Potter? ☆ Draco Malfoy

By zadupiacz

148K 4.7K 591

☆Nie wiedziałem, że masz siostrę, Potter. Oryginal by @Seselina Translation by @zadupiacz More

1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
15
16
17
18
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
29
30
31
32
33
34
35
36
37
38
39
40
41
42
43
44
45
46
47
48
49
50
51
52
53
54
55
56
57
58
59
60
61
62
63
64
65
66
67
68
69
70
71
72
73
74
75
76
77
78
79
80
81
82
83
84
85
86
87
88
89
90
91
92
93
94
95
96
97
98
99
100
101
102
103
104
105
106
107
108
109
110
111
112
113
114
115
116
118
119
120
121
122
123
124
125
126
127
128
129
130
131
132
133
134
135
136
137
138
140
141
142
143
144
145
146
147
148
149
150
151
152
153
154
155
156
Epilog
Podziękowania + Nowe tłumaczenie

117

509 17 1
By zadupiacz

DRACO POV

To było do mnie niepodobne. Tak bardzo do mnie niepodobne.

Draco Malfoy nie przejmował się tym, co działo się z innymi. Zazwyczaj nie. Nie marnował nawet sekundy swojego cennego czasu na myślenie o nich, dopóki on sam miał się dobrze i dopóki jego matka miała się dobrze.

Ale z nią było inaczej.

Zależało mi. Zależało mi tak bardzo, że wolałbym już nigdy nie odczuwać emocji, jeśli miałoby to oznaczać, że nie muszę czuć się w ten sposób. Ale jednocześnie było to kojące; jakbym mógł być naprawdę sobą przy niej, beztroski i szczęśliwy.

To sprawiało, że czułem się słaby, bezbronny, ale nie mogłem nic poradzić na to, że czułem się przy niej tak, jak się czułem.

I to sprawiło, że byłem chory, ale wyleczyło mnie tak samo.

Wydawała się być jedynym sposobem, w jaki mogłem naprawić siebie, naprawić swoją przeszłość. Naprawić swoje błędy i stać się lepszą osobą. Przynajmniej spróbować być.

Sprawiła, że chciałem spróbować.

Dlatego, gdy staliśmy w dużym pokoju, zastanawiałem się, czy ona ma z tym coś wspólnego. Czy ją tu przyprowadzą, skrzywdzą, zamiast martwić się, czy zrobią to mnie.

Czułem się naprawdę żałośnie. Ale równie bohatersko.

Byłem jej rycerzem w lśniącej zbroi, czy nie tak powiedziałem?

Wyśmiałbym swoje myśli, gdyby powietrze w pokoju nie było tak skąpe, jak już było. Gdyby nie stał zaledwie kilka stóp od nas, wyglądając przez okno, z rękami zaciśniętymi za plecami, wyraźnie na coś czekając.

Mój wzrok był skierowany na ziemię, czując obecność mojej matki wciąż przy moim boku, choć w przeciwieństwie do mnie, patrzyła w górę; trzymała głowę wysoko, jak zawsze.

Była dumna, zawsze była. Wielu uważa, że mam to po ojcu, ale ja jestem pewien, że to był jej mały prezent dla mnie. Dar, w który wmieszał się mój ojciec, wymuszając fałszywe poczucie dumy z niewłaściwych rzeczy w życiu.

Włożyłem palce do kieszeni kurtki. Nie miałem różdżki. Zabrali mi ją, sprawiając, że stałem tu jeszcze bardziej niespokojny, rozgrywając w głowie różne scenariusze, dlaczego dokładnie tu stoję.

W pokoju, w którym nie było nikogo poza moją matką, ciotką i samym Czarnym Panem.

Musiało minąć dziesięć minut, zanim zarejestrowałem dwie pary kroków, a także stłumione chrząknięcia i szmery, zanim drzwi się otworzyły.

Odwróciłem się, mój żołądek skręcił się na myśl o tym, kogo mógłbym zobaczyć, ale zatrzymałem się w miejscu, gdy tylko się odwrócił; odwrócony do mnie, ale patrzący prosto przeze mnie na tego, kto właśnie wszedł.

Nie odważyłem się poruszyć nawet jednym mięśniem; prawie całkowicie zapomniałem o oddychaniu, gdy zrobił krok w naszą stronę, z pokręconym uśmiechem na twarzy, wciąż patrząc za mną.

Już sam ten niewielki ruch sprawił, że ślad na moim ramieniu płonął, skręcając się i obracając na moim ciele. Zdałem sobie sprawę, że im bliżej był, tym było gorzej. Jakby był magnesem uwięzionym pod moim ciałem, umierającym, by przyczepić się z powrotem do swojego odpowiednika.

Przeciwnikiem był Czarny Pan.

Nauczyłem się jednak żyć z bólem. Wmawiałem sobie, że na to zasłużyłem, znajdowałem nawet chorą przyjemność w tym pokręconym sposobie wymierzania sprawiedliwości. Więc nie wzdrygnąłem się, nie skrzywiłem ani nie syknąłem z bólu, gdy zrobił kolejny krok w naszą stronę.

Podniosłem głowę, skupiając się na jego podbródku zamiast na oczach. Nie sądziłem, że jeszcze kiedykolwiek pozwolę sobie na nie spojrzeć. Nie sądziłem, że będę w stanie.

"Ah" Westchnął, a jego głowa przechyliła się w momencie, gdy w moim peryferyjnym polu widzenia pojawiło się ciało. Kurwa.

Wiedziałem, że to ona, zanim w ogóle na nią spojrzałem. Oczywiście, że to musiała być ona.

W przeciwieństwie do tego, jak nie pozwoliłem, by ból wciąż parzył mnie w przedramię, to sprawiło, że wzdrygnąłem się i zamknąłem oczy tylko na chwilę w nadziei, że kiedy je ponownie otworzę, to nie będzie Mary.

Oczywiście bezskutecznie.

A potem szorstko wyglądający mężczyzna siłą pchnął ją dalej w jego stronę, a ona wylądowała na kolanach z syczącym "Drań", wymykającym się z jej ust.

Zastanawiałem się, czy zauważyła mnie, kiedy weszła. Czy rozpoznała mnie tak szybko, jak ja ją.

Oczywiście, że tak.

Jej oczy zwróciły się na mnie, a zaledwie sekunda kontaktu wzrokowego wypchnęła powietrze z moich płuc, zanim odwróciła głowę, by spojrzeć na Czarnego Pana.

Była odważniejsza ode mnie, spojrzała mu prosto w oczy, bez wątpienia z zaciętym błyskiem w oczach.

Czasami zastanawiam się, dlaczego nie skończyła w Gryffindorze, obok swojego brata z ich idiotycznym poczuciem odwagi we wszystkich niewłaściwych momentach. I mówię to z miłością.

Ponieważ jeden z tych razy ją zabije. A ja nie chciałem, żeby zginęła. Oczywiście.

To może być właśnie teraz, sposób, w jaki patrzyła na niego bez apologii, bez cienia instynktu przetrwania w całym jej ciele. Zachowywała się tak, jakby ten człowiek nie mógł zetrzeć jej z powierzchni ziemi tylko dlatego, że miał na to ochotę.

Udawała, że w ogóle mnie tu nie ma i cieszyłem się, że to zrobiła.

Ponieważ nie powinna się mną przejmować po tym, co rzekomo jej zrobiłem, a ja nie powinienem się nią przejmować, nigdy.

Uświadomienie sobie tego sprawiło, że moje zmarszczone brwi rozluźniły się, a ciało wyprostowało, gdy moje zwężone oczy zostały zastąpione leniwym spojrzeniem; przypominając mi, że w ich oczach jestem tym, który ją wykorzystał, zdradził, planował sprowadzić ją tutaj w odpowiednim momencie.

A kogoś, kto by to zrobił, to nie obchodzi. Moje sztywne ciało rozluźniło się, gdy na nich patrzyłem.

"Gość honorowy jest tutaj" powiedział rozbawiony. Jego głos był miękki, co sprawiało, że jego słowa wydawały się niemal radosne, choć intensywność i siła, jaką ze sobą niosły, uniemożliwiały to.

Nic, co powiedział, nigdy nie brzmiało radośnie.

Bellatrix zachichotała na jego słowa. Zawsze tak robiła. Jakby był najbardziej utalentowanym komikiem na świecie, a nie najmroczniejszym czarodziejem wszechczasów.

Tylko głupiec by się go nie bał. A Mary była najbardziej głupia ze wszystkich.

"Co świętujemy?" Odparła z pewnością siebie w głosie, której się nie spodziewałem.

Mroczny Pan skrzywił się, rozbawiony jej próbą, ale w najmniejszym stopniu niezrażony.

"Lubię, gdy są zadziorne" mruknął, z makabrycznym uśmiechem wciąż przyklejonym do jego zdeformowanej twarzy. Nie odpowiedziała. Jego wzrok padł na Bellatrix. Moja ciotka lekko zaskoczona jego spojrzeniem, szybko zaczęła iść w ich kierunku, jakby to było przećwiczone. Nawet zaplanowane.

"Wciąż jestem ci coś winna. Nie pamiętasz, kochanie?" zapytała słodkim, chorym głosem, a konotacja, jaką niosły ze sobą jej słowa, sprawiła, że żołądek mi się skręcił, a w głowie pojawiło się oczywiste pytanie.

Być jej coś winna?

Bellatrix klęczała tuż obok Mary, przytrzymując jej ciało, by upewnić się, że jej plecy nie ruszą się z podłogi. Wydawała się tak całkowicie bezradna, ale w jej oczach nie było strachu; nie byłem do końca pewien, co to było.

"A co on ma z tym wspólnego?" Wypluła swoje słowa, kiwając głową w moim kierunku, ale jej oczy nie spotkały się z moimi. Sposób, w jaki brzmiała, prawie sprawił, że uwierzyłem, że miała to na myśli, a moje serce zatonęło na tę myśl.

Uświadomiłem sobie, że może wcale nie była taką złą kłamczuchą. Przynajmniej nie wtedy, gdy chodziło o sytuacje najprawdopodobniej życia lub śmierci, takie jak ta.

"Nie bądź niegrzeczna" mruknął z rozbawieniem w głosie, gdy potrząsnęła jego łysą głową. "Draco zasługuje na obejrzenie przedstawienia tak samo, jak każdy z nas. W końcu cię zdradził. Gardzi tobą tak samo jak my wszyscy". Nic nie powiedziała, a coś w jej mowie ciała uświadomiło mu, że znalazł jej słaby punkt.

Byłem jej słabym punktem.

Co pokazuje, że takie uczucie jest do bani. Pozostawiało cię bezbronnym, bezbronnym. Była tego najlepszym przykładem, gdy tak leżała; jej ciało, wcześniej walczące z silnym uściskiem Bellatrix, zesztywniało.

Ten widok sprawił, że poczułem się bezbronny i bezradny, a mój oddech stał się ciężki.

"Nie jesteś zaskoczona, prawda?" Bellatrix gruchnęła, przechylając głowę i odgarniając luźne pasmo włosów Mary za ucho. "Nie jesteś wyjątkowa, Potter" splunęła. "To zawsze był problem twojej rodziny. Zawsze myśleliście o sobie tak wysoko, podczas gdy jesteście tylko brudnymi zdrajcami krwi." Warknęła, groźnie unosząc się nad swoim ciałem, gdy zauważyłem błyszczący, metaliczny przedmiot w jej dłoni.

Zdając sobie sprawę, co to było, mój oddech stał się jeszcze cięższy. I bardziej nierówny.

Wiedziałem, co się zaraz stanie. Wiedziałem, co chcę zrobić, żeby tak się nie stało.

I wiedziałem, że oboje umrzemy; cała moja rodzina może umrzeć, jeśli zrobię to, co chciałem.

Wiedziałem więc, co muszę zrobić. Przełykałam ciężko, gdy moja ciotka zbliżała ostrze do jej twarzy, podczas gdy ja nie mogłem nic zrobić.

Ostry, bolesny syk wydostał się z jej ust, gdy nóż odcisnął swoje pierwsze piętno na jej skórze; jej policzku. Bellatrix zachichotała jeszcze raz na ten dźwięk, a ja odwróciłem wzrok.

Kiedy podniosłem wzrok, nie patrzył na nią. Nie podziwiał pracy mojej ciotki, nie kibicował jej, ani nie robił komentarzy, które mogłyby ją jeszcze bardziej zranić.

Patrzył prosto na mnie. Z twarzą pozbawioną jakichkolwiek emocji obserwował mnie, czekając na moją reakcję i powód, by się mnie pozbyć. W końcu go okłamałrm. Z pewnością było to godne śmierci.

Przyłapałem się na tym, że zastanawiam się, czy tak nie byłoby łatwiej; martwy.

Kolejny bolesny, zduszony krzyk wyrwał mnie z zamyślenia, a moje oczy natychmiast ją odnalazły. Tym razem był głośniejszy, bardziej wysoki i ogólnie bardziej bolesny.

Bardziej bolesny również dla mnie, gdy patrzyłem, jak Bellatrix przesuwa się na jej ramię, z którego już tryskała krew.

"Widzisz, po prostu czułam, że to było bardziej osobiste niż zwykłe zaklęcie, które sprawi, że ból zniknie zaraz potem. Nie sądzisz, kochanie?" Uśmiechnęła się, przechylając głowę. "Mogę się z tym nie spieszyć. Oboje możemy cieszyć się tym dłużej."

Przełknąłem ciężko, moje brwi drgnęły, a szczęka zacisnęła się automatycznie. A potem spróbowałem zrobić krok w ich stronę, czując, że nie mam innego wyjścia.

Nie miałem innego wyjścia, jak tylko interweniować. W końcu nie mogłem tak stać i nic nie robić.

Na samą myśl wzbierała we mnie złość i zastanawiałem się, jak rozerwałbym na strzępy każdą inną osobę, która ośmieliłaby się na to patrzeć.

To moja matka mnie powstrzymała. Moja matka, która położyła rękę na moich plecach, zanim wsunęła swoją dłoń w moją, a jej oczy złapały moje po raz pierwszy, odkąd weszliśmy do tego pokoju.

Były mokre; wiedziałem, że tak wygląda, kiedy chce płakać, ale nie może. Widziałem to zbyt często. Zwłaszcza, gdy ojciec był jeszcze w więzieniu; kiedy chciała wydawać się silna. Dla mnie.

Ale jej oczy kryły w sobie coś więcej; błagalne spojrzenie, przepraszające, ślady winy i przytłaczającą ilość odpowiedzialności.

I chociaż nie mogłem zagłuszyć krzyków, jęków i płaczu, z których każdy wywoływał dreszcze na moim kręgosłupie, łamiąc mi serce i głowę, stałem tam.

I tak stałem tam, trzymając moją matkę za rękę, oboje ze łzami w oczach, których wiedzieliśmy, że nie możemy rozlać.

Nie robiąc nic, jak tchórz, którym naprawdę byłem.

To mały prezent, który zostawił mi ojciec.

I nie mogłem nic na to poradzić, ale czułem, że to wszystko moja wina; patrząc, jak ból, który znosi, pozbawia ją przytomności, patrząc, jak jej głowa przewraca się na bok, jak pokój cichnie - ruch jej górnej części ciała odsłania część naszyjnika spod koszuli.

Naszyjnik, który jej dałem.

Nie pamiętam zbyt wiele z tamtego dnia. Pamiętam jednak, że poczucie winy, wstydu i odpowiedzialności było przytłaczające.

Tej nocy płakałem.

Continue Reading

You'll Also Like

88.7K 4.4K 41
FF! Spojrzenie bez wyrazu, pokerowa twarz, nie modne ciuchy. Tak można określić tylko jedną osobę w całym Hogwarcie. Mimo tego, że to nietoperz...
21.6K 1.2K 43
Faktem było to, że Synowie Garmadona stanowili prawdziwe niebezpieczeństwo dla Ninjago i jego mieszkańców. Choć Ninja robili wszystko, żeby powstrzym...
133K 5.3K 35
- Jesteś arogancki, egoistyczny, wredny... - I do tego przystojny. - skończył za ciebie. Spojrzałaś na niego wściekła, chociaż wiedziałaś, że miał r...
5.9K 218 21
Oto historia jak strach przemienił się w miłość