5.
Rozdział 6.
Rozdział 7.
Rozdział 8.
Rozdział 9.
Rozdział 10.
Rozdział 11.
Rozdział 12.
Rozdział 13.
Rozdział 14.
Rozdział 15.
Rozdział 16.
Rozdział 17.
Rozdział 19.
Rozdział 20.
Rozdział 21.
Rozdział 22.
Rozdział 23.

Rozdział 18.

34 3 0
By LadyCzardziejka

Mazen

Słońce przyjemnie grzało moją skórę, delikatne krople potu spływały ze mnie razem z wszystkimi problemami. Cały świat odszedł na dalszy plan, nie myślałam o niczym, czując jak powoli zapadam w sen.

Przez moje ciało przeszedł nieprzyjemny dreszcz, coś okropnie zimnego zetknęło się z moją skórą, wyrywając mnie z tak pięknego stanu.

W nerwach podniosłam się na łokciach, otwierając szeroko oczy.

- Co jest kurwa! - wrzasnęłam, kiedy kolejne krople zimnego płynu kapały na moje ciało.

Nade mną stal cały mokry Aiden, na jego twarzy gościł tak mi znajomy złośliwy uśmieszek.

- Starczy tego leżenia, chodź do wody już i tak jesteś wystarczającą czekoladką.

- Daj mi spokój, tutaj mi dobrze. - ponownie ułożyłam się wygodnie na leżaku, zamknęłam oczy, czekając aż odejdzie. Jednak nadal czułam jego obecność nad sobą. - Zasłaniasz mi słońce.

Znów poczułam okropne zimno, ale tym razem było go więcej. Ręce Aiden'a wsunęły się pod moje ciało i nim zdążyłam się zorientować, co się dzieje, zwisałam z ramienia czarnowłosego niczym worek ziemniaków.

- Musisz się ochłodzić. - szedł prosto w stronę oceanu.

- Pojebało cię? Zostaw mnie idioto! - chwilę później byłam już cała pod wodą. Chłopak wrzucił mnie bez uprzedzenia, zatapiając całe moje ciało w oceanie. Próbowałam złapać równowagę i wybić się nad wodę. W końcu mi się to udało, przez przemoczone rzęsy widziałam tylko ten głupkowaty uśmieszek czekoladowookiego. - Zabije cię. - wycedziłam przez zęby.

- Ja się o ciebie martwię, nie chcę byś dostała udaru, a ty przez to chcesz mnie zabić? Bardzo to niewdzięczne z twojej strony.

- Pozwól, że wyświadczę przysługę całemu światu i właśnie teraz i tutaj cię utopię. - wzięłam duży zamach i chlusnęłam wodą chłopakowi prosto w twarz.

Aiden przetarł swoją mokrą twarz dłonią, a następnie wpatrywał się we mnie przez chwilę. Byłam pewna, że jeszcze moment i mi się odwdzięczy, długo nie musiałam czekać. Czarnowłosy ruszył w moim kierunku, a ja nieudolnie próbowałam od niego odpłynąć.

Fale uderzały prosto we mnie, spowalniając moje ruchy, czułam ręce Aiden'a na swoich biodrach. Chłopak przyciągnął mnie do siebie, podniósł do góry i ponownie wyrzucił w ocean.

Ledwo zdążyłam złapać oddech, nurkując nie z własnej woli. Wynurzyłam się, by zobaczyć roześmianą twarz Aiden'a. Ponownie wzięłam zamach i już chwilę później słona woda spływała po jego twarzy.

Zaczęliśmy małą wodną walkę. Zdałam sobie sprawę jakie to dziecinne. Z moich ust zaczął wydobywać się głośny śmiech, a po chwili usłyszałam coś, czego naprawdę dawno nie słyszałam.

Gardłowy, szczery, piękny śmiech Aiden'a. Minęło sporo lat odkąd ostatni raz go słyszałam, chłopak rzadko śmiał się tak naprawdę, a teraz to robił. Moje serce zabiło szybciej, jakaś część mnie cieszyła się jak mała dziewczynka, która dostała nową zabawkę. Ale ta druga część, ta mądrzejsza - o ile taka istnieje - wyświetlała w mojej głowie czerwone wykrzykniki.

- Hej, przepraszam że przeszkadzam w tej dorosłej zabawie. - nie wiem, w którym momencie obok nas zjawiła się Freya. Dziewczyna patrzyła na nas roześmiana. - Mogę porwać na chwilę tego przystojniaka? - zapytała, uśmiechając się zalotnie.

Spojrzałam na Aiden'a, przyglądał się dziewczynie z niezrozumiałą miną.

- O co chodzi? - zapytał obojętnie.

- Mam małe pytanie albo i dwa. - zachichotała.

Chłopak przeskakiwał wzrokiem pomiędzy nami dwiema, nie widziałam, czy szuka ratunku, czy czeka, aż się zgodzę. Postanowiłam wziąć sprawy w swoje ręce.

- Już spływałam. - rzuciłam nieudolnym żartem, odpływając w głąb oceanu.

Nie wiem ile dokładnie metrów oddaliłam się od lądu, ale gdy w końcu uznałam, że mi wystarczy, postanowiłam wracać.

Byłam zmachana i zmęczona, dawno nie pływałam, a dystans, jaki przebyłam, był zdecydowanie zbyt duży, jak na pierwszy raz po takiej przerwie.

Mój puls podskoczył poza skale, gdy poczułam, jak coś łapie mnie za stopę i wciąga pod wodę. Chciałam krzyczeć, niestety nie miałam czasu na taką reakcję. Moje kończyny machały w każdą stronę, próbowałam odtworzyć oczy i ocenić, czy to właśnie ta chwila, w której umrę.

To nie może być dziś, nie teraz!

W końcu udało mi się spojrzeć przed siebie, już nic nie trzymało mnie za nogi, wzburzona woda opadła, a ja wpatrywałam się w czarnowłosego Damona.

Nadal byliśmy pod wodą, czułam jak powoli zaczyna brakować mi tlenu. Wtedy niebieskooki złapał mnie w talii i patrząc mi prosto w oczy, złączył nasze usta w podwodnym pocałunku.

Długo nie myślałam, owinęłam swoje nogi wokół jego bioder i zacisnęłam się na nim, niczym pułapka na myszy.

Mimo że brakowało mi tlenu chciałam tam zostać, chciałam by nigdy nie przestawał całować moich ust.

W końcu jednak chęć złapania powietrza wygrała nad nami. Wynurzyliśmy się, oboje ciężko oddychając.

Nie odezwałam się słowem, wpatrywałam się w jego oczy z wielkim uśmiecham na ustach. Chciałam go więcej i zrobiłabym wszystko, by to dostać. No prawie wszystko.

-

Wróciliśmy na plaże. Byłam okropnie zmęczona pływaniem, dlatego ponownie przykleiłam się do swojego leżaka.

- Nie wierzę, że w końcu was spotykam! - usłyszałam znajomy głos gdzieś przed sobą.

Uchyliłam powieki, przed nami stał Ares, witając się z resztą naszej paczki.

- Ares, jak miło cię widzieć. - wstałam, by przywitać chłopaka. Ten odwdzięczył się szerokim uśmiechem, ściskając mnie mocno.

- Cześć Maz. - przywitał się.

Damon stał gdzieś z boku, obserwując nas, rozmawiających z chłopakiem. Natomiast Aiden nie wiadomo skąd znalazł się tuż przy moim boku.

- Robię dzisiaj imprezę, wpadnijcie wszyscy.

- A gdzie ta impreza? - zapytała Freya.

- Tutaj, na plaży. - uśmiechnął się do niej.

- Będę na pewno. - dziewczyna uśmiechała się zalotnie.

- Wszyscy będziemy. - oznajmił Thomas.

Nie cieszyłam się tak jak reszta, już byłam zmęczona całym dniem na plaży, a miałam jeszcze spędzić na niej wieczór i zapewne noc. Oczywiście i tak pewnie pójdę na tą imprezę, lubiłam Aresa, był zabawny, a jego imprezy były najlepsze w mieście, takiej imprezy nie wolno było odmawiać.

-

Wróciliśmy każdy do swoich domów, by przyszykować się na wieczór, który nadciągał niebywale szybko.

Wzięłam prysznic, myjąc swoje ciało kokosowym żelem pod prysznic, a włosy szamponem o zapachu wanilii. Zrobiłam lekki makijaż, ułożyłam włosy w delikatne fale, następnie tworząc dwa małe koczki na czubku głowy z ich połowy, a resztę włosów zostawiłam luźno opadające na ramiona.

Ubrałam jeansowe przetarte spodenki z wysokim stanem, białą górę od bikini sznurowaną przez brzuch. Na wierz narzuciłam czarną siatkowaną narzutkę, a na stopy założyłam białe vansy. Chwyciłam jeszcze swój telefon i byłam gotowa do wyjścia.

Dotarłam na miejsce jak zwykle w towarzystwie David i Harper. Plaża wyglądała całkiem inaczej niż za dnia. Białe namioty oświetlone lampkami, kilka małych barów rozłożonych w różnych miejscach i wielkie ognisko pośród tego wszystko. Było idealnie, Ares był świetny w tym co robił, miał dar do planowania imprez.

Przy ognisku zauważyłam Freye rozmawiającą z Aiden'em, dziewczyna była wpatrzona w niego, jak w obrazek. Wydawało mi się to śmieszne, jak bardzo próbowała przyciągnąć jego uwagę.

- To co? Najpierw do baru? - zapytał David.

- A jakżeby inaczej! - oznajmiłam wesoło.

Wypiliśmy kilka kolejek i nim się obejrzałam zostałam sama. David i Harper poszli tańczyć, a ja obserwowałam, jak barman nalewa mi kolejną kolejkę shotów.

- Wypijesz to wszystko sama, czy podzielisz się z koleżanką? - obok mnie zjawiła się Freya. Nie odpowiedziałam, zamiast tego wskazałam szereg kieliszków, dając jej do zrozumienia, by wypiła je ze mną. Chwyciłyśmy po kieliszku stukając szkłem o szkło, następnie wypijając całą ich zawartość. Zrobiliśmy tak z pozostałymi shotami, a gdy w końcu nie było czego pić, dziewczyna ponownie zaczęła mówić. - Myślałam, że zobaczę cię gdzieś z Damonem. - spojrzałam na nią zdezorientowana. - Co tak patrzysz, myślisz że dlaczego wcześniej zabrałam Aiden'a na bok? Widziałam jak Damon was obserwuje z miną zbitego szczeniaczka, było mi go szkoda, dlatego do was podeszłam. Chcę tylko wiedzieć, czy było warto?

- Nie wiem o czym mówisz. - unikałam jej wzroku, patrząc gdzieś w tłum.

- Dobrze wiesz o czym mówię, tylko nie rozumiem po co dajesz Aiden'owi nadzieję, skoro wolisz jego brata.

- Freya...- zaczęłam, ale dziewczyna mi przerwała.

- Nie chce żebyś myślała, że się wtrącam.

- Ja nie myślę, ja to wiem, widzę, słyszę...

- Po prostu widząc, jak Aiden się stara, szkoda mi go. To może źle się skończyć.

- Nawet go nie znasz.

- Racja, ale ty go znasz i dlatego pytam, dlaczego to robisz, aż tak bardzo pragniesz by cierpiał? Przecież ty nie jesteś taka.

Byłam w szoku, dlaczego każdy myślał, że może mnie pouczać, czy wyglądałam na, aż tak zagubioną owieczkę?

- Masz na uwadze dobro chłopaka, którego nie znasz. To zabawne, jak bardzo starasz się, by ciebie zauważył i tutaj nie chce cię obrazić, zwyczajnie myślałam, że jesteś inna. Nie wiedziałam, że jesteś zdolna do zniszczenia naszej dobrej reakcji tylko dlatego, że spodobał ci się jakiś chłopak.

- To nie tak. - powiedziała spokojnie.

- A jak? Nie znasz go, nie wiesz co nas łączyło, nie znasz też Damona i nie znasz nawet mnie. - dziewczyna patrzyła na mnie dużymi oczami. - Freya lubię cię, myślałam że jesteś wyzwoloną, odważną, szczerą dziewczyną, a ty zwyczajnie zrobisz wszystko, by dostać bolca, który ci się podoba. - dziewczyna zaśmiała się pod nosem.

- Głupie jest to, jak ludzie nie widzą nic innego, prócz czubka własnego nosa. Jestem szczera Maz, powiedziałam ci, co myślę tylko, dlatego że się o ciebie martwię. Mam w dupie tych dwóch, znam ciebie i wiem, że to ty będziesz tą osobą, która najbardziej na tym ucierpi. - kazała polać sobie jednego shota, a gdy go wypiła ponownie się odezwała. - Przyjdź do mnie, jak to zrozumiesz.- następnie odeszła, zostawiając mnie oszołomioną i złą.

Wzrokiem odszukałam Damona, w końcu wypatrzyłam go w towarzystwie Natena. Byłam zdziwiona widząc chłopaka, bardzo dawno go nie widziałam, a szczególnie nie spodziewałam się go spotkać tutaj.

Na szczęście miałam w sobie wystarczającą ilość alkoholu we krwi, by podjeść do nich bez krępacji.

- Witam Panów. - zwróciłam się do rozmawiających mężczyzn.

- Mazen, jak miło cię widzieć! - Nate przywitał mnie całusem w policzek.

- Ciebie również. - uśmiechnęłam się szeroko.

- Co u ciebie słuchać? Ostatnim razem, jak się widzieliśmy ten osobnik prawie chciał mnie zabić z twojego powodu.

Całkiem zapomniałam o tej sytuacji, to było tak dawno temu, że chyba wyparłam to zdążenie z pamięci. Spojrzałam w zakłopotaniu na Damona, a ten tylko popijał swojego drinka uśmiechając się pod nosem.

- Musisz wybaczyć temu neandertalczykowi, czasami zapomina, że istnieje coś takiego jak słowa. - chłopak zaśmiał się głośno. Kątem oka spojrzałam na Damona, jego kąciki ust unosiły się ku górze, mimo iż próbował to ukryć.

- Tak to jest, gdy mężczyzna broni swojej kobiety Laticia. - wypowiedział moje sceniczne imię, nie widziałam, czy próbuje mnie zawstydzić, czy zwyczajnie ze mnie żartuje.

- Nie jestem niczyją kobietą. - powiedziałam w końcu.

- A mimo to, gdzie nie pójdę słyszę tylko o Damonie i jego tajemniczej przyjaciółce.

- Skąd pomysł, że mowa o mnie?

- Takie przeczucie. - puścił mi oczko, natomiast Damon dalej nie odezwał się słowem.

- Słabe masz to przeczucie.

- Czyżby? - wtedy Damon spojrzał na niego groźnie, co sprawiło, że chłopak delikatnie się spłoszył. - Wybaczcie, zobaczyłem znajomego. - już myślał, że w końcu zostaniemy sami, a ja w spokoju będę mogła zbesztać Damona. Jednak Nate nim odszedł, zwrócił się jeszcze do mnie. - Mam nadzieję, że zarezerwujesz dla mnie jeden taniec.

- Nadzieję zawsze możesz mieć.

- O i za tym ostrym językiem Latici tęskniłem. - ponownie puścił mi oczko uśmiechając się szeroko.

Pokręciłam głową z politowania śmiejąc się z chłopaka. Mój wzrok napotkał czarnowłosego, ale nim zdążyłam coś powiedzieć chłopak złapał mnie za rękę i patrząc mi prosto w oczy zapytał:
- Zatańczysz ze mną Mazen? - wpatrywałam się w jego piękne niebieskie tęczówki, które teraz w świetle księżyca miały srebrzystą poświatę.

- Musimy pogadać. - chciałam zabrzmieć ostro, lecz nie mogłam. Mój głos był cichy i zachrypnięty, jakbym od dawna nie miała cieczy w ustach.

- Słyszysz? - zapytał, a do moich uszu dotarła piosenka, do której Damon uczuł mnie tańczyć salsę.

- Słyszę, ale...

- Boisz się, że nie pamiętasz kroków? - jego brew uniosła się wyzywająco.

- Oczywiście, że pamiętam. - po tylu naukach nie było innej możliwości.

- Więc pokaż co potrafisz. - wiedziałam, co robi, a i tak zagrałam według jego zasad.

Chłopak zaciągnął mnie na parkiet i już po chwili obije ruszaliśmy się w rytm muzyki. Czarnowłosy był idealnym partnerem do tańca. Nie dość, że był wspaniałym tancerze, to pod jego prowadzeniem nie czułam się ciągnięta, ani zmuszana do wykonywania ruchów. Chłopak prowadził mnie płynnie, delikatnie, dzięki czemu czułam się swobodnie, pozwalając swojemu ciału na rozluźnienie.

W pewnym momencie Damon okręcił mnie, a mój tył przywarł do jego torsu. Dalej poruszałam się w rytm muzyki poruszając pośladkami tuż przy jego kroczu. Ale to już nie były kroki tańca, którego mnie uczył, to nie był żaden z powszechnych tańców. Był to taniec stęsknionych ciał, które bardzo pragnęły swojego dotyku.

- Chodźmy skąd. - wyszeptałam go jego ucha.

- Jak sobie życzysz. - złapałam chłopaka za rękę, a on poprowadził nas do pustego namiotu. W tym całym amoku nie zwracałam uwagi na ludzi dookoła nas, liczył się tylko Damon i mojego pragnienie, by go mieć, tu i teraz.

Upewniliśmy się, że namiot jest pusty i już po chwili dłonie czarnowłosego znajdowały się na moich pośladkach. Chłopak ścisnął je mocno, a następnie patrząc mi prosto w oczy, podniósł mnie za nie tylko po to, by usadowić mnie na stole tuż obok nas.

Nie mogłam przestać wpatrywać się w jego piękne oczy, które w tym momencie stały się niebywale ciemne, jakby inna jego zwierzęca strona przejęła nad nim władze. W końcu pochylił się, by złożyć upragniony pocałunek na moich ustach. Jego ciepłe wargi zetknęły się z moimi, a przez moje ciało przeszło tysiące małych prądów wysyłających jeden, ale konkretny sygnał do mojej świątyni. Wystarczył ten jeden mały dotyk, a ja czułam jak moja bielizna staje się mokra.

Uchyliłam wargi, by nasze języki mogły zatańczyć swój własny zmysłowy taniec. Miał bardzo zwinny język, a ja oczami wyobraźni mogłam zobaczyć, co byłby w stanie zrobić z moją brzoskwinką. Byłam spragniona seksu, ale nie zwykłego, nie z byle kim. Chciałam Damona, pragnęłam go jak niczego innego.

- Marzyłem o tym od rana. - szeptał całując moją szyje i to wrażliwe miejsce, tuż za uchem.

- Na tyle mocno, by poprosić Freye, by zagadała Aiden'a? - chłopak oderwał się od mojej szyi, a ja poczułam nieprzyjemny chłód.

- Sama do mnie przyszła z tą propozycją. - chłopak uważnie studiował moją twarz.

- Ale ty nie odmówiłeś.

- Miałem patrzeć, jak świetnie bawisz się z moim bratem? - w jego głosie można było usłyszeć lekką irytację.

- Nie bawiłam się świetnie z Aiden'em. - broniłam się, choć oboje znaliśmy prawdę.

- Śmialiście się szczerze i głośno. - pokręcił głową. - Wiem, postąpiłem nierozsądnie, nie powinien utwierdzać jej w podejrzeniach.

- Ale zrobiłeś to. - powiedziałam słabo, po chwili dodając. - A ja praktycznie wyśpiewałam jej wszystko, jak idiotka. - schowałam twarz w dłonie, zdając sobie sprawę ze swojej głupoty.

- Wiedzieliśmy, jak będzie ciężko.

- Doprawdy? Bo nigdy nie porozmawialiśmy o tym co właściwie robimy.

- Wiem, przepraszam. Po prostu widząc cię, nie mogę przestać myśleć o dotykaniu twojego ciała.- zaśmiał się, a ja poczułam, jak rumieniec wkrada się na moje policzki. - Mazen nie wiem, co chciałabyś usłyszeć, ale wiem jedno. Nie mogę przestać o tobie myśleć, nie mogę trzymać się od ciebie z daleka. I kiedy powiedziałaś, że nie jesteś niczyją kobietą to mnie cholernie zabolało. Chciałabym, byś była moja. - jego twarz spoważniała. - Cholera! Jesteś moja Mazen.

- Damon, należę tylko i wyłącznie do siebie.

- Jesteś pewna? - ponownie zbliżył się do mnie stając między moimi nogami. Jego usta spoczęły na moim obojczyku, na którym składał malutkie pocałunki. Jego prawa dłoń wodziła po moim udzie, aż w końcu znalazła sobie drogę do mojego wnętrza. Jego palce wsunęły się pod materiał moich spodenek, jak i bielizny. Chłopak ledwo dotknął mojej brzoskwinki, a ja jęknęłam na pewno zbyt głośno, jak na taki mały ruch. - Powiedz, kto doprowadził do tego, że twoja bielizna jest przemoczona? - nie odezwałam się, zbyt zajęta łapaniem powietrza, kiedy jego dwa palce znalazły moją łechtaczkę delikatnie ją pocierając. - Powiedz Mazen, czyje palce sprawiają ci teraz przyjemność? - nadal nie odpowiedziałam, a gdy jego palce w końcu dotarły do mojego środka zanurzając się w nim raz za razem jedyne dźwięki, jakie mogłam wtedy wydawać było jęczenie. - Kto doprowadza cię teraz na sam szczyt Mazen? - jęczałam w jego ramie, kiedy moje plecy wygięły się w łuk, jeszcze chwila, a orgazm zawładnąłby moim ciałem. Wtedy Damon zwolnił, praktycznie przestając się ruszać. Spojrzałam na niego zdezorientowana. - Wystarczy, że to powiesz. - powiedział, a jego palce ponownie zatopiły się we mnie dając mi to, czego tak pragnęłam.

- Jestem twoja! - starałam się być cicho, kiedy upragniony orgazm zawładną moim ciałem, a niekontrolowane drgawki wstrząsały mną. Oparłam swoje czoło o czoło Damona. Czułam się błogo i spokojnie.

- To nie było takie trudne.

- Zmusiłeś mnie bym powiedziała ci to, co chciałeś usłyszeć.

- Ja tylko delikatnie zasugerowałem to, co oboje już wiedzieliśmy.

- Nie wiedziałam, że lubisz robić to w ten sposób.

- Co lubię robić?

- Dominować Damon.

- Jeśli będziesz tylko chcieć pokaże ci, co jeszcze lubię. - pocałował mnie w czoło. - I chętnie dowiem się, co ty lubisz Mazen. - odszedł ode mnie kilka kroków, a ja tylko obserwowałam, jak rozgląda się na boki. W końcu zebrałam się do ogarnięcia po tym wspaniałym orgazmie. - Musimy już wyjść. - jego nogi już prawie przekroczyły próg namiotu.

- To znaczy, że ty jesteś mój? - zapytałam zatrzymując go.

Czarnowłosy podszedł do mnie załączając nasze usta w najlepszym pocałunku w moim życiu.

- Mazen, jestem twój odkąd zobaczyłem cię po raz pierwszy. - patrzyłam w jego piękne oczy, kompletnie się w nich zatracając.

Nawet nie wiesz jak bardzo ja jestem twoja.


-

Aiden

Próbowałem być spokojnym, nie mogłem wybuchnąć, obiecałem sobie i jej, że przestane być zazdrosnym dupkiem. Ale jak miałem dotrzymać tej obietnicy, kiedy Mazen tańczyła z Damonem ocierając się o niego. Mój brat wydawał się tym bardzo zadowolony.

Naprawdę próbowałem się opanować, jednak nie wytrzymałem widząc, jak Mazen szepcze coś do ucha mojego brata, a ten złapał ją za rękę i pociągnął za sobą w stronę jednego z namiotów.

Wypiłem swoje piwo do dna i ruszyłem w ich stronę. W mojej głowie pojawiały się obrazy tego co mogli tam robić. Wyobraźnia wzięła górę, a ja dłużej nie mogłem tego wytrzymać. Zacisnąłem mocno szczękę, mając wyrażenie, że moje zęby zaraz pękną.

Zrobiłem krok i wtedy ponownie usłyszałem ten irytujący głos.

- Ziemia do Aiden'a! - spojrzałem na dziewczynę, nie widziałem czego ona ode mnie chciała. Przecież każdy wiedział, że robię wszystko by Mazen do mnie wróciła. Z początku schlebiało mi to, jednak teraz wydawała mi się zbyt namolna.

- Nie, nie słuchałem cię. - podziałem w końcu.

- Byłeś zbyt zajęty gapieniem się ma Maz? - nie odezwałem się, nie chciałem z nią rozmawiać. - Myślałam, że jesteście przyjaciółmi.

- Bo jesteśmy.

- To dlaczego chcesz zabić wzrokiem swojego brata?

- Czy tylko ja uważam, że między nimi musi być coś więcej?! - nie wytrzymałem, a że Freya była najbliżej to oberwało się jej za zadawanie głupich pytań. Patrzyła na mnie uważnie, rozmyślając nad czymś.

- Są przyjaciółmi. - powiedziała w końcu.

- Ja też jestem jej przyjacielem!

- A mogę widzieć od kiedy? - zapytała. Ponownie zapadła cisza. - Wydaje mi się, że to zaledwie kilka tygodni tak? A oni ile się przyjaźnią? Rok? Dwa? - jej pytania wywołały we mnie jeszcze większą złość i irytację.

- Kurwa wiem, że zjebałam nie musisz mi tego wypominać! - wykrzyknąłem zwracając na siebie uwagę ludzi wokół.

- Ale ja nic ci nie wypominam, nie mam pocięcia co zaszło między tobą, a Maz... - przerwałem dziewczynie.

- Zjebałem. Zostawiłem ją w chujowy sposób, a później, kiedy mnie potrzebowała, zachowałem się jak najgorszy kutas.

- I jak zamierzasz to naprawić? Robiąc jej scenę zazdrości? - nie wiem, w którym momencie przestała udawać głupią, a może to wcześniej udawała.

- Nie wyglądasz na taką przemądrzałą. - dziewczyna zaśmiała się. Następnie spojrzała gdzieś w bok.

- Może zacznij powoli.

- To znaczy?

- Serio wszystko trzeba ci mówić? - przewróciła oczami. - No nie wiem, zaproś ją do tańca?

- Tak zrobię. - powiedziałem, posyłając dziewczynie lekki uśmiech. Następnie ruszyłem w stronę namiotu, do którego weszli Damon i Mazen.

Najpierw muszę przekonać się, że nic ich nie łączy.

-

Witajcie Kochani!
Jak wam się podobał ten rozdział?
Jesteście team Damon, czy team Aiden?
Dajcie znać co myślicie.

Miłego wieczoru ❤️

Zapraszam na mojego Instagrama: LadyCzarodziejka

Continue Reading

You'll Also Like

280K 18.9K 30
Po aresztowaniu Remo wszystko, w co wierzyła Lucy Graves, okazało się paskudnym kłamstwem. Za rozkazem matki wyjeżdża z Filadelfii, aby plotki na jej...
225K 11.8K 37
Ona. Kobieta o twarzy anioła i sercu pełnym bólu i tłumionej przez lata bezsilności. Jeszcze 10 lat temu była wielką romantyczką, która wierzyła w pr...
264K 12.3K 35
Aria jest recepcjonistką w ogromnym koncernie. Nic nieznaczącym trybikiem w korporacyjnej machinie. Na firmowej imprezie wpada w oko jednemu z pijany...
33.2K 2.4K 37
„Każdy twój uśmiech jest tym, który leczy moje rany." Maven Namgung nienawidzi poniedziałków. A w szczególności tych poniedziałków, gdy dzieje się co...