NieWłaściwy Brat

By LadyCzardziejka

611 80 5

Mazen jest na drugim roku studiów i choć inaczej wyobrażała sobie życie studencie, nie przeszkadza jej to w d... More

Rozdział 1.
Rozdział 2.
Rozdział 3.
Rozdział 4.
Rozdział 5.
Rozdział 6.
Rozdział 7.
Rozdział 8.
Rozdział 9.
Rozdział 10.
Rozdział 11.
Rozdział 12.
Rozdział 13.
Rozdział 15.
Rozdział 16.
Rozdział 17.
Rozdział 18.
Rozdział 19.
Rozdział 20.
Rozdział 21.
Rozdział 22.

Rozdział 14.

25 3 0
By LadyCzardziejka

Damon

Miami to miasto zagubionych dusz. Można tu spotkać każdego, od bogaczy mieszkających w niesamowitych wieżowcach, artystów, miłośników sportów wodnych, gwiazdy różnego pokroju, amatorów nocnych imprez, po staruszkę sprzedającą na targu własne wyroby. Dlatego tak kocham to piękne miasto, każdy może znaleźć coś dla siebie. Marzyłem o widoku na nie, więc kupując mieszanie zadbałem o wysokie okna, przez które mógłbym patrzeć godzinami. Teraz stojąc w swoim nowym biurze, swojej nowej firmy również mogłem podziwiać niesamowity krajobraz Miami, który był jeszcze piękniejszy, niż z mojego penthausu, dzięki wysokiemu usytuowaniu mojego gabinetu.

Nie mam pojęcia, ile tak stałem, jedno było pewne, moje myśli powracały ciągle do Mazen. Próbowałem, ale nie mogłem wyrzucić jej z mojej głowy, znalazła sobie wygodne miejsce w moim umyśle i za cholerę nie miała zamiaru odejść.

Wiedziałem, że powinienem ją zostawić, że mój brat zrobi wszystko, by ją odzyskać, że ma już kogoś innego, do kogo coś czuje, a mimo to, i tak zrobiłabym wszystko, by była moja. No prawie wszystko.

Zaczynałem czuć wyrzuty sumienia z powodu Aiden'a. Okłamałem Mazen, dobrze wiedziałem o uczuciach brata względem brunetki, a i tak pozwoliłem sobie na zbliżenie się do niej, co poskutkowało moim zakochaniem się w niej.

Tak, zakochałem się w Mazen Perry. Kompletnie przepadłem w jej karmelowych oczach, w jej pięknej duszy, która mimo tylu przeciwności, nie była jeszcze tak bardzo zepsuta. Byłem świadom komplikacji, jakie to za sobą niesie, jednak było za późno. Kochałem miłość życia mojego brata, która stała się moją miłością, to nie mogło się dobrze skończyć.

Patrząc na statki wpływające do portu, czułem ulgę, że nie muszę tam być i przyjmować kolejnego towaru. Chciałbym powiedzieć, że moje marzenie się spełniło, ale jeszcze nie mogłem.

Musiałem najpierw pomóc Mazen w pokonaniu własnych koszmarów. Wiedziałam, że póki nie dopadnie Gomeza, nigdy nie zazna spokoju. Dlatego chętnie podzieliłem się z Aiden'em informacjami na ten temat, wiedziałem że we dwójkę mamy większe szanse na powodzenie.

Telefon na moim biurku zadzwonił, nacisnąłem guzik, a po drugiej stronie odezwała się moja asystentka.

- Panie Sallvador, pani Dimartez już tutaj jest. - poinformowała mnie kobieta.

- W takim razie niech wejdzie. - mój głos był spokojny, choć w głębi duszy wiedziałem, że będę musiał wiele znieść.

Po chwili do mojego gabinetu weszła wysoka blondynka jak zwykle szykownie ubrana z wysokimi obcasami na swoich zgrabnych nogach. Jej twarz rozświetlał duży uśmiech i to mnie przerażało najbardziej.

- Damon, jak miło cię widzieć. - powiedziała, całując mój policzek.

- Ciebie również Diano, usiądź proszę. - wskazałem jej miejsce przed moim biurkiem.

- Co tak oficjalnie ? - zapytała mniej zadowolona, siadając na wyznaczonym miejscu.

Z Dianą łączyła mnie przeszłość. Nigdy nie byliśmy w związku, ale łączyło nas na pewno coś więcej niż zwykła przyjaźń. Tak szczerze to kilka razy poszliśmy do łóżka, myślałem że dziewczyna wie, że do niczego więcej nie dojdzie, jednak ona cały czas miała nadzieję i wyglądało na to, że dalej ma.

- Ponieważ to spotkanie czysto biznesowe. - powiedziałem spokojnie.

- No dobrze. - powiedziała niechętnie, następnie zmieniła swoją postawę na dyplomatyczną - W takim razie słucham.

Wiedziałem, że mogę mieć problem z jej namolnością, w końcu długo mi zajęło uwolnienie się od blondynki, ale potrzebowałem jej. Diana była najlepszą specjalistką od marketingu, a ja potrzebowałem, by jak najwięcej ludzi dowiedziało się o istnieniu Green Rock Medical.

-

Mazen

Wkładałam właśnie swoje buty, kiedy dostałam wiadomość od Mellody.

Od Mellody:
Czekamy w aucie, ruszaj swoją zgrabną dupę !

Przewróciłam tylko oczami, uśmiechając się pod nosem. Dziewczyny namówiły mnie na zakupy, na których naprawdę dawno nie byłam. Innym razem pewnie bym odmówiła, ale chciałam posłuchać o tym, co dzieje się teraz u nich w życiu, by choć trochę nie myśleć o swoim.

- Jesteś w końcu. - powiedziała żartobliwie Mellody.

- Ale dzisiaj gorąco. - tylko tyle mogłam wydukać. Szlam do nich tylko kawałek, a czułam jakbym przebiegła maraton.

- To fakt, na szczęście w galerii jest cudowna klimatyzacja. - powiedziała Sarah, odjeżdżając z parkingu.

- A gdzie Harper ? - zapytałam zaciekawiona. Jednak dziewczyny milczały, spoglądając na siebie ukradkiem. - Halo, pytałam o coś.

- Sorki nie słyszałam. - skłamała mała blondynka.

- Dobra, powiecie mi o co chodzi, czy sama mam się domyślić ?

- Po prostu... - zaczęła niepewnie Mellody.

- Zwyczajnie wiemy, że ostatnio się nie dogadujecie, więc jej nie zaprosiliśmy, by nie było niezręcznie. - dokończyła szybko Sarah.

- Aha. - powiedziałam krótko. Ale po minach dziewczyn widziałam, że zwykłe aha im nie wystarczy, chciały się dowiedzieć, o co nam poszło. - Pytajcie. - powiedziałam obojętnie.

- No bo wiemy, co kiedyś zrobiła Harper, ale myślałyśmy, że to już za wami.

- Nie o to chodzi, gdyby o to chodziło, to do ciebie Mellody też bym miała problem. - powiedziałam nim zdążyłam ugryźć się w język. - To znaczy...

- Spokojnie, wiem co zrobiłam. Bycie zwykłą marionetką Kristen nauczyło mnie bycia odpornym na wszelkie zaczepki.

- Przepraszam. - było mi strasznie głupio.

- Nie masz za co. To ja powinnam cię cały czas przepraszać, przyczyniłam się do twojego cierpienia.

- To nie była twoja wina. - nie czułam żalu do dziewczyny, poznałam ją i wiedziałam, jaką jest cudowną osobą.

- Była, ale byłaś w stanie mi wszystko wybaczyć, a teraz siedzimy tutaj razem i jesteśmy przyjaciółkami.

- Nigdy cię za to nie winiłam, a bycie twoją przyjaciółką to jedna z lepszych rzeczy, jaka mogła mi się przytrafić. - mała blondyneczka uśmiechnęła się szeroko. Spojrzałam na Sarah, zrobiło mi się głupio. - To znaczy, bycie waszą przyjaciółką. - poprawiłam się.

- Tak, tak już mnie tutaj nie czaruj. - zaśmiała się Sarah. - Lepiej powiedz co z tą Harper.

Patrzyła na mnie w lusterku wstecznym, jej brązowe tęczówki wpatrywały się we mnie, a ja czułam, jak powoli wtapiam się w fotel. Wyrzuty sumienia wzięły górkę, bo przecież głównym powodem mojej kłótni z Harper, był fakt, że wiedziała o moim romansie z Timem. To było straszne, czułam się jak najgorszy potwór na ziemi i w zasadzie nim byłam. Mimo że nie miałam chłopaka, sypiając z Timem zdradzałam więcej osób, niż można pomyśleć. Zaczynajac od Sarah, która była moją dobrą koleżanką oraz dziewczyną szatyna, po wszystkich naszych przyjaciół, to było straszne.

- Zwyczajnie mnie denerwuje, jest strasznie wścibska. - powiedziałam wzruszając ramionami, a wzrokiem uciekałam wszędzie, by tylko nie patrzeć na blondynkę.

- Racja, jest wścibska. - następnie dziewczyny zaczęły odrobinę obgadywać Harper, widziałam że robiły to tylko dlatego, by poprawić mi humor i w zasiądzie dopięły swego.

Przyglądałam się obu blondynkom, które były tak pochłonięte rozmową, że nawy nie zauważyły, kiedy się dołączyłam.

Obie dziewczyny były piękne. Mellody miała naturalne błon włosy sięgające jej do pasa, co nie było wyczynem, zważywszy na jej niski wzrost. Była bardzo drobna, ale tyłek miała niesamowity. Zawsze zazdrościłam jej tak idealnych pośladków, oczywiście przypomniałam jej o tym przy każdej możliwej okazji, pesząc tym niebieskooką.

Natomiast Sarah, choć również była piękną blondynką, była kompletnym przeciwieństwem naszej niższej przyjaciółki. Jej jasne włosy nie były wytworem natury, były bardziej jasne, wchodzące bardziej w szarość, czy nawet biel. Jej oczy były duże i ciemne, otoczone gęstymi czarnymi rzęsami. Jej zgrabne ciało idealnie współgrało z karmelową karnacją. W przeciwieństwie do słodkiej Mellody, Sarah miała w sobie ten zadziorny pazur, który dodawał jej jeszcze większego uroku. Dziewczyna była przepiękna, a dzięki swojemu wzrostowi byłaby idealną modelką.

- Co tak ucichłaś ? - zapytała wyżej wspomniana dziewczyna.

- Rozmyślam o tym, jakie jesteście piękne. - powiedziałam szczerze.

- Ha ha, śmieszne. - skwitowała dziewczyna, myśląc że żartuję. - Masz szczęście, że jesteśmy już na miejscu, ale spokojnie, mamy jeszcze jeden bardzo ważny temat do obgadania.

- Jaki ? - zapytałam.

- Zaraz, najpierw potrzebujemy kawy. - powiedziała wzdychając.

Choć byłam ciekawa, o czym mówi, to przytaknęłam, słysząc o moim ulubionym napoju.

-

Około godziny później, po przejściu kilku sklepów Mellody nie wytrzymała.

- Dobra, to opowiadaj o koncercie. - zaczęła.

- Więc tak, było super naprawdę. Nie spodziewałam się, że występ przed tyloma ludźmi daje takiego kopa.

- Szkoda, że nas nie było. - powiedziała Sarah.

- Chciałam załatwić wam bilety, ale naprawdę już nic nie było. Wszystkie bilety zostały wyprzedane nim dowiedzieliśmy się, że mamy zastąpić poprzedni zespół.

- A tak właściwie, co się z nim stało ? Bo w pierwotnej wersji miał występować ktoś inny tak ?

- Tak, ale nie wiem do końca, o co chodziło, chyba ktoś mocno się rozchorował, czy coś.

- Dobra, lepiej opowiedz o Aiden'ie. - obie patrzymy na mnie dużymi oczami.

- Nie ma o czym mówić. - próbowałam zakończyć temat. Spotkałam się z nimi, by porozmawiać o ich życiu, nie o moim.

- Maz, wszyscy wiedzieli filmik z waszego występu, Aiden co chwile dodaje go na story. - powiedziała Sarah.

- Nie przypominaj mi. - przewróciłam oczami.

- Boże, no mów, co się tam stało ! - ponaglała mnie Mellody.

- A co mam mówić ? Zmusił mnie do śpiewania z nim, to było żenujące.

- Nie pierdol, wyglądaliście zajebiście ! On chce do ciebie wrócić tak ? - zapytała Sarah.

- Nie wiem, o co mu chodzi, ale ja na pewno nie dam się wciągnąć w jego gierki.

- Ale musisz przyznać, wygląda jeszcze lepiej niż w szkole. - powiedziała całkiem poważnie Sarah.

- Możliwe. - chciałam szybko zakończyć ten temat.

- Dziewczyno mamy oczy, jest mega ciachem. Nie chcesz dać mu szansy ? - zapytała rozmarzona Mellody.

- Czy tylko ja pamiętam, jak mnie potraktował ? - spojrzałam na nie twardo.

- No wiemy, ale kurde chyba się stara. - dodała Sarah.

- Koniec tego tematu. - mój głos był stanowczy.

- Gdyby taki Aiden przyszedł do mnie, a byłabym oczywiście wolna, nie zastanawiałabym się długo. - Sarah spojrzała na mnie poważnie. - No chyba, że jest ktoś inny... - odwróciłam wzrok, a moje myśli skupiły się na starszym czarnowłosym. - Mam racje ! Kto to ?!

- Nikogo nie ma. - powiedziałam, przeglądając jakieś przypadkowe ciuchy na wieszaku.

- Nie, no teraz to musisz nam powiedzieć ! - atakowała mnie Mellody.

Natomiast Sarah przyglądała mi się uważnie. Jej twarz była zamyślona, następnie na jej twarzy pojawił się chytry uśmiech.

- Chyba wiem. - powiedziała z szyderczym uśmiechem. - Damon. - jej wzrok wiercił we mnie dziurę. Nie umiałam ukryć uśmiechu.

- Może. - powiedziałam tajemniczo.

- Co ?! - podskoczyła Mellody.

- Wiedziałam. - Sarah miała zwycięską minę.

- Ale jak ?! - dopytywała Mellody.

- Nie wiem. - powiedziałam szczerze.

- Opowiadaj ! - rozkazała.

- Dlaczego ja mam cały czas mówić o sobie ? Opowiadajcie co tam u was ?

- A co mamy ci mówić ? Nasze życie nie jest tak ekscytujące. Jesteś jedyną singielką w naszej grupie, daj nam się tym nacieszyć.

- Zabawne. - chciałam zakończyć tę rozmowę, ale obie tylko czekały, aż powiem coś więcej. - Nie dacie mi spokoju ? - pokręciły przecząco głowami. - Nie wiem, od czego zacząć, kilka razy prawie do czegoś między nami doszło. - obie pisnęły radośnie. - Nie ma się czym tak ekscytować, to nigdy nie stanie się czymś więcej.

- Dlaczego ? - zapytały równocześnie.

- Bo no halo ! On jest bratem Aiden'a.

- No i ?! - zapytała poważnie Sarah.

- No i nie chce ich skłócić ? - zapytałam sarkastycznie.

- No tak. - jej ekscytacja odrobinę opadła.

- No a Aiden ? Już nic do niego nie czujesz ? - zapytała Mellody.

- Wiesz, byliśmy w związku i zawsze będę miała do niego sentyment. Poza tym mam oczy, wiem że jest niesamowicie przystojny.

- Mam pomysł ! - pisnęła mała blondyneczka. - Weź któregoś na moje urodziny.

- Zwariowałaś tak ?

- To super pomysł ! - dodała Sarah.

- Czy wy się słyszycie ?!

- Nie mówimy przecież o randce, to może być zwykła przyjacielska osoba towarzysząca. - Sarah poruszyła zabawnie brwiami.

- Zastanowię się. - powiedziałam w końcu, tylko dlatego by dały mi spokój.

- Jupi ! - Mellody klasnęła w dłonie.

- Opowiadajcie co tam u was ? Mam dość gadania o sobie.

- U nas po staremu, nie ma o czym mówić. - powiedziała wesoło Mellody, ale wyższa blondynka nie wyglądał na taką pewną.

- Co się dzieje ? - zapytałam.

- W sumie to nie wiem. - powiedziała smutno.

- Coś się stało między tobą a Timem ? - zapytała Mellody, a ja od razu dostałam skurczu brzucha.

- Ostatnio zachowuje się jakoś inaczej.

- To znaczy ? - zapytałam szczerze przejęta.

- Jest cichy, przygaszony, jakby odsunął się trochę ode mnie. To zaczęło się jakoś wtedy, kiedy został napadnięty. - próbowałam ukryć swoje przerażenie, nie mam pojęcia, czy mi się udało.

- Jego męskość została urażona, może o to chodzi. - mała blondynka próbowała wytłumaczyć zachowanie szatyna.

- Może, ale nie jestem pewna, czy tu o to chodzi. Jesteśmy razem od trzech lat i nigdy jeszcze nie było tak źle.

- Posłuchaj, daj mu czas, może Mellody ma rację, jego męskość została poddana próbie i zwyczajnie musi się z tego podnieść. To nie jest fajne, co robi z tobą, powinien widzieć, jak ciebie to boli, ale daj mu jeszcze trochę czasu. - próbowałam pocieszyć koleżankę, która lekko się uśmiechnęła. - A jak nie, to kopnij go w dupę. Jesteś piękna, mądra, nie zasługujesz na takie traktowanie. A jak on tego nie widzi, to nara. - mówiłam to całkiem poważnie. Dziewczyny odebrały to jako żart i obydwie wybuchły śmiechem.

- Czy powinnaś mówić tak o swoim przyjacielu ? - zaśmiała się Sarah.

- Skoro zachowuje się jak głupek, nie mam zamiaru go bronić. Nie zasługujesz na takie traktowanie.

- Dziękuję. - blondynka przytuliła mnie mocno.

Następnie wróciłyśmy do naszej poprzedniej czynności, czyli zakupów.


-

Dwa dni później siedziałam w biurowej kuchni. Gapiłam się w telefon, śmiejąc się z wiadomości od Mellody. Dziewczyna nie ustępowała, cały czas namawiała mnie, bym zabrała któregoś z Sallvadorow na jej urodziny.

- Coś zabawnego ? - zapytał łagodnie Danny. Podniosłam głowę i dopiero zauważyłam wysokiego jasnowłosego, nie miałam pojęcia, ile czasu mnie obserwował.

- Namolna koleżanka. - powiedziałam z uśmiechem.

- Męczy cię czymś ? - zapytał podchodząc do ekspresu.

- Namawia mnie, bym zabrała osobę towarzysząca na jej przyjęcie urodzinowe.

- A ty nie chcesz ?

- Może bym chciała, ale nie mam kogo zaprosić.

- Na pewno znalazłabyś jakiegoś chętnego.

- To nie jest takie proste.

- Wydaje mi się, że jednak jest. - uśmiechnął się do mnie ostatni raz, a następnie wziął swój kubek gorącego napoju i skierował się do wyjścia.

Nie mam pojęcia, co strzeliło mi do głowy, ale zatrzymałam chłopaka.

- Danny, a może chciałbyś mi towarzyszyć ? - mężczyzna powoli odwrócił się w moją stronę. - Na przyjęciu mojej koleżanki. - dodała speszona. To nie było mądre z mojej strony, ale jakbym przyprowadziła kogoś innego, to może dziewczyny dałyby mi spokój z braćmi Sallvador.

- Nie wiem, czy to jest dobry pomysł. - powiedział delikatnie.

Auć, trochę zabolało.

- To tylko luźna propozycja, zapomnij że pytałam.

- Nie chodzi o to, że nie chcę. Ostatnio mam dużo pracy i...

- Spokojnie, rozumiem. - próbowałam uśmiechnąć się naturalnie, ale pewnie wyszedł mi z tego grymas.

- Mam nadzieję, że będziesz się świetnie bawić. - jego kąciki ust uniosły się ku górze.

- Dziękuję, tak zrobię. - następnie wyszedł, zostawiając mnie w wielkim zażenowaniu.

Idiotka, idiotka, idiotka.

-

Nadszedł dzień imprezy, postanowiłam że nie będę szukać nikogo na siłę i pójdę sama. Damon odzywał się do mnie sporadycznie, a Aiden chyba dał sobie spokój. Szczerze, to było mi dziwnie, bez kontaktu ze starszym czarnowłosym, ale czego mogłam się spodziewać. W końcu wyznał mi, że kogoś poznał i choć powinnam być dobrą przyjaciółką i to zrozumieć, ja zwyczajnie nie potrafiłam. Moje uczucia do Damona magicznie nie zniknęły, a ja nie rozbiłam nic, by to się stało.

Siadłam przed swoją toaletką, zrobiłam mocniejszy makijaż wykończony czarną kreską. Nie miałam pojęcia, co zrobić z moimi długimi włosami, stanęło na tym, że je zwyczajnie wyprostowałam. Postanowiłam ubrać zwykłą małą czarną z malutkim rozcięciem na udzie. Kiedy stwierdziłam, że jestem gotowa, założyłam pasującą biżuterię oraz czarne sandałki na cienkim obcasie. Zrobiłam sobie szybkie zdjęcie w lustrze, które wstawiłam na Instagram i ruszyłam do wyjścia.

Na miejsce dotarłam jak zawsze w towarzystwie David'em i Harper. Moja przyjaciółka zaszalała, wynajęła cały lokal robiąc naprawdę potężne przyjęcie. W końcu jako ostatnia z nas kończyła 21 lat i chciała zrobić to z hukiem.

Na wejściu przywitano nas szampanem oraz zrobiono nam pamiątkowe zdjęcie, na tle plakatu z wesołą blondynką. Odnaleźliśmy naszą jubilatkę, której złożyliśmy życzenia. Dziewczyna miała słabą głowę, było widać, że coś już wypiła.

- I co z kim przyszłaś ? - zapytała, poruszając sugestywnie brawami.

- Niespodzianka. - skłamałam, ponieważ wiedziałam, że nie da mi spokoju.

- No dobrze, w takim razie czekam. - następnie zniknęła, by powitać innych gości.

Moi przyjaciele dobrze się bawili, większość tańczyła, a inni prowadzili wesołe rozmowy. Natomiast ja, stanęłam przy barze i wlewałam w siebie alkohol, aż barman dziwnie na mnie patrzył, kiedy poprosiłam o kolejnego drinka po zaledwie 2 minutach. Kiedy stwierdziłam, że mam dość spojrzałam na bawiących się przyjaciół i ruszyłam w ich kierunku. Nim do nich dotarłam, moją uwagę przykuła pewna postać zbliżająca się w moją stronę.

- Zmieniłeś zdanie ? - zapytałam jasnowłosego, uśmiechając się szczerze.

- Nie chciałem rozczarować przyjaciółki. - uśmiechnął się słodko. - Zatańczysz ? - wyciągnął dłoń w moim kierunku.

- Z miłą chęcią. - chwyciłam jego ramie.

Tańczyliśmy, delikatnie poruszając się w rytm muzyki, żadne się nie odezwało, a ja przyglądałam się temu, jak Danny dzisiaj przystojnie wyglądał. Miał na sobie czarny garnitur oraz koszule z rozpiętymi pierwszymi guzikami. Jego jasne włosy były idealnie przycięte i ułożone, gładka twarz bez zarostu, proste białe zęby i niezwykle niebieskie oczy. Do tego trzymając rękę na ramieniu wysokiego mężczyzny, mogłam poczuć jego duże mięśnie.
Uśmiechnął się do mnie, widząc jak mu się przyglądam.

- Pięknie wyglądasz. - jego głos był niski i seksowny.

- Mogłabym powiedzieć o tobie to samo. - mężczyzna zaśmiał się delikatnie.

Wróciliśmy do naszego tańca, a po około 3 piosenka postanowiłam dołączyć do moich przyjaciół, przedstawiając im Dannego. Myślałam, że dziewczyny będą zawiedzione, że to żaden z czarnowłosych, jednak one były zachwycone jasnowłosym, zresztą jak cala moja ekipa. No prócz Tim'a, który trzymał dystans.

Nie chciałam im mówić, że to tylko znajomy z pracy, byli zbyt podjarani, nie mogłam zepsuć ich marzeń. Zresztą Danny nie był kompletnie w moim typie, tak był przystojny, ale nie miał tego czegoś. Nie umiem tego określić, chyba chodziło o to, że był zbyt „normalny", jeśli w ogóle coś tęgiego istnieje.

Stałam z jasnowłosym przy barze, popijając drinka. Robiłam to sama, ponieważ mężczyzna nie pił, mimo to bawiłam się świetnie w jego towarzystwie.

- Mazen, jeśli chodzi o tę delikatną sprawę, którą się zajmuje, musisz wiedzieć, że czegoś się dowiedziałem.

- Nie teraz, nie dzisiaj. - upiłam swojego drinka, unikając spojrzenia mężczyzny.

- Nie chciałem. - widziałam zmieszanie na jego twarzy.

- To nic, zwyczajnie nie chce o tym dzisiaj rozmawiać.

- Szczerze mówiąc, zaskoczyłaś mnie.

- Doprawdy ? - zapytałam.

- Nie chce, byś źle mnie zrozumiała. Kiedy zapytałaś, czy zostanę twoją osobą towarzyszącą, myślałem że robisz to tylko dlatego, że chcesz bym powiedział ci, czego się dowiedziałem.

- To nie tak. - broniłam się, a mój głos był odrobinę za wysoki.

- Teraz to wiem i dlatego cię przepraszam.

- Nie masz za co, rozumiem dlaczego tak pomyślałeś, w końcu nie dawałam ci z tym spokoju. - zaśmiałam się.

- Jednak bardzo się myliłem. - patrzył na mnie uważnie. Wtedy jego telefon zaczął dzwonić. - Przepraszam, muszę odebrać. - odszedł kilka kroków dalej, po chwili wrócił, a na jego twarzy, już nie gościł ten sam uśmiech, co wcześniej. - Muszę wracać do pracy. - oznajmił niechętnie.

- Nie poradzą sobie bez najlepszego detektywa w mieście. - zażartowałam uśmiechać się lekko.

- Na to wygląda. - uśmiechnął się zadziornie.

- Skoro musisz, nie będę cię zatrzymywać. - było mi trochę przykro, ale rozumiałam, w końcu to bardzo ważna praca.

- Dziękuje ci za dzisiaj, świetnie się bawiłem.

- Ja również. Dziękuję, że zechciałeś mi towarzyszyć.

- To była dla mnie przyjemność. - podszedł do mnie, by się pożegnać, następnie pocałował mnie w policzek. - Do zobaczenia Mazen. - następnie zniknął z mojego pola widzenia.

Nie zdążyłam pomyśleć nad tą całą sytuacją, ponieważ mój telefon zaczął dzwonić. Spojrzałam na ekran i aż przewróciłam oczami, widząc tam imię Aiden'a. Postanowiłam go zignorować, nie miałam zamiaru psuć sobie humoru. Tak więc stałam przy barze, popijając kolejne drinki, ale Aiden dalej nie ustępował. Odebrałam, by go zbesztać, jednak nie spodziewałam się tego, po co dzwonił.

- Czego chcesz ? - zapytałam ostro.

- Mazen to ważne. - w jego głosie słyszałam przejęcie.

- Więc mów szybko, nie mam na ciebie czasu.

- Chodzi o Damona. - poczułam, jak czas się zatrzymuje. - Nie wiem, co się dzieje, proszę przyjedź do mojego klubu.

- Ale co się stało ? - dopytywałam, ale moje nogi i tak już kierowały się ku wyjściu.

- Nie wiem, nie mam z nim kontaktu.

- Dobrze, zaraz będę. - rozłączyłam się i szybko wsiadłam do auta, w którym czekał mój kierowca.

Po drodze próbowałam dodzwonić się do Damona, ale bez skutku. W międzyczasie napisałam wiadomość do Mellody z informacją, że musiałam wyjść. Byłam przerażona, nie widziałam, co się dzieje z czarnowłosym.

-

Continue Reading

You'll Also Like

12K 615 26
Obcy świat, czarujący mężczyźni i wiele niejasności. Budzisz się otoczona przez bezkresną ciemność, nie pamiętając niczego. Z czasem dowiadujesz się...
4.5K 406 74
Te same wierszyki o trylogii możecie znależć na twitterze @Cos_ciekawegoo. Trylogia hell - opowiadanie autorstwa Pizgacz.
850K 48.6K 39
Harry: Jesteś spóźniony prawie 20 minut. Gdzie ty do cholery jesteś Will? Will: Z tego co wiem nie jestem nigdzie spóźniona i nie mam na imię Will. H...
216K 6.9K 45
Współczesna opowieść o kopciuszku, w której książę okazał się być diabłem. On był samotnikiem, socjopatą i mordercą. Ona była tylko służącą w jego do...