Bungou Stray Dogs II - Miłość...

Por LuciferMorny

13.9K 2.2K 1.9K

Yosano Akiko zaburzyła dzień absolutnie wszystkim, gdy nagle wyciągnęła Czterdziestego Trzeciego Szefa Portow... Más

P. I / CZARNY ALARM
P. II / CHUUYA, WRÓCIŁEŚ
P. III / PUSTE CZTERY ŚCIANY
P. IV / RODZINNE TRADYCJE
P. V / PUDEŁKO PO PIERŚCIONKU ZARĘCZYNOWYM
P. VI / POWRÓT DO MIESZKANIA
P. VII / YOSANO O PÓŁNOCY
P. VIII / O SZCZURZE KRADNĄCYM PROCHY
P. IX / GODZINA SZCZEROŚCI AKIKO
P. X / WEJŚCIÓWKA, KTÓREJ NIE POSIADA
P. XI / SALEM
P. XII / WIADRO RZECZYWISTOŚCI
P. XIII / SŁOWA DO UKOCHANEGO
P. XIV / KIEDY ŻYCIE ROBI KUKU
P. XV / DEGRADACJA KARALUCHA
P. XIV / SZCZUR ZAWSZE NA SWOJEJ ŁODZI
P. XVII / OPTYMIZM IZAKIEGO
P. XVIII / PIĘKNA, CHWILOWA BAŃKA
P. XIX / NIE BĘDĘ PRZEPRASZAĆ
P. XX / BOGOWIE, JAK SZEF TRAGICZNIE WYGLĄDA
P. XXI / ZŁE PYTANIA I LASKA Z MAFII
P. XXII / DWA LATA I ŚRODKOWY PALEC
P. XXIII / NIE WIEM JAK DUŻO MOGĘ JEJ POWIEDZIEĆ
P.XXIV / CHODZIŁO PRZECIEŻ O DAZAIA, KTÓRY NIE MÓGŁ
P. XXV / POŻYCZONA RODZINA
P. XXVI / OBOJE WIEMY, ŻE TO KŁAMSTWO
P. XXVII / OBAJ UFAMY, ŻE NAKAHARA WIE, CO ROBI
P. XXVIII / ATSUSHI, RĘKA I OKAZYWANIE UCZUĆ PUBLICZNIE
P. XXIX / TRZY NIESPODZIANKI
P. XXX / ROZMOWA PRZY NAGROBKU
P. XXXI / KOŃCZENIE ZDAŃ
P. XXXII / RELACJE, ROLE I ZAUFANIE
P. XXXIII / ZALETA STARSZYCH BRACI
P. XXXIV / SIŁA DO WALKI
P. XXXV / STRONA KONFLIKTU
P. XXXVI / PRZYZNANIE I ODEBRANIE DOSTĘPU
P. XXXVII / ZAKRWAWIONE CHUSTECZKI
P. XXXVIII / OPŁAKIWANIE DAZAIA
P. XXXIX / CHOLERNIE DOBRY POCZĄTEK
P. XL / JAK ZAPOMNIEĆ O PORTOWEJ MAFII
P. XLI / OKRUCIEŃSTWO I MIŁOSIERDZIE
P. XLII / WĄTPLIWOŚCI
P. XLIII / SPALIMY LEKI DAZAIA
P. XLIV / PRZEFARBOWANE WŁOSY
P. XLV / WBREW POZOROM MAMY CZAS
P. XLVI / WSZYSCY KIEDYŚ UMRZEMY
P. XLVII / BRAK WIARY OSAMU
P. XLVIII / PRZYPADKOWO ZABITY CYWIL
P. XLIX / MASZ KWADRANS
P. L / KIELISZKI NIE DO PARY
P. LI / PRZEPROSINY PO WŁOSKU
P. LII / ROSIE
P. LIII / ZALĄŻEK NOWEGO PLANU
P. LIV / GNIEW
P. LVI / KRWAWY LUSTRZANY WYMIAR
P LVII / POKÓJ OSAMU

P. LV / PRZYGOTOWANIA

89 18 24
Por LuciferMorny

Nakahara sam był zdziwiony tym, że dał radę zasnąć. I że pomimo koszmarów obudził się zadziwiająco wypoczęty. Również pomimo wczesnej pory. Bo tragicznie wyglądająca szóstka na jego zegarku sprawiała, że miał ochotę wydać z siebie jęk niezadowolenia, przewrócić na drugi bok i przykryć kołdrą aż po sam czubek rudej czupryny. Takiej możliwości nie było. Jakby nie patrzeć miał na głowie nie tylko całą organizację i jej wszystkie możliwe problemy, ale też powstałego z martwych narzeczonego. Dlatego Chuuya szybko ogarnął siebie, a później przestrzeń, którą obecnie zajmował. Nigdy nie potrafił skupić się w chaosie i bałaganie. Dlatego jedną ręką wycierając wciąż mokre po prysznicu włosy, a drugą zgarniając z aneksu kubek ze świeżo zaparzoną kawą przeszedł się do tymczasowego biura żeby sprawdzić, które sprawy wymagają jego natychmiastowej uwagi zanim znów zniknie w piwnicach na pół dnia.

Chuuya popijajac kawę szybko przewertował na tablecie raporty, które otrzymał. Odetchnął z ulgą, gdy dotarło do niego, że mniej wiecej połowa jednostek jest już rozlokowana po wszystkich możliwych krajach Europy i tylko czekali na dalsze komunikaty. Ucieszył się też na wieść, że programy treningowe następnych jednostek zostały zaktualizowane do ich wylotu oraz że wszyscy grzecznie stawiali się na  odpowiednich przestrzeniach treningowych. Nakahara podejrzewał, że mogło to niejako wynikać ze znudzenia. Portówka była obecnie ogromną siłą, która w swoich szeregach miała znaczącą ilość obywateli Japonii. Ze względu na ich dość jawną prezencję w polityce, szkolnictwie, sektorze medycznym czy policynym, na terenach, nad którymi trzymali pieczę, rzadko zdarzały się większe sytuacje wymagające ingerencji. Dlatego trening był jedyną formą walki, do której wciąż portowe kundle miały nieograniczony dostęp. A Chuuya dbał o to by jego podwładni nie stępili sobie zębów na teoretycznych czasach pokoju. Zwłaszcza, że wojna czekała na nich tuż za rogiem.

Nakahara odznaczył parę spraw jako koniecznych do ogarnięcia, gdy tylko znajdzie na nie chwilę, przypisał inne zadania różnym członkom Cuppoli i zrobiwszy sobie kawę w kubku na wynos, chwycił tablet i ruszył do pokoju, który zajmowała Rose. Jego nowa poranna rutyna zajęła mu lekką ręką dwie i pół godziny, co dawało mu akurat dokładnie tyle czasu, ile potrzebował, by sprawdzić co u Rose i spytać ją, czy pomoże z następnym krokiem ich planu czy też będzie musiał uciec się do trucia Dazaia lekami, których nie mieli za wiele.

Stojący przed pomieszczeniem strażnik skinął lekko głową na widok własnego przełożonego i odsunął się na tyle, by Nakahara mógł zapukać do drzwi. Może i był szefem największej organizacji w całym kraju, ale nie oznaczało to, że zamierzał zgubić własne maniery. I gdy usłyszał zapraszający do środka głos Rosie, wziął głębszy oddech i dopiero wtedy z nieco sztucznym uśmiechem i zdecydowanie sztuczną pewnością siebie wszedł do jej pokoju.

- Cześć Rose - powiedział rudzielec tuż po zamknięciu drzwi i sam miał ochotę skrzywić się słysząc, jak dziwnie zabrzmiał.

- Wow. Tak sztywno nie przywitałeś mnie chyba od czasów, gdy przybyłeś do Włoch po raz pierwszy. Dziwnie było to usłyszeć - zauważyła ze śmiechem kobieta zapraszając go gestem do dołączenia do niej przy stole i poczęstowania się śniadaniem.

- Przepraszam, to nie miało tak zabrzmieć. Chciałem przyjść tu i być twoją podporą i spytać cię o to, jak się czujesz, a nie znowu obrócić sprawę tak żebym to ja był w jej środku - wytłumaczył się Nakahara, a jego irytacja własną osobą znacząco wzrosła.

- Przydałoby ci się pobyć w centrum czyjejś uwagi - zauważyła Rosalie celując w młodszego brata oskarżycielsko kanapką. - Ostatno przekładasz wszystkich ponad siebie. No ale dobrze, możemy zacząć od początku - dodała widząc, że Nakahara dalej sterczał jak kołek dwa metry obok stołu zestresowany jak jeleń w reflektorach samochodu. - Odchrząknij, weź głęboki wdech i spróbuj jeszcze raz. Możesz darować sobie pytanie o tym czy wstałam i czy możesz wejść - stwierdziła z ciepłym śmiechem, który zdał się dotrzeć do mózgu Chuuyi po dłuższej chwili dość niezręcznej ciszy.

- Czy wyspałaś się w nocy? Czy nikt ci nie przeszkadzał? Czy łóżko było wygodne? Czy temperatura w pokoju była w porządku? Czy... - chłopak zalał ją kaskadą pytań jak zwykle, gdy się stresował.

- Chuuya! Dwa wdechy ale już - zarządziła Rose ze śmiechem zabierając Nakaharze kawę i dając mu filiżankę z herbatą. Niektórym w tym pomieszczeniu miało na dłuższą chwilę wystarczyć kofeiny. - Wiem, że masz do mnie ogromną prośbę, więc będziesz skupiał się teraz na każdym najbanalniejszym szczególe, ale to już przesada. Tak, wszystko było w porządku i tak, względnie się wyspałam chociaż to głównie zasługa Twojej naczelnej pielęgniarki, która poratowała mnie troszkę lekami i herbatką nasenną.

- Skąd wiesz, że mam ogromną prośbę? - spytał zaskoczony chłopak.

- Bo Twój poziom widocznego stresu przekracza ten, który normalnie byś miał za to, że nie niańczyłeś mnie wczoraj. Więc mogę łatwo zgadnąć, że doszła nowa zmienna i zgaduję, że to coś dużego, bo inaczej po prostu byś mnie o to poprosił - wyjaśniła swoje rozumowanie Włoszka patrząc na Nakaharę, jakby rzucała mu wyzwanie żeby jej zaprzeczył.

- Nie chciałem cię niańczyć - mruknął rudzielec niezrozumiale znad filiżanki pełnej rumianku.

- Oj doskonale wiesz o co mi chodzi - zbeształa go delikatnie de Luca. - Opiekować się mną i sprawdzać czy wszystko w porządku. Czy spotkanie z Dazaiem mnie zbytnio nie straumatyzowało. Jak zwykle zajmować się kimś innym, niż sobą. To ja powinnam przyjść sprawdzić, jak się czujesz. Ty nie masz żadnego powodu żeby czuć się w tej sytuacji źle. Znaczy masz kilka, oczywiście. Po prostu ja nie jestem podstawą żadnego z nich.

- Powinienem był sprawdzić jak się wczoraj czułaś - zauważył logicznie Nakahara. W końcu Rose była jego gościem, a gdyby nie Izaki i jego chłodna kalkulacja to jeszcze prawdopdobnie nikt by się nią należycie nie zajął. Nakahara naprawdę powinien rozważyć zaoferowanie informatykowi podwyżki.

- Nie Chuuya. Nie powinieneś - oświadczyła Rose, a w jej uśmiech wkradły się tony smutku. -  Walczysz od dłuższego czasu o to by miłość Twojego życia do Ciebie wróciła. Patrzysz codziennie na człowieka, którego kochasz, a który cię nie poznaje. Musisz podejmować decyzje, które na krótką metę prawdopodobnie będą go krzywdziły z nadzieją, że na dłuższą metę mu dane rzeczy pomogą. Nie mówiąc o tym, że nie powiedziałeś, w jaki sposób Dazai znalazł się w waszej piwnicy, a zgaduję, że to również nie była przyjemna rozmowa przy kawie i ciastku i spokojne odprowadzenie go tam. I ja wiem. Naprawdę wiem, że nie miałam żadnego wpływu na to, co powie Dazai. Nie wiedziałam, że mnie pozna. Nikt z nas tak do końca nie wiedział i nie wierzył w to, że moje zejście tam da nam jakikolwiek przełom. Jasne, szansa była, ale wszyscy traktowaliśmy ją jako marginalną. Więc jest mi tak tragicznie głupio, że poznał mnie a nie ciebie. Czuję się okropnie z czymś, nad czym nie miałam kontroli i wiem, że jest to irracjonalne podejście. Ale w głębi duszy wiem, że ciebie powinien poznać jako pierwszego. To twoją twarz powinien pamiętać. I mam przez to takie wyrzuty sumienia, że sobie nie wyobrażasz.

- Ja nie mam.

- Słucham? - krótka i pewna odpowiedź rudzielca wytrąciły de Lucę z obranego przez nią toru myślenia.

- Masz tendencję do brania na siebie winy, która nie jest twoja. Może dlatego tak dobrze się dogadujemy - zauważył z przepraszającym uśmiechem Nakahara. - Jestem wdzięczny za to, że tam zeszłaś. Dałaś nam ogromny przełom i wiarę w to, że to co robimy ma sens. Że nie puszczamy fal elektrycznych mając nadzieję na ożywienie trupa. 

- Nie jest ci przykro?

- Trochę jest - przyznał Nakahara szczerzej, niż początkowo zamierzał. - Myślałem o to sporo wczorajszego wieczoru i w pierwszym momencie przyznam szczerze, że poczułem się jak najgorsze gówno. Bo też naiwnie na początku myślałem, że moją twarz rozpozna najszybciej. Bo to przecież poniekąd nawet romantyczne. Ale Dazai mnie w tym momencie nienawidzi. Dazai w tym momencie się mnie boi. Dla Dazaia moja twarz nie jest teraz twarzą ukochanego narzeczonego, z którym skakał z niebotycznie wysokich miejsc w Stanach Zjednoczonych. Dla Dazaia moja twarz jest teraz równoznaczna z kolejną halucynacją, która ma za zadanie go skrzywdzić. Jego "przebudzenie się" przeze mnie nie miałoby najmniejszego sensu i pogodzenie sie z tą prawdą było jak połknięcie naprawdę gorzkiego lekarstwa.

- Jak to krzywdą? Przecież ty byś źle palca na tym chłopaku nie położył. Nie rozumiem.

- Fyodor wpadł z wizytą zanim zobaczyłaś Dazaia - Chuuya uznał, że skoro Rose już widziała Dazaia to równie dobrze może wiedzieć o chłopaku wszystko, co wiedziała reszta z nich.- Potrzebowaliśmy informacji od kogoś, kto znał jego najnowszą wersję, że tak to ujmę. I wtedy nie potraktowałem tych słów wystarczająco poważnie, choć to one były podstawą poproszenia cię o to żebyś spotkała się z Osamu. I mam wrażenie, że jestem ci winien pełen obraz sytuacji jeśli mam mieć prawo o wystosowanie kolejnej prośby.

- Wiesz, że dopóki to nie będzie dotyczyło Adsy to się zgodzę - z miejsca oświadczyła de Luca ze stalową pewnością w głosie.

- Wiem - odparł Chuuya rozczulony tym, jak bardzo siostry nawzajem się kochały.

- Więc?

- Dazai posiadał szczególną zdolność, gdy był dzieckiem -Nakahara uznał, że wyjaśnienie tego od końca ma szansę sprawić, że zabrzmi to nieco mniej szalenie. - Potrafił w pewien sposób zaabsorbować wspomnienia innych. Gdy ja go poznałem i gdy później byliśmy razem to potrafił już to w pewien sposób kontrolować. Kontrola ta wymagała ogromnej ilości silnej woli. Tej samej silnej woli, którą złamała Christie. Dlatego wszyscy byliśmy tak zszokowani wczoraj. Bo dzięki tobie pierwszy raz zobaczyliśmy Dazaia w Dazaiu, a nie przypadkowe wspomnienia tego, kogo w którymś momencie pozbawił życia.

- Tak, jak powiedzmy, że to rozumiem, tak nie widzę tu nigdzie pytania - zauważyła de Luca z całych sił starając się zrozumieć wszystko, co mówił jej młodszy brat. Nawet jeśli ogromna część niej miała ochotę wsadzić te słowa między bajki.

- Znaleźliśmy sposób żeby przyspieszyć proces pozbywania się "nie-Dazaiów" z Dazaia. Zamiast cierpliwie pomagać i oszukiwać każdego z nich do tego stopnia, że sami opuszczą jego ciało, chcemy usunąć ich wspomnienia z jego głowy - Chuuya sam słyszał, to co mówił i gdyby jego usta i struny głosowe nie były połączone z jego własnym mózgiem to prawdopodobnie sam sobie by przywalił ze względu na bezsens wypowiadanych przez niego zdań.

- Da się usunąć czyjeś wspomnienia bez ich zgody? Z tego, co widziałam przez ten krótki moment w celi to tak, jakby w jednym ciele uwięzionych było kilka dusz. Czy usunięcie pojedynczych wspomnień na pewno przyniesie efekt, którego oczekujesz?

- Szczerze? Nie mam pojęcia. Wiem tylko, że za dwadzieścia dni kończy mi się czas. I przeraża mnie to do tego stopnia, że jestem w stanie spróbować wszystkiego - odpowiedział szczerze Nakahara, wzruszając lekko ramionami i biorąc kolejny łyk herbaty z lekkim skrzywieniem się.

- Co to oznacza, że "kończy ci się czas"?

- To oznacza, że za osiemnaście dni ty i Adsy będziecie siedziały w samolocie do Włoch i ukrywały się przed konsekwencjami moich decyzji i działań. I będziecie udawać, że nigdy nie spotkałyście nikogo z Portowej Mafii - i ponownie pewność w głosie Nakahary na chwilę odebrała Rosalie mowę.

- Chuuya zaczynasz mnie przerażać. Co ty planujesz? - spytała Włoszka wyciągając nad stołem rękę w stronę młodszego brata i delikatnie ściskając jego dłoń.

- Ja nic nie planuję Rose - zaśmiał się rudzielec, choć w śmiechu tym nie było ani krzty radości. -  Chciałbym, naprawdę chciałbym. Ale od planowania zawsze bardziej był Dazai. Ja po prostu obrywam beznadziejnymi kartami od wszechświata i próbuję grać w makao, gdy wszyscy grają w pokera.

- Nie wiem, czy bardziej dziwi mnie to porównanie, czy fakt, że je zrozumiałam - zauważyła de Luca zanim postanowiła wrócić z rozmową na jej pierwotne tory. - No dobrze. Chcesz usunąć zbędne wspomnienia z ciała Dazaia żeby został on sam. Mechaniki za tym prawdopodobnie nie zrozumiem, więc pozostaje tylko pytanie o to, czego potrzebujesz w tym wszystkim ode mnie.

- Mam nadzieję, że Twoja obecność, to, że na przykład byś z nim rozmawiała i siedziała obok, byłyby w stanie zmusić Dazaia do przedarcia się przez pozostałe osobowości. I w ten sposób byłoby nam łatwiej powiązać jego prawdziwe wspomnienia z nim i zobaczyć, co się z nimi stało i czy w ogóle ma do nich dostęp.

- Chyba nie rozumiem.

- Po prostu... Dazaia spotkało w ciągu ostatnich lat więcej złego niż dobrego. Część rzeczy zafundował sobie sam, część była wynikiem cudzych działań. Po ilości traumy, manipulacji czasem i używek można śmiało założyć, że część jego wspomnień będzie trudna do odzyskania. O ile nie niemożliwa.

- I sądzisz, że to, że będę obok niego siedzieć i do niego mówić cokolwiek da? - spytała z powątpiewaniem Rosalie.

- Mam szczerą nadzieję, że tak, ale jeśli to za duża prośba to oczywiście możesz odmów... - próbował oświadczyć z miejsca Chuuya nim Włosza bezpardonowo mu przerwała.

- Zrobię to. Oczywiście, że to zrobię. Ale mam jeden warunek.

- Adsy będzie w tym czasie bezpieczna w Biurowcu - zaznaczył wierutnie Nakahara.

- To mam jednak dwa warunki - poprawiła się dziewczyna mając nadzieję, że nie przeciąga struny.

- Okay? - Chuuya sam nie wiedział czy był bardziej zaintrygowany czy zaskoczony takim obrotem spraw.

- Będę mogła go dotknąć. Ta cała klatka w której go więzicie... Wiem, że nie możecie jej wyłączyć. Ale chcę żebyście mnie do niej wpuścili.

- Rose, nie - tak, jak w głosie Rosalie nie było słychać wahania, tak odmowa Nakahary brzmiała na ostateczną.

- Chuuya, ja wiem, że się martwisz. Ale Dazai mnie nie skrzywdzi.

- Fakt - przyznał jej częściowo rację rudzielec.- Dazai by cię nie skrzywdził za nic w świecie. Ale nie wiemy, czy osoba w klatce to będzie Dazai. Nie wiemy, jak długo to jego dusza i wspomnienia będą na wierzchu. Nie wiemy, czy nie spróbuje cię zaatakować i wykorzystać jako karty przetargowej do wypuszczenia go.

- Chuu. Dwie rzeczy. Po pierwsze zapominasz, że wychowywałam się w kraju i w rodzinie, w której musiałam wiedzieć, jak przetrwać od najmłodszych lat. Może nie posiadam umiejętności przeciętnego, aktywnego mafioza, ale dam radę sama się obronić. A dwa, że w pomieszczeniu będą też inni, prawda? Możesz obstalować sytuację taką ilością ochrony, jaką uznasz za słuszną. To obecnie złamany człowiek, tak na duszy, jak i fizycznie. Nie stanowi zagrożenia.

- Rose nie będę ryzykował Twoim życiem - zaperzył się Nakahara i nawet uspokajająca herbata rumiankowa przegrywała walkę z natłokiem jego negatywnych emocji w tamtym momencie.

- Nie będziesz. Ja będę. Z własnej decyzji.

- Rose masz dzieci. Masz męża. Młodszą siostrę. Nie każ im cię opłakiwać, bo zachciałoby ci się grać bohaterkę - Nakahara próbował odnieść się do jakiegokolwiek elementu życia Rose byleby tylko do niej dotrzeć i przemówić jej do rozsądku.

- Powiedz mi z ręką na sercu, że gdyby sytuacje się odwróciły to ty nie zrobiłbyś tego dla mnie - Włoszka przyjęła jedyną strategię, która nie miała żadnych wad.

- Rose to nie to samo - zauważył słabo Nakahara, ale jego opór wyraźnie był mniejszy.

- Powiedz to i bądź hipokrytą albo zgódź się na mój pomysł - Rosalie zaproponowała mu jedyne dwa wyjścia z sytuacji i Nakahara musiał pogodzić się z porażką.

- Jak tylko cokolwiek pójdzie nie tak. Jak tylko ktokolwiek będzie miał złe wrażenie przez jedną sekundę to od razu każę cię stamtąd wyciągnąć. Rozumiesz? - oznajmił może nieco zbyt agresywnie, ale już dodatkowo martwiąc się o bezpieczeństwo siostry.

- Rozumiem.

Gdy Rose z Nakaharą zjawili się na piętrze więziennym zastali tam już praktycznie wszystkich. Dziewczyny przy pomocy Izakiego kończyły ustawiać sprzęt, pielęgniarki upewniały się, że sprzęt do ratowania życia jest pod ręką, a ochrona czujnie obserwowała Dazaia. Nieco dziwnie było mieć świadomość, że białe do bólu pomieszczenie za chwilę wypełni zawieszona w powietrzu krew wciąż żywego Dazaia.

De Luca życzyła Nakaharze powodzenia, nie zdając sobie dokładnie sprawy z tego, jak wyglądał na wpół upieczony plan i pomysł, na które wpadł rudzielec. Przeprosiła wszystkich obecnych w pomieszczeniu i skierowała się bezpośrednio do celi by jeden z techników dołączył jej krew do obiegu klatki coby mogła realnie znaleźć się w tej samej przestrzeni co jej młodszy brat. Technik spojrzał z powątpiewaniem w stronę przeszklenia, za którym znajdował się Chuuya, jednak ten tylko skinął głową na znak zgody i w pełni skoncentrował się na niezadowolonym Izakim, który nieuchronnie się do niego zbliżał.

- I tyle by było z twojej obietnicy Rudy - prychnął ewidentnie niezadowolony informatyk.

- Tak wiem, zawaliłem - przyznał szczerze Chuuya chociaż próbując się nieco usprawiedliwić. - Dzisiejsze "wejście" możemy potraktować jako test. W im większe bagno będziemy wchodzili, tym bardziej skłonny będę do poszukania pomocy. Na razie jestem pewien, że damy sobie radę we dwóch.

- Pamiętaj tylko, że nie podejmiesz takiej decyzji w sekundę. A nawet jeśli to proces weryfikacji dostępów sam w sobie potrwa co najmniej kilka godzin, jeśli to ja się nim zajmę. Kilkanaście jeśli będzie to robił ktoś inny. Chociaż znając Twoją paranoję dotyczącą Dazaia to sądzę, że wiem, kogo wybierzesz - skomentował to z przekąsem Izaki.

- Prawdopodobnie się mylisz - zaśmiał się Nakahara doskonale potrafiąc przewidzieć, jakimi nazwiskami Izaki rzuci.

- Zakład o to, kto stawia kluski, że trafię?

- Pamiętaj żeby zamówić mi te z owocami morza.

- Akutagawa - nazwisko podopiecznego Dazaia odbiło się echem po pustym korytarzu.

- Zastanawiałem się nad nim. Ale nie wiem, czy będzie ostatecznym wyborem - przyznał szczerze rudzielec.

- Nie ufać temu dzieciakowi po tylu latach to już nawet nie paranoja, ale czysty debilizm - zauważył logicznie i chłodno Izaki. - Zasłużył na swoje miejsce w Portówce i jest ogromnie cennym dodatkiem do naszej organizacji również pod kątem swoich specyficznych zdolności.

- Nie mówię, że mu nie ufam. Nie lubię go, ale to prywatna zadra - naprostował jego tok myślenia rudzielec. - Po prostu widzę, jak ciężko Akutagawa pracował nad odzyskaniem swojego człowieczeństwa. Jestem świadomy tego, jak daleka droga jeszcze leży przed nim. Nie chcę niszczyć całego tego postępu tylko dlatego, że przyspieszyłoby to akcję, co do której w żadnym stopniu nie mamy pewności, że wypali. Relacja Aku z Dazaiem była skomplikowana. Cholernie toksyczna na początku i dość zrównoważona na końcu. I Aku zawsze patrzył na Dazaia jak na boga. Z trwogą i czcią jednocześnie. Nieironicznie sądzę, że gdyby dane im było więcej czasu w bezpiecznych warunkach to mogliby się szczerze zaprzyjaźnić. Mogliby rozwinąć swoje skrzydła w relacji mentor - uczeń. Akutagawa ma pewien wizerunek Dazaia w głowie i to przez Dazaia stara się być coraz lepszym człowiekiem. Nawet jeśli robi to dla Atsushiego. Nie chcę mu tego zabierać tylko dlatego, że pójście na skróty zaoszczędziłoby mi trochę czasu.

- Bycie w panteonie świętych ci nie przystoi Chuuya. Nie gra dobrze z odcieniem Twoich kudłów - zażartował dla rozluźnienia sytuacji Izaki, choć sam ściskał dłonie na tablecie do tego stopnia, że pobielały mu knykcie. Czego Izaki by nie mówił to jemu opcja wejścia do umysłu Dazaia podobała się równie mocno, co kurze niedzielny rosół.

- Po prostu próbuję upewnić się, że jesli Dazai wróci to będzie miał do czego i do kogo wrócić - podkreślił Chuuya. - Pamiętam jakie nastawienie do litości miał Osamu. Pamiętam, co powiedział kiedyś w Alcatraz i wiem, że nie chciałby być kolejną małpką w zoo. Tym bardziej, gdyby to jego bliscy mieli na niego patrzeć jak na egzotyczny okaz.

- Jeśli uda się go przywrócić to tego tak czy siak nie unikniesz. Większość ludzi ma dość staromodne podejście do śmierci. Takie że wiesz. Jest dość ostateczna. Mają pełne prawo się zdziwić. Też się zdziwiliśmy - zauważył logicznie informatyk.

- Ale mogę spróbować to zminimalizować. Gotowy? - definitywnie zakończył temat rudzielec zauważając, że zgodnie z przewidzianą linią czasową przygotowania do ich wycieczki dobiegły końca.

- Ani trochę, ale już przywykłem do tego, że tak wygląda teraz każdy dzień z tobą - stwierdził poważnym i pozbawionym emocji tonem Izaki tylko po to by Nakahara przewrócił oczami i miał ochotę kopnąć go w kostkę zanim wejdą do celi.

Seguir leyendo

También te gustarán

26.9K 1.4K 47
Faktem było to, że Synowie Garmadona stanowili prawdziwe niebezpieczeństwo dla Ninjago i jego mieszkańców. Choć Ninja robili wszystko, żeby powstrzym...
5K 328 18
!ZAKOŃCZONA PIERWSZA CZĘŚĆ¡ ¡!au!¡ Podwójna śmierć może być czymś wyjątkowym choć osoby samotne nie wiedzą co to za uczucie. Zginąć w kogoś ramionac...
899 229 14
Wersja odnowiona!!! Bóg tworząc świat, pomylił się. Z pierwowzoru Katsukiego stworzył podobnego mu Izuku. Oboje są mężczyznami i mają ten sam układ r...
3.1K 206 21
Rosja od Dawna jest zakochany w Ameryce. Na jego nieszczęście jego brat Ukraina również darzy Ameryke tym samym uczuciem. Rosja z miłości zaatakował...